jesteśmy w DK. Aktualnie odeszło jedne małżeństwo i zostąły 4, Znajomym krąg się posypał rok temu, dali sobie rok oddechu i teraz dołączyli do bardzo ciekawie zapowiadającego sie kręgu.
To prawda, bo Kościół składa się z ludzi a ludzie są ułomni, każdy na swój sposób. Nam katechiści zawsze mówią, że drugi człowiek jest dla nas lustrem- jeśli coś cię drażni w drugim człowieku, to masz ten sam problem... Może brakuje modlitwy jeden za drugiego? Może zacznij się modlić za tego, co Cię najbardziej wkurza?
Szukanie innego ruchu w Kościele to zazwyczaj nie jest dobra droga, jeśli gdzieś jesteś dłużej niż rok-dwa.
moim zdaniem DK jest bardzo budujący i rozwijający dla małżeństw właśnie. Oczywiście oboje muszą chcieć. Narzędza jakie DK proponuje ppomagają w rozwoju osobistym, małżeńskiem i rodzinnym. To, że kręgi się rozpadają to się zdarza, ludzie sie wyprowadzają, ktoś idzie do innego kręgu, ktoś sie nie odnajduje w DK itp. Wiele takich przypadków wynika z tego, że np w kręgu jedno lub kilka małżeństw w ogóle nie jeździ na rekolekcje formacyjne i nie czują charyzmatu Ruchu. POtem ciężko o wzrost w takim kręgu gdzie ktoś idzie z formacją do przodu a ktoś tkwi w miejscu i traktuje krąg jako kółko wzajemnej adoracji.
także jak nie ten krąg to dołączycie do innego, życie. U nas od 13 lat w składzie są 3 małżeństwa, dwa odeszły, potem dwa dołączyły, teraz znowu jedno odeszło,
Jak Małgorzata uważam, że zasadnicze pytanie jakie powinniście sobie zadać brzmi czy potrzebujecie wspólnoty i czujecie się powołani do takich relacji. Po trafieniu w kiepskie dla mnie miejsce przez kilkanaście lat żyłam sobie szczęśliwie bez, mój mąż w ogóle nigdy nigdzie. Od ponad roku jesteśmy "zrzeszeni". Trafiliśmy idealnie, więc się nam to sprawdza. Gdyby bylo inaczej, wycofałabym się po miesiącu. Cieszę się z tych ludzi, z nowych znajomości i możliwości ale też nie jest to dla mnie jakieś duchowe wow. Po prostu dobrze jest być wśród podobnie myślących, pomodlić się wspólnie i za siebie nawzajem. Absolutnie nie uzależniam postępu duchowego ani w ogóle życia duchowego od jakiejkolwiek przynależności poza KK.
coć ja bym akurat szukała nowego kręgu, poprytajcie rejonowych lub diecezjalnych. I oddajcie to Maryi. Jak nic nie znajdą to poczekacie, ale może już jakiś krąg na Was czeka, tylko trzeba dac mu szansę;-)
Aneczka tak szczerze powiedziawszy niespecjalnie odnajdujemy się w tych wszystkich formacjach i rekolekcjach. Na tyle długo jesteśmy w DK że akurat bardzo dobrze to wiemy. Zależy nam po prostu na wspólnocie, kontakcie z ludźmi o tych samych wartościach, wspólnej modlitwie. I żeby dzieci miały się z kim zaprzyjaźnić.
No my akurat raz w miesiącu chętnie byśmy się spotkali we wspólnocie, większej niż nasza rodzina, a mniejszej niż kk, byleby nie było to jakieś sztywne, formalne..
My zaczynamy 4 rok w DK. Krag też się sypie. Wychodzą napięcia między ludźmi, różne poglądy np na przyjmowanie Komunii Świętej. Duża część jest bardzo na siebie wkurzona i zawiedziona tymi kłótniami, brakiem miłości.
Zupełnie bez sensu te spory. Zobaczymy co będzie dalej. Zawierzamy się Bogu.
Jeździmy na reko, w kręgu jest problem małżeństw nie jeżdżących.
