Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Komisja Europejska: Ubóstwo skutkiem wielodzietności

edytowano luty 2007 w Polityka
Rzeczpospolita z 20.II.2007 cytuje PAP:



-------------
Niby racja, skoro wielodzietni są okradani podatkiem wielokrotnie :)

Komentarz

  • >Autorzy dokumentu twierdzą, że "istnieje związek między zagrożeniem ubóstwem a dużą liczbą dzieci w gospodarstwie domowym".

    Dla mnie przykre jest to, że nie mogę się oprzeć wrażeniu, iż tym autorom chodzi o to, że rozwiązaniem jest ograniczenie liczby dzieci. A przecież można tą sprawę postawić zupełnie inaczej i raczej szukać sposobów żeby wspierać te wielodzietne rodziny - zwłaszcza że Europa się starzeje i mało jest na Zachodzie wielodzietnych - więc mozna by zaryzykować stwierdzenie, że powinni się cieszyć, że jest jeszcze taki europejski kraj, w którym ktoś mimo tak dramatycznych warunków chce mieć więcej dzieci i myśleć jak tym ludziom pomóc.
    Ale czego się spodziewać po Komisji Europejskiej. Zapewne opracują plan programu edukacyjnego w dziedzinie antykoncepcji dla zacofańców z tej biednej Polski co się bezmyślnie mnożą zwiększając ryzyko ubóstwa.
    Oj przepraszam, nie wiem czy komuś nie podpadam :shamed::confused:

    Pozdrawiam wszystkich i wyłączam komputer bo biegnę do domu
  • Ja, w kwestii formalnej, wyłącznie.
    Z zacytowanego zdania: "istnieje związek między zagrożeniem ubóstwem a dużą liczbą dzieci w gospodarstwie domowym" nie wynika, że ubóstwo jest skutkiem wielodzietności (jak sugeruje tytuł tego wątku) ani też że wielodzietność jest skutkiem ubóstwa (Adelajda: "antykoncepcji dla zacofańców z tej biednej Polski co się bezmyślnie mnożą"). Jest tu mowa jednynie o korelacji - bieda idzie w parze z wielodzietnością a wielodzietność idzie w parze z biedą. Jednak może być tak, że obie te kwestie wynikają z czegoś trzeciego, np: osoby o dobrym sercu są ubogie (nie bogacą się, bo robią w życiu lepsze rzeczy, a jak coś mają to rozdają biednym) i jednocześnie kochają dzeci, więc mają ich dużo. Czy to nie budująca spekulacja? ;-)
    To tylko w kwestii formalnej, bo od dziś znów zaczęlam wykłady ze statystyki i odzywa się we mnie belfer... ;-)
  • to ja jeszcze tez w kwestii formalnej
    >Ale czego się spodziewać po Komisji Europejskiej. Zapewne opracują plan programu edukacyjnego..<
    bo z tymi komisjami europejskimi to jest tak, że to nie jacyś oni. To jest system lobbingow. Żeby miec wpływ, to nalezy mieć urzedników o odpowiedniach kwalifikacjach. Każdy kraj ma przyznaną jakąś pulę, wiem, ze kilka lat temu częśc miejsc przyznanych dla polskich urzędników zajęli czescy, bo u nas nie było odpowiedniej kadry. Do tego Polska nie miała długi czas nawet ambasadora w Brukseli. Premier i prezydent nie jeżdżą na międzynarodowe konferencje, spotkania. Jednym słowem Polska nie wykorzystuje możliwości jakie ma w UE, nie prowadzi lobbingu, a co dopiero mówić o polskich wielodzietnych (i ich interesie).

    Ten raport jest rzeczywiście oparty na faktach. to taki coroczny przegląd sytuacji społecznej. Jeszcze rok temu Polska była na ostatnim miejscu, jeśli chodzi o poziom, teraz jest na 8. miejscu, bo weszły nowe kraje, biedniejsze od nas.
    To ubóstwo wg komisji to 1500 e. na łebka w rodzinie na rok (ciekawe ilu z nas się łapie;)
    Ale wracając do tego, czego mozna się spodziewac po komisji eurp. - na to mozna mieć wpływ, także dotyczy to zacofańców z biednej Polski, muszą tylko chciec;)
  • Maćku - Davos i Monachium to ostatnie przykłady.
    >Bo obecni są nie mniej aktywni na arenie międzynarodowej..< tu się oczywiście nie zgodzimy, ale jak w innym watku było powiedziane, przekonywac się nie ma sensu:)
    Co do polityki Polski w UE tez chyba nie ma sensu się przekonywac, warto tylko pamiętać, że Polska jest cześcią UE i dlatego od niej w dużej części (nie we wszystkim oczywiscie) będzie zależało czy będzie tam podmiotem czy przedmiotem, za który się decyduje.

