Mnie to odsyłanie dziecka do swojego pokoju wcale nie przekonuje.
Generalnie u nas nie ma złości,krzyków, kłótni pomiędzy dziećmi chociaż mieszkamy w ciasnym jednopokojowym mieszkaniu. Za niepożądane zachowania są kary. Dzieciaki ponoszą konsekwencje swoich zachowań chociaż to czasem rodzica boli.
I jeszcze coś, "znajomi" zawsze żałują naszych dzieci bo mają przekichane z nami pedagogami.:bigsmile:
Ale gdy coś mu nie podpasuje, to jakiś czas temu zaczęło się okazywanie złości.
Zdarzyło się mu nawet w ataku emocji kopnąć to, co akurat stało po drodze, albo trzasnąć drzwiami.
Nie toleruję takiego zachowania.
Odsyłałam go do pokoju.
Szczerze przyznam, że to na nic się zdało.
Wzmagało to jego złości, a także niezrozumiałe dla mnie poczucie krzywdy.
On po prostu po takim zdarzeniu uznawał, że został skrzywdzony, bo odesłałam go do samotni, choć on nie poczuwał się do winy.
Musiałam więc zmienić taktykę.
Teraz gdy robi coś, co uważam, że wykracza poza ustalone granice, zwracam uwagę, ale spokojnie. Gdy nic do niego nie dociera, wścieka się, to mamy umówiony kod
Uzgodniliśmy to po długiej spokojnej rozmowie.
Wytłumaczyłam mu, że jeżeli czegoś zakazuję, to z miłości, a nie z chęci zrobienia na złość. Zaproponowałam, że jak się zacznie wściekać, by przyszedł się przytulić.
No i mamy drużynę!
Tzn. zasadę, że jak ktokolwiek z rodziny (nawet mamusia) jest zdenerwowany, to pozostałe osobniki przychodzą go przytulić. Rodzinka przybija dłonie i każdy mówi pierwszą literę imienia.
Może banalne, ale na syna działa rozbrajająco.
I nie tylko na niego
A liczba sytuacji kończących się "wyjściem z siebie" gwałtownie się zmniejszyła :bigsmile:
Ja mam obawy, bo kiedy jestem wsciekla to proby przytulenia mnie (zwlaszcza przez prowodyra) moze sie skonczyc furia........
Dlatego wole zanecic przytualniem i ofiarowac je zaraz po probie panowania nad soba przez dziecko, niz przytulac od razu
Może to się komuś wydać okrutne lub niepedagogiczne ale ja staram się aby dzieci były wybiegane( dosłownie) lub wyszalały się na dworze z piłką wtedy mniej się złoszczą.
Kiedyś Dominik zachował się bardzo brzydko i chamsko w stosunku do swoich sióstr to po prostu dostał w łapki grabie, czapkę na głowę , kurtke i jazda do ogródka.
Muszę przyznać zgrabiał z ogromną energią i zgrabił wszystko- jednego listka nie było...
A humory mu się wywietrzyły.:bigsmile:
[cite] ruda megi:[/cite]Może to się komuś wydać okrutne lub niepedagogiczne ale ja staram się aby dzieci były wybiegane( dosłownie) lub wyszalały się na dworze z piłką wtedy mniej się złoszczą.
Kiedyś Dominik zachował się bardzo brzydko i chamsko w stosunku do swoich sióstr to po prostu dostał w łapki grabie, czapkę na głowę , kurtke i jazda do ogródka.
Muszę przyznać zgrabiał z ogromną energią i zgrabił wszystko- jednego listka nie było...
A humory mu się wywietrzyły.:bigsmile:
To kochana córka tatusia i kochani synowie mamusi .....
Letni obóz dla dzieci z rodzin Inteligenckich ,czyli mama miała kiedyś dylemat ...PRACA czy WYCHOWANIE i siedzenie w domu ....
