W innym wątku ciągle czytam, że "system jest do zaorania". Chciałabym spytać, jaki inny system uważacie za dobry, jakby to wyglądało, gdyby mogło być idealnie "po waszemu" - zapraszam do burzy mózgów.
a ja się rozpędzę: klasy w szkołach podstawowych max. 20 osobowe. W przedszkolach grupy również do 20 osób (chociaż lepiej nawet nie większe niż 16). Uzasadnienie: jak chcemy mieć dopilnowane i douczone, i dopielęgnowane dzieci to nie trzymajmy ich w kołchozach (3 latki w grupie 25 osób; a 10 latki w grupach 35-40 osobowych).
głównie po to żeby tym mniej zaradnym umożliwić naukę pisania i czytania (do tego wystarczą 4 klasy) i przyuczenie do zawodu (dlatego do 15). wiem, że moim największym problemem jest socjalizm we krwi i to, że jako miejska biedota nie jestem w stanie za dużo zapewnić swojemu dziecku.
Nie wiem tylko co z tymi, którzy podpadli, albo nauczyciel chce się zemścić na rodzicach, no łatwo kogoś niesprawiedliwie usunąć raz na zawsze. Takie są i teraz przypadki, nie zawsze uczeń taki zły, jak go malują.
Więcej obowiązków a nie wyłącznie prawa Mniej biurokracji Szkoła miejscem nauki, zabawy, edukacji a nie terapii, nadzoru nad rodziną, terapii rodziny, pracy socjalnej i archiwistyki Nauczanie blokowe w kl 1-6 Wiecej edukacji praktycznej tzw ogólnej Nauka także poprzez pracę, np mini ogródki ale też działalność yczniowdka bez tej całej otoczki drżenia, że dziecko sobie krzywdę zrobi Mniej wiszenia nad dziećmi i kokonów, ciągłego traktowania otoczenia jako śmiertelnie niebezpiecznego Wdrażanie do samodzielności i odpowiedzialności
Tak jest na zachodzie, przynajmniej w UK. Jak ktoś sobie nie radzi to będzie miał inny materiał. Najwyżej nie będzie zdawał egzaminów (u nas jest po czymś jak gimnazjum) i potem odpowiednik matury. Ale ten pierwszy egzamin w wieku 15-16 lat może zakończyć edukację bo jest tylko do 16 lat. W ogóle można do tego N5 (po tym tzw gimnazjum) nie podchodzić a zdać N4 (nizszy poziom) a potem robić kwalifikacje zawodowe, np te egzaminy z gotowania czy innych zawodów. Można iść do terminu i jeszcze zapłacą.
gdzieś tu wklejałem taki swój projekt, ale przepadł w otchłani (tzn. nie pamiętam gdzie),
ale jest krótki, więc napiszę od nowa.
Po pierwsze - dobrowolność.
Po drugie - bon edukacyjny idący za dzieckiem.
Teraz, państwo wpływa na treść nauczania jedynie przez dwu stopniowe egzaminy państwowe. Zdanie takiego egzaminu uprawnia do korzystania ze szkół państwowych - liceów i techników, a wyżej z uczelni wyższych.
Aby taki system zadziałał, niezbędne jest usunięcie wszelkich barier w zakładaniu szkół - budowlanych i wykształceniowych, tzn każdy przysłowiowy Kowalski, niezależnie od wykształcenia, może otworzyć, w każdym lokalu, który zapewnia dach, minimalne ogrzewanie i oświetlenie, szkołę.
Bardzo ważną rolą państwa jest zapobieżenie patologiom takiego systemu. Potrzebne tu są dwa rodzaje działań.
1. zapobieżenie przepływom pieniędzy ze szkoły do rodziców.
2. szkołę może otworzyć jedynie obywatel polski i w ilości nie większej, niż (do ustalenia) np. dwie czy trzy szkoły.
