Ja uwielbiam "arabski"i "indyjski" angielski jedyny,ktory rozumiem. Z uwagi na moje zaburzenie, ktore powoduje, ze nie "wysluchuję" pewnych zbitek gloskowych w angielskich slówkach. Nie wysluchuję okreslonych różnic pomiedzywyrazowych,chyba ze sa teatralne i bardzo starannie wymawiane. Co ciekawe w przypadku innych jezykow nie mam takich problemow
Mam podobno zdolnosci wymowy hiszpańskiego nie znam jezyka ni huhu ale kilka razy powtorzylam, bez zrozumienia oczywiscie kilka slow i kolezanka znajaca ten jezyk biegle powiedziala,ze świetna wymowa i akcent,wzorowe hiszpańskie "seplenienie"
dzień dobry poczytałam i odezwał mi się socjalizm we krwi. przepraszam. szkoła publiczna, podobnie przedszkole w swoim założeniu zapewniają podstawową edukację dla ogółu - z silnym naciskiem na PODSTAWOWĄ. ani nas ani żadnego innego kraju nie stać na dawanie wszystkim wszystkiego.
nie tyle: należy uczyć beznadziejnie co trzeba się liczyć z tym, że będzie beznadziejnie.
nauczanie języka obcego w publicznym przedszkolu to 2x30 minut tygodniowo, w grupie 25 osób o różnym stopniu zainteresowania tematem, zajęcia prowadzone przez osobę, która ma właściwe kwalifikacje (papiery) - np. przeze mnie. rodzice może by woleli innego nauczyciela, z lepszym akcentem, lepszego ALE skoro placówka może zaoferować 5/25 etatu (stawki minimalne z rozporządzenia) oraz oczekuje prowadzenia zajęć pomiędzy 10 a 13 to nie ma chętnych.
co do kosztów edukacji: subwencja to około 500 PLN na dziecko miesięcznie. żadne kokosy.
o przedszkolach: dlaczego samorządy wolą catering od kuchni w placówkach? bo taniej jest nie płacić za zatrudnienie kucharzy. tak naprawdę catering oznacza, że rodzic płaci za jedzenie + pensje kucharzy + zysk firmy.
refleksja socjalistyczna: kiedy chodziłam do szkoły rodzice tłukli mi do głowy, że to ja MAM SIĘ NAUCZYĆ - teraz często można spotkać podejście, że to nauczyciel musi nauczyć dziecko (nawet pomimo silnego oporu materii).
W Finlandii, w której obserwowałam lekcje w szkole średniej od rana do wieczora, jest właśnie takie podejście, o jakim Ty piszesz, Isza. To dzieciak ma się NAUCZYĆ i od początku do końca bierze odpowiedzialność za swój proces edukacyjny. Jeśli tego nie robi - wylatuje z systemu. Tam nauczyciel nie jest wyrobnikiem, tylko ekspertem, któremu się godnie płaci i traktuje z wielkim szacunkiem. A w porównaniu z nauczycielem polskim, fiński nie robi nic. Siedzi i przerzuca slajdy wyjaśnień gramatycznych, bądź słownictwa i czytanek. Uczeń śledzi, robi na swoim laptopie, czy tablecie i jest idealnie cichy i grzeczny. Ja nagrywałam tę ciszę na języku obcym, bo nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Nie ma wywiadówek, nie ma papierów i nie ma żadnej kontroli w stylu kuratorium. Rodzicowi do głowy nie przyjdzie, by przychodzić do szkoły z pretensjami. Tam uważa się, że nauczyciel wie, co robi i nikt tego nie kwestionuje. Wystarczą 3 nieobecności, by wylecieć z tzw. kursu (każdy uczeń musi wybrać ich kilka) i powtarzać semestr. Osoby spóźnione nie wchodzą na lekcje. Osoby chodzące do szkoły wiedzą po co to robią i po prostu się uczą. Na lekcjach śledzą to co się dzieje i wykonują polecenia nie zadając żadnych pytań. Dla mnie był to szok. Należy przy tym wspomnieć, że edukacja obowiązkowa jest do 16 roku życia i nikt nie musi się męczyć, jeśli nie chce. Edukacja jest poważana, gdyż osoby z wykształceniem wyższym z automatu mogą wybierać w ofertach dobrze płatnych zawodów. Chciałam przy tym dodać, że na lekcjach panuje miła, spokojna i bezstresowa atmosfera, bez wyścigu szczurów, przekrzykiwania się uczniów w celu udzielenia odpowiedzi. Zarówno dzieci, jak i nauczyciele są wobec siebie grzeczni i kulturalni. Co mnie uderzyło, to fakt, że dziewczęta w wieku licealnym niemal się nie malują, nie ubierają się wyzywająco i nie pokazują swoich atutów, co w szkole polskiej jest w tej chwili nagminne. Wbrew obiegowym opiniom, nauczyciel fiński nie jest wykształcony lepiej niż polski. Na pewno nie ma zaś tylu obowiązków (nie ma tam np. funkcji wychowawcy, bo uczniowie nie chodzą do klasy, tylko na kursy), po lekcjach nie musi dorabiać korkami i generalnie jest zadowolonym z życia człowiekiem. W ramach ciekawostki dodam, że nasza znajoma Finka nauczycielka zarabia więcej niż mąż pracujący w swojej kawiarni i to ona jest głównym żywicielem rodziny. W naszym systemie raczej niemożliwe; ja za swoją pensję przy obecnych cenach i czynszach nie utrzymam siebie, nie wspominając o członkach rodziny. Dla uściślenia: pisałam o szkole średniej (od 16 do 19 roku życia).