[cite] brumek:[/cite]Ja muszę pamiętać, żeby przedłużać karę ponad to co zadecyduje sobie moja córka. Mała zwyczajnie sama stawia się do kąta po czym po chwili przychodzi bo jej przeszło...kara jest dopiero wtedy, gdy powiem jej, ze ma stać dłużej niż sobie to wymyśliła ;-).
w reakcji na absurdalny krzyk i wicie się po podłodze średniego syna zrobiłam to samo - nie wiem czy było to wychowawcze ale mi ulżyło a dziecko i reszta dzieci wróciły do pokoju jakby nigdy nic, ja się śmiałam, ale przestałam - żeby tak zero reakcji na moje zachowanie ...
Ja mam dylemat z tym wysyłaniem do pokoju.....Stosujemy to, ale nie mam 100%przekonania do tej metody...Jest skuteczna, ale czy to nie "łamanie "dziecka....
U nas są bogate reprezentacje dyskutowanego tematu... Łucja – prawie 3 latka. Różnie sobie z jej złościami, histeriami radziliśmy i różnie sobie radzimy. Generalnie Mała jest dzieckiem impulsywnym – jak się cieszy to na maxa, zachwyca się, emocjonuje, a jak się wkurzy – to wiadomo też na maxa. Wije się po podłodze, beczy jak wściekła owca, smarki jej lecą z nosa etc. Standardowo, kiedy już się coś zaczyna, to się pytam, co Cię wkurza, denerwuje, jak nie potrafi określić (w sumie mała jest jeszcze), to jej podpowiadam, no i wtedy wiemy o co chodzi. Często jest tak, że się wkurza, bo czegoś nie może, no to dalej się wije po podłodze. Pozwalam jej na to, a za chwilkę pytam, czy się chce przytulić – najczęściej tak, czasem sama przychodzi i mówi: chce się przytulić. Po jakimś czasie przechodzi. Czasem jest tak, że mój stan psychiczny jest taki sam jak jej- wtedy jest najgorzej: mówię jej, że mnie wkurza i że nie chcę tego słuchać, ona nie przestaje ryczeć, ale wie, że ja też jestem nabuzowana. Najczęściej kończy się to przytuleniem, ale potrzebujemy na to więcej czasu. Zdarza mi się mówić głośniej, kilka razy krzyknęłam, bo czasem mnie kur**ca bierze, ale to tylko pogłębiało problem. Czasem jej mówię, żeby głośniej krzyczała (to raczej rzadko robię) i wtedy Mała faktycznie się wkurza, ale zaraz leci do mnie i chyba myślę, że ona czuje wtedy, że to ja panuję nad sytuacją i czuje się bezpiecznie. Co jeszcze zauważyłam: poobserwowałam sobie, kiedy się wkurza i co ją do tego doprowadza. Okazało się, ze potrzebuje więcej snu, ja już jej nie kładłam, a teraz to zmieniłam i jest dużo lepiej. No i w miarę ustabilizowany rytm dnia, plan dnia. Mówię jej co będziemy robić, co się będzie działo i Mała się przygotowuje psychicznie.
Nie popieram wysyłania do samotni. Zgadzam się natomiast, że skuteczność tego zależy od temperamentu dziecka. Ja tak kiedyś kilka razy robiłam – stawiałam do łóżeczka, żeby się wywrzeszczała, aż powietrze z trudem łapała z płaczu. Po takim czymś zawsze było niemiło. W sumie nie było takiego jak ja to nazywam „przepływu uczuć”. Bo wysyłanie do samotni działa w ten sposób, że dziecko sobie myśli: czuję coś niezbyt miłego, coś mnie wkurza, ale nie mogę tego okazać przy kimś, muszę być sam i sam rozwiązać problem., a rodziców interesuje to, żebym był w porządku. Najczęściej problem rozwiązują szczere rozmowy. Watpię, że takie dziecko, gdy będzie dorosłe i będzie miało problem, przyjdzie do rodzica pogadać. A jak sobie pogadam ( nawet z 3-latką) o tym, co nam leży na wątrobie to jest lepiej i wszystko wtedy hula. …. Generalnie jest jednak orka…….nikt nie lubi trudnych uczuć. Rozpisałam się, ale to dlatego, że temat życiowy.