Dofinansowanie szkół Mnóstwo kolek zainteresowań, na które dzieci powinny uczęszczać, dowozy dopasowane pod edukację a nie odwrotnie Zajęcia dla zdolnych i te wyrównawcze Terapie, rewalidację 8itp. jako zajęcia w szkole specjalnej a nie ogólnej Brak tego szperania w rodzinach, te sprawy socjalne są niepotrzebne Zdecydowanie wyższe wymagania edukacyjne, ale też bardziej ukierunkowane, częściowo zgodne z predyspozycjami i zainteresowaniami Pełna odpowiedzialność rodzica za dziecko
Segregacja. Dobrze rozumiana jako danie szansy z uwzględnieniem możliwości rozwojowych, zdrowotnych, intelektualnych, zainteresowań, predyspizycji itp a nie jako wykluczenie. Rozumiane jako przyjęcie i zrozumienie, że dziecko o mniejszym potencjale nie może być zawalone różnego rodzaju zajęciami "wspierającymi", aby poprzez nie stać się wysokofunkcjonujaca intelektualnie osobą.
w Polsce mam wrażenia nie ma za bardzo w prawie stanów pośrednich między siedemnastolatkiem a niemowlakiem, to znaczy na wielu płaszczyznach te osoby są traktowane tak samo... Z czego wynika połowa problemów w edukacji.
Kształcenie nauczycieli jako pedagogów i uzupełnianie kwalifikacji przedmiotowych co najmniej do końca szkoły podstawowej (a może i do matury). Nie potrzeba magisterium z matematyki do uczenia matematyki. Natomiast dobre rozumienie procesów rozwojowych dzieci/młodzieży- bardzo potrzebne.
@TecumSeh ja nie twierdzę by ich nie kształcić w ogóle. Natomiast co najmniej do końca szkoły podstawowej koncentracja na rozumieniu dziecka, a technikalia i dydaktyka przedmiotowa na drugim miejscu.
w tej chwili system idzie w kierunku "nauczyciel w przedszkolu MUSI mieć mgr" (od zeszłego roku (chyba?) skasowano dwustopniowe studia z pedagogiki przedszkolnej, czyli wymusza się systemowo mgr nauczycielskie w przedszkolu) a jednocześnie oczekiwania rodziców idą w stronę "ale będzie miał kto Misowi pieluszkę zmienić / dupke podetrzeć / pupcię umyć". I te oczekiwania rodziców (niania, opiekunka dziecięca) z oczekiwaniami systemu (magister wypełniający dokumentację) oraz oczekiwaniami nauczycieli (pensja za nauczanie dzieci) zupełnie się rozmijają.
Powiązanie jakości pracy nauczyciela z wysokością jego pensji. Albo/i nauczyciel w takiej randze, jak we Francji. Urzędnik państwowy po egzaminach i bdb przygotowaniu do zawodu. Także już w trakcie pracy w szkole. Mamy przyjaciółkę - matematyka, bardzo mi się podoba taka ścieżka przygotowania i wspierania, jak u nich.
Powiązanie jakości pracy nauczyciela z wysokością jego pensji.
Zawsze mnie zastanawia jak takiej oceny dokonać w praktyce? Co miałoby być kryterium? Bo postulat ważny i wart dyskusji - znałam wielu nauczycieli, którym płacono za "zasiedzenie". Tylko to musiałoby być naprawdę dobrze przemyślane, bo inaczej trudno o wymierność takiego rozwiązania.
Powiązanie jakości pracy nauczyciela z wysokością jego pensji.
Zawsze mnie zastanawia jak takiej oceny dokonać w praktyce? Co miałoby być kryterium? Bo postulat ważny i wart dyskusji - znałam wielu nauczycieli, którym płacono za "zasiedzenie". Tylko to musiałoby być naprawdę dobrze przemyślane, bo inaczej trudno o wymierność takiego rozwiązania.
Ależ dlaczego? W niemal całej Europie i krajach skandynawskich wszyscy nauczyciele zarabiają bardzo dużo. Moim zdaniem, powinno być po prostu łatwiej zwolnić słabego pracownika, ale dobrze nagradzać całą grupę zawodową - tak jak w innych cywilizacyjnie rozwiniętych krajach.
Polly, i dyrekcja, i rodzice i uczniowie doskonale wiedzą, którzy nauczyciele są dobrzy.
