[cite] Malgorzata:[/cite]a dajże juz spokój w wymyslaniem różnych przeciwności
planuj sobie a nie zmyślaj:devil:
Nie zmyślam. Jestem właśnie w takiej sytuacji. A że faktycznie trudno prowadzić u mnie obserwacje, jestem również w ciąży. Ja starałam się odsunąć poczęcie. Bóg chciał inaczej. Ale rozumiem, że dalej jestem za mało otwarta...
Z ciekawości - Małgorzato, ile masz dzieci z ciężkimi wadami rozwojowymi?
[cite] ruda megi:[/cite]Joa oni nie są głodni z powodu wielodzietności, tylko wyzysku najpierw przez Arabów,kolonistów potem różnych rodzimych przywódców. Pomimo zaawansowanego postępu technologicznego nikt jeszcze nie wpadł na pomysł jak w tych trudnych warunkach klimatycznych pomóc ludziom z 3 świata, jak zaopatrzyć ich w wodę pitną, jedzenie oraz ustrzec przed chorobami.
Ja nie mówię, że oni są głodni z powodu wielodzietności, tylko, że głód nie może być traktowany jako zachęta.
Podejrzewam, że nie jest tak, że nie wymyślono, jak im pomóc, tylko nie ma takich, co zamierzają to zrobić.
"Nie bądźcie natrętni! Natrętny pasażer... O! A gdyby tu wasz synek z grupą stuosobową odlatywał i każdy z rodziców chciałby wejść, to jaki byłby tłok, sami widzicie i nie mówcie, że nie macie synka, bo w każdej chwili mieć możecie (sprawdzić, czy nie ksiądz)."
@megi, ale jak byś mogła linka do tych statystyk? Bo ciągle powtarza się te 3% jak jakieś zaklęcie... I że niby małzonkowie w swoim sumieniu rozpoznają, ale i tak później jest pisane, że możliwość stosowania np to 3 % małżeństw:shocked:
Myślałam, że mówicie o jakiś konkretnych badaniach, nie chodziło mi link do artykułu tej pani, ale do badań... zresztą mniejsza z tym... Jakoś przeżyję bez tej wiedzy:bigsmile:
Staranowakowo , skoro jest jak piszesz to jesteś w tych sławnych 3 % , po za tym masz 4 dzieci, więc nikt Ci nie może ci zabronić stosowania tych metod. To już sprawa między Tobą i mężem a Bogiem.
Przeczytałam cztery strony artykułu i nie znalazłam w nim nic strasznego, raczej ciekawe rzeczy, np.
Sens rzeczywistości odnajdujemy, gdy podejmujemy próbę ogarnięcia ziemi spojrzeniem z nieba; staje się to tym bardziej możliwe, im częściej spotykamy się z jego Mieszkańcem na modlitwie. Trzeba zatem się unieść, by spojrzeć z góry. Wtedy zaczynamy rozumieć, iż z Bożej perspektywy cierpienie w imię wartości, choćby wydawało się naiwne, jest dynamiczne rozwojem i szczęściem, przeradza się w wewnętrzne zmartwychwstanie.
Być może ten procent się mocno powiększył. Nie mam nic przeciwko ludziom stosującym npr ze wzgl zdrowotnych czy nawet czasem materialnych, to ich sprawa ( pytanie tylko co zrobią jak npr ich zawiedzie). Wszystko jest ok o ile nie zaczynają innych , którzy mogą i chcą mieć dzieci terroryzować nprem.
I tu Staranowakowo nie chodzi o osoby takie jak Ty , czyli już wielodzietne oraz mające jakieś kłopty lecz o młode małżeństwa, żyjące już od nocy poślubnej w nieustannej nerwicy co będzie jak ,,wpadną" :shocked: bo wiedzą , ze prezerwatyw ,,nie wolno " używać a jak coś ,,nawali" to będzie,że npru się dobrze na kursie nie nauczyli...
No i niechciane dziecko - nieplanowane wprost tragedia.Czarna dziura, coś co powinno być radosne staje się straszne bo tak ich nastawiono.
I czym się taka postawa różni od młodzieży której pękła guma ?
Ale rozumiem, dlaczego autorka naraziła się Maćkowi: z jakichś przyczyn nie uważa całkowitego otwarcia na życie za najbardziej naturalną pod słońcem i najczęściej występującą postawę.
