Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Donald Inkwizytor

edytowano październik 2007 w Ogólna
Konto skasowane na prośbę użytkownika.
«1

Komentarz

  • Jerzy Robert Nowak- główny ideolog RM
    czytać albo nie czytać oto jest pytanie?


    Platforma Obywatelska jest dość szczególnym zbiorem wyjątkowo cynicznych polityków, którzy faktycznie nie mają żadnego innego programu, poza dorwaniem się za wszelką cenę do władzy. Ich mottem mógłby być słynny kuplet ze "Słówek" Boya o pewnym galicyjskim polityku: "Żadnych politycznych nie ma on przesądów, każda partia dobra, byle dojść do rządów!".

    Cynizmowi kameleonów z Platformy towarzyszyły przez minione dwa lata skrajnie destrukcyjne działania w opozycji, niechęć do popierania postulatów najbardziej nawet niezbędnych dla kraju, jeśli tylko wychodziły one ze strony członków rządu. Tę destrukcyjną opozycyjność posunęli politycy PO do niepojętych wręcz rozmiarów. Moja teza wywoła na pewno gwałtowne sprzeciwy platformowych propagandystów. Postaram się więc ją udowodnić w oparciu o rozliczne świadectwa publicystów, celowo wybierając na początek postacie z lewicowo-liberalnej flanki.

    Umysłowa nędza Platformy
    Zacznijmy od przytoczenia oceny "Gazety Wyborczej" z 23 grudnia 2006 r., a więc gazety tak szczerze nienawidzącej głównego rywala Platformy - Prawa i Sprawiedliwości. Tam właśnie ukazały się jakże szczere słowa jednego z najbardziej znanych publicystów "Wyborczej" Jarosława Kurskiego na temat nędzy umysłowej platformersów. Kurski pisał 23 grudnia 2006 r. w tekście pod jednoznacznym tytułem: "PO - szlachetne ubóstwo myśli i czynu" m.in.: "Platforma w najważniejszych sprawach nabiera wody w usta. Milczy gabinet cieni, który miał recenzować każde posunięcie rządzącej koalicji. Jedyne, co potrafi robić PO, to reagować świętym oburzeniem na bieżące skandale. (...) Jeśli o PO słychać, to tylko w kontekście jej własnych problemów. A to o samowoli Jana Rokity, który poparł Ryszarda Terleckiego, a to o zamordystycznych praktykach Donalda Tuska i jego dworu, a to o tym, czy będzie rozłam, czy nie. Tymczasem realne dylematy przechodzą niezauważone. (...) Kiedy poznamy jakiekolwiek stanowisko PO w sprawie polskiej polityki zagranicznej? (...) Mimikra, unikanie stanowiska w jakiejkolwiek sprawie i zerkanie na słupki sondaży - oto taktyka PO. Siedźmy cicho i czekajmy, aż PiS powinie się noga. A wtedy dopaść i za gardło. Jak macie być taką opozycją, to lepiej, żeby was w ogóle nie było".
    Wręcz druzgocące dla PO były stwierdzenia publicystki postkomunistycznej "Polityki" Janiny Paradowskiej, skądinąd z prawdziwym fanatyzmem nienawidzącej PiS i innych patriotycznych środowisk politycznych. Nawet ona zdobyła się jednak w "Polityce" z 13 stycznia 2007 r. na wypowiedzenie jakże gorzkich słów o wizerunku PO, pisząc: "To partia nieustannego konfliktu i bałaganu, przeżywająca kryzys przywództwa, zagubiona, niemrawa, kierowana przez lidera, którym rządzi wyłącznie jego własna ambicja zostania prezydentem kraju. Dla tej ambicji gotowy jest porozumieć się przede wszystkim z lewicą, porzucając solidarnościowe korzenie i wielkie wizje prawicowych koalicji".
    Jakże wymowne były stwierdzenia dyrektora Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk prof. Henryka Domańskiego na łamach "Rzeczpospolitej" z 28 grudnia 2006 roku. Profesor Domański ostro skrytykował: "(...) uporczywe negowanie przez PO każdej inicjatywy rządowej, bez liczenia się z konsekwencjami dla stosunków społecznych i sfery publicznej. Opozycyjność w wydaniu liderów PO od początku ograniczała się do destruktywnej krytyki bez elementów twórczego wysiłku. Konstruktywna krytyka jest cnotą, ale bicie głową w mur naraża na śmieszność. Negatywnym aspektem destrukcyjnej opozycji jest erozja struktur państwowych".
    Z kolei prawicowy liberał Rafał A. Ziemkiewicz pisał na łamach "Rzeczpospolitej" z 8 grudnia 2006 r., że Platforma nie ma nic do przeciwstawienia projektowi IV Rzeczypospolitej, "jedynemu wyrazistemu projektowi w polskiej polityce".
    Nader krytycznie oceniali politykę Platformy i Tuska różni obiektywni naukowcy - socjologowie i politolodzy. Na przykład znany politolog Marek Migalski pisał na łamach "Rzeczpospolitej" z 9 października 2007 r., iż grzechem nr 1 Platformy jest niekonsekwencja. Według M. Migalskiego: "Donald Tusk porusza się od ściany do ściany, miotany kolejnymi sondażami i podpowiedziami swoich kolegów. Zamiast jasno trzymać się obranej strategii, co rusz zaskakuje wyborców kolejnymi woltami, wypowiadając sprzeczne komunikaty".

    Partia oligarchów i pogrobowców Okrągłego Stołu
    Za okazywaną na co dzień skrajną bezprogramowością i nijakością PO kryje się skrzętnie ukrywane prawdziwe, jakże kompromitujące oblicze tej partii. Jakże celnie wypunktował ten fakt już 20 września 2005 r. w "Naszej Polsce" znany ekonomista Janusz Szewczak, stwierdzając: "Platforma nie może mieć programu gospodarczego, bo nie jest reprezentacją interesów ogólnonarodowych, tylko maleńkiej grupki najbogatszej części, 1-2 proc. polskiego społeczeństwa. I tak jest od lat, od czasu Kongresu Liberalno-Demokratycznego, określanego mianem aferałów, powołującego się na zasadę, że 'pierwszy milion dolarów trzeba ukraść' (...)".
    Dodajmy do tego jakże druzgocącą diagnozę stanu PO, która wyszła spod pióra jednego z najwybitniejszych publicystów, współpracownika "Niedzieli" i "Najwyższego Czasu!" - Mariana Miszalskiego. W jego ocenie: "Platforma Obywatelska stała się więźniem własnej przeszłości: pookrągłowego rodowodu, KLD-owskiego aferalstwa, politycznego współżycia Unii Wolności z żydowskim lobby politycznym, i tego wszystkiego, czym ta miła, łatwa i przyjemna symbioza z czerwono-różową sitwą po drodze jeszcze obrosła. Powinna mieć pretensje głównie do samej siebie. Może przydałoby się jakieś 'przewartościowanie', jakiś kongres 'rozliczeniowo-obrachunkowy'?" (por. M. Mieszalski: Sss... sss... sss..., "Najwyższy Czas!" z 28 stycznia 2006 r.).
    Jarosław Kaczyński stwierdził już 26 kwietnia 2006 roku w wywiadzie dla "Życia Warszawy", że: "Platforma Obywatelska stała się Sojuszem Lewicy Demokratycznej Anno Domini 2006". Warto w tym kontekście przypomnieć opinię publicysty Michała Karnowskiego. W tekście "Rewolucja kontra restytucja" ("Dziennik" z 5 października 2006 r.) Karnowski stwierdził m. in.: "Było coś symbolicznego w szatańskim tańcu pod Sejmem połączonych sił młodzieżówek związanych z PO i SLD, prowadzonych przez Piotra Tymochowicza i Mieczysława Wachowskiego". Pisząc o nagłym "odnajdywaniu przez PO wspólnego języka z SLD", M. Karnowski pisał: "To już niemal jawny sojusz w imię restytucji III RP. Co ciekawe, odnajdują się w nim i Donald Tusk, i Paweł Śpiewak, Joanna Senyszyn i Władysław Frasyniuk. Wspólny mianownik sprzeciwu wobec PiS jest silniejszy niż rodowodowe i światopoglądowe różnice".
    Ewentualny triumf wyborczy PO oznaczałby rzeczywiście triumf polityki restytucji przegniłego status quo III Rzeczypospolitej. Oznaczałby całkowite przekreślenie szans na gruntowną lustrację, deubekizację, dekomunizację i lustrację majątkową. Oznaczałby również ostateczne przekreślenie szans na zmniejszanie dysproporcji między warstwami ludzi bogatych i biednych w Polsce, które się tak patologicznie nasiliły w ostatnich kilkunastu latach. Platforma jako partia oligarchów jest zainteresowana dalszym powiększaniem tych różnic, zamiast ich pomniejszaniem. I nie pomogą w zatarciu tego faktu krokodyle łzy wylewane przez liderów PO w ostatnim okresie, w ramach żalów hipokrytów nad losem najbiedniejszych warstw w Polsce - losem tych, którzy najsilniej ucierpieli od polityki aferałów, począwszy od 1989 roku.

