A ja czytałam świadectwo lekarza- wieloletniego aborcjonisty, niewierzacego... Który opisywał swój sen:
Znalazł się na pięknej łące na której bawiły się dzieci, w różnym wieku, tanczyly, śpiewały... Stała tam tez postać w kapturze, która odezwała się do niego po imieniu
-ja jestem św piotr, te wszystkie dzieci to dzieci którym odebrales życie...
Lekarz nie pochodził z katolickiego kraju wiec nie wiedział nawet kto to, tak zaczęło się jego nawrócenia...
Znajdę Ci Lileczko tytuł... Daj kilka dni:)
Ja jakoś nie mam dylematów geologicznych akurat w tym temacie, modlę się do dzieciaczkow o cuda je wypraszaja:)
> Obrażałaś T. i jego rodzinę wielokrotnie,
siejąc zamęt, <
Nie zdzierżę. Do jasnej ... - nie obrażałam gościa, pisałam, to, że zachęcam go do nawrócenia, czyli osobistego poznania Chrystusa.
Napisałam mu też, iż swoimi post' ami szkodzi Kościołowi i ostrzegałam, że jeśli podobne poglądy głosi w swojej rodzinie, to dzieciaki gdy dorosną pójdą w długą, co znaczyło, iż będą się od Kościoła trzymały z daleka*.
- Na temat rodziny się nie wypowiadałam, bo nie mam takiego zwyczaju.
Nie twierdziłam, że go znam osobiście - oceniam Torquemadę po treści jego wypowiedzi. I mam do tego pełne prawo.
Były szokujące, nie tylko dla mnie.
Wulgaryzmy, publiczne podżeganie do zabijania kobiet, które się "zbisurmaniły", to ostatnie zostało skasowane (gdy wyraziłam swoje oburzenie) przez Admina, później już było łagodniej, tylko zachęta co by je lać (sic).
Może mam pecha, ale nie było mi danym trafić choćby na jedną pozytywną wypowiedź tego chłopaka.
PS: Kilka jego "ofiar" (nie każdy ma tak grubą skórę, jak Klarcia) z Frondy, przekierowałam na forum Oaza.
PS': Na początku "znajomości" przeczytałam opowiadanie Tomka, nawet mi się podobało, mimo ostrej treści, bo myślałam, iż jest to tylko współczesna forma literacka.
Zaczęłam więc czytać jego komentarze, i gdy zrozumiałam, że on tak serio, to ...
* - Mimo młodzieńczego usposobienia, mam już swoje lata, czyli przemawia przeze mnie życiowe doświadczenie.
Niejedna osoba wrogo nastawiona do Kościoła, wywodzi się - niestety - z bardzo katolickiej rodziny.
Jeżeli kościół broni życia od poczęcia, uważając je za święto, to nie jest ono święte ponsmierci...? Ja prosta kobita jestem...
---
KK broni życia od poczęcia, dlatego że nie wiadomo czy nieochrzczone dziecko będzie zbawione czy nie. Dlatego za aborcję jest ekskomunika na mocy samego prawa - bo skazuje się człowieka na coś czego KK pewnym nie jest i siłą rzeczy utrudnia mu się drogę do Nieba (wszak z Chrztem jest "łatwiej").
Maćku, czy my w tego samego Boga wierzymy?
Kochającego, Dobrego, Sprawiedliwego, Miłosiernego...?
Nie czytałam wielu dokumentów teologów, doktorów Kościoła, encyklik itd. Nie studiowałam też teologii. Może mogłabym szukać i zastanawiać się nad tym, gdzie aktualnie są nasze dzieci. Wydaje mi się jednak, że to nam ludziom potrzebne są prawdy wiary, przykazania... sakramenty (?). Przykazania dał Pan Bóg przecież nie od razu - dopiero za Mojżesza. Sakramenty - jak to jest naukowo nazywane ? - widzialny znak Boga z ludźmi (?) odkryte z czasem dary dla Kościoła... bo zaczęło się od Chrztu i Bierzmowania i chyba jeszcze Sakramentu Pokuty. A Małżeństwo - no jednak później chyba było, żeby wskazać ludziom dobrą drogę, jak zaczynają kombinować.
