Chyba są to osobne pojęcia. Co do wdzięczności to nawet nie musi iść w parze z miłością. Co do miłości nie wiem, dzieci kochają rodziców czasem mimo upadku moralnego tych rodziców. Miłość czasem musi być cierpliwa i czekać na poprawę np. więc chyba nie musi być w parze z uwielbieniem jako tako. Ale nie jestem pewna.
Adoracja i uwielbienie to chyba synonimy. Z tym, że mówi się potocznie np. że "uwielbia się lody" ale nie da się ich adorować bo nie są osobą. Na pewno jest element dostrzeżenia zalet, które są dla nas atrakcyjne - mają przez to moc przyciągania i chęci do powracania do osoby, rzeczy uwielbianej.
Czytałam w książce, że jeśli nie mamy zachwytu (a jak jest zachwyt to uwielbienie jest spontaniczne) wobec Boga, to znaczy, że go nie znamy i "szukaj dalej" bo Bóg jest zachwycający. Jeśli ktoś mi mówi "Spójrz jaki piękny kwiat" a ja patrzę na papierek i nie czuję zachwytu, to znaczy, że nie dostrzegam kwiatu a nie, że źle patrzę (za krótko, za rzadko) w papierek.
Uwielbienie podobno jest bezinteresowne, tak mówią na konferencjach. Jednak ja k się mówi: Uwielbiam, od razu dodaje się za co. Więc gdyby tego czegoś nie było, nie byłoby za co uwielbiać. Dla mnie to nie jest jasne.
Dla słowa uwielbienie widzę 4 grupy synonimów: 1 .admiracja, adoracja, zachwyt 2.kochanie, umiłowanie 3. trwanie na modlitwie 4.apoteoza, deifikacja, gloryfikacja.
"Uwielbiam za coś" to raczej "uwielbiam w czymś" (ta druga forma bardziej "poprawna") Nie tyle czuję wdzięczność czy czegoś oczekuję (interesowność), co zachwycam się danym aspektem
podoba mi się to wzbudzanie intencji uwielbienia (dzisiaj uwielbiam w moim trudzie, a jutro w moim odpoczynku) - nie zachowuję dla siebie życia tylko uwielbiam nim
Ja z kolei przeczytałam w książce, że modlitwa jest jak chleb, póki widzimy i czujemy smak, nie ma swojej prawdziwej wartości, którą jest odżywianie organizmu Chleb swoją rolę spełnia jak już o nim nie myślimy.
Podobnie dla mnie ma się rzecz z uwielbieniem i dlatego podoba mi się "wzbudzanie intencji uwielbienia" - Kiedy o tym myślę, wzbudzam akt woli i jakoś odczuwam, nie ma jeszcze uwielbienia, dopiero potem jest, jak już dzieje się to, czym mam uwielbiać
Też to, co się robi z intencją uwielbienia (myśli, czuje, mówi ...), ma zupełnie inną wartość dla nas. Trud jest lżejszy, a odpoczynek bardziej owocny.
Komentarz
Czy uwielbiac da sie bez emocjonalnego poruszenia? Ciekawa kwestia.
Dla mnie to nie jest jasne.
A może to tylko kwestia uściślenia pojęć?
Nie tyle czuję wdzięczność czy czegoś oczekuję (interesowność), co zachwycam się danym aspektem
podoba mi się to wzbudzanie intencji uwielbienia (dzisiaj uwielbiam w moim trudzie, a jutro w moim odpoczynku) - nie zachowuję dla siebie życia tylko uwielbiam nim
Ja z kolei przeczytałam w książce, że modlitwa jest jak chleb, póki widzimy i czujemy smak, nie ma swojej prawdziwej wartości, którą jest odżywianie organizmu
Chleb swoją rolę spełnia jak już o nim nie myślimy.
Podobnie dla mnie ma się rzecz z uwielbieniem i dlatego podoba mi się "wzbudzanie intencji uwielbienia" - Kiedy o tym myślę, wzbudzam akt woli i jakoś odczuwam, nie ma jeszcze uwielbienia, dopiero potem jest, jak już dzieje się to, czym mam uwielbiać