Nerfy są świetne. Tylko pociski trzeba trzymać z dala od dzidziusiów - mali ludzie notorycznie obgryzają te pomarańczowe końcówki. J. ostatnio załatwiła całe pudełko w parę minut. Odgryza i odrzuca.
Anawim, oczywiście, że brutalizacja i przyzwolenie na niszczenie życia są sprzeczne z chrześcijaństwem ale wyobraź sobie, że napada Ciebie i twoją rodzinę jakiś psychopata. Oczywiście możesz dać zabić siebie, nadstwaić drugi poilczek. Ale czy masz pozwolić , żeby np. zgwałcił i zamordował Twoją Żonę ? W imię pacyfizmu i obrzydzenia do przemocy, będziesz stał i patrzył ? Podobnie jest z obroną ojczyzny.
Chyba powszechna DEmilitaryzacja jest nowa. Dawniej było oczywistą oczywistością, że każdy potrafi się sam obronić. A dziś mamy dzwonić pod 112 i czekać, aż w międzyczasie bandyta pokroi nas na kawałki. Jeżeli go skrzywdzimy w obronie własnej to pójdziemy siedzieć.
My mamy dziewczyny ale przynajmniej dwie są bardzo militarne. Zabawy z bronią nie polegają na strzelaniu do ludzi. Do broni trzeba mieć szacunek. I broni się używa do ćwiczeń na strzelnicy, na polowaniu żeby zdobyć pożywienie i w razie wyższej koniecznośc żeby ochronić siebie i bliskich. Żyję w kraju gdzie broń ma prawie każdy Szwajcar a każda wioska ma własną strzelnicę. Kupujemy łuk bloczkowy i będziemy ćwiczyć. Tu jest tak że każdy kto był w wojsku ma broń w domu i raz w roku jedzie na miesiąc na poligon bo gotowość do obrony ma być utrzymana. Broń w domu ma być rozłożona. Naboje są rozliczane.
Nie widzę powodu do zmuszania w obowiązkowych ćwiczeniach np. dziewczyn. Na ochotnika jak najbardziej. Z mężczyznami sprawa ma sie trochę inaczej ale każdy zdrowy na ciele i umyśle mężczyzna powinien umieć bronić swojej rodziny jak i swojej ojczyzny. Ale oczywiście nie jestem za przymusem dla tych którzy nie chcą , boją się huku, są pacyfistami z przekonania albo są chorzy. No i nie powinno istnieć zjawisko kocenia czy jak kto woli fali.
Szlachta w I Rzeczypospolitej stanowiła do 10% społeczeństwa.
Polecam "Pamiątki Soplicy" Rzewuskiego (choć niestety był masonem, jak mawiał mój ulubiony profesor historii Kościoła, ks. Bolesław Kumor). Daje pojęcie o różnych warstwach stanu szlacheckiego. A ponadto niezrównane walki na palcaty...
Dzisiejsza demiltaryzacja tyczy się wszystkiego co może być potencjalnie nebezpieczne albo użyte jako broń. Choćby noży, łuków, toporów, siekier... Moje dziewczyny wszystkie mają profesjonalne scyzoryki noże myśliwskie. I uczą się z tatą rzucać nożem w ogródku. Przeciętny chłop miał z tym do czynienia i w razie problemów umiał sięposłużyć widłami i kosą jak bronią. Co do broni palnej nie dziwi mnie że militaryzacja to po XIX wieczny nabytek bo przedtem broń palna była rzadkością. Broń biała była zarezerwowana dla rycerzy i szlachty. Natomiast nie wiąże się to wg mnie z jakims szczególnym upadkiem militaryzacji tylko rozwojem warstw społecznych. w starożytności w sume biedota i niewolnicy nie mogli się posługiwać bronią, w średniowieczu wczesnym można było uczyć się walki i zostać wojem a potem rycerzem. na tej samej zasadzie można mówić o świadomości państwowej, bo poza szlachtą i rycerstwem to ona była nikła do XIX w.
Przed II WŚ Polskę zawiodło słabe wyposażenie armii, oraz lekceważenie wroga. A może raczej optymizm i zaufanie do państw ościennych, nikomu do głowy nie przyszło, że Hitler- chytra sztuka i zaatakuje podstępem ? A Stalin zamiast pomóc, będzie stał i patrzył jak Niemcy wykańczają Polskę, a on po jej trupie, może jeszcze grabiąc co się da przejdzie do zachodniej Europy....Zachód też się nie zaangażuje w pomoc naszemu małemu państewku. I tak się kończy wiara w sojusze i poleganie na innych.
