Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Jestem byłą lesbijką...

2

Komentarz

  • Po prostu ktoś kto nie miał wzorców bądź został mocno skrzywdzony nie będzie w stanie zwyczajnie funkcjonować. Nie zdejmuje to odpowiedzialności z pewnych decyzji, ale gdyby nie złe ukształtowanie wielu dylematów by nie było.

    Nic nie jest proste.
  • @Katarzyna, zdrady odbierane są jako normalna kolej życia, bo właśnie przeszliśmy pranie mózgu w tym temacie i skutki widać. Jeszcze się "piorą" zdrady żon, bo to trudniej przepchnąć, ale spokojnie, to też łykniemy. W kolejce pcha się LGBT. Za ileś tam lat odejście męża do kochanka będzie tak samo społecznie akceptowalne jak teraz do kochanki. A opcja gejowska jest gorsza, bo zawiera wszystkie elementy zdrady z kobietą plus fakt, że oto mąż i ojciec okazał się dewiantem. Strach się bać, co stanie się normalne dla naszych wnucząt, bo jeśli moralna degrengolada potrwa jeszcze trochę, to ... wolę nie rozwijać wyobraźni.
  • Maciek_bs powiedział(a):
    > Czy to ma istotne znaczenie, że akurat za geja się uznał?

    Tak, ponieważ zgodnie z obowiązującą narracją orientacja seksualna jest wrodzona i niezmienna. Fakt, że pozostawał w związku z kobietą jest przejawem społecznej opresji, a to, że porzucił rodzinę - dowodem na odkrycie prawdy o sobie. Takie podejście obraca wektory jakiejkolwiek moralności, tak naprawdę to córka powinna go przeprosić za to, że z powodu rodziny nie zrobił tego wcześniej. Powiedzmy też szczerze, że wejście w subkulturę LGBT także minimalizuje szanse, że człowiek wróci do żony, z kochanką by było inaczej.

    "Lubię to" :)
  • edytowano kwiecień 2020
    To trochę pocieszyles, ale rozwody są już normą,  a na początku były tylko akceptowane....
  • Liderka ruchu czarnoskórych lesbijek w USA opowiada o tym, jak Jezus wyzwolił ją z tego uzależnienia.


    Podziękowali 1Klarcia
  • A comng out, gdy po latach życia w rodzinie ogłaszam żonie i dzieciom, że oto nie czuję się stworzony do życia w rodzinie i w sumie, to się nigdy nie czułem, tylko tak mnie to zaściankowe myślenie omamiło, że przez lata trwałem w błędzie i bałem się sam przed sobą przyznać, że czuję się stworzony do przyjemniejszego życia, nie rujnuje poczucia bezpieczeństwa, nie podważa sensu tego, na czym zbudowana była rodzina?
    Podziękowali 1Berenika
  • Zakochać  się można kilka razy w życiu, mogę  wierzyć  że szczerze mąż kiedyś chciał że mną żyć, gdyby okazał się gejem czulabym, że mnie od początku okłamywal i zniszczył mi życie. 
    Podziękowali 1Klarcia
  • A czy ja gdzieś piszę o zakochaniu?
  • @Katarzyna, nikt nie twierdzi, że odejście do innej kobiety jest okej. Nie jest. Ale odejście do faceta jest jeszcze gorsze. Zło też jest stopniowalne.
    Podziękowali 2Rogalikowa Klarcia
  • ale jeśli mąż odchodzi nie do innej kobiety, ale dlatego że sobie "uświadomił" że zawsze chciał innego życia to myślę ze żona ma prawo czuć sie tak samo oszukana jak wtedy gdyby odchodził do mężczyzny. W jednym i drugim przypadku otrzymujesz komunikat: całe nasze wspólne życie było nic nie warte, nie chciałem tego, nie kochałem cię. 
    Podziękowali 2Katarzyna beatak
  • edytowano kwiecień 2020
    Tak się zawsze mówi,  co niekoniecznie jest prawda, za rok łuski z oczu opadają i może być żal,  jednak można zatesknić za żoną.  A jak ktoś całe życie za chłopcami się oglądał, a żona, to taki przypadek....
  • Malgorzata powiedział(a):
    No  jednak  odejście po coming out , że jest się gejem nadal jest tym czymś  najgorszym  że zdrad co może spotkać  kobietę. 
    Mimo całego " niby normalnego "  lobbowania że to normalne jest .
    To jednak w zdradzie ten model uchodzi za najgorszy z możliwych.  
    Czysto teoretycznie:

    1. Odkryłem, że jestem gejem, nie wiedziałem tego dotąd.

    2. Nic nie można na to poradzić, to cecha wrodzona, jak kolor oczu lub kształt nosa.

    3. Czyli: odchodząc od rodziny, staję w prawdzie, wyzwalam siebie i innych od zakłamanego siebie.


    Natomiast:

    Odchodząc do innej kobiety informuję tę, z którą wybrałem uprzednio, że jest nie dość dobra dla mnie. Żyje i pragnie mnie inna, lepsza.