    Lobby antynarodowe
    Platformę Obywatelską szczególnie mocno obciąża fakt, że wielu czołowych przedstawicieli tej partii przez lata konsekwentnie grzeszyło przeciw polskim narodowym interesom i polskości. W tekście "Donald Kłamliwy" ("Nasz Dziennik" z 12 października 2007 r.) pisałem już szerzej o wystąpieniach przeciw polskości samego D. Tuska, jego szkodzeniu polskim interesom gospodarczym (vide osławione wystąpienie w Starachowicach w 1993 r., głoszące, że polskie przedsiębiorstwa są "mało albo nic niewarte"). Warto przypomnieć jednak choć skrótowo liczne inne przykłady wystąpień czołowych działaczy PO lub kandydatów z listy PO, które godziły w polskie interesy narodowe lub w polską historię. Warto przypomnieć m.in., że jeden z trzech współzałożycieli PO, Andrzej Olechowski, "wyróżniał się" wciąż skłonnością do maksymalnego podporządkowania polskich interesów narodowych Unii Europejskiej, a jako minister finansów "wsławił się" fatalnie niekorzystną dla Polski umową z Fiatem. Były minister przekształceń własnościowych, a dziś europoseł z ramienia PO Janusz Lewandowski, jak wiadomo, wielokrotnie przeprowadzał prywatyzacje arcyszkodliwe z punktu widzenia polskich interesów (vide osławiona prywatyzacja za bezcen zakładów papierniczych w Kwidzynie, naruszenia prawa przy prywatyzacji krakowskich spółek: Techmy i Krakchemii i in.). Warto tu dodać, że deptanie przez J. Lewandowskiego interesów narodowej gospodarki szło w parze ze skrajnymi fobiami antynarodowymi i antykościelnymi. Obnażył je kiedyś otwarcie Lech Mażewski, w swoim czasie przywódca prawego skrzydła Kongresu Liberalno-Demokratycznego, mówiąc, że Lewandowski jest "dziedzicem francuskiego Oświecenia. Kościół, naród - to według Lewandowskiego - reakcja, przeżytek, nacjonalizm, ksenofobia" (por. "Przegląd Tygodniowy", nr 45 z 1992 r.).
    Inny polityk PO, były premier-nieudacznik, a później minister, Jan Krzysztof Bielecki, "zasłynął" szczególną czołobitnością w podporządkowywaniu interesów polskiej gospodarki interesom Brukseli. Jako minister do spraw integracji J.K. Bielecki "wsławił się" szokującą wypowiedzią, że "Polska jest zbyt dużym krajem, aby mogła się skutecznie zintegrować z Europą, dlatego musimy podzielić się na regiony" (por. rozmowa z J.K. Bieleckim: Rozbiór Europy, "Wprost" z 14 marca 1993 r.). Znaliśmy już w przeszłości różne pomysły na regionalizację Polski. Były nawet aż trzy w XVIII wieku - wtedy nazywano je rozbiorami. Znamienne, że nikt nie uważał, że na przykład Francja czy Hiszpania są "zbyt duże", i nie wymagał dzielenia ich na regiony, jeśli chcą zostać przyjęte do Unii Europejskiej. Z taką inicjatywą w odniesieniu do Polski wystąpił natomiast J.K. Bielecki jako minister do spraw integracji (!). Przypomnijmy, że jako premier Bielecki "wyróżnił się" grą w piłkę, reklamując na koszulce zagraniczny produkt - niemieckie Muller Milch (wraz z nim grali w takich samych koszulkach m.in. D. Tusk i J. Lewandowski). Gdyby tego typu sprawę ujawniono w jakimś kraju na zachodzie Europy, to premier złapany na reklamowaniu obcego produktu zostałby natychmiast pozbawiony stanowiska. Polacy są jednak dziwnie "wielkoduszni".
    Inna czołowa działaczka Platformy, Hanna Gronkiewicz-Waltz, ponosi szczególnie wielką odpowiedzialność za prywatyzację polskich banków, oddając ich przeważającą część w obce ręce. "Wsławiła się" również poleceniem - wbrew jakiejkolwiek logice - drukowania polskich banknotów w Anglii. Za swoje "usługi" doczekała się wynagrodzenia w postaci wielce intratnej posady w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju w Londynie, gdzie poleciała jak na skrzydłach, rezygnując z dużo mniej opłacalnego stanowiska prezesa Narodowego Banku Polskiego.