Ja na to patrzę z perspektywy 2- i 4-latka i nie traktuję wysyłania jako zamiennika rozmowy, tylko chwili na to , żeby obie strony spuściły z siebie trochę powietrza. Bo jeśli zacznę dyskusję o uczuciach, to wrzaski i lamenty będą tylko głośniejsze. Tym bardziej , że synowie zwyczajnie reagują zaprzeczeniem w histerii absolutnie na wszystko, niezależnie jakby to było niedorzeczne.
A jak ja odsyłam trzylatka do pokoju, to po wywrzeszczeniu się zaczyna się bawić i nie ma zamiaru przeprosić ("jeszcze nie/ zaraz/ potem"), bo sam się obraża. To samo z wysyłką do łazienki. Nawet w towarzystwie rodzica. No i jeszcze zanim się wyzłości, to rzuca zabawkami i je kopie. Taka złość zdarza mu się rzadko, ale kiedy już się zdarzy, to nie wiem jak reagować
Komentarz
Powodzenia zycze jak ktos chce 2 latka traktowac jak 4 czy 5 latka
Generalnie u nas nie ma złości,krzyków, kłótni pomiędzy dziećmi chociaż mieszkamy w ciasnym jednopokojowym mieszkaniu. Za niepożądane zachowania są kary. Dzieciaki ponoszą konsekwencje swoich zachowań chociaż to czasem rodzica boli.
I jeszcze coś, "znajomi" zawsze żałują naszych dzieci bo mają przekichane z nami pedagogami.:bigsmile:
Łagodny, miły, raczej posłuszny...
Zazwyczaj.
Ale gdy coś mu nie podpasuje, to jakiś czas temu zaczęło się okazywanie złości.
Zdarzyło się mu nawet w ataku emocji kopnąć to, co akurat stało po drodze, albo trzasnąć drzwiami.
Nie toleruję takiego zachowania.
Odsyłałam go do pokoju.
Szczerze przyznam, że to na nic się zdało.
Wzmagało to jego złości, a także niezrozumiałe dla mnie poczucie krzywdy.
On po prostu po takim zdarzeniu uznawał, że został skrzywdzony, bo odesłałam go do samotni, choć on nie poczuwał się do winy.
Musiałam więc zmienić taktykę.
Teraz gdy robi coś, co uważam, że wykracza poza ustalone granice, zwracam uwagę, ale spokojnie. Gdy nic do niego nie dociera, wścieka się, to mamy umówiony kod
Uzgodniliśmy to po długiej spokojnej rozmowie.
Wytłumaczyłam mu, że jeżeli czegoś zakazuję, to z miłości, a nie z chęci zrobienia na złość. Zaproponowałam, że jak się zacznie wściekać, by przyszedł się przytulić.
No i mamy drużynę!
Tzn. zasadę, że jak ktokolwiek z rodziny (nawet mamusia) jest zdenerwowany, to pozostałe osobniki przychodzą go przytulić. Rodzinka przybija dłonie i każdy mówi pierwszą literę imienia.
Może banalne, ale na syna działa rozbrajająco.
I nie tylko na niego
A liczba sytuacji kończących się "wyjściem z siebie" gwałtownie się zmniejszyła :bigsmile:
moja zmora jest marudzenie... hmmm
Dlatego wole zanecic przytualniem i ofiarowac je zaraz po probie panowania nad soba przez dziecko, niz przytulac od razu
Mi też było ciężko.
Ale jak dzieci przyszły i powiedziały," mamo pamiętasz, druzyna!
Nie denerwuj się", to żeby dac dobry przykład musiałam zmienić nastawienie.
Skoro chcemy wymagać od dzieci, musimy zacząć od siebie :bigsmile:
Kiedyś Dominik zachował się bardzo brzydko i chamsko w stosunku do swoich sióstr to po prostu dostał w łapki grabie, czapkę na głowę , kurtke i jazda do ogródka.