    Czyli czysto teoretycznie, widzę to odwrotnie.




     >:) 



    Wszystko razem obrzydliwe i grzeszne.






    Podziękowali 2Katarzyna E.milia
  • Ale to nie jest cecha wrodzona, tylko uzależnienie, złe moralnie i bardzo niezdrowe. Pomysł genialny w swej prostocie: absolutna rozwiązłość seksualna za cenę oderwania się od sensu płciowości. Gej czy lesbijka są mentalnymi kastratami, ale dostęp do łatwego seksu wiąże ich do tego stopnia, że nie są w stanie z niego zrezygnować. To coś jak dziecko, które dostało paczkę cukierków i nie zje nic innego, chociaż już mu niedobrze. Nie jest przypadkiem, że różne cywilizacje spychały homoseksualizm na margines, bo degraduje on społeczeństwo, podobnie jak alkoholizm.

    Wracając od porównania zdrad damsko-męskich i przyjęcia orientacji homoseksualnej. Każda relacja mężczyzny z kobietą odbywa się na podobnych zasadach. Życie seksualne jest wypadkową różnych potrzeb obu płci. Każda kochanka z czasem zaczyna wymagać tego samego, co żona, bo tak samo jest kobietą. W tym paradoksalnie kryje się szansa na odbudowę poprzedniego związku, z czego wiele par korzysta. Wejście w homoseksualizm takiej możliwości nie daje, bo rujnuje samokontrolę w dziedzinie seksualności. Odbyć stosunek to jak podać komuś rękę. Można to zrobić z każdym, kiedy się chce i ile się chce. Z takiego punktu powrót do normalności jest niemal niemożliwy. Nie bez powodu połamała sobie na tym zęby psychoterapia, a jedyna skuteczna droga prowadzi przez nawrócenie.
    Podziękowali 4Zuzapola Polly Malia Klarcia
  • @Berenika, jeśli to wrodzone,  to zawsze był gejem, nie da się nie wiedzieć i odkryć po latach... 
  • Zuzapola powiedział(a):
    @Berenika, jeśli to wrodzone,  to zawsze był gejem, nie da się nie wiedzieć i odkryć po latach... 
    Da się.

    Da się po latach wykryć wadę serca.

    Da się w późnym wieku odkryć talent w określonym kieunku.


    Podziękowali 2E.milia joanna_1991
  • Zuzapola powiedział(a):
    @Berenika, jeśli to wrodzone,  to zawsze był gejem, nie da się nie wiedzieć i odkryć po latach... 
    Ja nie mówią, że to wrodzone, ja rozwijam pewien tok myślenia.
    Podziękowali 1E.milia
  •  Odbyć stosunek to jak podać komuś rękę. Można to zrobić z każdym, kiedy się chce i ile się chce.

    Czy to nie dotyczy osób heteroseksualnych? Tego typu demoralizacja?
    Podziękowali 2Katarzyna E.milia
  • Anawim powiedział(a):
    A ja ostatnio więcej oglądałem produkcji netflixowych.
    I bardzo ciekawe jest takie wyjście z siebie i próba przyglądania się temu, jak zmienia się emocjonalne nastawienie do ludzi z takimi skłonnościami na skutek nasiąkania takimi treściami.


    I do jakich @Anawim wniosków doszedłeś?
  • > Czy to nie dotyczy osób heteroseksualnych? Tego typu demoralizacja?

    Może tak się da z prostytutkami, ale wtedy trzeba płacić.
    Podziękowali 1Klarcia
  • edytowano maj 2020
    OlaOdPawla powiedział(a):
    I do jakich @Anawim wniosków doszedłeś?
    Zastanawiam nad właściwą strategią działania w dzisiejszych czasach. 
    Potępienie, ostracyzm itd. działają wtedy, gdy stanowią coś, czego można się bać. Czy dzisiaj ktoś się boi ostracyzmu, bo zostawił rodzinę? Może trochę. Coming out, przynajmniej w Polsce bywa trudniejszy. Ale spokojnie można sobie znaleźć otoczenie, gdzie da się wybierać i zachowywać wbrew temu, jak się było wychowanym i nie narazić się na odrzucenie.