Nie rozumiem, czemu w ogóle teolodzy Kościoła mieli lub mają problem z określeniem, gdzie są malutkie dzieci. Przecież Chrzest w kilka wieków po Chrystusie był dawany w wieku dużo późniejszym niż niemowlęctwo. No to co z tymi ludźmi, którzy nie byli dziećmi, żyli zgodnie z nauką Apostołów, a potem umarli, a może jeszcze zginęli za wiarę...? Nie oglądają Boga?
Gdzieś słyszałam/ czytałam, że w Niebie nikogo nie było dopóty dopóki Pan Jezus do Nieba nie wstąpił. Czyli wszyscy (Mojżesz, Abraham, Abel... ?) czekali na Zmartwychwstanie Jezusa. Być może nasze dzieci też na coś czekają o czym my nie mamy pojęcia. Na szczęście Tam nie ma czasu. Rzecz w tym, że czy nazwiemy to miejsce "limbusem", czy "Krainą Wiecznego Szczęścia" są to określenia dla nas, bo my ludzie posługujemy się mową, a inaczej będzie to brzmiało po angielsku, hiszpańsku, czy w języku Zulu.
A inną drogą idąc: nie wierzę, że Nasz Dobry Pan Bóg mógłby karać za czyjeś zło inną osobę- ktoś dokona aborcji - dziecko za to ponosi karę nie będąc u Boga?
No i już do ludzkich odczuć wracam: na pewno nie jest żadnym pocieszeniem dla kobiety tracącej dziecko: "Nie martw się, Twoje dziecko już jest w limbusie"
Może my zwykli ludzie potrzebujemy takich wyobrażeń: że nasze dzieci siedzą na kolanach Maryi, że biegają sobie szczęśliwe po łące. Może potrzebne nam jest tłumaczenie, teologiczne nazwy na nasze przyszłe życie. Ale może łatwiej jest spojrzeć na Boga po ludzku i zobaczyć w Nim naszego Ojca. Jezus nam na to chyba pozwolił?
Teologiem nie jestem, dogmatów nie wymyślam, ufam tylko, że Tam jest mojemu dziecku lepiej i mimo wszystko - że jest z Bogiem.
Maćku, czy my w tego samego Boga wierzymy?
Kochającego, Dobrego, Sprawiedliwego, Miłosiernego...?
to samo pytanie chciałam zadać wczoraj.
Maciek, a jak tłumaczysz to, ze apostołowie nie byli ochrzczeni, a brali pełny udział w Eucharystii, a żeby było ciekawiej, sakrament pokuty został ustanowiony 4 dni później, więc z niego przed komunią nie skorzystali. Ba, Maryja była pobożną Żydówką, o jej chrzcie nic nie słyszałam. Bo ja rozumiem to tak właśnie - te sakramenty Bogu na przeszkodzie nie stoją. I my mu nie będziemy dyktowali, kogo ma zbawić. Nie chce mi się szukać, ale pamiętam ten Twój wpis o bramie dla...muzułmanów itd. Swoją drogą przeczytaj 25 rozdział św. Mateusza : "pójdźcie do mnie....bo byłem głodny, a daliście mi jeść..." tam nie ma "pójdźcie do mnie, bo jesteście ochrzczeni, chodziliście na mszę św...." Co nie znaczy, że mamy z tego rezygnować, bo tu , na ziemi, jest to możliwość spotkania z Nim, bo daje nam łaskę i uświęcającą i uczynkową, która da nam siły do czynienia dobra.[/b]
Ja też się zastanawiam po co po raz kolejny ta cała dyskusja? Do czego ona prowadzi?
Patrząc z perspektywy matki, która straciła klokoro dzieci naprawdę bez znaczenia jest dla mnie jak nazywa się to miejsce, gdzie obecnie przebywają duszyczki tych dzieci. Głęboko wierzę, że dobry Bóg, który powołał te dzieci do istnienia, doskonale wie, co dla nich jest najlepsze.
Moje zaufanie Bogu odcina mnie od wszelkich spekulacji na temat miejsca przebywania moich nienarodzonych dzieci.