    Przeciw narodowej historii
    Kandydatem PO na senatora na Śląsku jest znany anty-Polak - reżyser filmowy Kazimierz Kutz. Jest on m.in. autorem szczególnie podłych wypowiedzi zamieszczonych w książce J. Staniszkis, K. Kutz w rozmowie z J.S. Macem (znanym skandalistą) pt.: "To nie to... nie tak miało być" (Warszawa 2004). W książce tej K. Kutz kilkakrotnie "popisał się" m.in. obrzydliwym porównaniem Polski do "wiejskiej wywłoki" (s. 9, 11, 13, 14). Na s. 21 zaś można było przeczytać wyjątkowo głupawe wynurzenie Kutza, sugerujące, że cały dorobek polskiego życia umysłowego w XIX wieku "nadaje się do kosza". A więc - wg Kutza - należałoby wyrzucić do kosza Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, Wyspiańskiego i Sienkiewicza (!). Przypomnijmy, że wielki Papież Polak Jan Paweł II uznawał ten tak sponiewierany przez Kutza polski dorobek umysłowy XIX wieku za największy w naszej historii kultury. Bo rzeczywiście był największy, zdecydowanie większy niż w XX wieku. I to wszystko jest szkalowane przez anty-Polaka Kutza, który nigdy nie powinien się znaleźć w polskim parlamencie.
    Do najskrajniejszych działaczy PO godzących w polskie uczucia narodowe należy poseł Platformy V kadencji, profesor socjologii Paweł Śpiewak. Ten tropiciel rzekomego polskiego "nacjonalizmu" i "antysemityzmu" należy do najfanatyczniejszych reprezentantów opcji żydowskiej w podejściu do stosunków polsko-żydowskich. "Wyróżnił się" rozlicznymi, prymitywnymi oszczerstwami na ten temat. Pisałem o nich bardzo szeroko w tekście "Kłamstwa Pawła Śpiewaka" na łamach "Naszej Polski" z 26 sierpnia 1998 r. i w książce "Spory o historię i współczesność" (Warszawa 2000, s. 292-300). W styczniu 2005 r. prof. Śpiewak splamił się czymś szczególnie haniebnym, nazywając jednego z największych Polaków XX wieku - Romana Dmowskiego - "łobuzem ideologicznym". Pomimo protestów różnych środowisk polskich Śpiewak nie zdobył się dotąd na publiczne przeproszenie za znieważenie pamięci słynnego polskiego polityka i myśliciela politycznego, tak zasłużonego dla ukształtowania polskich granic w Wersalu w 1919 roku. Nie przeszkadzało to jednak rzekomo "dumnemu z Polski" Tuskowi w umieszczeniu P. Śpiewaka w 2005 r. na drugim miejscu listy wyborczej PO w Warszawie. Jako poseł PO Śpiewak "popisał się" jednym z najbardziej skandalicznych "donosów na Polskę", i to w prasie niemieckiej. Dokonał tego w paszkwilanckim wywiadzie dla niemieckiego "Die Welt" z 24 stycznia 2007 r., atakującym polską politykę zagraniczną. Do najpodlejszych należało wystąpienie P. Śpiewaka atakujące rząd PiS i prezydenta L. Kaczyńskiego stwierdzeniem, że jest to prezydent i rząd narodowo-socjalistyczny, czyli powtórka zbrodniczego hitlerowskiego NSDAP. Nic dziwnego, że publicystka "Tygodnika Solidarność" (nr z 25 listopada 2005 r.) nazwała Śpiewaka w odpowiedzi za ten jego wybryk "pierwszym pałkarzem Platformy Obywatelskiej".

    Szkodnictwo Leona Kieresa
    Jednym z najbardziej skandalicznych dowodów wspierania przez kierownictwo Platformy lobby antynarodowego jest fakt, że we Wrocławiu z listy PO kandyduje na senatora osławiony Leon Kieres. Przypomnijmy, że związany "od zawsze" z Unią Wolności Kieres w 1992 roku stanowczo wypowiadał się przeciwko lustracji i dekomunizacji. Przyznał to po latach, stwierdzając: "Uważałem, że Polska powinna jak najłagodniej przejść przez Rubikon - wraz z ludźmi dawnego układu. I że takie rozwiązanie będzie mniejszym złem niż dekomunizacja" (cyt. za tekstem T.M. Płużańskiego w "Najwyższym Czasie!" z 5 stycznia 2002 r.). Mimo że w swoim czasie Kieres nie był entuzjastą ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, został przeforsowany dzięki umiejętnym zabiegom Unii Wolności na prezesa IPN. Stało się tak pomimo bardzo nikłego dorobku naukowego L. Kieresa. Przypomnijmy, że głównym jego "dziełem" pozostaje wydana w 1978 roku w Wydawnictwie Prawniczym nudna jak flaki z olejem prokomunistyczna cegła "Zalecenia RWPG w sprawie koordynacji narodowych planów gospodarczych i ich realizacja w RWPG". Kieres sławił wówczas RWPG, tę żelazną obręcz na szyjach Polski, Węgier czy Czechosłowacji - eksploatującą Polskę w interesie Związku Sowieckiego. Przypomnijmy, że właśnie wówczas w ramach RWPG dokonywano największego oszustwa kosztem interesów gospodarczych Polski - wysyłaliśmy do Sowietów statki w zamian za bezwartościowe ruble transferowe, statki budowane za cenę wielkiego wsadu dolarowego Polski. A p. Kieres sławił instytucję RWPG eksploatującą Polskę!
    Jako prezes IPN L. Kieres odegrał niezwykle szkodliwą rolę, na tle Jedwabnego przyczyniając się do umocnienia czarnego obrazu Polski w świecie. Jeszcze na długo przed wydaniem werdyktu IPN w sprawie Jedwabnego Kieres starał się jednoznacznie przesądzić sprawę na niekorzyść Polaków, wielokrotnie gardłując na ten temat na forum krajowym i międzynarodowym. Stał się też głównym sprawcą haniebnego przerwania ekshumacji w Jedwabnem w momencie, gdy okazało się, że jej dokończenie może obalić kłamstwa Grossa, negujące udział Niemców w zbrodni jedwabieńskiej. Kieres i jego poplecznicy obawiali się, że w czasie rozkopywania terenu pod stodołą będzie można znaleźć ciała lub głowy Żydów przestrzelone niemieckim kulami, co ostatecznie przesądzi o decydującej roli Niemców w jedwabieńskiej zbrodni.
    Jako prezes IPN L. Kieres okazał się głównym hamulcowym w wykrywaniu prawdy o zbrodniach komunistycznych. Nieprzypadkowo powiedział kiedyś w Senacie: "Ja nie odcinam się od PRL, to było przecież kiedyś moje państwo" (cyt. za tekstem L. Kieresa w "Gazecie Prawnej" z 9 marca 2004 r.). Podczas swej kadencji L. Kieres szczególnie mocno i konsekwentnie zabiegał o poparcie postkomunistów właśnie poprzez hamowanie śledztw w sprawach komunistycznych zbrodni. W "Tygodniku Solidarność" z 10 maja 2002 r. zarzucono Kieresowi wręcz, że kierowana przez niego instytucja najwyraźniej pracowała w tempie właściwym dla tzw. strajku włoskiego. Znamienne było m.in. to, co napisała redaktor Anita Gargas na łamach "Ozonu" z 15 marca 2006 r.: "IPN w czasach prezesa Leona Kieresa wiedział o wojskowych oprawcach stalinowskich, którzy otrzymali wyroki za swe czyny. Tacy żołnierze powinni stracić wojskowe świadczenia. Ale IPN nie powiadomił MON-u o wyrokach".
    Kieres ponosi szczególną odpowiedzialność za to, że zmarnowaliśmy szansę na pełne wyjaśnienie sprawy winnych zbrodni katyńskiej. Jak pisał w "Życiu Warszawy" z 4 sierpnia 2004 r. red. Wojciech Duda-Dudkiewicz: "Zdaniem historyków i członków Rodzin Katyńskich, prezes IPN Leon Kieres wybrał się do Moskwy o kilka lat za późno". Profesor Tomasz Strzembosz zarzucił Kieresowi, że udał się do Moskwy w sprawie akt zbrodni katyńskiej dopiero pod naciskiem opinii publicznej. Znamienne, że w początkach stycznia 2004 r. doszło do odwołania z IPN - na wniosek L. Kieresa - jednego z najlepszych polskich prokuratorów, Andrzeja Witkowskiego, rzecznika konsekwentnego rozliczania ze zbrodniami stalinowskimi. Wymowny był fakt, że w grudniu 2001 r. L. Kieres zaprosił postkomunistycznego prezydenta A. Kwaśniewskiego do wygłoszenia w IPN głównego przemówienia z okazji 20. rocznicy stanu wojennego.
    Leonowi Kieresowi zarzucano, że kierowany przezeń IPN skupia się niemal wyłącznie na mordach dokonanych przez Polaków na Żydach, Niemcach i Polakach, zamiast koncentrować śledztwa na tak licznych zbrodniach popełnionych na Polakach. Kieres ponosił szczególnie wielką odpowiedzialność za blokowanie śledztw w sprawie zbrodni okrutnego ludobójstwa popełnionego na ponad 100 tysiącach Polaków przez ukraińskich nacjonalistów na terenie Wołynia i Małopolski Wschodniej. Ostro krytykowali go za to m.in. słynny badacz historii drugiej wojny światowej prof. Ryszard Szawłowski czy Stanisław Rudnicki, członek Rady Krajowej Środowiska Polskich Oddziałów Samoobrony z Kresów Południowo-Wschodnich. Mówił o tym wręcz w oczy L. Kieresowi red. Waldemar Żyszkiewicz z "Tygodnika Solidarność" (nr z 3 stycznia 2003 r.) w czasie przeprowadzanego z nim wywiadu. Kieres uskarżał się w wywiadzie dla "Polityki" z kwietnia 2001 r., że prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej Edward Moskal nazwał go "polskim Quislingiem". Kieres ogromnie skwapliwie nagłaśniał najpodlejsze oszczerstwa antypolskie. Na przykład w wywiadzie udzielonym "Magazynowi 'Gazety Wyborczej'" z 5 lipca 2001 r. mówił o "karuzeli w Warszawie, która kręciła się obok walczącego i umierającego getta, umilając czas polskim dzieciom". Przypomnijmy, że nie kto inny jak Władysław Bartoszewski, dziś tak niegodnie milczący w tej sprawie, już w 1985 r. na łamach związanych z paryską "Kulturą" "Zeszytów Historycznych" (zeszyt 71, s. 229) pisał, iż: "Karuzela była nieczynna od chwili walk w getcie".
    Leon Kieres ostatecznie upadł, tracąc godność prezesa IPN na skutek swego wyjątkowo nachalnego działania przeciw Kościołowi katolickiemu w Polsce tuż po śmierci wielkiego Papieża Polaka. Chodziło o wystąpienie przez IPN z oskarżeniami lustracyjnymi przeciwko o. Konradowi Hejmie w możliwie najgorszym czasie, tak aby zakłócić tak wzruszający i podniosły czas refleksji moralnej w pierwszych tygodniach po śmierci Ojca Świętego. Jak wspominał red. Żyszkiewicz, Kieres nie znalazł wytłumaczenia swego pośpiechu z podjęciem sprawy o. Hejmy tuż po śmierci Ojca Świętego Jana Pawła II, "zmieniał wersje i kluczył".
    Jakże kompromituje Platformę Obywatelską fakt, że sięgnęła po kandydaturę takiego właśnie człowieka jak L. Kieres w obecnej kampanii wyborczej!

