ja uczę na kartce w kratkę nawet 6 latka liczy. pisałam 2x4 i pokazywałam, żeby narysował prostokąt o wymiarze 2 na 4 kratki i policzył kratki. Albo rozkładałam mu kredki i mówiłam że dwie osoby mają po 4 kredki. Na pewno wg Gruszczyk Kolczyńskiej nie można uczyć mnożenia przez dodawanie czyli 2x3 to jest 2+2+2. 7 latek w której klasie w drugiej?
Ja mam 8 latka w drugiej i poki co pamięciówki mnożenia z nim nie robiłam tylko dużo ćwiczylismy i te prostsze sam liczy w pamięci.
O kartach grabowskiego czytałam kiedyś opinię, że szybko się nudza i wcale nie motywują.
Jeszcze PUS-y do tabliczki mnożenia są ale też mnie nie porwały
Samą "ideę" mnożenia wtłoczyłam prosząc by liczyli ile smakołyków dostaną, gdy dam tylko chłopcom po 4, albo wszystkim domownikom po 3 itd. Na konkretach.
Jednakowoż, na tabliczkę mnożenia (a nie na zrozumienie idei mnożenia) to jest sposób jeden - na pamięć się nauczyć. Pomaga powtarzanie, powtarzanie i jeszcze powtarzanie. Można urozmaicać dając gry, programy komputerowe, robiąc konkursy itp. Wyjątki to: - mnożenie przez 0 - wiadomo - mnożenie przez 1 - wiadomo - mnożenie przez 2 - wystarczy dodać do siebie dwie takie liczby - mnożenie przez 10 - dopisać zero - mnożenie przez 5 - podzielić na pół i dopisać 0 (dla małych dzieci problem przy nieparzystych, bo wychodzą ułamki) - mnożenie przez 9 - można na palcach - z 10 palców obu rąk zaginasz ten przez ile mnożysz 9 i przed zagiętym masz liczbę dziesiątek, a za zagiętym liczbę jedności - przykład 9X4 - zaginasz czwarty palec, przed nim masz 3, a za nim 6, wynik 36.
Wczoraj pierwszy raz o nich przeczytałam, więc ciężko mi narazie cokolwiek o nich powiedzieć, ale jak zobaczyłam te kafelki na kartach to od razu skojarzyłam z metodami montesorii. Obrazują co tak naprawdę oznacza mnożenie, jak wyglądają napisane abstrakcyjne na pierwszy rzut oka dla nich, zadania.
Też ostatnio zaczełam tak jak Skatarzyna, ale wydaje mi się to strasznie czasochłonne..
@annabe ja tych kart nie miałam ale opinie co czytałam jak się zastanawiałam nad zakupem były mocno średnie, że nużące = jak nie jest ciekawie to i motywacja siada do nauki W każdym razie ja nie kupiłam, uważałam, że moi zagrają w to raz czy dwa i na tym się skończy.
Wszystkie moje dzieci uczyły się tabliczki w pudełku od zapałek. Na karteczkach pisałam działanie, z drugiej strony wynik. Powtarzali do skutku. Karteczki ok 1 cm na4, tak by weszły do pudełka na sztorc. Różnokolorowe. Razy 2 żółte, razy 3 czerwone itd. Cała tabliczka mnożenia mieściła się w jednym pudełku. W sumie to takie fiszki matematyczne. Nudne ale skuteczne.
