Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Ojcowie listy piszą

edytowano sierpień 2007 w Ogólna
List otwarty ojca 18-latka do jego rowiesniczek
Autor: blackzahir 22.08.07, 03:37

Droga Kasiu, Beatko, Karolino czy inna Klaudio.

Z wyjątkową uwagą i zrozumieniem przeczytałem Twoj mail do redakcji wysokich Obcasów" opublikowany na początku sierpnia.
Ponieważ byłem na urlopie, odpisuje Ci dopiero teraz.

Tak, masz rację. Młodzi chłopcy, nawet ci z tzw. dobrych domów, bywają okropni. Dokładnie tak, jak to napisałaś. Są zarozumiali, traktują dziewczyny przedmiotowo, bardziej kochają siebie niż kogoś. Wiem, bo mam takiego "osobnika" w domu. Widzę, słyszę, domyślam się i czuję jak mogą Cię traktować.

Przykro mi i przepraszam, bo choć wraz z żoną staramy się go wychować w poszanowaniu do kobiet i choć ma zupełnie inny - niż opisujesz - przykład stosunków damsko męskich w domu, chyba jest w stosunku z równieśnicami taki, jak to opisujesz.

Tak, jest inteligentny, zabawny, trudno się z nim nudzić, na dodatek jest przystojny, wysportowany, ma gust od ubraniowego, przez kulinarny (co jest chyba wyjątkiem wśród tak młodych ludzi) aż po muzyczny. Dlatego trudno się dziwić (co wiemy i widzimy), że otacza go nieustannie tłum dzewczyn takich jak Ty (a nawet starszych o dwa-trzy lata, co w tym wieku jest raczej rzadkie).
Dziewczyn, które chcą go bliżej poznać, zaprzyjaźnić się, a może nawet pokochać.

Wiem, że miał już kilka tzw. dziewczyn od mniej więcej 15 roku życia. Wiem, że nawet te niektóre "byłe" do dziś przysyłają widokówki, więc może i SMS czy maile. Nie wiem natomiast, czy którąś z nich zranił i czy zraniłby Ciebie. Czy jest taki dokładnie taki, jak to opisujesz w swoim mailu.
Nie wiem - on nie chce się dogłębnie zwierzać, my dyskretnie tylko pytamy go o takie sprawy. A na pewno nie będziemy "truć" a`priori "pamiętaj synku, żeby nie krzywdzić, bla, bla, bla..." ;)

Ale wiem jeszcze jedno - my dajemy mu raczej dobry przykład w każdym dniu. Widzi (obecnie) parę czterdziestoparolatków, którzy mimo dwudziestoletniego stazu małżeńskiego i dwudziestopięcioletniej znajomości nadal nie wstydzą się w domu przed telewizorem pocałować, przytulić, którzy rozmawiają ze sobą, nie krzyczą nigdy na siebie, którzy robią soie codziennie drobne przyjemności, którzy mimo bagażu doświadczeń przeżyc chcą bywać ze sobą, wychodzić razem, tańczyć, kochać się ze sobą...
Ba, nawet teraz, gdy syn wyjechał, chciało im się "uciec" jak za starych studenckich czasów z plecakami w góry...
Coż jeszcze Dorotko, Marcelino, Agato czy Kasiu możemy dać jeszcze naszemu synowi na etapie wychowywania jeśli chodzi o sferę "uczuć" czy "spraw damsko-męskich"???

Nie wiem, może Ty mi podpowiesz...

Może mój chłopak jest faktycznie niezbyt dobrym da Ciebie człowiekiem, może faktycznie bardziej jeszcze kocha siebie niż CIebie? Może... :(

Ale może jednak to nie do końca moja i żony wina?
Może w "tych" sprawach więcej właśnie masz do powiedzania Ty i Twoje koleżanki? Tzw. środowisko?

Wiesz? Z racji mojego zawodu spotykam się bardzo dużo z studentami. Dużo z nimi rozmawiam - oficjanie i (później) nieoficjanie, często przy piwie na "takie" tematy.
I co się okazuje?
Że mój syn, podobnie jak jego rówieśnicy mają teraz "fajne" życie!!!! Trochę mu zazdroszczę ;)

Teraz np. nie musi odprowadzać dziewczyny po randce do domu, może się na nią spóźnić (zresztą od czego komórka), możecie iść potańczyć codziennie, w zależności od kaprysu, tanie są taksówki, rozwinięta sieć komunikacji zbiorowej...
... no żyć nie umierać, po prostu z "tymi" sprawami.
Tym bardziej, że łatw teraz o "wolny kwadrat", gdzie "starzy" nie trują, prezerwatywy są wszędzie a seks...