[cite] Maciek:[/cite]Yyy. Trochę już się pogubiłem. Powiadacie, że Bóg zbawia kogo chce i kwestia Chrztu jest drugorzędna. A jednocześnie potrzebuje Chrztu, żeby mieć do nas "łatwiejszy dostęp" i móc przez nas działać. Z tego by wynikało, że ten dostęp to rzecz dużo "trudniejsza", niż zbawienie - bo do niego Chrzest jest jednak potrzebny. Czy naprawdę życie doczesne może być ważniejsze od wiecznego?
Przypominam (1 Tym, 1):
"(...)proszę teraz], abyś nakazał niektórym zaprzestać głoszenia niewłaściwej nauki, 4 a także zajmowania się baśniami i genealogiami bez końca. Służą one raczej dalszym dociekaniom niż planowi Bożemu zgodnie z wiarą. 5 Celem zaś nakazu jest miłość, płynąca z czystego serca, dobrego sumienia i wiary nieobłudnej. 6 Zboczywszy od nich, niektórzy zwrócili się ku czczej gadaninie. 7 Chcieli uchodzić za uczonych w Prawie nie rozumiejąc ani tego, co mówią, ani tego, co stanowczo twierdzą. 8 Wiemy zaś, że Prawo jest dobre, jeśli je ktoś prawnie stosuje, 9 rozumiejąc, że Prawo nie dla sprawiedliwego jest przeznaczone, ale dla postępujących bezprawnie i dla niesfornych, bezbożnych i grzeszników, dla niegodziwych i światowców, dla ojcobójców i matkobójców, dla zabójców, 10 dla rozpustników, dla mężczyzn współżyjących z sobą, dla handlarzy niewolnikami, kłamców, krzywoprzysięzców i [dla popełniających] cokolwiek innego, co jest sprzeczne ze zdrową nauką, 11 w duchu Ewangelii chwały błogosławionego Boga, którą mi zwierzono."
Ja tylko ufam, że nasze nienarodzone dzieci nie są odcięte od Boga, tylko tyle i to jest dla mnie najważniejsze. Reszta, jak to się nazywa itd faktycznie nie ma znaczenia... Choć powtarzam - mam nadzieje, kiedyś, tam...
dzieci nienarodzone sa w niebie - podzial juz jest malo istotny
wiem to i koniec. Powolane do zycia zostaly przez Boga ktory jest sama Miloscia, zostaly przez Niego dane i do Niego wrocily.
Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu,
ta, która kocha syna swego łona?
A nawet, gdyby ona zapomniała,
Ja nie zapomnę o tobie
czy wiec Bog dajac zycie i powolujac je do Siebie moze je odrzucic ...?
Wiem jedno Bog jest taka Miloscia, ze przerasta mnie mysl o tym ... i ja sie martwie czy dzieci nienarodzone sa szczesliwe po smierci???
przeciez to glupota... Bog bedac sama Miloscia nie moze zranic tego kogo ukochal przez zalozeniem swiata
Zawsze mozna mowic o sobie, nie da sie inaczej. Nawet jak mowimy slowo Wiara, czy Bog kazdy czuje i mysli po swojemu... ot zwyczajnie .
Teraz w szpitalu jak bylam, kobieta urodzila w 5 miesiacu dziecko... tak chcialam jej pomoc... wiem ze starali sie o pochowanie malucha... czyli cos rusza w temacie, bo kiedys to bylo wojowanie bez broni...
[cite] Maciek:[/cite]No dobrze, więc ptzyjmijmy, że wszyscy idą do nieba, a piekło jest puste i szlus. Czy się stoi czy się leży to zbawienie się należy.
Nie trywializuj.
A zbawić może się każdy, kto tego chce. Bóg - zazwyczaj - nikogo za uszy do zbawienia nie ciągnie.
Napisałam zazwyczaj, bo akurat Klarcię ciągnął.
Po prostu spokoju nie dawał.
Czy piekło jest puste?
Tego nie wiemy, chyba jednak nie, bo spotykamy przecież ludzi noszących piekło w sobie. Z drugiej strony - nie wiemy, jakie jest nastawienia "piekielników" w chwili opuszczania tego świata.
Poza tym, uważam, iż wiedza kto się zbawił, a kto nie - do niczego nie jest nam potrzebna.