Co do nauki tabliczki mnożenia mozna jeszcze tak: - najpierw musicie ustalic jakis znak-symbol lub kilka symboli dla cyfr od 0-9 (np. 0-jajko , 2 - łabędź, 4-krzeslo, pudlo, karton, 5-piesc, albo dlon z piacioma palcami, itp) - potem do tych problematycznych do zapamietania wynikow mnozenia ukladacie absurdalna, smieszna, zywa, latwa do skojarzenia historyjke - najlepiej zeby dziecko wymyslalo, wtedy bedzie mu latwiej zapamietac. Zasada jest taka ze musi byc w tym zapamietywaniu ruch, dynamika historyjka nie powinna byc "statyczna". Tam musi sie cos dziac. I nalezy sobie to bardzo plastycznie wyobrazac w glowie. Liczby dwucyfrowe wyobrazamy sobie we wlasciwej kolejnosci. Tzn najpierw wyobrazamy sobie symbol pierwszej cyfry, a dopiero ten symbol robi cos z symbolem z drugiej cyfry. Np. 2x4=8 łabedz szamocze sie z wielkim kartonem(pudlem kartonowym), ktory jest uwiazany do jego nogi, macha skrzydlami, probuje go dziobac, szarpie sie, az w koncu udaje mu sie wzbic w powietrze na swoich wielkich skrzydlach. Kiedy sie unosi wraz z kartonem, okazuje sie ze zawartosc kartonu zostala na ziemi i byl tam wielki sniegowy balwan z nosem z marchewki, muotla w rece i wegielkowymi oczami. Np5x5=25 Dwie piesci w rekawicach bokserskich uderzaja o siebie jak przed walka. Buch buch, jedna o druga... A kiedy tak mocno uderz o siebie to z pomiedzy nich wylatuje piękny bialy łabędz z czarnymi obwodkami wokol oczu (moze podbite jak po walce bokserskiej i sam w nogach trzyma soczyscie czerwona rekawice bokserska.
Moznw tez mnozyc tak jak na filmie, ale to nie przy wszystkich liczbach sprawdza sie w szkole, bo i tak trzeba to przeliczyc tzn zliczyc przeciecia. Sprawdza sie orzy duzych liczbach. No i ogolnie jest fajne.
Tego co zalinkowała ramatha ja nie rozumiem. Jedyna opcja to na pamięć. Metoda z palcami i 9 ciekawa. Mój 8-latek rozumie, ale nie może spamiętać. I też zaczynał naukę licząc co 2, 3, 4 itp. A teraz po prostu zamiast szybko pomnożyć, to dodaje i to dużo czasu mu zajmuje.
A dzieli rozbijając liczbę, nie rozumie dzielenia w słupku. Np. 84/4, rozbija na mniejsze np 40, 40 i 4 czy inaczej, potem dodaje.
Ja tych kartonów i łabędzi nie ogarniam. A uczenie się na pamięć jest jak gimnastyka. Nic konkretnego nie daje (w sensie nigdzie się nie dojdzie, stoi się w miejscu i macha nogami), a wzmacnia ciało. Pamięciówki dobrze robią na mózg Dzieci powinny się uczyć dużo na pamięć, póki są małe. im starsze tym gorej. Po 30. to już porażka
a ja tłumaczę i nie każę kuć na pamięć przynajmniej na razie. W ten sposób opanował x2 i prawie całe x3. Resztę jakby co jest w stanie obliczyć nie używając dodawania (czyli tak jak zaleca Gruszczyk Kolczyńska)
ja tłumaczę, co umiem wytłumaczyć, dzięki temu, że mam pewność, że zrozumiało latwiej mi oczekiwać, że będzie wiedziało, pamięć bywa zawodna.
A jak później słyszę, jak jedno drugiemu tłumaczy, to wiem, że nauka nie poszła w las. Ale wytłumacyć to jedno, a dopiero ćwiczenie czyni mistrza, u nas mistrzem tabliczki mnożenia jest sześciolatek. Dwa razy starszy brat nie opanował jej aż tak dobrze. Bo mu się nie chce.
