Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!
Biskupi apelują o deklarowanie woli przekazania narządów
Z apelem do wiernych, aby deklarowali wolę przekazania po śmierci swoich narządów do przeszczepów zwrócili się polscy biskupi w liście pasterskim, który ma być odczytany we wszystkich kościołach 23 września.
"Rodziny osób tragicznie zmarłych prosimy, by w swoim bólu i smutku nie zapominały, że organy wewnętrzne pobrane od ich bliskich mogą uratować życie chorym czekającym na transplantację. Ich decyzja może sprawić, że ktoś inny będzie cieszył się życiem, obchodząc co roku swoje 'drugie urodziny'" - podkreślają biskupi w liście.
Hierarchowie apelują też do ludzi mediów, aby w poczuciu odpowiedzialności "współtworzyli właściwy klimat sprzyjający lepszemu zrozumieniu tych trudnych spraw i kształtowaniu postaw otwartych na pomoc człowiekowi cierpiącemu i potrzebującemu".
"Decyzja oddania własnego narządu, np. nerki, czy zgoda na pobranie organów z ciała zmarłej bliskiej osoby nie jest łatwa. Jednak od tej decyzji często zależy uratowanie czyjegoś życia" - napisali biskupi w liście. Przypominają słowa Jana Pawła II zawarte w encyklice "Evangelium vitae", w której papież napisał, że na heroizm naszej codzienności "składają się małe lub wielkie gesty bezinteresowności, umacniające autentyczną kulturę życia. Pośród tych gestów na szczególne uznanie zasługuje oddawanie organów, zgodnie z wymogami etyki, w celu ratowania zdrowia, a nawet życia chorym, pozbawionym niekiedy wszelkiej nadziei".
Hierarchowie przypominają też, że ponad milion ludzi na świecie, a kilkanaście tysięcy w Polsce, żyje dziś dzięki temu, że ktoś wielkodusznie wyraził zgodę na pobranie jego organów (nerki, serca, wątroby) w sytuacji, gdy nastąpiła gwałtowna śmierć na skutek wypadku.
Bez możliwości pozyskiwania organów medycyna transplantacyjna nie może pomagać ludziom chorym. "Jej dokonania zależą od postaw poszczególnych ludzi, a także od zrozumienia wagi problemu przez społeczeństwo i od tworzenia atmosfery zaufania. Wydarzenia, które podważają to zaufanie, powodują spadek liczby przeszczepów, a w konsekwencji przyczyniają się do śmierci kolejnych osób, które mogłyby żyć" - głosi list biskupów.
W ocenie hierarchów, na uznanie zasługuje fakt, że lekarze transplantolodzy, świadomi trudnych problemów związanych z realizowaniem misji ratowania życia ludzkiego, starają się różnymi drogami docierać do społeczeństwa, by przełamywać bariery niewiedzy i nieufności. Przypominają zarazem o obowiązującej zawsze zasadzie obrony życia - zarówno dawcy, jak i biorcy.
"Starania te wspierają aktywnie również stowarzyszenia pacjentów, którzy żyją dzięki przeszczepom organów. Przeszczepy popiera także Kościół katolicki, który swoje stanowisko w tej sprawie wyraża nie tylko w nauczaniu Ojca Świętego, ale również w kolegialnych wypowiedziach biskupów" - czytamy w liście.
W swoim nauczaniu Kościół podkreśla, że ciału zmarłego człowieka należy się szacunek, pobranie zaś narządu po śmierci człowieka nie narusza jego godności ani żadnych praw osoby ludzkiej - przypominają biskupi. Kościół apeluje, aby w rozwiązywaniu tego doniosłego problemu były respektowane normy etyczne i medyczne. (al)
Komentarz
Od żywego dawcy z USZKODZONYM pniem mózgu.
Myślę, że nie będę dyskutował nad cytatami z serwisu ściąga.pl
Proszę o odrobinę logiki:
- Początkiem życia człowieka jest poczęcie, gdy nie ma nie tylko mózgu, ale nawet tkanek. Jest pojedyncza komórka.