    Minigaleria polityków PO
    Przedstawię teraz pokrótce miniportrety niektórych czołowych postaci Platformy (poza omawianym już wcześniej na łamach "Naszego Dziennika" D. Tuskiem). Chciałbym bowiem tym lepiej uwidocznić, zgodnie ze słowami szwedzkiego kanclerza Axela Oxenstierny, jak małą mądrością rządzony jest ten świat, jeśli politycy tego pokroju mogą zwodzić tak wielu ludzi w Polsce.

    "Bufetowa" (Hanna Gronkiewicz-Waltz)
    Obecna prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz od dawna nosi ksywę "Bufetowa". Inni określają ją mianem "Kim-Ir-Sen" - od wyraźnego podobieństwa na licznych zdjęciach do umiłowanego przywódcy narodu koreańskiego. Specjalistka od teorii bankowości, niemająca żadnego pojęcia o praktyce funkcjonowania banków, została przeforsowana na stanowisko prezesa NBP przez Lecha Wałęsę. "Odpłaciła się" mu za to z typowym dla siebie poczuciem wdzięczności, zadając przeróżne ciosy w plecy w czasie kampanii prezydenckiej 1995 roku. Wałęsa nazwał ją za to dosadnym epitetem: "hiena". Kolejny raz przyrównano Gronkiewicz-Waltz do hieny pod koniec 2005 r. w lewicowo-liberalnym "Wprost" w związku z wygłoszonymi przez nią oszczerczymi pomówieniami podczas konferencji w hospicjum, stanowiącej pozbawioną jakiejkolwiek klasy próbę wykorzystywania w walce politycznej cierpień chorych ludzi. We "Wprost" napisano: "(...) w całej kampanii tylko jedna rzecz wydała się nam naprawdę obrzydliwa. To konferencja prasowa HGW w hospicjum. Może sobie HGW atakować Kaczora, ile wlezie, proszę bardzo, ale wykorzystywanie w kampanii umierających, cierpiących ludzi w charakterze dekoracji jest wyjątkową podłością. Do tego, by to zrobić, trzeba być hieną Gronkiewicz-Waltz".
    Gdy była prezesem Narodowego Banku Polskiego, "pod jej skrzydłami powstały największe imperia gospodarcze postkomunistów" (wg tekstu obecnego naczelnego "Dziennika" R. Krasowskiego: Jak w banku, "Życie" z 22 lutego 1998 r.). Krasowski zarzucił H. Gronkiewicz-Waltz niebywałą bierność w czasie, gdy "komuniści przejmowali największe banki i finansowali z państwowej kasy najbardziej podejrzane przedsięwzięcia". W celu forsowania swej kariery Gronkiewicz-Waltz posługiwała się najbardziej demagogicznymi metodami eksponowania bigoterii na pokaz. Twierdziła, że została prezesem NBP po tym, jak w swych myślach konsultowała się z Duchem Świętym. W jednym z wywiadów opisywała, jak to Papież Jan Paweł II zabiegał o kontakt z nią i obsypywał wyróżnieniami. Być może doczekamy się wyboru korespondencji Jana Pawła II do Gronkiewicz-Waltz, sądząc po jej szumnej zapowiedzi: "Właśnie zaczęłam porządkować korespondencję od papieża" (cyt. za "Przegląd" z maja 2005 r.). Jak widać, hucpa i blefiarstwo H. Gronkiewicz-Waltz nie mają granic. W czasie kampanii prezydenckiej 1995 r. powiedziała: "Jak zostanę prezydentem, to będę ojcem i matką dla Narodu". Wicepremier Kołodko skomentował to słowami: "To wtedy chciałbym być już pełnym sierotą!".
    Po zostaniu prezydentem Warszawy, dzięki żałośnie niemrawej kampanii K. Marcinkiewicza, Gronkiewicz-Waltz w dość szczególny sposób pokazała swoje umiejętności - takich korków w Warszawie jak za jej rządów nie doświadczano nigdy przedtem w historii naszej stolicy. Miała przy tym jeszcze jedno niebywałe osiągnięcie, tak przedstawione we "Wprost" z 17 czerwca 2007 r.: "Hanna Gronkiewicz-Waltz dokonała rzeczy niemożliwej. W ciągu zaledwie sześciu miesięcy przebiła Pawła Piskorskiego i Andrzeja Leppera. Pierwszego - w tworzeniu lokalnych koterii, a drugiego - w rozdawaniu stołków krewnym swoich współpracowników".