A ja czytalam bardzo wiele dokumentow KK, rozpraw teologow itd - ze wzgledu na studia i doszlam do wniosku,ze jest czesto tak duza rozbieznosc,ze jesli ktos probuje ogarnac calosc to moze sie bardzo pogubic. Samo takie czytanie- jak powiedzial jeden z moich profesorow z dogmatyki moze zaowocowac schizma, fanatyzmem badz utrata laski wiary. Bardzo nas prosil na wykladach bysmy prosili Boga o laske wiary, jednoczenia z nim,bysmy pamietali o naszej zwyklej relacji z Panem Bogiem, modlitwie i zyciu w lasce uswiecajacej. Czasem tak mi sie wydaje,ze Pan Bog ma niezly ubaw z niektorych wszystkowiedzacych teologow,ktorzy zaszufladkowali Jego osobe. Mysle,ze nasza wiara jest Tajemnica i sam Bog takze i dlatego czasem tak ciezko nam zaufac Jemu do konca a nie koniecznie i na sile wszystko rozumowo wytlumaczyc.
Nie trywializuję. Po przeczytaniu kontrargumentacji zastanowię się nad chrzczeniem kolejnych dzieci. Po robić coś, co do niczego nie jest potrzebne? Zresztą dorosłych to tez dotyczy. Po co się spowiadać, skoro dowodzicie, że łaska uświęcająca nie jest konieczna do zbawienia?
> Obrażałaś T. i jego rodzinę wielokrotnie,
siejąc zamęt, <
publiczne podżeganie do zabijania kobiet, które się "zbisurmaniły"
Szanowni Państwo,
Pani Renata Manikowska pisze nieprawdę na temat mojej wypowiedzi zamieszczonej parę miesięcy temu na Forum Frondy. Nigdy nikogo nie podżegałem do zabijania kogokolwiek.
Wpis, do którego odnosi się pani Manikowska, dotyczył zmian legislacyjnych, a konkretnie przywrócenia kary chłosty i kary śmierci za pewne działania wrogie chrześcijańskiej i europejskiej cywilizacji. Co więcej, jestem świadomy, że wprowadzenie tych zmian jest niemożliwe zarówno obecnie, jak też w przewidywalnej perspektywie czasowej.
Zarzut podżegania do przemocy jest absurdalny, gdyż dla każdego czytelnika owego wpisu jasnym było, że zarówno kara chłosty jak też kara śmierci powinny być orzekane przez sąd po przeprowadzeniu procesu.
Przeprosin nie oczekuję, pani Manikowska ma do mnie uraz osobisty (wyrażała kiedyś publicznie żal, że moje dzieci mają takiego ojca, i że lepiej dla nich by było gdyby były sierotami), więc nie będę domagał się rzeczy dla niej niemożliwej.
Nie wywołuj mnie proszę do dyskusji, zaglądałem tu i pisałem od jakiegoś czasu tylko sporadycznie, i wygląda na to, że było to i tak za często. Zapraszam na rebelya.pl, gdzie można sobie podyskutować merytorycznie bez użerania się z trollami.
Ponieważ piszę po raz ostatni na tym forum i być może nie spotkamy się w innym miejscu internetu, chciałbym publicznie przeprosić za zaognianie naszego konfliktu poprzez publiczne wypominanie wiadomych faktów z Pani przeszłości. Nic tego nie usprawiedliwia, stosowałem erystyczny atak ad personam by zdyskredytować Panią jako dyskutanta oraz wyprowadzić z równowagi.
Komentarz
Znalazł się na pięknej łące na której bawiły się dzieci, w różnym wieku, tanczyly, śpiewały... Stała tam tez postać w kapturze, która odezwała się do niego po imieniu
-ja jestem św piotr, te wszystkie dzieci to dzieci którym odebrales życie...
Lekarz nie pochodził z katolickiego kraju wiec nie wiedział nawet kto to, tak zaczęło się jego nawrócenia...
Ja jakoś nie mam dylematów geologicznych akurat w tym temacie, modlę się do dzieciaczkow o cuda je wypraszaja:)
Nie zdzierżę. Do jasnej ... - nie obrażałam gościa, pisałam, to, że zachęcam go do nawrócenia, czyli osobistego poznania Chrystusa.