- Dlaczego więc definicja końca życia ma być uzależniona od ustania pracy organu, który w momencie powstania życia jeszcze nie istnieje?
Czegoś takiego nigdy nie twierdziłem.
Jest to rozłączenie się duszy i ciała.
Z biologicznego zaś punktu widzenia jest to utrata funkcjonowania organizmu jako całości, którego widocznymi symptomami są m.in. stężenie pośmiertne, spadek temperatury ciała, plamy opadowe etc.
Cytowany tekst nie jest definicją tylko opinią na temat nieodwracalności pewnych procesów fizjologicznych.
Jesteś kolejną osobą, która przypisuje mi rzeczy, których nie napisałem. Osobiście podzielam zdanie św. Tomasza z Akwinu, według którego rośliny mają duszę wegetatywną, zwierzęta duszę zmysłową, a ludzie rozumną duszę nieśmiertelną.
Bez mózgu człowiek nie myśli i nie ma świadomości. Tak dzieje się przez kilka pierwszych tygodni życia człowieka - od zapłodnienia do uformowania się układu nerwowego. Jednak nikt rozsądny w dzisiejszych czasach nie neguje, że embrion jest żywym człowiekiem.
Jeśli uzależnimy życie człowieka od funkcjonowania mózgu, to logicznie rozumując musimy przyznać, że płód przez pierwsze kilka tygodni od zapłodnienia jest nieżywy.
Oczywiście, że nie świadczy. Dlatego uważam osoby w stanie tzw. "śmierci mózgowej" za żywe.
Nerkę sam bym oddał w razie potrzeby. Podobnie szpik. Krew oddaję - jestem honorowym krwiodawcą. Pozostałych organów nie da się pobrać bez zabijania dawcy.
A czy Ty chciałabyś żyć ze świadomością, że z Twojego powodu zabito ciężko chorego człowieka? Bo my nie. I dlatego nie chcemy transplantacji, ani dla nas, ani dla naszych dzieci.
Ja też popieram transplantacje. Ale:
a) od żywego dawcy bez jego uśmiercania (krew, nerka, szpik)
b) od trupa (rogówka, skóra)
O ile się orientuję, pozostałych narządów nie da się pobrać bez zabijania dawcy, więc jestem przeciw.
Jan Paweł II popierał zaś transplantacje pod warunkiem, że ma się moralną pewność, że dawca nie żyje. Tymczasem po bliższym zapoznaniu się z tematem pewność, którą miałem jescze kilka lat temu, rozwiała się jak dym, a wątpliwości rozmnożyły się jak króliki.
Sytuacja niemożliwa z medycznego punktu widzenia. Odsyłam Koleżankę do stosownych podręczników.
To wytłumacz mi, dlaczego dawców organów do przeszczepów poddaje się znieczuleniu ogólnemu?
Podobnie biznes antyczłowieczy próbuje przesująć w potocznej świadomości moment poczęcia z momentu połączenia plemnika z jajem na moment zagnieżdzenia zygoty w macicy.
Biskupów nie rozumiem. Kiedy oni mają czas na przepowiadanie Ewangeli jak zajmują się tyloma problemami?
Powoływanie się na JPII jest jak zwykle wytrawną manipulacją.
Pani doktor stwierdziła nawet, że w przyszłości trzeba jakoś zaznaczać chore dzieci przeznaczone do zabicia np. kolorując podczas badania.
A co do moralności środowiska... Niestety jest coraz gorzej i chlubne wyjątki nie odwrócą trendu.
Moja koleżanka poszła z trzecią ciążą do swojego ginegologa, a ten z miejsca zaproponował jej "pozbycie się problemu". Jemu do głowy nie przychodziło, że ktoś może chcieć mieć trójkę dzici. Dzięki temu zdarzeniu ów lekarz powiększył swoje doświadczenie o wiedzę jak matka potrafi chronić swoje dziecko w łonie oraz jak to jest dostać prawy prosty w nos!
jest.
A gdzie widzisz krytykę? Wyraziłem tylko swoje zdziwienie przelicznymi tematami na listy pasterskie czytane w kościołach podczas których znaczna część wiernych usypia.