    "Twardziel"-aparatczyk (Grzegorz Schetyna)
    Prawą ręką Tuska i jego głównym narzędziem w dominowaniu nad PO jest sekretarz generalny Platformy Grzegorz Schetyna. Powszechnie uważany jest za mistrza intryg, różnych gabinetowych gier i gierek. Nazywany "twardzielem" polityk z Wrocławia znany jest z bezwzględnej brutalności wobec przeciwników i rywali. Towarzyszy temu skrajne upodobanie do mocnych słów, rzucania wiązanek przekleństw. "Gazeta Wyborcza" z 7 grudnia 2005 r. opisywała: "Gdy mu [Schetynie - wyj. J.R.N.] nie udaje się postawić na swoim, nie przebiera w słowach. 'K..., zniszczę cię', miał powiedzieć w 2001 r. do Jacka Protasiewicza, kiedy ten nie zgadzał się, żeby to Schetyna otwierał listę wrocławskich kandydatów do parlamentu. (...) Wściekły Schetyna odebrał to jako zdradę". Wspomniana "Gazeta Wyborcza" przytacza opinię anonimowego samorządowca o Schetynie: "Ludzie boją się jego brutalnych reakcji, krzyku, grożenia". Pisze o ogromnej podejrzliwości Schetyny, podsycanej przez jego żonę, wciąż wietrzącą spiski.

    Łowcy "martwych dusz"
    Pierwszy raz prawdziwie głośno zrobiło się wokół Schetyny w 1999 r., gdy rozpoczął on zajadłą walkę personalną z Władysławem Frasyniukiem o wpływy we wrocławskiej Unii Wolności. Walka koncentrowała się przede wszystkim na rywalizacji w kołach UW, poprzedzającej regionalny zjazd partii. Chodziło o to, żeby zapewnić sobie poparcie jak najliczniejszych kół, ponieważ od liczby ich członków zależała odpowiednia liczba delegatów wspierających Frasyniuka lub Schetynę. W walce o koła i członków nie przebierano w środkach. Według tekstu R. Grochali i A. Kordzińskiej o Schetynie w "Gazecie Wyborczej" z 7 grudnia 2005 r.: "Ludzie Schetyny wciągali na (...) listy zupełnie nieświadome osoby. W kole UW przy wrocławskiej PWST, gdzie zanotowano przyrost o ponad 1000 proc., znalazły się m.in. emerytki z Krakowa, uczennice liceum z Górnego Śląska, inżynierowie z Rybnika. Po kontroli zawieszono 11 kół na Dolnym Śląsku. To wtedy miało dojść do słynnej we Wrocławiu wymiany słów. 'Załatwię cię' - miał powiedzieć porywczy Frasyniuk. 'Zobaczymy, kto kogo' - miał zimno odpowiedzieć Schetyna. (...) Frasyniuk do dziś nie lubi Schetyny. Był arogancki i chamski. Uważał, że ludzi trzeba trzymać za mordę. To pompowanie liczby członków najlepiej oddaje jego styl uprawiania polityki".
    Zastanawiające są też różne zakulisowe działania Schetyny, umacniające jego wpływ w sferach pozapolitycznych, m.in. jako szefa Rady Nadzorczej Radia Eska we Wrocławiu czy jako sponsora słynnego koszykarskiego klubu Śląsk Wrocław.
    Rzecz znamienna - bezwzględny intrygant i brutal, "twardziel" Schetyna jest dziś najpotężniejszym politykiem w Platformie, człowiekiem, który ma wpływ na przeważającą część przetasowań personalnych. Tak dzieje się w partii, której liderzy tak ochoczo perorują w mediach o rzekomych ideałach i wartościach, którymi kierują się na co dzień. Właśnie działalność Schetyny przesądziła o tym, że w PO przegrał nurt na rzecz związania się z PiS i budowania IV Rzeczypospolitej, nurt popierający raczej wartości konserwatywne niż liberalne. Schetynę dość powszechnie obwinia się o porażkę PO w wyborach parlamentarnych. Część polityków PO chciała go rozliczyć za to i za różne biznesowe układy, ale napotkała zdecydowaną ripostę Tuska. Ten ostatni aż nadto potrzebuje pomocy pracowitego "twardziela" Schetyny w swych wysiłkach dla zdominowania partii i jej derokityzacji.

    Pseudospecjalista od wojska (Bronisław Komorowski)
    Jeden z czołowych liderów Platformy Obywatelskiej Bronisław Komorowski fatalnie zaszkodził jako hamulcowy w działaniach na rzecz zdemokratyzowania i dekomunizacji wojska. Mianowany w kwietniu 1990 roku podsekretarzem stanu w resorcie obrony narodowej w rządzie Tadeusza Mazowieckiego faktycznie nie zrobił nic dla oczyszczenia armii z najbardziej nawet betonowych komunistycznych oficerów. Nic dziwnego, że został z tego powodu zdymisjonowany w lutym 1992 roku za rządów Jana Olszewskiego. Zachował z tego powodu skrajny uraz do zwolenników byłego premiera. Wypowiedział na ten temat niezwykle bzdurne opinie na łamach dodatku do "Gazety Wyborczej" - "Duży Format", twierdząc m.in.: "Jestem przekonany, że w 1992 niektóre niedowarzone głowy, które dzisiaj oskarżają o inwigilację prawicy, naprawdę przygotowywały zamach stanu, zamach na Wałęsę. (...) Oni uważali, że Polsce grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, że tu działa agentura z inspiracji moskiewskiej, więc my, choćby po trupie demokracji, po trupie prawa, ratujmy ojczyznę. Czyli zamknijmy Wałęsę, rozstrzelajmy Mazowieckiego, może i Komorowskiego" (!!!). W 1995 r. Komorowski pomagał sztabowi wyborczemu Jacka Kuronia, wyrażając nadzieję, że to Kuroń przejdzie do drugiej tury wyborów prezydenckich. W latach 1990-1991 Komorowski jako wiceminister obrony odpowiadał za nadzór nad kontrwywiadem. Był za to odpowiedzialny również jako minister obrony w latach 2000-2001. Stąd znalazł się w raporcie Macierewicza jako jeden z głównych odpowiedzialnych za zaniedbania nadzoru nad WSI.
    Warto przypomnieć, że Komorowski popisał się 3 marca 2007 r. dość szczególnym stwierdzeniem na łamach postkomunistycznej "Polityki": "Zakopmy Polskę w Europie po sam czubek głowy!".

    Senator-warchoł (Stefan Niesiołowski)
    Stefan Niesiołowski przebył jakże znamienną drogę od prawicowego posła w okresie 1989 - czerwiec 1992 po całkowitą zmianę kursu i występowanie jako główny rzecznik koalicji ZChN z Unią Wolności w latach 1992-1993. Podobnie prezentował się w czasie rządu Buzka, gdy wszystkich przeciwników koalicji z Unią Wolności piętnował jako warchołów. Krytyków polityki AWS, którzy zaczęli tworzyć PiS i PO, nazywał "planktonem politycznym". Po totalnej przegranej wyborczej AWS i kompromitująco niskim wyniku wyborczym samego Niesiołowskiego tytułowano Stefan Plankton Niesiołowski. W pierwszym okresie po powstaniu Platformy Niesiołowski gwałtownie piętnował nijakość i bezprogramowość PO, nazywał ją "świecącym pudełkiem". Kiedy jednak stanowczo odrzucono w PiS polityczne zaloty Niesiołowskiego do tej partii, przystał do Platformy, a po wybraniu z jej ramienia na senatora stał się najbardziej zajadłym rzecznikiem tej partii. Wprowadził do parlamentu niezwykle chamski i chuligański styl debaty, wymyślając inaczej myślącym od kanalii, porównując Jarosława Kaczyńskiego do Władysława Gomułki.
    Ciągle przedstawia się go jako rzekomego herosa antykomunistycznej opozycji. Jest to w sprzeczności z faktem, że był na liście Milczanowskiego, oraz z tym, że po uwięzieniu za udział w nielegalnym "Ruchu" zaczął na wszystkich sypać zaraz pierwszego dnia po uwięzieniu. Przypomniała o tym na łamach "Naszej Polski" wsypana przez niego jego była narzeczona Elżbieta Królikowska-Avis, która dziesięć lat temu wygrała z Niesiołowskim proces o pomówienie, zmuszając go do publicznych przeprosin i zapłacenia kary pieniężnej.