    Małgorzato i tu się zgodzę. Czytałam np. doniesienia, że słowo "mama" może budzić kontrowersje. Taki jest ten dzisiejszy świat. Ja myślę, że negować nie ma sensu. Myślę, że trzeba robić swoje i budować propagandę pozytywną i tam gdzie można zabierac głos. Pokazywać, że wielodzietność i rodzina w ogóle niosa pozytywne wartości.
  • >żeby to robienie swojego miało miejsce na arenie unijnej<
    tylko jak?
    może drogą jest właśnie stowarzyszenie, które niedawno załozyliście.
    Wydaje mi się, że idą takie czasy, że jak ktoś nie będzie umiał się zorganizować, to nie będzie słyszalny. Te grupy, które mają taki wpływ na mentalność dzisiejszego świata, to przecież też mniejszość. Może akurat warto czasami podpatrzeć coś od nich i zobaczyć dlaczego są tacy nośni i słyszalni.
    Inna sprawa, że wielodzietnych to tak naprawde jak na lekarstwo (do tego zróznicowanie i faktycznie w sporej części gorsze warunki materialne). Czy sa w stanie stworzyć jakieś silne środowisko? nie wiem.

    Maciek: no właśnie, to co przedstawiłeś to już wg mnie kwestia oceny. Ty nie wiedzisz specjalnej wartości w bywaniu na konferencjach (zresztą jak nasz rząd), ja wiem, że w systemie, gdzie ważne są właśnie lobbingi, bezpośrednie kontakty takie bywanie na konferencjach jest bezcenne.
  • otóż to:)
  • [cite] małgorzata:[/cite]na konferencje trzeba jezdzić

    A najlepiej na te, które są poświęcone walce z głodem na świecie. Najlepsza wyżerka.

    -

    A na poważnie, to popieram bywanie na tych pustych imprezach, bo na tym polega polityka międzynarodowa. Jesli inni politycy prezydenta i premiera nie poznają osobiście, to wiedzę na ich temat będą czerpać z nieprzychylnej Kaczyńskim prasy.

    Na przykład ostatnia wizyta prezdenta w Irlandi była bardzo dobra. Przedsatwił tam swoje poglądy (tak dla kary smierci, nie dla zboczeńców) w sposób bardzo rozsądny.
  • Przeczytałam wywiad. To są słowa doradcy Putina. Dokładnie tak jak mówi, wygląda polityka Rosji. Rosja ma aspiracje mocarstwowe. I nie wróży to dobrze sąsiadom Rosji.
    Najfajniejszy, chociaż wcale niestety nie smieszne w naszej(Polski) sytuacji, jest przepis na demokrację a'la Rasja:
    "doświadczenie mówi nam, że państwo ma ogromne znaczenie dla funkcjonowania społeczeństwa. Dlatego w rosyjskiej demokracji państwo będzie odgrywać istotną rolę. Wreszcie ostatnia rzecz: to my sami będziemy decydować, co jest demokracją, a co nie."
    Chociaż jest takie powiedzenie o Rosji - nigdy nie jest tak słaba na jaką wyglada, ani nigdy nie jest tak silna na jaką wygląda.
    Dzisiaj chyba druga część powiedzenia jest adekwatna, ale też nie można zapomianć o pierwszej. W każdym razie ma aspiracje odgrywania pierwszych skrzypiec, szczególnie w rejonie dawnej dominacji - a że "kurica nie ptica, Polsza nie zagranica" (jest takie powiedzenie w Rosji), to prowadzi aktywną politykę polegającą np. na poróżnianiu Polski z UE (było też w wywiadzie coś o ropie i Polakach, pewnie chodzi o Możejki i o to, że pozytku z nich dla nas nie będzie). Polska niestety wpisuje się doskonale w politykę Rosji prowadząc w taki a nie inny sposób politykę zagraniczną. Niestety Maćku owa zadziorność, o której piszesz według mnie wyglada dokładnie tak, jak mówi doradca Putina: "Polska nie ma racjonalnej polityki zagranicznej, stara się tylko przeszkadzać. Z tej przyczyny pojawiają się antypolskie nastroje"

    Ale ja chciałam o czymś innym. Małgorzata pytała się gdzie lobbowac. Czy to nie jest najlepsze miejsce?