Mnie zawsze w takich dyskusjach zdumiewa to,jak bardzo wybiorczo podchodzi sie do tematu. Marzenia,zeby bylo jak w Finlandii ale oczywiscie z socjalistycznym założeniem opieki nad dzieckiem i przejęciem przez szkołę obowiazkow rodziny. Dopóki na szkoły bedzie zrzucac sie obowiązki wynikajace z nieudolności systemowych nigdy dobrze nie będzie. Szkola od dawna nie jest miejscem edukacji, choc nikt głośno tego nie powie. Jesli organ, ktory ma wspierać bedzie traktował swoich pracowników jak bandytow dobrze nie będzie. Bylo wiele uwag i pytań,dlaczego nauczyciele nie strajkowali przeciwko tej papierologii i calej patologii systemu. Ja spytam,czemu rodzice nie wspierają szkoły w tej walce? Jednym sie marzy poziom edukacji jak w Finlandii, mi marzy sie np system Duński. Nauczyciel jest wyłacznie nauczycielem, nie muszą obchodzic go sprawy rodziny,nikt nie oczekuje,ze przejmie nadzór nad rodzicami, nie oczekuje,ze bedzie integrowal srodowisko rodzicow,zalatwial za nich sprawy czy wymuszał okreslone zachowania czy dzialania pod groźbą dyscyplinarki. Nie musi organizowac czasu pozaszkolnego,za rozrywki i opieke odpowiedzialni są wyłacznie rodzice. Nasz system z jednej strony traktuje rodzica jak neandertalczyka bez rozumu i instynktu rodzicielskiego, wymusza dalekoidącą niemal inwigilację ze strony szkoły z drugiej nauczycieli traktuje jak bandytów, ktorych trzeba sprawdzac, obrażać i traktować jak nierobów i do tego psychopatów czyhających tylko,by skrzywdzić dziecko. No i ta coraz bardziej postępująca pajdokracja.
Wiele systemów bez kompleksow i udawania troski potrafi nauczac w izolacji w sensie podzialu dzieci na grupy mniej/bardziej uzdolnione,szkoly lepsze/gorsze. Nikogo noe oburza zasada, że publiczna to podstawowa edukacja,z odstepstwami na plus jak i na minus. Chcesz wiecej? Zapłać. Ale tylko wtedy,jesli masz potencjał.
Kociara, w Finlandii jest tak samo jak w Danii, jeśli chodzi o pojmowanie funkcji nauczyciela. On tylko i wyłącznie uczy, choć nawet co do tego smiałabym się kłócić. Uczy się uczeń, nauczyciel zaś wspiera i sluży pomocą, jeśli ktoś zasygnalizuje chęć skorzystania z takowej.
@Kasha obawiam się, że nie wiesz o czym piszesz. Przygotowanie do każdego możliwego zawodu? Śmiech na sali. Nie wiem jeszcze jak w nowym LO, ale po gimnazjum jak wybierzesz profil np. mat-fiz, albo mat -inf, to nie ma opcji, żeby dodatkowo rozszerzać chemię czy biologię. Chemię masz wyłącznie w I klasie i nie ma mowy o zdawaniu matury z chemii, szczególnie rozszerzonej. Czyli na wiele kierunków masz drogę zamkniętą. O ile sama się nie przygotujesz lub na jakimś kursie do tej matury, ale szkoła NIE JEST ogólnokształcąca. A michałków wszelakich jest pod dostatkiem.
Michałki to wg mnie: pp, wos, wok, wdż, edb. I jeszcze godz. wych. Ale dla kogo innego mogłaby to być np. religia i retoryka. Dlatego moim zdaniem najlepiej by było gdyby te przedmioty były nieobowiązkowe. Wtedy by się okazało jaka jest ich prawdziwa wartość.