@Anawim - nasz obecne spolecznstwo, wychowane we pacyfizmie i milosci do zwierzatek, wialoby en masse za granice. Zreszta, wiekszosci tego towarzystwa byloby wsio rybka, pod czyja okupacja sie znajduja - byleby tylko komorki i internety dzialaly, i kawiarnie na placu Zbawiciela. Mysle, ze spoleczenstwo sprzed IIWS bylo jednak bardziej patriotyczne ( moze i dlatego, ze dopiero co wyrwalismy sie z niewoli). Teraz zas panuje generalny tumiwisizm.
Tak, Joanna36 . Gdyby Polacy nie stanęli do walki, nie zbroili się, nie szkolili dorosłych i młodzieży, nie mieli honoru, nie nawoływali do wojny totalnej itd.
jak dla mnie tyle samo. i w jakim sensie inne? sam dostęp do broni to nie wzystko. Chodzi bardziej o świadomość narodową. A ta się narodziła i wzmocniła pod zaborami. Poza tym, cóż świat przed II wojną światową był bardzo nacjonalistyczny i wcale w tym nie chodziło o dostęp do broni. Teraz jako Europa może jesteśmy w stanie bronić się globalnie wojskowo, albo atakować globalnie, ale już w sytuacji jakiejś ulicznej rebelii jesteśmy bezbronni.
Myslisz, ze ofiar byloby mniej? Podejrzewam, ze wcale nei - tylko wyrzynanie narodu szloby Niemcom i Rosjanom sprawniej. pewnikiem nawet szybciej by nas wyrzneli.
Gdybanie. Ofiar może byłoby mniej (słaba obrona i słaba konspiracja), a może byłoby więcej -- na przykład w rezultacie 10-letniej okupacji i lepszego wykonania planu eliminacji Słowian...
Nie wiem ale chyba wolałabym ja osobiście zginąć podczas walki niż optymistycznie przyłączyć się do nazistów i mordować Żydów, niepełnosprawnych i innych wykluczonych i budować świat gdzie rządzą nazistowskie reguły, nawet gdyby istniała taka opcja ale zdaje się nie istniała. Dla Polaków w świecie nazistowskim była przewidziana rola niewolników po znacznej redukcji populacji, więc czy byłoby mniej ofiar gdyby potulnie co 4 Polak sam sobie w głowę strzelił, nie wiem.
Bardzo romantyczne. Może gdybym nie miał dzieci, to bym się dał przekonać.
Pomiędzy stawianiem beznadziejnego oporu a czynnym współdziałaniem w złu jest sporo możliwości; proponuję prześledzić strategie różnych krajów i zestawić z liczbą ofiar.
Ale @Anawim ta chęć stawiania oporu beznadziejnego nie wynikła ani z militarnego wychowania ani z dostępu do broni. Popatrz na Szwajcarię. Ich system obrony jest wzorowany na polskim powstaniu styczniowym a wobec wojen przyjmowali pozycję neutralną. To jest kwestia osobowości i jakichś cech narodowych. Polska też ma fatalną geopolityczną pozycję.
W mojej rodzinie nikt nie zginął podczas wojny akurat, ojciec się urodził w Warszawie w styczniu 1940 roku. Jak dla kogoś najwyższą wartością jest przeżyć to liczba ofiar będzie decydująca w wartościowaniu postępowania czyjegoś, tamci ludzie mieli inny system wartości, i uznali że postępując po swojemu wygrywają swoje wartości. Winni są mordercy a nie ofiary bo rozsierdziły mordercę do mordowania bardziej zaciętego. Co do dzieci - są matki, które same zabijają swoje dzieci bo życie które je czeka uznają za gorsze niż śmierć (np. żeby nie zostały zgwałcone i zamordowane przez żołdaków). A to już jest skrajność. Są rodzice , którzy uczą dzieci że w niektórych sytuacjach lepiej zginąć niż ugiąć się woli oprawcy - np. wyprzeć się wiary. Który kraj wg Ciebie był w sytuacji podobnej do Polski i dziś jest tam lepiej bo nie stawiali oporu? Czechy?