A ja nie rozumiem jak mozna nie tlumaczyc. Tzn nie wiem co tlumaczyc w tabliczce mnozenia, ale ogolnie wydaje mi sie ze faktycznie nie chodzi o to zeby cos potrafic powtorzyc, tylko zeby rozumiec co sie mowi. Moje dziecko potrafiło w wieku 2 lat spiewac np piosenke po angielsku - kompletnie nie rozumiejac co spiewa. To raczej nie znaczylo ze zna ten jezyk Wychodze z zalozenia ze jak rozumiesz , to potrafisz sobie poradzic nawet jak zapomnisz. ... A o to z labedziami i kartonami. To mnemotechnika. Coz nie potrafie tego dobrze przekazac i zrozumiale ujac w slowa. Generalnie mnoemotechniki tez wymagaja nauczenia sie na pamkec - wyrycia sladu pamieciowego, ale do zapamietywania uzywaja obu polkol mozgu. Angażują wiele elementow, wyobraznie, przez co latwiej i milej jest skojarzyc. Polecam naprawde dzialaja, takich mnemotechnik jak zapamietywac i jak sobie przypominac powinni ucyzc w szkole. Tutaj znalazlam link gdzie ktos tlumaczy - pewnie bedzie jasniej: http://agakrok.blogspot.com/2013/10/jak-szybko-i-na-trwae-nauczyc-dziecko.html?m=1
Ja mam prosty umysł, ścisłych rzeczy nie "czuję". Wykuć można wszystko, ale jak jeden element z pamięci uleci, to koniec. Dlatego doskonała byłam bez wysiłku prawie przy dobrych nauczycielach, którzy potrafili wytłumaczyć - zwykle bardzo prosto tłumaczyli, bez pomocy, obrazków, wielkiego gadania. Krótko, ale tak, że rozumiałam. Pamiętałam dzięki temu jak odtworzyć dochodzenie do jakiegoś wzoru fizycznego czy obliczania czegoś. Może mnie teraz trochę dziwią próby "obudowania" wszystkiego, czego się dzieci uczą, ale jednak wiele rzeczy warto rozumieć. To daje całość, próbę zobaczenia wszystkich elementów składowych, a nie tylko końcóweczek.
Tak masz racje, ze mozna sie nauczyc. Nie napisalam ze nie mozna. Ja mowialm o czym innym - powtarzanie slow nie znaczy ze umie sie mowic. W 6 kl SP historyk dal nam do nauczenia sie tekst po lacinie. Wykulo wiele osob. Nic nie pamiętam, ani nie rozumialam. Nie rozumjesz to sYbko moze Ci z glowy wyleciec. Jak nie m odpowiedniego konktekstu do tego zapamietywania. Tak samo jak to ze dziecko wie ze 2*2 =4 a to jak nie rozumie to nie powie ile to jest 6*7. Bo 2 i 2 mozna tez dodac i tez wyjdzie 4 prawda?!
Co z angielskiego. Syn ma teraz ma 4l i 3m i zdarza sie ze zna slowa ktorych ja nie znam. Tzn latwo sie domyslic znaczenia, ale ja nigdy ich nie uzywalam , a on owszem. Slowa oczywiscie z bajek, w stylu pług śnieżny na przyklad. Bardzo duzo slow zna. A lekcji jako tkich nie przerabiamy. Slucha piosenek, jak oglada bajki to po ang i duzo pyta o slowa ktore go interesuja. Sklada czasem male zdania.a tego to juz w ogole go nigdy nie uczylam. Rozumie tez proste pytania, odnoszace sie do sytuacji. Wszystko nie robiac praktycznie nic.
A dlaczego nie można uczyć tabliczki mnożenia nie używając dodawania- nie rozumiem zupełnie? Logicznie można sobie poprzeliczać - te z 9 to te z 10 minus dana liczba, te z 6 - to te z 5 + dana liczba itd. Do tego co pamiętamy - dodajemy tyle ile trzeba. Sama tak robiłam i tak uczę moich. Dodatkowo do sprawdzania ładna karteczka z całą tabliczką w kolumnach (np. dla miłośniczki zwierząt z konikami). I co jakiś czas piszą z pamięci (lub przeliczając) na kartce daną kolumnę dla utrwalenia, ale to dopiero w II, III klasie. Moim powtarzam, lepiej przelicz, jak nie jesteś pewny. Z czasem utrwala się, a co nie utrwali, zawsze można przeliczyć.
Komentarz
http://bonito.pl/k-90397605-cool-english-grammar-repetytorium-z-cwiczeniami-czesc-1
DO tego polecam internet - kopalnię ćwiczeń i testów. Możesz też zajrzeć do sprawdzianów 6-klasisty. Banalne. A może repetytoria 6-klasisty będą teraz przecenione? My mieliśmy w zeszłym roku Pearsona. Świetny był! O, taki:
http://bonito.pl/k-90328949-repetytorium-szostoklasisty-jezyk-angielski-podrecznik-z-plyta-cd
Jakim sposobem uczycie dzieciaki? Mój 7latek ma trudności z uczeniem się rzeczy na pamięć więc szukam fajnej metody która ułatwi mu naukę tabliczki.