Napisałam mu też, iż swoimi post' ami szkodzi Kościołowi i ostrzegałam, że jeśli podobne poglądy głosi w swojej rodzinie, to dzieciaki gdy dorosną pójdą w długą, co znaczyło, iż będą się od Kościoła trzymały z daleka*.
- Na temat rodziny się nie wypowiadałam, bo nie mam takiego zwyczaju.
Nie twierdziłam, że go znam osobiście - oceniam Torquemadę po treści jego wypowiedzi.
I mam do tego pełne prawo.
Były szokujące, nie tylko dla mnie.
Wulgaryzmy, publiczne podżeganie do zabijania kobiet, które się "zbisurmaniły", to ostatnie zostało skasowane (gdy wyraziłam swoje oburzenie) przez Admina, później już było łagodniej, tylko zachęta co by je lać (sic).
Może mam pecha, ale nie było mi danym trafić choćby na jedną pozytywną wypowiedź tego chłopaka.
PS: Kilka jego "ofiar" (nie każdy ma tak grubą skórę, jak Klarcia) z Frondy, przekierowałam na forum Oaza.
PS': Na początku "znajomości" przeczytałam opowiadanie Tomka, nawet mi się podobało, mimo ostrej treści, bo myślałam, iż jest to tylko współczesna forma literacka.
Zaczęłam więc czytać jego komentarze, i gdy zrozumiałam, że on tak serio, to ...
* - Mimo młodzieńczego usposobienia, mam już swoje lata, czyli przemawia przeze mnie życiowe doświadczenie.
Niejedna osoba wrogo nastawiona do Kościoła, wywodzi się - niestety - z bardzo katolickiej rodziny.
---
KK broni życia od poczęcia, dlatego że nie wiadomo czy nieochrzczone dziecko będzie zbawione czy nie. Dlatego za aborcję jest ekskomunika na mocy samego prawa - bo skazuje się człowieka na coś czego KK pewnym nie jest i siłą rzeczy utrudnia mu się drogę do Nieba (wszak z Chrztem jest "łatwiej").
Kochającego, Dobrego, Sprawiedliwego, Miłosiernego...?
Nie czytałam wielu dokumentów teologów, doktorów Kościoła, encyklik itd. Nie studiowałam też teologii. Może mogłabym szukać i zastanawiać się nad tym, gdzie aktualnie są nasze dzieci. Wydaje mi się jednak, że to nam ludziom potrzebne są prawdy wiary, przykazania... sakramenty (?). Przykazania dał Pan Bóg przecież nie od razu - dopiero za Mojżesza. Sakramenty - jak to jest naukowo nazywane ? - widzialny znak Boga z ludźmi (?) odkryte z czasem dary dla Kościoła... bo zaczęło się od Chrztu i Bierzmowania i chyba jeszcze Sakramentu Pokuty. A Małżeństwo - no jednak później chyba było, żeby wskazać ludziom dobrą drogę, jak zaczynają kombinować.
Nie rozumiem, czemu w ogóle teolodzy Kościoła mieli lub mają problem z określeniem, gdzie są malutkie dzieci. Przecież Chrzest w kilka wieków po Chrystusie był dawany w wieku dużo późniejszym niż niemowlęctwo. No to co z tymi ludźmi, którzy nie byli dziećmi, żyli zgodnie z nauką Apostołów, a potem umarli, a może jeszcze zginęli za wiarę...? Nie oglądają Boga?
Gdzieś słyszałam/ czytałam, że w Niebie nikogo nie było dopóty dopóki Pan Jezus do Nieba nie wstąpił. Czyli wszyscy (Mojżesz, Abraham, Abel... ?) czekali na Zmartwychwstanie Jezusa. Być może nasze dzieci też na coś czekają o czym my nie mamy pojęcia. Na szczęście Tam nie ma czasu. Rzecz w tym, że czy nazwiemy to miejsce "limbusem", czy "Krainą Wiecznego Szczęścia" są to określenia dla nas, bo my ludzie posługujemy się mową, a inaczej będzie to brzmiało po angielsku, hiszpańsku, czy w języku Zulu.