W czasie II wojny Niemcy zabijali Polaków nie tylko w ramach represji za opór: Niemcy planowali też zmniejszyć liczbę polskiej ludności na ziemiach włączonych do Rzeszy i w GG, dlatego nie bawili się w delikatną okupację.
Takich rzeczy nie przewidzisz - zawsze mógł się pojawić pomysł, że np. Polacy to Żydzi wśród Słowian (odwrotność Japończyków - "Aryjczyków Azji") i trzeba ich wymordować.
Doraźne skutki oporu też były różne, to nie było tak, że opór zawsze nasilał represje, czasem właśnie odpuszczali.
Komentarz
@Ida coś takiego.
Ja jednak boję się Norge. Chociaż byłem. W '95. Ale teraz. Te wszystkie doniesienia...
Zabawy z bronią nie polegają na strzelaniu do ludzi. Do broni trzeba mieć szacunek. I broni się używa do ćwiczeń na strzelnicy, na polowaniu żeby zdobyć pożywienie i w razie wyższej koniecznośc żeby ochronić siebie i bliskich. Żyję w kraju gdzie broń ma prawie każdy Szwajcar a każda wioska ma własną strzelnicę.
Kupujemy łuk bloczkowy i będziemy ćwiczyć.
Tu jest tak że każdy kto był w wojsku ma broń w domu i raz w roku jedzie na miesiąc na poligon bo gotowość do obrony ma być utrzymana. Broń w domu ma być rozłożona. Naboje są rozliczane.
Pomysł, by każdy mężczyzna fizycznie zdolny do służby wojskowej był potencjalnym żołnierzem jest dość świeżym wynalazkiem.
Polecam "Pamiątki Soplicy" Rzewuskiego (choć niestety był masonem, jak mawiał mój ulubiony profesor historii Kościoła, ks. Bolesław Kumor). Daje pojęcie o różnych warstwach stanu szlacheckiego. A ponadto niezrównane walki na palcaty...
Moje dziewczyny wszystkie mają profesjonalne scyzoryki noże myśliwskie. I uczą się z tatą rzucać nożem w ogródku.
Przeciętny chłop miał z tym do czynienia i w razie problemów umiał sięposłużyć widłami i kosą jak bronią.
Co do broni palnej nie dziwi mnie że militaryzacja to po XIX wieczny nabytek bo przedtem broń palna była rzadkością.
Broń biała była zarezerwowana dla rycerzy i szlachty.
Natomiast nie wiąże się to wg mnie z jakims szczególnym upadkiem militaryzacji tylko rozwojem warstw społecznych. w starożytności w sume biedota i niewolnicy nie mogli się posługiwać bronią, w średniowieczu wczesnym można było uczyć się walki i zostać wojem a potem rycerzem.
na tej samej zasadzie można mówić o świadomości państwowej, bo poza szlachtą i rycerstwem to ona była nikła do XIX w.
Jak sądzicie, gdyby przed II wojną światową nasze społeczeństwo było takie, jak obecnie, to byłoby mniej czy więcej czy tyle samo ofiar?
A może raczej optymizm i zaufanie do państw ościennych, nikomu do głowy nie przyszło, że Hitler- chytra sztuka i zaatakuje podstępem ? A Stalin zamiast pomóc, będzie stał i patrzył jak Niemcy wykańczają Polskę, a on po jej trupie, może jeszcze grabiąc co się da przejdzie do zachodniej Europy....Zachód też się nie zaangażuje w pomoc naszemu małemu państewku. I tak się kończy wiara w sojusze i poleganie na innych.
---------
Zależy jak spojrzeć. Niby kosy, widły i siekiery to nie broń, ale do walki się nadawały...:)
Pomiędzy stawianiem beznadziejnego oporu a czynnym współdziałaniem w złu jest sporo możliwości; proponuję prześledzić strategie różnych krajów i zestawić z liczbą ofiar.
Takich rzeczy nie przewidzisz - zawsze mógł się pojawić pomysł, że np. Polacy to Żydzi wśród Słowian (odwrotność Japończyków - "Aryjczyków Azji") i trzeba ich wymordować.
Doraźne skutki oporu też były różne, to nie było tak, że opór zawsze nasilał represje, czasem właśnie odpuszczali.