No wlasnie - seks!
Młody, niegłupi i niebrzydki chłopak dostaje go z taką samą łatwością, jak wzyscy inni dostają proÄ?ki np. sera albo jogurtu w hipermarkecie!!!
I nie mówie tu o jakiś blacharach, osiedlowych panienach z zakolczykowanym brzuchem na wierzchu i ze złotymi paskami czy butami, które robią "to" w dyskotekowej toalecie a za punkt honoru mają utratę dziewictwa w gimnazjum, nie tych, które traktują mówienie do siebie "towar", "laska" "spierd..." itp, ale mówię o Tobie i Twoich kolezankach
Tak, tych "mądrzejszych" (bo za taką się pewnie uważasz), tych lepiej wykształconych, tych, co nie oglądają "M jak miłość" czy "Jak oni śpiewają" tylko tych co czytają Prousta i dyskutują nad ściągniętm z Internetu filmem
"niszowym" (bez polskich napisów, bo i tak znają świetnie angielski). Tych, co słuchają "Kapeli ze wsi Warszawa" i znają na pamięć całe słowa piosenek "U2", bo tak się przejęły ich głębią. Te, które dobierają swoje ubiory nie wg.
konfekcji z sieciowych sklepów, ale samodzielnie komponują indywidualne stroje, które starannie dobierają nawet perfumy, posiadając na ten temat zadziwiającą wiedzę.
Ale... co robią takie "inteligentne" dziewczyny? Otóż... też zachowują się jak kotki w marcu. Tyle, że przez cały rok.
Zarzuciłaś mojej żonie (pośrednio i mnie) w liście do redakcji "WO", że wychowaliśmy sobie samoluba, egoistę, sobka...
Ale... z kim i z CZYM (z jakim podejsciem) on się spotyka na co dzień?

Wiesz? Jest takie stare ludowe przysłowie. Wulgarne, ale jakże prawdziwe: "jak suka nie da, pies nie weźmie".
Tłumacząc to na bardziej cywilizowany język powiem Ci tak: JESLI CHCESZ, BY MOJ SYN CIE ZASZANOWAŁ, ZASZANUJ WCZESNIEJ SIEBIE.

Na razie efekt jest taki, że nie mój syn może nie szanuje czegoś, co jest takie łatwie, takie proste. Pstryk! I jest! Wiesz - jak w kawale o piskownicy: jak "mięśko, co siamo przipełzło".
A Ty? Ty swoim podejściem do seksu, pozwalaniem sobie na takie, a nie inne traktowanie, tym, że jesteś "łatwa" wytrąciłaś sobie największą kobiecą broń z ręki. Jesteś bezbronna, jedyne co możesz to pisać na forum i wypłakiwać się innym skrzywdzonym koleżankom.
I nie mówm mi proszę o swoim prawie do orgazmu, o tym że też chcesz, że czasy się zmieniły, że rewolucja seksualna była już dawno, że nie żyjemy w średniowieczu itd. Ja mówię o szanowaniu siebie, a nie celibacie.
Zaszanuj siebie najpierw sama, a potem wymagaj, by inni szanowali Ciebie.

PS: Nie mamy córki. Ale dwie ma np. brat. Są szczęśliwe. Jedna ma już dzieci, druga jest w podróży poślubnej. I zaęczam Ci, że nie martwiły się o przypadkowość "galarety" w swoim brzuchu (tak to bodajze napisalas) z której pocznie się kolejne życie. Nie mam córki, ale mam wiele, wiele kolezanek, które z racji wieku mogly by nimi być. Lubią mnie, zwierzają mi się. Niektóre to wiedziały, niektóre już zrozumiały to, co teraz Tobie chcę wytłumaczyć.

Że trzeba się szanować. Od łóżka (czytaj seksu) po traktowanie w szkole, na uczelni czy tańcach aż po sposób, w jaki się do Ciebie zwacają czy nawet, w jaki chcesz, by na Ciebie patrzono.

Pomóż mi wychować mojego syna!!! :)))))))))


Za forum gazety.pl
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.