A inną drogą idąc: nie wierzę, że Nasz Dobry Pan Bóg mógłby karać za czyjeś zło inną osobę- ktoś dokona aborcji - dziecko za to ponosi karę nie będąc u Boga?
No i już do ludzkich odczuć wracam: na pewno nie jest żadnym pocieszeniem dla kobiety tracącej dziecko: "Nie martw się, Twoje dziecko już jest w limbusie"
Może my zwykli ludzie potrzebujemy takich wyobrażeń: że nasze dzieci siedzą na kolanach Maryi, że biegają sobie szczęśliwe po łące. Może potrzebne nam jest tłumaczenie, teologiczne nazwy na nasze przyszłe życie. Ale może łatwiej jest spojrzeć na Boga po ludzku i zobaczyć w Nim naszego Ojca. Jezus nam na to chyba pozwolił?
Teologiem nie jestem, dogmatów nie wymyślam, ufam tylko, że Tam jest mojemu dziecku lepiej i mimo wszystko - że jest z Bogiem.
Kochającego, Dobrego, Sprawiedliwego, Miłosiernego...?
to samo pytanie chciałam zadać wczoraj.
Maciek, a jak tłumaczysz to, ze apostołowie nie byli ochrzczeni, a brali pełny udział w Eucharystii, a żeby było ciekawiej, sakrament pokuty został ustanowiony 4 dni później, więc z niego przed komunią nie skorzystali. Ba, Maryja była pobożną Żydówką, o jej chrzcie nic nie słyszałam. Bo ja rozumiem to tak właśnie - te sakramenty Bogu na przeszkodzie nie stoją. I my mu nie będziemy dyktowali, kogo ma zbawić. Nie chce mi się szukać, ale pamiętam ten Twój wpis o bramie dla...muzułmanów itd. Swoją drogą przeczytaj 25 rozdział św. Mateusza : "pójdźcie do mnie....bo byłem głodny, a daliście mi jeść..." tam nie ma "pójdźcie do mnie, bo jesteście ochrzczeni, chodziliście na mszę św...." Co nie znaczy, że mamy z tego rezygnować, bo tu , na ziemi, jest to możliwość spotkania z Nim, bo daje nam łaskę i uświęcającą i uczynkową, która da nam siły do czynienia dobra.[/b]
Patrząc z perspektywy matki, która straciła klokoro dzieci naprawdę bez znaczenia jest dla mnie jak nazywa się to miejsce, gdzie obecnie przebywają duszyczki tych dzieci. Głęboko wierzę, że dobry Bóg, który powołał te dzieci do istnienia, doskonale wie, co dla nich jest najlepsze.
Moje zaufanie Bogu odcina mnie od wszelkich spekulacji na temat miejsca przebywania moich nienarodzonych dzieci.
Przypominam (1 Tym, 1):
"(...)proszę teraz], abyś nakazał niektórym zaprzestać głoszenia niewłaściwej nauki, 4 a także zajmowania się baśniami i genealogiami bez końca. Służą one raczej dalszym dociekaniom niż planowi Bożemu zgodnie z wiarą. 5 Celem zaś nakazu jest miłość, płynąca z czystego serca, dobrego sumienia i wiary nieobłudnej. 6 Zboczywszy od nich, niektórzy zwrócili się ku czczej gadaninie. 7 Chcieli uchodzić za uczonych w Prawie nie rozumiejąc ani tego, co mówią, ani tego, co stanowczo twierdzą. 8 Wiemy zaś, że Prawo jest dobre, jeśli je ktoś prawnie stosuje, 9 rozumiejąc, że Prawo nie dla sprawiedliwego jest przeznaczone, ale dla postępujących bezprawnie i dla niesfornych, bezbożnych i grzeszników, dla niegodziwych i światowców, dla ojcobójców i matkobójców, dla zabójców, 10 dla rozpustników, dla mężczyzn współżyjących z sobą, dla handlarzy niewolnikami, kłamców, krzywoprzysięzców i [dla popełniających] cokolwiek innego, co jest sprzeczne ze zdrową nauką, 11 w duchu Ewangelii chwały błogosławionego Boga, którą mi zwierzono."