Mnie też już meczy i irytuje coraz bardziej oskarżanie wielodzietnych o wywyższanie się i "poczucie lepszości". Kurde, ludzie robią co do nich należy i mają prawo wzruszać ramionami na tezy o ciężkiej doli współczesnych rodzin.
A w artykule zirytowało mnie, pamiętam jak dziś, zdanie "pomogą dziadkowie, opieka społeczna..." dotyczące małżeństw, którym poczyna się kolejne "nieplanowane" dziecko. Grr. Wiadomo, Pan Bóg takim nie pomaga.
[cite] Maciek:[/cite]Joa, przypisałaś mi opinie, które sama wymyśliłaś. Jeżeli będziesz postępować nieuczciwie, to ludzie przestaną z Tobą rozmawiać na forum. Warto?
[cite] Lila:[/cite]Joa, przepraszam, bo może Cię nie rozumiem, ale jak możesz nazywać świadectwa osób, które zrodziły i wychowują z niemałym codziennym trudem po kilkoro (kilkanaścioro) dzieci "zabawami kosztem zwolenników stosowania NPR"?
Mnie to raczej przypomina rzucanie pereł...
Ja się nie odnoszę do świadectw, ale do opinii, ocen, komentarzy pod adresem ludzi mających jedno lub dwoje dzieci, często z założeniem, że z pewnością mają tak, bo tak zaplanowali i nie chce im się mieć więcej.
[cite] Maciek:[/cite]Joa, przypisałaś mi opinie, które sama wymyśliłaś. Jeżeli będziesz postępować nieuczciwie, to ludzie przestaną z Tobą rozmawiać na forum. Warto?
Przytoczyłam założenie autorki artykułu, że nie wszyscy są otwarci na życie i wyraziłam przekonanie (oparte na Twoim wpisie pod linkiem do artykułu), że uważasz podejście autorki za błędne z założenia, gdyż ona (autorka) odnosi się przede wszystkim do oczekiwań większości ludzi, a nie promuje całkowitego otwarcia na życie.
[cite] Malgorzata:[/cite]"Sprawi to także, że katolicyzm nie będzie utożsamiany z wielodzietnością, ponieważ skuteczność NPR jest bardzo wysoka. "
ale tutaj poszło o to jedno zdanie
bo cóż z niego dla mnie wynika
jakieś tam małżeństwo, z rocznym stażem, uzurpuje sobie prawo do walki z dzietnością, bo juz zmilczę , że z wielodzietnością, ale mogę z całym impetem stwierdzić, że z dzietnością
otóż żyję sobie w katolickim kościele, praktykuję, mam rodzinę, dzieci, i nagle w prasie ukazuje się ogłoszenie, że oto będzie się toczyć walka z dziećmi
pytam o co chodzi??
znaczy sie teraz my wskakujemy, znaczy się ja nie, bo mam za dużo dzieci
na miejsce Boga, i będziemy go prowadzać naszymi ścieżkami
no to spuer , i państwo małżonkowie po roku doszli do tak genialnego odkrycia, i będą je teraz publicznie rozpowszechniać
takie refleksje mnie naszły i nie tylko , z tego jednego zdania
Małgorzato, Ciebie nikt nie ośmieli się pouczać.:bigsmile:
Sama pisałaś "pusta sala", jak wyjdziesz i zaczniesz. Ja myślę, że nie, sama zostałabym z ciekawości.
[cite] Marcelina:[/cite]Mnie też już meczy i irytuje coraz bardziej oskarżanie wielodzietnych o wywyższanie się i "poczucie lepszości".
Do mnie bardzo przemawia to, jak wypowiadający nie zapomina swojej przeszłości i nie zaczyna mówić tak, jakby od początku realizował drogę, jaką wybrał dla nas Bóg. A pamiętam wpisy tych, którzy stosowali kiedyś npr, ale teraz o tym cicho i ganią tych, co idą taką drogą. Bardziej przemawia do mnie przykład Małgorzaty, która pisała o swoim falstarcie niż innych, którzy tak przemawiają i uczą innych, jakby droga npr była im zawsze obca i od początku we wszystkim byli uczniami Pana, od zawsze byli oświeceni. A tak nie było. I dla mnie stąd może brać się owo "poczucie wyższości" o którym pisze Marcelina. Dla mnie każdy ma swoją drogę, super, że dzięki innym, np. ludziom tu na forum, może ją zobaczyć i odnaleźć. Trudno się dziwić, że osoby, które dopiero na tym forum spotykają się z innym widzeniem npr (np ja), bo wszędzie, na naukach przedmałżeńskich, wokół siebie, npr jest postrzegane jako nauka KK. Jeśli więc uczymy innych, to może warto też pamiętać o swojej przeszłości, bo to bardziej działa niż nauka kogoś, kto nie "pamięta", że kiedyś npr stosował w swoim małżeństwie i z jego wypowiedzi wynika, jak zawsze był nakierowany na wolę Boga.