    Oligarchiczny krezus (Janusz Palikot)
    Inny z polityków Platformy, współwłaściciel Polmosu Lublin - Janusz Palikot należy do najbogatszych parlamentarzystów. Jak dotąd "wyróżnił się" głównie apelowaniem o wejście Platformy w koalicję z postkomunistami.
    Ograniczoność miejsca nie pozwala teraz na szersze przedstawienie innych, jakże licznych przebierańców i kameleonów z Platformy Obywatelskiej. Przedstawię ich dużo bardziej szczegółowo w będącej na ukończeniu kilkusetosobowej książce "Platforma obłudników".
    Prof. Jerzy Robert Nowak
  • Według Jerzego Roberta Nowaka (książka "Kogo muszą przeprosić Żydzi") muszą oni przeprosić:

    Polaków (za zdradzanie nas na rzecz zaborców, za jakże licznych żydowskich szpicli i donosicieli, za rozliczne kampanie antypolonizmu itd.);
    Rosjan (za narzucony im totalitarny system komunistyczny, walkę z religią itd.);
    Amerykanów (za rolę zdominowanego przez Żydów Hollywood w rozbijaniu tradycyjnych wartości);
    Murzynów (za rolę kupców żydowskich w handlu niewolnikami);
    Żydów (Żydzi amerykańscy - Żydów europejskich, Żydzi antypolscy - Żydów polskich patriotów, Żydzi komuniści - Żydów antykomunistów, Żydzi fanatycy - Żydów rzeczników dialogu).
    (...)"

    Zresztą po co to komentowac i tak nikt nikogo nie przekona. Nie chciałabym tylko, żeby osoby orzyopadkowo wchodzące na forum, pomyslały ze poglądy szerzone przez Rafała są typowymi poglądami wielodzietnych.

    Jeszcze jedno, czy mógłbys mnie oświecic jak zakończyła się sprawa J.R. Nowaka o zarzut że był kontaktem operacyjnym SB?
  • W sądzie się skończyła.

    Najdziwniejsze jest to że JRN często opiera sie na materiałach gdzie autorem jest Żyd więc trudno Żyda posądzić o antysemityzm.

    A skąd wiesz jakie mam poglądy?
  • Zresztą artykuł nic nie wspomina o żydach więc co Ci przyszło do głowy jakieś przeczulenie?
  • Tomku, czy odpowiada ci socjalistyczne, zbiurokratyzowane państwo - idee etatystyczne są ci bliskie? Z korupcją trzeba walczyc - tu nie ma wątpliwości. Jednak oprócz łapania łapówkarzy, należy storzyc jasne klarowne przepisy, wycofac udział państwa w gospodarce jak najbardziej się da, po prostu trzeba walczyc z przyczynami także. A PiS w tym kierunku nie zrobił nic. Tylko prosze nie piszcie o złej PO, która przeszkodziła im w reformach, bo ten argument jest naprawdę żenujący.

    Sawicka złamała prawo, tu jest zgodnosc, jej łzy mnie nie wzruszają, ale PO całkowicie sie od niej odcięło, a to jak gra się słuzbami jest obrzydliwe. Wypowiedzi zas czołówki PISowskiej, że zostali do tego przymuszeni - znowu żenada, ciągła manipulacja. Dlaczego nie znamy tasm związanych np. z aferą Lipca? POza tym prowokacja powinna byc stosowana tam, gdzie nie ma dowodu bezpośredniego, że doszło do popełnienia przestępstwa, ale wiele poszlak na to wskazuje. A gdzie te poszlaki przy Sawickiej, że i wcześniej brała? Jak można od poczatku do końca aranżowac wmanewrowanie kogoś w przestępstwo. OK, uczciwa osoba, niezależnie od okoliczności powinna byc nieugięta, nie bronię tej Pani. Krytykuje jedynie działania CBA - prowokacje stosuje się w stosunku do osób które juz wczesniej popełniły przestępstwo, bądz czynią do tego przygotowania i chodzi o zdobycie koronnego dowodu. No i taki przypadek, że chodz o Sawickiej wiadomo było juz od jakiegos czasu to materiały operacyjne należało ujawnic teraz?! Tylko nie piszcie, że służby muszą działac zawsze, ok. Ale czy ujawnienie tych tasm jakos przysłużyło się sledztwu, co to miało wspólnego z czynnościami prowadzonymi przez CBA?

    Nazwiska Kaczyński, Urbański, Czabański, Glapiński - coś Wam mówią? Spółka Srebna coś wam mówi,. a projekt dekoderów i znów te same nazwiska.

    Poniżej przykładowy link, ale naprawdę tylko przykładowy

    http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,69806,4546167.html
  • Dopiero teraz zobaczyłam, że artykuł z PB przedrukowała GW i tam jest link. PB to oczywiście, żadna wyrocznia. Nie chodzi mi o ich interpretację, ale o suche fakty. Kto był we władzach spólki Srebna, Telegrafu i kto porozumiał się w sprawie tych dekoderów? To są fakty, PiS nie widzi nic w tym zdrożnego, samym że do takiego porozumienia doszło nie zaprzecza. Czy kwestionujesz, że byli założyciele Telegrafu, Srebnej stoją teraz na czele, rządu, PR, TVP i Polkomtela? No chyba nie. - To a propos linku który podałam.

    Nie odpowiedziałes zas w ogóle, na to co wcześniej napisałm, czy popierasz etatyzm, socjalizm, biurokrację? Czy uważasz ostatnie działania CBA za prawidłowe, czy podoba Ci się - to z GW nie ma nic wspólnego, bowiem ja tez od wielu lat nie czytuję tej gazety.
  • Macku, nikt nie twierdzi, ze CBA ma nie działac. Chodzi o konferencję prasową, powtarzaną w TVP wielokrotnie, słowa Kamińskiego. Sawicką ujawniono juz wcześniej. Powiedz mi jaki inny niz polityczny był cel tej konferencji?. Czy to jest profesjonalne, że służby w trakcie śledztwa pokazują materiały operacyjne? Podoba ci się, że służby są angażowane w polityke. I dlaczego nie pokazali tasm z afery w min sportu?
  • I to jest niesamowite. Wszystko da się wytłumaczyc... Chyba nawet jakbym podała 1000 przykładów działania na granicy prawa lub czesto poza nim PiSu znalazłbys wytłumaczenie. Zresztą juz kiedys napisałes Ci co mają wiekszosc w parlamencie moga wszystko, jak tak nie uważam.