Ale z dziećmi możecie się spotykać dowolnie. A te 3h w miesiącu to jest czas dla małżonków. Po to by można dzielić się i formować.
Przyznaję że nie rozumiem zarzutów że krąg jest bez dzieci. Dla nas to podstawa spokojnego i otwartego dzielenia. I tak jak nie biorę dzieci na randkę czy na spowiedź. Tak nie biorę na krąg. To są 3 h w miesiącu.
Za to jeżdżą na rekolekcje, grille kręgowe, msze kręgowe itp.
Aneczka tak szczerze powiedziawszy niespecjalnie odnajdujemy się w tych wszystkich formacjach i rekolekcjach. Na tyle długo jesteśmy w DK że akurat bardzo dobrze to wiemy. Zależy nam po prostu na wspólnocie, kontakcie z ludźmi o tych samych wartościach, wspólnej modlitwie. I żeby dzieci miały się z kim zaprzyjaźnić.
No my akurat raz w miesiącu chętnie byśmy się spotkali we wspólnocie, większej niż nasza rodzina, a mniejszej niż kk, byleby nie było to jakieś sztywne, formalne..
Jakaś katecheza, modlitwa, dzielenie życiem.. Jakaś animacja lub katecheza dla dzieci.. czasem wspólny wyjazd.. więcej nam do szczęścia nie potrzeba
To dokładnie tak jak my potrzebowaliśmy i na czym nam zależało. Gdyby na obecnym etapie naszego życia doszły nam jakieś obowiązkowe (albo "mile widziane") formacje, rekolekcje, itp. to byłoby raczej obciążenie i kolejny obowiązek dla nas. A i relacje w takich miejscach bywają trudniejsze, bo presja większa. Szczęśliwie udało się nam znaleźć wspólnotę, gdzie można przyjść i jest się oczekiwanym (ale nie trzeba i usprawiedliwień też nikt nie wymaga), można jechać na wakacje, na wspólne wycieczki, dzieci są ważne (mają swoje spotkania, podczas których są zaopiekowane) i bardzo mile widziane. Przy tym nikt nikomu na ręce nie patrzy, w sumienie nie zagląda, raczej po prostu dzielimy się wiarą. Da się znaleźć takie miejsce, choć pewnie trzeba się trochę porozglądać. Powodzenia, @zoia.
Gorzej jak całe to bycie w kręgu ogranicza się tylko do sztywnych spotkań.. A dzieci nic z tego nie mają. Poza tym, że niedzielne popołudnie mają spędzać z opiekunką.
W naszym kręgu opiekunka opiekowała się cała gromadką dzieci. Dawało radę. Czasem na spacer szły, korzystały z ogrodu, czasem film oglądały.
Raz miesiącu 4 h powiedzmy że 3 h plus dojazd jakby miały z opiekunką jakoś przeżyją.
Wcześniej byliśmy w neo, tam czas dzieci spędzonych z opiekunką w miesiącu byl 5 krotnie dłuższy. Ale formacja jaką otrzymaliśmy dała nam solidne podstawy. Dar wiary tam otrzymaliśmy.
Moim zdaniem formacja jest ważna. Chrystus też miał wymagania: "kto chce iść za mną niech się zaprze samego siebie i niech mnie naśladuje".
Formacja jest ważna, pewnie że tak, tylko szczerze powiedziawszy nie stwierdzam, żeby omawianie tych konspektów jakiś specjalny wpływ miało na moje życie duchowe
Będą mialy, na rekolekcjach wiele dobrych przeżyć, grille integracyjne, można krąg zaprosić do domu na posiadówkę.
Może ważne jest żeby w kręgu były dzieci w podobnym wieku? Wtedy łatwiej o integrację.
My w parafii mamy dodatkowo spotkania dla kobiet i tam można się poznać z mamami i dziećmi. Bo mamy wielodzietne to i maluszek i nastolatek się znajdzie.
Jak rodzice się napełnią, popracują nad relacją z Chrystusem to łatwiej potem dzieciom szukać dobrego środowiska. Pan daje wiele łask!