Choć często wartością dodaną jest nauczyciel prowadzący. Albo na odwrót...
Według mnie wf wcale nie potrzebny w szkole średniej tak samo WOS i kucie kto jest przewodniczacym jakiej partii -zwłaszcza że to sie zmienia , liczba godzin zależy od profilu klasy- jeden uczen w klasie 1 będzie miał 30 godzin drugi też w klasie 1 ale na innym kierunku będzie miał prawie 40 nic dziwnego że jeżeli jest klasa w liceum ogólnokształcącym profilowana np mat-fiz nie ma biologii czy chemii rozszerzonej tu nacisk kładzie się na matematykę fizykę i nic dziwnego że nie będzie matury z geografii rozszerzonej Przedsiębiorczość ,marketing ,zarządzanie ,podstawy prawne działanosci gospodarczej , rachunkowość ,moje maja fakt sa w technikum te przedmioty w zależności od kierunku są w klasie w różnych klasach i w różnym wymiarze godzin
Wf jest bardzo ważny przedmiotem wbrew pozorom. Jeśli bez wfu, to w zamian basen lub inny sport ogólnorozwojowy. Albo rehabilitacja za lat parę... I niestety pisze to z doświadczenia. Naprawdę dla wielu nastolatków jest to jedyny ruch poza klikaniem
Komentarz
w średniej szkole tylu nowych?
Z uwagi na moje zaburzenie, ktore powoduje, ze nie "wysluchuję" pewnych zbitek gloskowych w angielskich slówkach. Nie wysluchuję okreslonych różnic pomiedzywyrazowych,chyba ze sa teatralne i bardzo starannie wymawiane.
Co ciekawe w przypadku innych jezykow nie mam takich problemow
poczytałam i odezwał mi się socjalizm we krwi. przepraszam.
szkoła publiczna, podobnie przedszkole w swoim założeniu zapewniają podstawową edukację dla ogółu - z silnym naciskiem na PODSTAWOWĄ. ani nas ani żadnego innego kraju nie stać na dawanie wszystkim wszystkiego.
nauczanie języka obcego w publicznym przedszkolu to 2x30 minut tygodniowo, w grupie 25 osób o różnym stopniu zainteresowania tematem, zajęcia prowadzone przez osobę, która ma właściwe kwalifikacje (papiery) - np. przeze mnie. rodzice może by woleli innego nauczyciela, z lepszym akcentem, lepszego ALE skoro placówka może zaoferować 5/25 etatu (stawki minimalne z rozporządzenia) oraz oczekuje prowadzenia zajęć pomiędzy 10 a 13 to nie ma chętnych.
co do kosztów edukacji: subwencja to około 500 PLN na dziecko miesięcznie. żadne kokosy.
o przedszkolach: dlaczego samorządy wolą catering od kuchni w placówkach? bo taniej jest nie płacić za zatrudnienie kucharzy. tak naprawdę catering oznacza, że rodzic płaci za jedzenie + pensje kucharzy + zysk firmy.
refleksja socjalistyczna: kiedy chodziłam do szkoły rodzice tłukli mi do głowy, że to ja MAM SIĘ NAUCZYĆ - teraz często można spotkać podejście, że to nauczyciel musi nauczyć dziecko (nawet pomimo silnego oporu materii).
To dzieciak ma się NAUCZYĆ i od początku do końca bierze odpowiedzialność za swój proces edukacyjny. Jeśli tego nie robi - wylatuje z systemu. Tam nauczyciel nie jest wyrobnikiem, tylko ekspertem, któremu się godnie płaci i traktuje z wielkim szacunkiem. A w porównaniu z nauczycielem polskim, fiński nie robi nic. Siedzi i przerzuca slajdy wyjaśnień gramatycznych, bądź słownictwa i czytanek. Uczeń śledzi, robi na swoim laptopie, czy tablecie i jest idealnie cichy i grzeczny. Ja nagrywałam tę ciszę na języku obcym, bo nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę.
Nie ma wywiadówek, nie ma papierów i nie ma żadnej kontroli w stylu kuratorium. Rodzicowi do głowy nie przyjdzie, by przychodzić do szkoły z pretensjami. Tam uważa się, że nauczyciel wie, co robi i nikt tego nie kwestionuje.