Materiały montesori są drogie, ale znalazłam coś w tym stylu- znacie Karty Grabowskiego?
Albo rozkładałam mu kredki i mówiłam że dwie osoby mają po 4 kredki.
Na pewno wg Gruszczyk Kolczyńskiej nie można uczyć mnożenia przez dodawanie czyli 2x3 to jest 2+2+2.
7 latek w której klasie w drugiej?
Ja mam 8 latka w drugiej i poki co pamięciówki mnożenia z nim nie robiłam tylko dużo ćwiczylismy i te prostsze sam liczy w pamięci.
O kartach grabowskiego czytałam kiedyś opinię, że szybko się nudza i wcale nie motywują.
Jeszcze PUS-y do tabliczki mnożenia są ale też mnie nie porwały
Wyjątki to:
- mnożenie przez 0 - wiadomo
- mnożenie przez 1 - wiadomo
- mnożenie przez 2 - wystarczy dodać do siebie dwie takie liczby
- mnożenie przez 10 - dopisać zero
- mnożenie przez 5 - podzielić na pół i dopisać 0 (dla małych dzieci problem przy nieparzystych, bo wychodzą ułamki)
- mnożenie przez 9 - można na palcach - z 10 palców obu rąk zaginasz ten przez ile mnożysz 9 i przed zagiętym masz liczbę dziesiątek, a za zagiętym liczbę jedności - przykład 9X4 - zaginasz czwarty palec, przed nim masz 3, a za nim 6, wynik 36.
Wczoraj pierwszy raz o nich przeczytałam, więc ciężko mi narazie cokolwiek o nich powiedzieć, ale jak zobaczyłam te kafelki na kartach to od razu skojarzyłam z metodami montesorii. Obrazują co tak naprawdę oznacza mnożenie, jak wyglądają napisane abstrakcyjne na pierwszy rzut oka dla nich, zadania.
Też ostatnio zaczełam tak jak Skatarzyna, ale wydaje mi się to strasznie czasochłonne..
- najpierw musicie ustalic jakis znak-symbol lub kilka symboli dla cyfr od 0-9 (np. 0-jajko , 2 - łabędź, 4-krzeslo, pudlo, karton, 5-piesc, albo dlon z piacioma palcami, itp)
- potem do tych problematycznych do zapamietania wynikow mnozenia ukladacie absurdalna, smieszna, zywa, latwa do skojarzenia historyjke - najlepiej zeby dziecko wymyslalo, wtedy bedzie mu latwiej zapamietac.
Zasada jest taka ze musi byc w tym zapamietywaniu ruch, dynamika historyjka nie powinna byc "statyczna". Tam musi sie cos dziac. I nalezy sobie to bardzo plastycznie wyobrazac w glowie.
Liczby dwucyfrowe wyobrazamy sobie we wlasciwej kolejnosci. Tzn najpierw wyobrazamy sobie symbol pierwszej cyfry, a dopiero ten symbol robi cos z symbolem z drugiej cyfry.
Np. 2x4=8 łabedz szamocze sie z wielkim kartonem(pudlem kartonowym), ktory jest uwiazany do jego nogi, macha skrzydlami, probuje go dziobac, szarpie sie, az w koncu udaje mu sie wzbic w powietrze na swoich wielkich skrzydlach. Kiedy sie unosi wraz z kartonem, okazuje sie ze zawartosc kartonu zostala na ziemi i byl tam wielki sniegowy balwan z nosem z marchewki, muotla w rece i wegielkowymi oczami.
Np5x5=25
Dwie piesci w rekawicach bokserskich uderzaja o siebie jak przed walka. Buch buch, jedna o druga... A kiedy tak mocno uderz o siebie to z pomiedzy nich wylatuje piękny bialy łabędz z czarnymi obwodkami wokol oczu (moze podbite jak po walce bokserskiej i sam w nogach trzyma soczyscie czerwona rekawice bokserska.