    Zatem co daje potępienie takiej osoby w dobie braku jakichkolwiek konsekwencji zerwania więzi społecznych? Juz nie wywozimy Jagny na taczkach. Moralność bez konsensusu społecznego nie może być nieuświadomiona (przynajmniej w kwestiach najwyżej wagi); potrzeba wewnętrznej akceptacji i dorośnięcia do niej. Inaczej prędzej czy później okaże się tylko iluzją, omamieniem zaściankowym myśleniem. 

    Nie bardzo widzę, jak ktoś niedojrzały może przejść tę drogę w świecie, gdzie do wyboru ma środowisko (przynajmniej pozornie) pełne akceptacji, a z drugiej - ostracyzmu. Konieczne jest niuansowanie.

    A netflixowe oswajanie z homoseksualizmem? No cóż - zmniejsza "efekt jednorodności grupy obcej"; trochę trudniej polegać na stereotypach. 
    Podziękowali 2OlaOdPawla Klarcia
  • Ja nie mówię, że ostracyzm nie działa, bo działa. Tylko że to jest jak kwestia pasażera na gapę-działa jeśli sankcja jest nieuchronna i dotkliwa. A obecnie ten ostracyzm jest wybiórczy i połowiczny. Zostawiając żonę nie musisz stać się wyrzutkiem społecznym. A będąc aktywnym gejem i walcząc o ich prawa (przywileje) możesz zostać p.o. I Prezesem SN.

    Ostracyzm jest efektywnym sposobem kształtowania naturalnej moralności. Dziś budzimy się z ręką w nocniku, także w środowiskach katolickich, gdy się okazuje, że przy braku powszechnego potępienia, ludzie, skądinąd też wierzący, niekiedy nawet mocno praktykujący, zaczynają dokonywać wyborów sprzecznych z dotąd wyznawanymi wartościami. 
    I jeszcze raz, ja nie mówię, że nie należy potępiać ich czynów. Należy. Tylko, że to już nie działa. I jest niewystarczające.

    Przypomina mi się problematyka prowadzenia domów publicznych przez gminy chrześcijańskie w starożytności, a potem w średniowieczu - tolerowanie procederu przez władze. Augustyn dał taką odpowiedź - jeśli usuniesz kloakę, smród się rozleje po całym królestwie. Pomimo, że prostytucja i seks pozamałżeński należy potępić, lepiej by słabość ludzka znalazła ujście w takiej formie, niż by ryzykować zdrady małżeńskie kobiet.

    Dziś podobna dyskusja się przetacza przez Kościół. Z perspektywy zdeklarowanego geja - wierność partnerowi jest lepsza niż 60 partnerów do 40 roku życia. jest konkretną wartością, która przekłada sie choćby na zdrowie, w tym psychiczne. Ale takie stawianie sprawy uniemożliwia ostracyzm.
    Z perspektywy porzuconych dzieci nowy związek ich porzuconego rodzica jest w wielu aspektach czymś dobrym. Ale znowu - uniemożliwia ostracyzm; utrudnia te rzadkie sytuacje nawrócenia.
    Kiedy takie kwestie były jednostkowe dało się to jakoś uzasadnić. Te jednostki poświęcają się dla dobra ogółu - ich dramat jest przestrogą dla innych i podgrzewa społeczne potępienie. Ale dziś to już są miliony ludzi. Ludzi, którzy zamiast powszechnego ostracyzmu dla katów coraz częściej spotykają się z wujkiem dobrą radą, by sobie ułożyły życie. Nie mówiąc już, że prędzej uraczy się w Kościele duszpasterstwa rozwodników niż wspólnot spieszących z pomocą uciśnionej "sierocie" i "wdowie".
  • @TecumSeh co do porzuconych ojców etc... Znam osoby które w nowych związkach odżyły. I niestety- do końca życia będą musiały być same bo małżeństwo jest nierozerwalne. Lecz wtedy myślę że Bóg też będzie czuwał...

  • TecumSeh powiedział(a):

    Mam dość blisko przykład kobiety która zdradzała męża z jego kolegą w końcu odeszła od niego. Potem jej babcia, jeszcze wtedy żyjąca, acz po 90-tce powiedziała, że wobec tego nie chce jej widzieć. Rodzina też się odwróciła - połowicznie niestety. Natomiast rzeczona osoba w pewnym momencie była bardzo przejęta tym ostracyzmem, i - takie miałem wrażenie - bliska powrotu do sakramentalnego męża.