A co do krytyki - Kościół rzymsko-katolicki nie jest sektą i krytyka biskupów nie jest zakazana. Była nawet taka sprytna zakonnica co dla dobra Kościoła nie bała się objechać papieża, że się wczasuje we francuskim miasteczku, zamiast stawić czoła problemom w Rzymie. Została potem nawet doktorem kościoła.
TEOFILU!co miałeś na myśli pisząc:>>Powoływanie się na JPII jest jak zwykle wytrawną manipulacją.<<?
1. Badania naukowe nad metodami resuscytacji osób w stanie tzw. śmierci mózgowej nie są praktycznie prowadzone z powodu medycznego "dogmatu", że "śmierć mózgowa" jest stanem trwałym, a więc próby resuscytacji są bezcelowe.
2. Dogmaty medyczne mają to do siebie, że życie je często weryfikuje. Podczas edukacji szkolnej nauczono mnie kiedyś takiego dogmatu zgodnego z ówczesnym stanem wiedzy, że komórki nerwowe u dorosłego człowieka się nie rozmnażają i nie regenerują. Jak wiemy, kilka lat temu okazało się, że jest to nieprawda i tkankę nerwową można skłonić do regeneracji. Dodatkowo, poznaliśmy nieznane wcześniej zastosowania komórek macierzystych.
3. Padł również kolejny dogmat, że świadomość człowieka mieści się w korze mózgowej. We Frondzie, której okładkę wkleił Maciek, był opisywany wstrząsający przypadek dzieci z bezmózgowiem, które według wiedzy medycznej powinny być "warzywami", a dzięki odpowiedniej rehabilitacji były w stanie poruszać się samodzielnie po domu, rozpoznawały opiekunów i okazywały uczucia.
4. Z powodów jak wyżej przypuszczam, że prawdopodobne jest opracowanie metod leczenia osób, które znajdują się w stanie "śmierci mózgowej". Problemem jest to, że nikomu na tym nie zależy.
5. Dodajmy jeszcze konflikt etyczny - lekarz zajmujący się np. ofiarą wypadku w stanie bliskim śmierci mózgowej ma świadomość, że rokowania są słabe, organy mogą uratować życie kilku osobom, a leki podawane ofierze obniżą ich jakość i być może zdyskwalifikują je do przeszczepu. Nietrudno wtedy (nawet o nieświadome) o obniżenie jakości starań o wyleczenie potencjalnego dawcy.
6. Pamiętajmy również o ryzyku pomyłki. Ozon opisywał kiedyś osoby uratowane spod noża transplantologów. Wśród nich nastolatka - rodzice opowiadali jak byli odpytywani przez lekarzy (dopiero później skojarzyli, że pytania miały na celu oszacowanie jakości organów do przeszczepu), a w karcie wpisano "śmierć pnia mózgu". Gdy rodzice zainterweniowali, okazało się, że to "pomyłka" i poprawiono na "stłuczenie pnia mózgu". Dzięki bydgoskiej klinice neurologicznej, gdzie podjęto leczenie dziewczyna obecnie żyje. Jestem pewien, że takich przypadków jest całkiem sporo. A jeszcze więcej takich, o których nigdy się nie dowiemy.
7. Parę miesięcy temu prasa pisała o markowaniu u pacjentów któregoś szpitala objawów śmierci mózgowej za pomocą nie wpisywanych w ewidencję środków farmakologicznych. Może ktoś pamięta temat i wrzuci linka do newsa?
Właśnie przeczytałem.
Kamil, jesteś ordynarnym chamem
Dopóki publicznie nie przeprosisz Maćka będę ignorował Twoje posty na tym forum.
Poprzednia definicja śmierci (nieodwracalne ustanie oddechu i krążenia) wykluczała zastosowanie nieboszczyków do transplantacji (niedokrwienie narządów). Pierwsi dawcy narządów byli w świetle ówczesnego prawa żywi i narządy pobrano im z naruszeniem prawa. Dlatego nowa definicja śmierci stała się palącą potrzebą i wprowadzono ją w większości krajów.