Sprawdza sie orzy duzych liczbach.
No i ogolnie jest fajne.
Jedyna opcja to na pamięć. Metoda z palcami i 9 ciekawa.
Mój 8-latek rozumie, ale nie może spamiętać. I też zaczynał naukę licząc co 2, 3, 4 itp. A teraz po prostu zamiast szybko pomnożyć, to dodaje i to dużo czasu mu zajmuje.
A dzieli rozbijając liczbę, nie rozumie dzielenia w słupku. Np. 84/4, rozbija na mniejsze np 40, 40 i 4 czy inaczej, potem dodaje.
A jak później słyszę, jak jedno drugiemu tłumaczy, to wiem, że nauka nie poszła w las. Ale wytłumacyć to jedno, a dopiero ćwiczenie czyni mistrza, u nas mistrzem tabliczki mnożenia jest sześciolatek. Dwa razy starszy brat nie opanował jej aż tak dobrze. Bo mu się nie chce.
Moje dziecko potrafiło w wieku 2 lat spiewac np piosenke po angielsku - kompletnie nie rozumiejac co spiewa. To raczej nie znaczylo ze zna ten jezyk
Wychodze z zalozenia ze jak rozumiesz , to potrafisz sobie poradzic nawet jak zapomnisz.
...
A o to z labedziami i kartonami. To mnemotechnika. Coz nie potrafie tego dobrze przekazac i zrozumiale ujac w slowa.
Generalnie mnoemotechniki tez wymagaja nauczenia sie na pamkec - wyrycia sladu pamieciowego, ale do zapamietywania uzywaja obu polkol mozgu. Angażują wiele elementow, wyobraznie, przez co latwiej i milej jest skojarzyc. Polecam naprawde dzialaja, takich mnemotechnik jak zapamietywac i jak sobie przypominac powinni ucyzc w szkole.
Tutaj znalazlam link gdzie ktos tlumaczy - pewnie bedzie jasniej:
http://agakrok.blogspot.com/2013/10/jak-szybko-i-na-trwae-nauczyc-dziecko.html?m=1
Nie napisalam ze nie mozna.
Ja mowialm o czym innym - powtarzanie slow nie znaczy ze umie sie mowic.
W 6 kl SP historyk dal nam do nauczenia sie tekst po lacinie. Wykulo wiele osob. Nic nie pamiętam, ani nie rozumialam.
Nie rozumjesz to sYbko moze Ci z glowy wyleciec. Jak nie m odpowiedniego konktekstu do tego zapamietywania.
Tak samo jak to ze dziecko wie ze 2*2 =4 a to jak nie rozumie to nie powie ile to jest 6*7. Bo 2 i 2 mozna tez dodac i tez wyjdzie 4 prawda?!
Co z angielskiego.
Syn ma teraz ma 4l i 3m i zdarza sie ze zna slowa ktorych ja nie znam. Tzn latwo sie domyslic znaczenia, ale ja nigdy ich nie uzywalam , a on owszem. Slowa oczywiscie z bajek, w stylu pług śnieżny na przyklad. Bardzo duzo slow zna. A lekcji jako tkich nie przerabiamy. Slucha piosenek, jak oglada bajki to po ang i duzo pyta o slowa ktore go interesuja.
Sklada czasem male zdania.a tego to juz w ogole go nigdy nie uczylam. Rozumie tez proste pytania, odnoszace sie do sytuacji. Wszystko nie robiac praktycznie nic.
Logicznie można sobie poprzeliczać - te z 9 to te z 10 minus dana liczba, te z 6 - to te z 5 + dana liczba itd. Do tego co pamiętamy - dodajemy tyle ile trzeba.
Sama tak robiłam i tak uczę moich.
Dodatkowo do sprawdzania ładna karteczka z całą tabliczką w kolumnach (np. dla miłośniczki zwierząt z konikami). I co jakiś czas piszą z pamięci (lub przeliczając) na kartce daną kolumnę dla utrwalenia, ale to dopiero w II, III klasie.
Moim powtarzam, lepiej przelicz, jak nie jesteś pewny. Z czasem utrwala się, a co nie utrwali, zawsze można przeliczyć.