przepraszam za bokotemat, ale takie ćwiczenia z filmowej wyobraźni znalazłam na FK zanim się wczytałam, myślałam, że autentycznie jest to w filmie
Gajos - biskup miejsca: przestraszony ks "moderator ds duszpasterstwa" musi podejść i zagadnąć Gajosa o listy jakie ślą Tradsy w sprawie Tridentiny:
- księże biskupie ... i jeszcze jedno; wie ks biskup ci ...ha ha Tradycjonaliści po raz kolejny piszą i podpisy zbierają...zastanawiam się co im odpowiemy. - Gajos: do ch... karmazyna! załatwcie to jak chcecie tylko nie zawracajcie mi głowy tymi szajbusami! Mało mamy idiotów? i jeszcze oni. Odpiszcie, że nikt nie potrafi odprawiać.
Niestety, jest tak jak myślałam, a tam mnie przekonywali, że nie szkalują Kościoła. Ha ha ha. Nie wiedzą, że nagrody nie dostaje się za wartości, tylko według innego klucza.
Ja trochę zastanawiam się czy nie zobaczyć. Nie sądzę, by filmowa bajka mogła jakoś naruszyć mój obraz Kościoła. Natomiast z zawodowego obowiązku próbuję rozumieć społeczne emocje. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że ten film je pobudza, wzmacnia, a w odniesieniu do niektórych osób czy środowisk odzwierciedla. Chciałbym mieć świadomość z czym jako Kościół się mierzymy. Powstrzymują mnie dwie sprawy: 1. Nie chcę dorzucać się do sukcesu frekwencyjnego. 2. Nie wiem czy jestem w stanie zrozumieć na oczekiwanym przeze mnie poziomie sens i wagę filmu jako sporadyczny widz kina (tzn. pewnie jestem w stanie wymienić z pamięci większość filmów jakie w całym życiu widziałem w kinie, a i w telewizji do dzisiaj moim ulubionym filmem jest "12 gniewnych ludzi", więc zatrzymałem się w edukacji filmowej dość dawno).
Zwiastun nie oddaje klimatu filmu. Pisałam o tym w innym wątku. Mnie bardzo poruszył - ale ja mam na tyle ukształtowaną wiarę ,że wiedziałam ,że mi nie zaszkodzi.
Obejrzalam jeden film Smarzowskiego. Chwalone wesele. Wtedy. I mialam dosc..no coz z tego ze sztuka jak przez caly film czulam jakis blizej nieokreslony niepokój i smutek taki. Brud. Kolejne filmy ktore nakrecil byly jeszcze trudniejsze.
Komentarz
zanim się wczytałam, myślałam, że autentycznie jest to w filmie
Gajos - biskup miejsca: przestraszony ks "moderator ds duszpasterstwa" musi podejść i zagadnąć Gajosa o listy jakie ślą Tradsy w sprawie Tridentiny:
- księże biskupie ... i jeszcze jedno; wie ks biskup ci ...ha ha Tradycjonaliści po raz kolejny piszą i podpisy zbierają...zastanawiam się co im odpowiemy.
- Gajos: do ch... karmazyna! załatwcie to jak chcecie tylko nie zawracajcie mi głowy tymi szajbusami! Mało mamy idiotów? i jeszcze oni. Odpiszcie, że nikt nie potrafi odprawiać.
Nie wiedzą, że nagrody nie dostaje się za wartości, tylko według innego klucza.
Nie sądzę, by filmowa bajka mogła jakoś naruszyć mój obraz Kościoła.
Natomiast z zawodowego obowiązku próbuję rozumieć społeczne emocje. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że ten film je pobudza, wzmacnia, a w odniesieniu do niektórych osób czy środowisk odzwierciedla. Chciałbym mieć świadomość z czym jako Kościół się mierzymy.
Powstrzymują mnie dwie sprawy:
1. Nie chcę dorzucać się do sukcesu frekwencyjnego.
2. Nie wiem czy jestem w stanie zrozumieć na oczekiwanym przeze mnie poziomie sens i wagę filmu jako sporadyczny widz kina (tzn. pewnie jestem w stanie wymienić z pamięci większość filmów jakie w całym życiu widziałem w kinie, a i w telewizji do dzisiaj moim ulubionym filmem jest "12 gniewnych ludzi", więc zatrzymałem się w edukacji filmowej dość dawno).