    Jest spora różnorodność na forum, ale wśród tych ludzi, kazdy znajdzie bliższą mu opcję. No i następna kadencja może nie być taka dzieciata.
    Pytanie tylko co mieliby wielodzietni lobbować?:)
  • co wielodzietni mieliby lobbować? - to pytanie jest o tyle trudne, że już wcześniejsze dyskusje wykazały różnorodność zdania i to w tak małym kręgu(i dlatego zostawiłam je bez odpowiedzi).
    Tutaj też toczyła się dyskusja i też wielodzietne dziewczyny brały udział:
    link
    Nie ma czegoś takiego jak jedno zdanie wielodzietnych.

    Ja sobie myślę, że faktycznie wielodzietni to grupa, gdzie przeważa zła sytuacja materialna. Ale to nie tak, że bieda jest wynikiem wielodzietności. Po prostu świat się zmienia, model rodziny wielodzietnej odchodzi w przeszłość,. Ludzie świadomie nie chca mieć dużej rodziny. Ten model przetrwał jeszcze w niektrych środowiskach na zasadzie rozpędu, ale zapewne i tam bedzie coraz mniej takich rodzin. Jest i druga droga do wielozietności. Właśnie nie na zasadzie rozpędu, a własnej checi (nie chodzi tu o takie dokładne zaplanowanie, ale o pewne otwarcie, gotowość, mimo, że czasami pojawienie się dziecka i w takiej rodzinie jest różnie przyjmowane na poczatku).

    Roport, o którym piszesz Małgosiu i jego wyniki, według mnie powinny podlegać rozwiązaniu systemowemu jak podejść w ogóle do ubóstwa. I czy rodzina duża czy mała to nie ma specjalnie różnicy. To leży w gestii polityki socjalnej państwa. I jak ona ma być kształtowana to dużo szersza dyskusja. Sama piszesz, że chodzi często o rodziny na granicy minimum biologicznego.

    No własnie, ale co do polityki społecznej to jaka ma być (ale tylko w nawiazaniu do tego co napisałaś):
    >w polityce społecznej chodzi o to aby wspierać w rozwoju jak największą liczbę osób, a u nas tak nie jest<
    >polityka społeczna ma być tak skonstruowana aby rodzina stawała się jak najbardziej samodzielna<
    Własnie, samodzielna - pytanie czy to państwo ma ją wydźwignąć na samodzielność? Czy tu nie nie musi być jakiś własny, wewnetrzyny potencjał??Jesli nie ma to zadaniem polityki państwa powinno być zastanowienie się jak aktywizować największy procent ludzi. I czy mozliwe to jest poprzez wspieranie >jak największej ilości ludzi<?? niektórzy twierdzą, że to się wyklucza.Muszą być poprzeczki, wyzwania, wtedy człowiek się mobilizuje. Kiedy dostaje za nic - często nie szanuje, a pieniadze są lekką ręką tracone.

    >tylko jakoś władza , nawet samorządowa , nie jest zainteresowana?w samej Łodzi robiono badania o rejonach biedy przez socjologów( sa u nas takie dzielnice i ulice) i napisali ptzry okazjinbadań rozwiąznai, przedstawiali samorządowi i co i nic?brak odzewu?<
    No własnie nawet ta władza, która ma na sztandarach hasła rodzina, tradycja itd, itd nie jest skłonna realizować pomocowych idei. Może to błąd liczyć tylko na nie?

    >potrzebny jest nasz głos
    jakie są nasze potrzeby . propozycje, plany działania w tej kwestii, ja wiem , że wszystkim nie da się pomóc jednakowo, ale chodzi o dużą liczbę ludzi<
    no własnie nie wiem czy dużą, ale jeśli przyjąć, że wielodzietni byliby w stanie zewrzeć szeregi i wołać jednym głosem. I przyjmimy, że będzie to głos o pomoc socjalną, pensje itd. Niestety w tym kraju dołączy się po prostu do roszczeniowej postawy wielu innych grup - rolnicy, lekarze, nauczyciele, górnicy, teraz kolejarze. Tylko wielodzietni nie wyjdą z łomami, strajku nie zrobią, na torach nie staną.
    No i jeszcze jedno, czy aby na pewno byłoby w ogóle w interesie państwa zwrócić uwagę na wielodzietnych jako grupę. Górnicy czekali z protestami do pierwszych mrozów, problem braku lekarzy staje się juz nabrzmiały, bo zaczyna ich brakować, no i sypie sie sytem - czym mogą "skusić" państwo wielodzietni?
    Dzietność spada, ale teraz wszedł na rynek pracy wyż demograficzny - a państwo nie może się uporac z bezrobociem (40% młodych ludzi zapisuje się w urzędach pracy). Nie istnieje więc samo proste przełożenie: więcej ludzi i już jest lepiej. No i nieprawdą też jest, że gdyby nawet przyjąć, że wystarczy więcej rodzących sie dzieci, to nie załatwią problem rodziny wieldzietne. Czy tego chcemy czy nie, nie będzie ich więcej nie nastanie moda na nie. Świat się zmienił. Państwo może jedynie zachęcac w ogóle do posiadania dzieci i zeby nie było to ewentualnie 2+1.
    Dlatego myślę, że jezeli lobbowac, to lepiej przedstawiać drugi wariant, odwołujący się do sprawiedliwości chociazby - podatki płacone przez wielodzietnych są wieloktroć wyższe niż małych rodzin, albo samotnych par. Proszę nam nie zabierać, to nie będziemy państwa obciążać potem prosząc o zasiłki>
    Lepsze hasło??