AniuD mam z nprem osobiste doświadczenia gdyż jak już wcześniej pisałam każda moja ciąża była do cesarki, każda podobno zagrożona i kategoryczny zakaz zachodzenia po pierwszym dziecku. Chętnych do prowadzenia ciąż brak , chyba, że prywatnie za mega kasę na co nas stać nie było. Mentalność antykoncepcyjna i szykany ze strony najbliższych w tym nprowych katolików, którzy jakimś cudem mieli okresy co 28 dni i nigdy im się nie ,, wpadło".
Komentarz
Z ciekawości - Małgorzato, ile masz dzieci z ciężkimi wadami rozwojowymi?
Ja nie mówię, że oni są głodni z powodu wielodzietności, tylko, że głód nie może być traktowany jako zachęta.
Podejrzewam, że nie jest tak, że nie wymyślono, jak im pomóc, tylko nie ma takich, co zamierzają to zrobić.
Czytałaś o tej wyspie?
najdroższy kurort
Jakoś wymyślono, jak doprowadzić tam wodę.
I WSZYSTKIE śliczne jak z obrazka !
O ile pamiętam, Ochojska buduje studnie.
Jeśli taka filozofia życia panuje teraz.
Ale powiedz 3% czego?
Bo ja kompletnie nie wiem.
Sens rzeczywistości odnajdujemy, gdy podejmujemy próbę ogarnięcia ziemi spojrzeniem z nieba; staje się to tym bardziej możliwe, im częściej spotykamy się z jego Mieszkańcem na modlitwie. Trzeba zatem się unieść, by spojrzeć z góry. Wtedy zaczynamy rozumieć, iż z Bożej perspektywy cierpienie w imię wartości, choćby wydawało się naiwne, jest dynamiczne rozwojem i szczęściem, przeradza się w wewnętrzne zmartwychwstanie.
I tu Staranowakowo nie chodzi o osoby takie jak Ty , czyli już wielodzietne oraz mające jakieś kłopty lecz o młode małżeństwa, żyjące już od nocy poślubnej w nieustannej nerwicy co będzie jak ,,wpadną" :shocked: bo wiedzą , ze prezerwatyw ,,nie wolno " używać a jak coś ,,nawali" to będzie,że npru się dobrze na kursie nie nauczyli...
No i niechciane dziecko - nieplanowane wprost tragedia.Czarna dziura, coś co powinno być radosne staje się straszne bo tak ich nastawiono.
I czym się taka postawa różni od młodzieży której pękła guma ?
Może i prawda. Ale zabawy kosztem zwolenników stosowania NPR jest na tym forum dużo, więc...
A w artykule zirytowało mnie, pamiętam jak dziś, zdanie "pomogą dziadkowie, opieka społeczna..." dotyczące małżeństw, którym poczyna się kolejne "nieplanowane" dziecko. Grr. Wiadomo, Pan Bóg takim nie pomaga.
Jakie???
Ja się nie odnoszę do świadectw, ale do opinii, ocen, komentarzy pod adresem ludzi mających jedno lub dwoje dzieci, często z założeniem, że z pewnością mają tak, bo tak zaplanowali i nie chce im się mieć więcej.
Przytoczyłam założenie autorki artykułu, że nie wszyscy są otwarci na życie i wyraziłam przekonanie (oparte na Twoim wpisie pod linkiem do artykułu), że uważasz podejście autorki za błędne z założenia, gdyż ona (autorka) odnosi się przede wszystkim do oczekiwań większości ludzi, a nie promuje całkowitego otwarcia na życie.
Coś nie tak?
Małgorzato, Ciebie nikt nie ośmieli się pouczać.:bigsmile:
Sama pisałaś "pusta sala", jak wyjdziesz i zaczniesz. Ja myślę, że nie, sama zostałabym z ciekawości.
Nie żartuj!