:bigsmile:
dzieci nienarodzone sa w niebie - podzial juz jest malo istotny
wiem to i koniec. Powolane do zycia zostaly przez Boga ktory jest sama Miloscia, zostaly przez Niego dane i do Niego wrocily.
Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu,
ta, która kocha syna swego łona?
A nawet, gdyby ona zapomniała,
Ja nie zapomnę o tobie
czy wiec Bog dajac zycie i powolujac je do Siebie moze je odrzucic ...?
Wiem jedno Bog jest taka Miloscia, ze przerasta mnie mysl o tym ... i ja sie martwie czy dzieci nienarodzone sa szczesliwe po smierci???
przeciez to glupota... Bog bedac sama Miloscia nie moze zranic tego kogo ukochal przez zalozeniem swiata
---
I tutaj się zgodzę.
Teraz w szpitalu jak bylam, kobieta urodzila w 5 miesiacu dziecko... tak chcialam jej pomoc... wiem ze starali sie o pochowanie malucha... czyli cos rusza w temacie, bo kiedys to bylo wojowanie bez broni...
Nie trywializuj.
A zbawić może się każdy, kto tego chce. Bóg - zazwyczaj - nikogo za uszy do zbawienia nie ciągnie.
Napisałam zazwyczaj, bo akurat Klarcię ciągnął.
Po prostu spokoju nie dawał.
Czy piekło jest puste?
Tego nie wiemy, chyba jednak nie, bo spotykamy przecież ludzi noszących piekło w sobie. Z drugiej strony - nie wiemy, jakie jest nastawienia "piekielników" w chwili opuszczania tego świata.
Poza tym, uważam, iż wiedza kto się zbawił, a kto nie - do niczego nie jest nam potrzebna.
Nie trywializuję. Po przeczytaniu kontrargumentacji zastanowię się nad chrzczeniem kolejnych dzieci. Po robić coś, co do niczego nie jest potrzebne? Zresztą dorosłych to tez dotyczy. Po co się spowiadać, skoro dowodzicie, że łaska uświęcająca nie jest konieczna do zbawienia?
Szanowni Państwo,
Pani Renata Manikowska pisze nieprawdę na temat mojej wypowiedzi zamieszczonej parę miesięcy temu na Forum Frondy. Nigdy nikogo nie podżegałem do zabijania kogokolwiek.
Wpis, do którego odnosi się pani Manikowska, dotyczył zmian legislacyjnych, a konkretnie przywrócenia kary chłosty i kary śmierci za pewne działania wrogie chrześcijańskiej i europejskiej cywilizacji. Co więcej, jestem świadomy, że wprowadzenie tych zmian jest niemożliwe zarówno obecnie, jak też w przewidywalnej perspektywie czasowej.
Zarzut podżegania do przemocy jest absurdalny, gdyż dla każdego czytelnika owego wpisu jasnym było, że zarówno kara chłosty jak też kara śmierci powinny być orzekane przez sąd po przeprowadzeniu procesu.
Przeprosin nie oczekuję, pani Manikowska ma do mnie uraz osobisty (wyrażała kiedyś publicznie żal, że moje dzieci mają takiego ojca, i że lepiej dla nich by było gdyby były sierotami), więc nie będę domagał się rzeczy dla niej niemożliwej.
z poważaniem
Tomasz Dajczak
@Paweł (który wywołał mojego nicka w tym wątku)
Nie wywołuj mnie proszę do dyskusji, zaglądałem tu i pisałem od jakiegoś czasu tylko sporadycznie, i wygląda na to, że było to i tak za często. Zapraszam na rebelya.pl, gdzie można sobie podyskutować merytorycznie bez użerania się z trollami.
Szanowna Pani,
Ponieważ piszę po raz ostatni na tym forum i być może nie spotkamy się w innym miejscu internetu, chciałbym publicznie przeprosić za zaognianie naszego konfliktu poprzez publiczne wypominanie wiadomych faktów z Pani przeszłości. Nic tego nie usprawiedliwia, stosowałem erystyczny atak ad personam by zdyskredytować Panią jako dyskutanta oraz wyprowadzić z równowagi.
z poważaniem
Tomasz Dajczak
LOL.