    A ciekawa jestem jak oceniasz znana konfabulantkę i ulubienice Pierwszej Mamy szefową TVP1? CZy towim zdaniem tel publiczna jest odgórnie sterowana, czy też nie?
  • o 'prywatyzacji' szpitali:
    Prywatyzacja to w Polsce słowo silnie nacechowane. Dla wielu negatywnie. Jest często nadużywane i źle odczytywane. Teraz Kaczyńscy używają go jako hasła wyborczego - straszaka. Chcą żeby ludzie się bali czego co może uratować naszą służbę zdrowia. Ale od początku. Trzeba najpierw spojrzeć na to jaka jest jej obecna sytuacja. Większość szpitali należy do samorządów lokalnych np. miasta czy powiatu. Są też szpitale kliniczne i branżowe (MSWiA, Kolejowy, itd.). Ogromna większość jest zadłużona. Są często w starych bywa, że zabytkowych budynkach. PO dąży do tego, co zaproponowano już w ustawie autorstwa SLD kilka lat temu, czyli do przekształceń własnościowych szpitali. To się de facto dzieje od wielu lat i przekształcone szpitale dużo lepiej sobie radzą. Trzeba wyeliminować niepotrzebne oddziały, zoptymalizować zarządzanie łóżkami i personelem. I przede wszystkim szpitale muszą zarabiać, bo bez tego będą się degradować - popadać w długi, tracić najlepszych pracowników. Na samym kontrakcie z NFZ ciężko jest utrzymać szpitale - mamy tego dowód kiedy patrzymy na strajki czy ewakuację. Do tego wszystkiego obecnie większość miejsc w zarządach jest obsadzanych politycznie. To sprawia, że zarządzanie większością placówek jest nieudolne. Od lat nie ma też ustalonego pakietu świadczeń standardowych, to prowadzi do różnego rodzaju napięć. Trzeba to wreszcie uporządkować. Płacimy ogromne pieniądze na prywatną służbę zdrowia (dentystów, ginekologów, itd) - trafiają do prywatnych kieszeni, bo to co oferuje nam państwo w ramach NFZ jest trudne do zaakceptowania. Jeśli szpitale będą mogły konkurować z prywatnymi przychodniami będzie taniej. Zyskają też na tym wszyscy - bo zarobione przez szpital pieniądze będą trafiały do kasy szpitala, a to się przełoży na inwestycje i lepsze zarobki jego pracowników. Jest w Polsce kilka "sprywatyzowanych" szpitali - pacjenci są z nich bardzo zadowoleni. Technicznie jest to też korzystne dla miasta. Użyto słów Sawickiej, która najwyraźniej nie wiedziała co mówi jako propagandy. W chwili obecnej miasto tylko wykłada pieniądze na szpitale. Jedne sobie radzą lepiej, inne gorzej. Jeśli zostaną przekształcone prywatne spółki będą mogły się ubiegać o zarządzanie tymi placówkami. Te szpitale nie zniknął. Będą inaczej zarządzane, przestaną być zależne od polityków. Umowy tego typu w praktyce polegają mniej więcej na tym, że miasto dzierżawi budynek i sprzęt danej spółce prywatnej stawiając przy tym warunki np.: określając ilość świadczeń danego typu wykonywanych rocznie w ramach kontraktu z NFZ. Spółka płaci miastu czynsz! Nie ma więc możliwości żeby nagle taki szpital przestał przyjmować pacjentów w ramach kontraktu z NFZ. Stałoby się to podstawą do wymówienia dzierżawy.
  • jeszcze na marginesie, szpital o którym rozmawiała Sawicka (ujawniona cześć nagrań, dlaczego cześć??), a który miał jakoby przynieść krocie przy przekształceniu w prywatny po dojsciu PO do władzy, nie może zostać tak naprawdę sprywatyzowany, bo od 11 lat nie jest już państwowy. Jest niepubliczną placówką, podpisuje samodzielnie kontrakty z NFZ-em, ma się całkiem dobrze finansowo i raczej nikt go ruszać nie bedzie, bo nie jest to jedna z tych państwowych placówek, gdzie strajkują pielęgniarki, a lekarze składają wypowiedzenia.

    RudaAnka:"Krytykuje jedynie działania CBA - prowokacje stosuje się w stosunku do osób które juz wczesniej popełniły przestępstwo, bądz czynią do tego przygotowania i chodzi o zdobycie koronnego dowodu."
    i to jest nie tyle kwestia własnego mniemania, a zapis prawny, mam rację Anka? więc nie ma dowolności w interpretacji, a działanie CBA nie może stać ponad prawem.
  • dura lex, sed lex, wszystkich obowiązuje

    ---
    :bigsmile:
  • [cite] Maciek:[/cite]Oczywiście. Ale od orzekania o tym, że ktoś łamie prawo nie są dziennikarze. Dlatego ten cały jazgot przeciw CBA póki co głównie świadczy o jazgoczących.

    Dotyczy to też Min Spr i dziennikarzy "reżimowych". Zresztą sam fakt, że działania CBA krytykowane są RÓWNIEŻ, przez osoby wcześniej pobłażające korupcji, nie świadczy o tym że działania te są prawidłowe.

    Jolu nie jestem karnistką, ale:

    Art. 19. 1. ustawy o CBA: W sprawach o przestępstwa określone w art. 17 ust. 1, czynności operacyjno-rozpoznawcze zmierzające do sprawdzenia uzyskanych wcześniej wiarygodnych informacji o przestępstwie oraz wykrycia sprawców i uzyskania dowodów mogą polegać na dokonaniu w sposób niejawny nabycia lub przejęcia przedmiotów pochodzących z przestępstwa, ulegających przepadkowi albo których wytwarzanie, posiadanie, przewożenie lub obrót są zabronione, a także przyjęciu lub wręczeniu korzyści majątkowej.
    (...)
    3. Czynności określone w ust. 1 mogą polegać na złożeniu propozycji nabycia, zbycia lub przejęcia przedmiotów pochodzących z przestępstwa, ulegających przepadkowi, albo których wytwarzanie, posiadanie, przewożenie lub którymi obrót są zabronione, a także złożeniu propozycji przyjęcia lub wręczenia korzyści majątkowej.
    4. Czynności określone w ust. 1 nie mogą polegać na kierowaniu działaniami wyczerpującymi znamiona czynu zabronionego pod groźbą kary.
    5. W przypadku potwierdzenia informacji o przestępstwie określonym w art. 2 ust. 1 pkt 1 Szef CBA przekazuje Prokuratorowi Generalnemu materiały uzyskane w wyniku czynności z wnioskiem o wszczęcie postępowania karnego. W postępowaniu przed sądem, w odniesieniu do tych materiałów, stosuje się odpowiednio przepis art. 393 § 1 zdanie pierwsze ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. - Kodeks postępowania karnego.
  • nie rozumiem, komentarza?! Nikogo nie skazuję, uważasz, że nie można krytykować centralnych organów państwa? Widzisz, żeby sądy o czymkolwiek mogły orzec to musi to do nich trafić, nie orzekają z urzędu. A trafia za pośrednictwem aktu oskarżenia. Poza tym nie każde naruszenie ustawy jest przestępstwem, a politycy za swoje działania ponoszą odpowiedzialność przede wszystkim polityczną, no i konstytucyjną.

    A te wszystkie teksty o Platformie, na jakiej podstawie tu się znajdują, a wyroków sądów też jakoś nie ma. Dlaczego przykładasz rózne kryteria w zalezności od tego czy popierasz jakąs opcję, czy nie?

    Zresztą zaczynasz znowu niemerytoryczne przepychanki. Zacytowałam tekst ustawy - twój komentarz do tego turlanie się ze śmiechu...
  • [cite] Tomasz i Ewa:[/cite]Ruda Anko, nie czytam GW od wielu, wielu juz lat.
    Mam powody aby im nie wierzyc.
    Niestety jest to właśnie kwestia zaufania. Ci którzy ufają Kaczyńskiemu są głusi na wszelkie fakty. Świetnie wiadomo, że on wielokrotnie kłamał w ważnych kwestiach, robiąc wyborcom wodę z mózgu, ale jeśli ktoś mu ufa, to uwierzy we wszelkie jego brednie i oszczerstwa. A przez to nie ma za grosz zaufania do ludzi z PO, z definicji. Cokolwiek by zrobili.