    Niestety z dwojga jej dorosłych dzieci jedno jej dziecko było bardzo przeciw, drugie w sumie miało to gdzieś, babka była przeciw jak pisałem, ale matka już tak sobie, siostra niby przeciw, ale w sumie bez konsekwencji - i tak dalej.

    W końcu, w miarę upływu czasu, wszyscy się oswoili z sytuacją i owa kobieta rozwiodła się i wyszła ponownie za mąż.

    Oczywiście to przypadek jednostkowy, ale mam wrażenie (niestety badań na tę okoliczność brak), że ostracyzm społeczny wiele robił (swego czasu) aby takim sytuacjom przynajmniej w części przeciwdziałać.

    Obecnie część tego zachowała się w konserwatywnych, katolickich środowiskach, ale siłą rzeczy rażenie tegoż jest znacznie mniejsze. A szkoda.


    Już w czasach mojej młodości, w moim mieście rozwody były na porządku dziennym.
    Panowała wtedy dziwna moralność - rodzice nie pozwalali, żeby młodzi mieszkali razem przed ślubem, to się wychodziło za mąż/żeniło, a jak po pewnym czasie okazywało się, że to jednak nie to, to się brało rozwód.
    Klarcia tak pierwszy raz za mąż wyszła - po 3 tyg. znajomości powiedziała chłopakowi, że on będzie jej mężem. Facet miał wątpliwości, powiedział: nie znamy się dobrze, co będzie, jak się źle dobierzemy? Usłyszał: to się rozwiedziemy, rozwody są dla ludzi - i cześć.
    Do drugiego poszłam z roczną córeczką znając gościa zaledwie tydzień. Tutaj było nieco skomplikowane, bo najpierw musiałam się rozwieść, żeby wziąć ślub, a sędzia miała wątpliwości, bo "za krótki rozkład pożycia małżeńskiego". Jednak poradziłam sobie i po 6 mies. od wyprowadzenia się od pierwszego, brałam ślub z drugim.
    Zadnego ostracyzmu nie było - rodzicielka w początkowym stadium burzyła się, że mieszkam z facetem bez ślubu i nie miałam z nią kontaktu. Ale po rozwodzie z pierwszym (zostawiłam go w mieszkaniu mamy), już było O.K. Panowie nawet się zaprzyjaźnili i wszystkie święta spędzaliśmy razem.

    Gdy rozwiodłam się z drugim, byłam na etapie nawracania się i w tym przypadku nasze rozstanie było zrozumiałe, bo facet nie zgadzał się na ślub kościelny, on nie był nawet ochrzczony. Prawdę mówiąc - miał mnie dosyć (było już dwoje dzieci) i powiedział ks. Blachnickiemu, że jeżeli Kościół twierdzi, iż on nie jest moim mężem, to niech sobie mnie wezmą, a on zostanie z dziećmi.

    ***

    Obecnie, w moim dawnym środowisku rozwody są czymś normalnym; z moich szkolnych (szkoła średnia) koleżanek, tylko kilka nie jest rozwódkami.
    Teraz to już można mieszkać z chłopakiem bez ślubu i mieszka tak nawet siostrzenica bardzo porządnego księdza. jemu nic innego poza modlitwą nie pozostało.
  • @TecumSeh chodziło mi o to że gdyby chciały zostać zbawione, a np- zostawił je mąż bądź były ofiarami przemocy to nie mogą wejść w nowy związek bo poprzednie małżeństwo jest ważne...
    Chyba że druga strona umrze to co innego.
    I tak znam i takich i takich
  • I dokładnie niech rzuci kamieniem kto bez grzechu.... Mimo wszystko nie osądzać
  • Uwielbiam argument "nie osądzać" co to ma zakończyć wszelkie dyskusje. Opis zjawiska to nie osadzanie. 
    Podziękowali 1Katarzyna
  • Opis nie jest osądzaniem, zgadzam się :).
    Ja mam nie osądzać, bo dla mnie jest to ważne, powinnam poprawić "mimo wszystko nie OSĄDZAM".
    A dyskutować każdy może ile chce. @Rogalikowa
  • TecumSeh powiedział(a):
    św Augustyn znaczy się?
    Oj, to sie nie zgadzamy kompletnie.

    Co do tego, czy on jest wierny swojemu "koledze" czy nie, to jest kwestia jego samego. Depenalizacja a następnie społeczne przyzwolenie na homoseksualizm degeneruje całą resztę.