Krag jest dla małżeństw ale przecież możecie się że znajomymi i dziecmispitykac w każdym dowolnym czasie. Zorganizowac kawiarenkę przy parafii czy spotkania dla dzieci.
Komentarz
Nam katechiści zawsze mówią, że drugi człowiek jest dla nas lustrem- jeśli coś cię drażni w drugim człowieku, to masz ten sam problem...
Może brakuje modlitwy jeden za drugiego? Może zacznij się modlić za tego, co Cię najbardziej wkurza?
Szukanie innego ruchu w Kościele to zazwyczaj nie jest dobra droga, jeśli gdzieś jesteś dłużej niż rok-dwa.
Absolutnie nie uzależniam postępu duchowego ani w ogóle życia duchowego od jakiejkolwiek przynależności poza KK.
KK jest wspólnotą.
Nam wystarcza. Na tym etapie zmęczenia nie chcemy dopasowywać naszej dużej rodziny do kolejnej struktury.
Ale ogromnie cenię znajomych z przeróżnych wspólnot.
Zupełnie bez sensu te spory. Zobaczymy co będzie dalej. Zawierzamy się Bogu.
Jeździmy na reko, w kręgu jest problem małżeństw nie jeżdżących.
I te przyjaźnie trwają do dziś.
Myślę że warto dzielić się ze wspólnotą swoimi pomysłami. Razem coś tworzyć. Wtedy się łatwiej zjednoczyć.
U nas będzie przełomowy ten rok, jak będzie dobrze zostaniemy w kręgu. Oczywiście damy z siebie wszystko żeby się poprawiło.
A jak się nie da to niech Bóg nas pośle do innego kręgu.
Czasem może nie mieć sensu stagnacja.
Przyznaję że nie rozumiem zarzutów że krąg jest bez dzieci. Dla nas to podstawa spokojnego i otwartego dzielenia. I tak jak nie biorę dzieci na randkę czy na spowiedź. Tak nie biorę na krąg. To są 3 h w miesiącu.
Za to jeżdżą na rekolekcje, grille kręgowe, msze kręgowe itp.
To dokładnie tak jak my potrzebowaliśmy i na czym nam zależało. Gdyby na obecnym etapie naszego życia doszły nam jakieś obowiązkowe (albo "mile widziane") formacje, rekolekcje, itp. to byłoby raczej obciążenie i kolejny obowiązek dla nas. A i relacje w takich miejscach bywają trudniejsze, bo presja większa. Szczęśliwie udało się nam znaleźć wspólnotę, gdzie można przyjść i jest się oczekiwanym (ale nie trzeba i usprawiedliwień też nikt nie wymaga), można jechać na wakacje, na wspólne wycieczki, dzieci są ważne (mają swoje spotkania, podczas których są zaopiekowane) i bardzo mile widziane. Przy tym nikt nikomu na ręce nie patrzy, w sumienie nie zagląda, raczej po prostu dzielimy się wiarą. Da się znaleźć takie miejsce, choć pewnie trzeba się trochę porozglądać. Powodzenia, @zoia.
Raz miesiącu 4 h powiedzmy że 3 h plus dojazd jakby miały z opiekunką jakoś przeżyją.
Wcześniej byliśmy w neo, tam czas dzieci spędzonych z opiekunką w miesiącu byl 5 krotnie dłuższy.
Ale formacja jaką otrzymaliśmy dała nam solidne podstawy. Dar wiary tam otrzymaliśmy.
Moim zdaniem formacja jest ważna. Chrystus też miał wymagania: "kto chce iść za mną niech się zaprze samego siebie i niech mnie naśladuje".
Może ważne jest żeby w kręgu były dzieci w podobnym wieku? Wtedy łatwiej o integrację.
My w parafii mamy dodatkowo spotkania dla kobiet i tam można się poznać z mamami i dziećmi. Bo mamy wielodzietne to i maluszek i nastolatek się znajdzie.
Jak rodzice się napełnią, popracują nad relacją z Chrystusem to łatwiej potem dzieciom szukać dobrego środowiska. Pan daje wiele łask!