Muszę przyznać zgrabiał z ogromną energią i zgrabił wszystko- jednego listka nie było...
A humory mu się wywietrzyły.:bigsmile:
Kiedys odśniezałam u mamy na nerwy
Teraz sie na razie modle o dom
Letni obóz dla dzieci z rodzin Inteligenckich ,czyli mama miała kiedyś dylemat ...PRACA czy WYCHOWANIE i siedzenie w domu ....
Poszła do pracy :bigsmile:
Łucja – prawie 3 latka. Różnie sobie z jej złościami, histeriami radziliśmy i różnie sobie radzimy. Generalnie Mała jest dzieckiem impulsywnym – jak się cieszy to na maxa, zachwyca się, emocjonuje, a jak się wkurzy – to wiadomo też na maxa. Wije się po podłodze, beczy jak wściekła owca, smarki jej lecą z nosa etc. Standardowo, kiedy już się coś zaczyna, to się pytam, co Cię wkurza, denerwuje, jak nie potrafi określić (w sumie mała jest jeszcze), to jej podpowiadam, no i wtedy wiemy o co chodzi. Często jest tak, że się wkurza, bo czegoś nie może, no to dalej się wije po podłodze. Pozwalam jej na to, a za chwilkę pytam, czy się chce przytulić – najczęściej tak, czasem sama przychodzi i mówi: chce się przytulić. Po jakimś czasie przechodzi. Czasem jest tak, że mój stan psychiczny jest taki sam jak jej- wtedy jest najgorzej: mówię jej, że mnie wkurza i że nie chcę tego słuchać, ona nie przestaje ryczeć, ale wie, że ja też jestem nabuzowana. Najczęściej kończy się to przytuleniem, ale potrzebujemy na to więcej czasu. Zdarza mi się mówić głośniej, kilka razy krzyknęłam, bo czasem mnie kur**ca bierze, ale to tylko pogłębiało problem.
Czasem jej mówię, żeby głośniej krzyczała (to raczej rzadko robię) i wtedy Mała faktycznie się wkurza, ale zaraz leci do mnie i chyba myślę, że ona czuje wtedy, że to ja panuję nad sytuacją i czuje się bezpiecznie.
Co jeszcze zauważyłam: poobserwowałam sobie, kiedy się wkurza i co ją do tego doprowadza. Okazało się, ze potrzebuje więcej snu, ja już jej nie kładłam, a teraz to zmieniłam i jest dużo lepiej. No i w miarę ustabilizowany rytm dnia, plan dnia. Mówię jej co będziemy robić, co się będzie działo i Mała się przygotowuje psychicznie.
Nie popieram wysyłania do samotni. Zgadzam się natomiast, że skuteczność tego zależy od temperamentu dziecka. Ja tak kiedyś kilka razy robiłam – stawiałam do łóżeczka, żeby się wywrzeszczała, aż powietrze z trudem łapała z płaczu. Po takim czymś zawsze było niemiło. W sumie nie było takiego jak ja to nazywam „przepływu uczuć”. Bo wysyłanie do samotni działa w ten sposób, że dziecko sobie myśli: czuję coś niezbyt miłego, coś mnie wkurza, ale nie mogę tego okazać przy kimś, muszę być sam i sam rozwiązać problem., a rodziców interesuje to, żebym był w porządku. Najczęściej problem rozwiązują szczere rozmowy. Watpię, że takie dziecko, gdy będzie dorosłe i będzie miało problem, przyjdzie do rodzica pogadać. A jak sobie pogadam ( nawet z 3-latką) o tym, co nam leży na wątrobie to jest lepiej i wszystko wtedy hula. ….
Generalnie jest jednak orka…….nikt nie lubi trudnych uczuć.
Rozpisałam się, ale to dlatego, że temat życiowy.
to do @anulaczarnula
~X(
Narazie wydaje mi sie ze jak bedzie wieksze mieszkanie to bedzie lepiej.
Takie tam zludzenia moje.