    Jeśli chodzi o płacę dla kobiet, to problem nie jest taki prosty, to jest bardzo duże obciążenie dla budżetu i dla biednego państwa jakim jest Polska niewykonalne. Ale rzecz też w czym innym. Praca kobiety musiałaby byc opodatkowana (bo wszystko jest), musiałaby być więc pobierana jakaś suma wczesniej w formie podatku. Może z pensji męża?? To naprawde nie jest proste. System zasiłków, pensji z budzetu zawsze uderza w kogoś, trzeba najpierw zabrać, żeby dać.

    >w lobbyngu chodziłoby o zmiane myslenia, przestawiania pozytywnych wzorców, media<
    też tak myslę, po mojemy tylko w odwrotnej kolejnosci. Myślę, że szacunku nie da się zadekretowac. Tylko własnie promując się pozytywnie, pokazując przykłady dużych rodzin można zmienic myślenie.
    O tyle zreszta na ile się da, jak się nie da to się nie przejmować.

    Program polityki prorodzinnej przedstawiony na końcu fajny, z tym, że bardzo ogólny, a diabeł często tkwi w szczegółach;)

    Małgosiu, nie myśl, że ja tak z założenia neguję co piszesz. Przecież ja tez wielodzietna:) wiem jak cięzko czasami jest materialnie i wiem, że Wam nie lżej, a o te 4 dzieci ciężej. Tylko może ja pozbyłam sie złudzeń, które Ty jeszcze masz (może przez to, że mąż pracuje na Akademi Ekonomicznej troche inaczej sie na to wszystko patrzę, bo ja wiem?). Ale i tak sobie myślę, że czy tak czy siak Wasz trud mnie buduje, to znaczy wiem, że taka rodzina daje sobie radę, to czuję, że i ja i moja rodzina sobie damy. Może taki największy sens jest w rodzinach wielodzietnych. Dobrze, że są.
    Ale czuję i wiem, że swoje sprawy i tak muszą załatwić same. I Wy też wbrew wszystkiemu, brakowi opieki państwa, problemom, swoje sprawy załatwiacie sami, idziecie do przodu, a Twój mąż ma do tego marzenia. I tak trzymać:)
  • ejże Maqłgorzato, w linku jest tylko i wyłacznie dyskusja, która odbiega od tej tutaj. Podana dla przykładu.
    Link mógł Ci dać tylko i wyłącznie pogląd, nie przekonywac Cię do czegokolwiek, bo i nie był przecież adresowany do Ciebie. Co do obrażania GW, to ciekawe, ze akurat to Cię tak ubodło, z trzydziestu kilku wpisów (ale przecież to w ogóle nie było sednem, a ze było o niej źle i obraźliwie, to inna para kaloszy, ale przecież nie o to biegało).
    A dyskutują tam wielodzietni, tak, też wielodzietni. Można się zamknąć we własnym sosie i płakać nad światem, jaki to nas nie lubi.
    Niestety należy pamiętać, że wielodzietność nie jest przypisana do jednej opcji. jeśli tylko tyle zrozumiałaś z tego co napisałam, to faktycznie porozumienie jest niemożliwe. Dwie kobiety mające duzo dzieci - rozmawiają całkiem różnymi językami.

    Wiesz, ja jedną z zalet mojej wielodzietności widzę w tym, że mam kontakt z tak różnymi osobowościami (moich dzieci), uczę się akceptować róznorodność. Ciebie ponosza nerwy, co przeszkadza Ci w dyskusji. nie podjełas zadnego wątku, nie odpowiedziałaś na zadną rzecz, o ktorej pisałam, szkoda:(
    Za to unosisz się tam, gdzie to w ogóle niepotrzebne.
    Faktycznie szkoda czasu na dyskusję.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.