    Bardzo szkoda, że w tak ważnych sprawach jak wybory do Parlamentu większość ludzi kieruje się emocjami a nie faktami.
  • Jeszcze raz chciałam podkreślic, że nie twierdzę ze ta pani jest niewinna....

    Ale organy państwowe powinny działać w ramach prawa, wszystko co nie jest dozwolone jest zakazane. Poza tym, mówimy o wykorzystywaniu - z założenia apolitycznych - służb do kampani wyborczej.

    No ale temat, działania organów państwowych juz omawialiśmy. Ty jak rozumiem, nie widzisz - w tysiąc razy pokazywanej konferencji Kamińskiego - nic niestosownego.
  • Tomaszu, Maćku, mam pytanie: jak wytłumaczycie fakt, że PiS "adoptował" Zytę Gilowską po tym jak została usunięta z PO za nepotyzm? Dla mnie to dość oczywiste: wyraźnie PiS uznał, że nepotyzm to nic złego i ta pani im się przyda.

    Teraz jest nagonka na panią Sawicką. Nieważne, że ona już nie jest w PO, ważne, że była, bo można zrzucić odpowiedzialność za jej obecne działania na PO. Moim zdaniem to, że p. Sawicka została usunięta z PO, bardzo dobrze świadczy o tej partii, a nie źle.
  • a propo sprawy sawickiej:
    Wpisuję się w ten nurt oburzenia metodami służb specjalnych. Ścigać
    korupcję - oczywiście, tak ! Robić medialną szopkę, o podpuszczaniu
    ludzi i doprowadzaniu do takich sytuacji nie wpominam - ludzie,
    przecież to niedopuszczalne !
    Służby nie mogą być wszechwładne, służby nie mogą być wykorzystywane
    w wyborach, no do jasnej Anielki, co to za prawnik, który ujawnia
    dowody przed wydaniem wyroku sądu ??!! Który nie słyszał o
    domniemaniu niewinności ??!!

    Inaczej sprawa wyglądała kiedy przedstawiał ją pan Kamiński a
    inaczej kiedy mówiła o niej pani Sawicka. Fakty są takie: wzięła
    łapówkę, przyznała się do tego, wywalili ją z PO. I tak sie to
    powinno skończyć (pomijam kwestię oczywistą - proces). Ale
    publikacja nagrań była nie na miejscu, zwłaszcza teraz w czasie
    kampanii wyborczej kiedy każdy rozumny człowiek wie, że jest to nic
    innego jak wykorzystywanie służb - jakby nie było specjalnych - do
    walki z przeciwnikami politycznymi.

    kobieta była
    podpuszczana przez blisko rok. Czyli można uznać, że z góry założono, że na
    pewno się ugnie. Gdyby przez ten czas nie ugieła się pewnie "łaziliby" za nią
    przez następny rok.
  • Podpisuję, się pod tym w całości. I naprawdę nie oznacza to,ze bronię p. Sawickiej. Mam nadzieję, że wiekszosc nawet jakby i 10 lat za nimi chodzili to by się nie ugieli.

    Chyba, że istniały juz uzasadnione i wiarygodne podstawy, że Sawicka wcześniej dopuszczała się łapownictwa - wtedy nie oburzało by mnie chodzenie i aranżowanie przestępstwa przez CBA, ale nadal oburzałoby mnie ujawnianie dowodów i wykorzystywanie ich przez rządzących w kampani.
  • walczcie chłopaki, do ciszy wyborczej jeszcze kilka godzin

    niech wygra lepszy;))


    --
    :bigsmile:
  • Tomku, siedzisz w spokojnej Szwajcarii, wiedze o tym co tutaj czerpiesz z internetu i z tego co Ci się wydaje. Skoro było tak dobrze przez ostatnie dwa lata, że nie trzeba zmiany, to czego jesteś tam a nie tu??
    Chyba, że piszac o możliwosci wybrania "kolejny raz złodziei, łapowników i aferałów" przez Polaków masz na myśli obecnie rządzacą ekipę(?)

    ---
    :bigsmile:
  • "klerykal."
    ale z zastrzeżeniami, pamiętam wątek o npr;))

    no i dobrze, każdy wybierze zgodnie ze swoją wiedzą, od tego mamy demokracje:))
    takoż i serdecznie pozdrawiam J.

    ---
    :bigsmile:
  • A czy ktos mogłby odniesc sie do zatycowanej przeze mnie ustawy o CBA?
    Dla mnie to jest niesamowite, nieważne co zrobi rząd, ale przeciez walka jest z układem, wiec wszystkie chwyty dozwolone. Wyobrazcie sobie jednak, że u władzy jest SLD i stosuje dokłanie te same chwyty... Chyba juz by tak mil nie było?
  • Ano, wzorem wszelkich pokoleń wciąż polski naród liczy na cud. Że jakiś król Midas nastanie i każdemu z nas da królestwo w posiadanie i wreszcie się odkujemy za te wszystkie biedne pokolenia... Mieli dać, dwa lata minęły - nie dali, więc się obrażamy - bo w portfelach jak pusto tak pusto. Jeszcze jedna partia nie skompromitowała się w rządach, jeszcze to PO nieszczęsne zostało - więc jeszcze raz zmienimy gospodarzy. Może zadziała.
    Tylko czy to nie rosyjska ruletka? Jak długo tak będziemy liczyć na cud od ręki?
    Oj, jaki PiS bardzo zły. Jaki apodyktyczny i pewny siebie i gdzie się pojawi tam oskarża i kompromituje ludzi wokół. Nieprzyjemnie było przez te dwa lata. Same smrody i awanturki. Ano - nie zmyśla tych afer przecież.

    Zgadzam się z Tomkiem - najpierw trzeba posprzątać. A jak się żyje w totalnym syfie tyle czasu, to wybaczcie - sprzątanie ani miłe, ani krótkie być nie może.

    Nie wszystko, co poczynił PiS mi się podoba, ale też staram się nie tylko z mediów czerpać całą swoją wiedzę. Tym ludziom nie rozchodzi się wyłącznie i tylko o władzę, ale póki ją mają zrobili bardzo dużo dobrego. Nawet jak na warunki polityczne, w których się znaleźli. Zamiast płakać, że PO im bruździ, zaczęli działać tak, jak to było możliwe.
    Za to PO swoim działaniem w opozycji, zmianami wewnątrz partii i postawą w Sejmie w ostatnich miesiącach pokazała tylko, że nie o Polskę, ale o władzę i kasę z niej się rozchodzi. Poza tym serwuje tylko obiecanki - które, jestem przekonana, pozostaną bez pokrycia. I lekkość, z jaką Tusk rzuca te obiecanki, świadczy tylko na jego niekorzyść. Przynajmniej w moich oczach.
  • mnie bardzo już znużyło to że premier i prezydent nie potrafią być premierem i prezydentem POLAKÓW i ciagle są nieobiektywnymi przedstwicielami jednej parti.
  • Ale co znaczy, Zusko, że nie potrafią być prem i prez POLAKÓW?
  • "Ano - nie zmyśla tych afer przecież. "
    a w części sam je kreuje;))

    ale co tu się kłócic i tak jestesmy zdeterminowani genetycznie, nawet jesli chodzi o wybory polityczne;))
  • KINGO!pozwól ,ze nie będę dojaśniała. takie jest moje zdanie.nie musisz się z tym zgadzać,a ja Cię zbyt lubię i szanuję,zeby się z Toba zaplątywać spory polityczne.
    :wink:
  • No tak, nas tu chyba również obowiązuje cisza przedwyborcza, nie?:wink:
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.