    Nie do końca wiem, z czym się nie zgadzasz. Augustyn po prostu twierdził, że nie wszystkie metody przeciwdziałania złu są godziwe; w szczególności, jesli skutki uboczne prowadzą do większego zła, niż zło, które próbuje się wyplenić. 

    Co do wierności wśród gejów: to nie jest tylko sprawa osobista. Skutki zdrowotne rozwiązłego trybu życia uderzają kosztami w całe społeczeństwo. Do tego ma doniosłe znaczenie społeczne, czy subkultura homoseksualna będzie rozwiązła czy też nie - taka subkultura degeneruje bardziej tych, którzy decydują się na taki styl życia. 

    W kwestii depenalizacji. Jesteś zwolennikiem penalizacji cudzołóstwa, heretyków, czy kobiet poddających się aborcji, jak to bywało w przeszłości?


    TecumSeh powiedział(a):
    W sensie - ojciec został porzucony i zostawiony razem z dziećmi i wszedł w nowy związek - dobrze rozumiem?
    Zakładając że rozumiem właściwie powyższe - czy jest czymś dobrym,można dyskutować. Na krótką metę może i owszem, ale w dłuższej perspektywie nie. Kwestia moralnych wartości jakie przekazuje się dzieciom. No i kwestia zbawienia samego ojca.

    A w powyższej sytuacji co dokładnie utrudnia ostracyzm bo nie wiem?
    Dobrze rozumiesz casus. Ale chyba słabo rozumiesz dylemat. Rozpad małżeństwa rodziców ma trochę inny ciężar gatunkowy w naszych dekadenckich czasach, gdzie ponad 20% nastolatków ma jakąś formę zaburzeń depresyjnych. 
    Dziś w Kościele dyskutuje się zakres wolności jednostki w decyzjach takiej wagi. Kiedyś te sprawy pozostawiało się Bogu, który "sądzi serca", a ludzie sądzili stereotypowo wg zachowań (tego co zewnętrzne).

    Jeśli zgadzamy się, by np. ktoś w takiej sytuacji mógł przystąpić do Komunii, to uniemożliwiamy potępienie w oparciu o stereotyp - kazdy przypadek wymaga indywidualnej oceny. Wpływ takiego przyzwolenia na zachowania ludzi jest kolosalny, jak sam zauważasz. Ale taki już mamy klimat.
    Podziękowali 1Klarcia
  • Co to w ogóle za myślenie że skoro i tak istnieje jakaś patologia to ja zalegalizujmy.
    Podziękowali 1Malia
  • edytowano czerwiec 2020
    Dostałam maila od Centrum Życia i Rodziny o tym, dlaczego środowiska LGBT uczyniły czerwiec miesiącem dumy. Wydaje mi się, że warto wiedzieć, dlatego kopiuję fragment maila.

    „Pride Month” – „Miesiąc Dumy” – pod tym hasłem osoby utożsamiające się z ruchem LGBT dokonują ekspozycji swoich przekonań i zachowań.

    Wybrali czerwiec, ponieważ pod koniec tego miesiąca w 1969 roku nowojorska „obyczajówka” wpadła do kontrolowanej przez mafię spelunki Stonewall, miejsca spotkań transwestytów i osób o skłonnościach homoseksualnych, w którym, według policyjnego rozpoznania, kwitły prostytucja oraz nielegalny handel alkoholem. Podczas interwencji uczestnicy „imprezy” stawili opór funkcjonariuszom, a z pomocą przyszedł im zgromadzony wokół klubu tłum, zwabiony światłami wozów policyjnych. Wydarzenia tamtej nocy dały początek lokalnym zamieszkom, a potem ogólnokrajowym protestom. Choć akcja nie była w żaden sposób wymierzona w osoby o skłonnościach homoseksualnych, tak właśnie została wykorzystana.

    Zaczęło się tworzenie legendy. Rozruchy nazywano powstaniem. Osoby, które podburzyły tłum przeciw policji, gloryfikowano jak bohaterów. Rok później przez kilka miast Stanów Zjednoczonych przeszły pierwsze homoparady. Ktoś potem porówna obskurną knajpę na Manhattanie z Bastylią z czasów rewolucji francuskiej. Celnie, bo konsekwencje obu tych wydarzeń niosą ze sobą niszczące skutki społeczne.

    Rewolucja zakończyła się sukcesem. W 2016 roku Barack Obama ustanowił obszar Stonewall i leżącego obok parku narodowym pomnikiem Stanów Zjednoczonych (obok m.in. Statuy Wolności i Wielkiego Kanionu), a w 2019 r. nowojorska policja przeprosiła za swoje działanie sprzed 50 lat.

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.