Wystarczą 3 nieobecności, by wylecieć z tzw. kursu (każdy uczeń musi wybrać ich kilka) i powtarzać semestr. Osoby spóźnione nie wchodzą na lekcje. Osoby chodzące do szkoły wiedzą po co to robią i po prostu się uczą. Na lekcjach śledzą to co się dzieje i wykonują polecenia nie zadając żadnych pytań. Dla mnie był to szok. Należy przy tym wspomnieć, że edukacja obowiązkowa jest do 16 roku życia i nikt nie musi się męczyć, jeśli nie chce. Edukacja jest poważana, gdyż osoby z wykształceniem wyższym z automatu mogą wybierać w ofertach dobrze płatnych zawodów. Chciałam przy tym dodać, że na lekcjach panuje miła, spokojna i bezstresowa atmosfera, bez wyścigu szczurów, przekrzykiwania się uczniów w celu udzielenia odpowiedzi. Zarówno dzieci, jak i nauczyciele są wobec siebie grzeczni i kulturalni. Co mnie uderzyło, to fakt, że dziewczęta w wieku licealnym niemal się nie malują, nie ubierają się wyzywająco i nie pokazują swoich atutów, co w szkole polskiej jest w tej chwili nagminne.
Wbrew obiegowym opiniom, nauczyciel fiński nie jest wykształcony lepiej niż polski. Na pewno nie ma zaś tylu obowiązków (nie ma tam np. funkcji wychowawcy, bo uczniowie nie chodzą do klasy, tylko na kursy), po lekcjach nie musi dorabiać korkami i generalnie jest zadowolonym z życia człowiekiem. W ramach ciekawostki dodam, że nasza znajoma Finka nauczycielka zarabia więcej niż mąż pracujący w swojej kawiarni i to ona jest głównym żywicielem rodziny. W naszym systemie raczej niemożliwe; ja za swoją pensję przy obecnych cenach i czynszach nie utrzymam siebie, nie wspominając o członkach rodziny.
Dla uściślenia: pisałam o szkole średniej (od 16 do 19 roku życia).
Dopóki na szkoły bedzie zrzucac sie obowiązki wynikajace z nieudolności systemowych nigdy dobrze nie będzie.
Szkola od dawna nie jest miejscem edukacji, choc nikt głośno tego nie powie.
Jesli organ, ktory ma wspierać bedzie traktował swoich pracowników jak bandytow dobrze nie będzie.
Bylo wiele uwag i pytań,dlaczego nauczyciele nie strajkowali przeciwko tej papierologii i calej patologii systemu.
Ja spytam,czemu rodzice nie wspierają szkoły w tej walce?
Jednym sie marzy poziom edukacji jak w Finlandii, mi marzy sie np system Duński. Nauczyciel jest wyłacznie nauczycielem, nie muszą obchodzic go sprawy rodziny,nikt nie oczekuje,ze przejmie nadzór nad rodzicami, nie oczekuje,ze bedzie integrowal srodowisko rodzicow,zalatwial za nich sprawy czy wymuszał okreslone zachowania czy dzialania pod groźbą dyscyplinarki. Nie musi organizowac czasu pozaszkolnego,za rozrywki i opieke odpowiedzialni są wyłacznie rodzice.
Nasz system z jednej strony traktuje rodzica jak neandertalczyka bez rozumu i instynktu rodzicielskiego, wymusza dalekoidącą niemal inwigilację ze strony szkoły z drugiej nauczycieli traktuje jak bandytów, ktorych trzeba sprawdzac, obrażać i traktować jak nierobów i do tego psychopatów czyhających tylko,by skrzywdzić dziecko.
No i ta coraz bardziej postępująca pajdokracja.
Wiele systemów bez kompleksow i udawania troski potrafi nauczac w izolacji w sensie podzialu dzieci na grupy mniej/bardziej uzdolnione,szkoly lepsze/gorsze. Nikogo noe oburza zasada, że publiczna to podstawowa edukacja,z odstepstwami na plus jak i na minus. Chcesz wiecej? Zapłać. Ale tylko wtedy,jesli masz potencjał.
Według mnie wf wcale nie potrzebny w szkole średniej tak samo WOS i kucie kto jest przewodniczacym jakiej partii -zwłaszcza że to sie zmienia ,
liczba godzin zależy od profilu klasy- jeden uczen w klasie 1 będzie miał 30 godzin drugi też w klasie 1 ale na innym kierunku będzie miał prawie 40
nic dziwnego że jeżeli jest klasa w liceum ogólnokształcącym profilowana np mat-fiz nie ma biologii czy chemii rozszerzonej tu nacisk kładzie się na matematykę fizykę i nic dziwnego że nie będzie matury z geografii rozszerzonej
Przedsiębiorczość ,marketing ,zarządzanie ,podstawy prawne działanosci gospodarczej , rachunkowość ,moje maja fakt sa w technikum te przedmioty w zależności od kierunku są w klasie w różnych klasach i w różnym wymiarze godzin
Albo rehabilitacja za lat parę...
I niestety pisze to z doświadczenia.
Naprawdę dla wielu nastolatków jest to jedyny ruch poza klikaniem