No wiem. Tylko jak to zrobić by nie było wyłącznie uznaniowe? Bo jednak o wysokości wypłaty finalnie decyduje dyrektor. Ankiety wśród uczniów i rodziców i do tego jakiś system punktowy? Serio pytam. Bo jednak do dobrej pracy powinno się mobilizować i powinna ona być w cenie. I nie powinno być świętych krów, które ma prawo zweryfikować jedynie szef - tu ze sprawiedliwością naprawdę różnie bywa.
Marzyłoby mi się, by nauczanie początkowe (obecne klasy 0-4) było jak najbliżej ucznia. Malutkie szkoły w każdej wiosce i na każdym osiedlu. Klasy łączone (dzieci z różnych roczników razem), o liczebności 12-15 osób, nie więcej. Praca indywidualna z każdym uczniem. Jak w pedagogice Montessori. Dużo nauki przez doświadczanie. Nauczyciel - wszechstronny pedagog, z ugruntowanymi kompetencjami pedagogicznymi i psychologicznymi. Najlepiej rekrutujący się z lokalnej społeczności tak, by miał osobisty kontakt także pozaszkolny ze swoimi uczniami i ich rodzicami.
Dalej zaszaleję już pełnym sf - promocja na kolejny etap edukacyjny na podstawie wiedzy i dojrzałości emocjonalnej, a nie na podstawie rocznika. Czyli, niektóre dzieci na tym początkowym etapie spędzały by mniej lat, a inne więcej - tyle, ile komu potrzeba, by opanować czytanie, pisanie, liczenie, podstawową wiedzę o świecie i podstawowe kompetencje psycho-społeczne. Względnie dojrzałe dzieci już mogą sobie do tej 5 klasy dojechać gdzieś dalej, do szkoły zbiorczej. Szczególnie, jeśli już od zerówki przywykły do tego, że do szkoły nie są prowadzane, tylko chodzą same, bo blisko.
Wiele Waszych pomysłów mi się podoba, nie będę powtarzać.
Moja znajoma (Polka w UK) ubolewa, że dzieci tu w UK wracaja do domu i się bawią, nie mają lekcji do domu (czasem książkę przeczytac, poćwiczyć literke w 1 klasie, jakieś łatwe rachunki) a w średniej za malo. Bo w Pl to dzieci godzinami siedzą i się uczą. A tu niski poziom.
Po co mgr do przedszkola, na nauczaniu początkowym i w podstawówce? Były kolegia pedagogiczne pomaturalne i moim zdaniem zdawały egzamin świetnie. Dobre przygotowanie dydaktyczne nie wymaga mgr a podstawowe wiadomości z matmy to ja ogarniam ucząc swoje dzieci a mgr z matmy nie mam. Obowiązek szkolny do lat 13. Ewentualnie. Do lat 13 dzieci nie robią większych problemów a nauka czytania i pisania jest dość konieczną umiejętnością w dzisiejszych czasach. Znam takich co gdyby mieli wybór to nie posłali by dzieci do szkoły. Przywrócenie egzaminów wstępnych na studia. Możliwość przystąpienia do matury bez konieczności kończenia szkoły średniej. Szkolnictwo zawodowe. Przywrócenie cechów i egzaminów cechowych. Brak przymusu szkoleń pedagogicznych do uczenia młodocianych czeladników. Segregacja na poziomie szóstej klasy co do ścieżki kształcenia. Z podziałem na grupy osób które chcą/ nadają się do szkół średnich. Żeby te dzieci nie uczyły się razem w klasie bo to obniża poziom i moralny i edukacyjny. Mniej biurokracji. Zniesienie tych durnych stopni doskonalenia zawodowego nauczycieli.
Komentarz
Mniej biurokracji
Szkoła miejscem nauki, zabawy, edukacji a nie terapii, nadzoru nad rodziną, terapii rodziny, pracy socjalnej i archiwistyki
Nauczanie blokowe w kl 1-6
Wiecej edukacji praktycznej tzw ogólnej
Nauka także poprzez pracę, np mini ogródki ale też działalność yczniowdka bez tej całej otoczki drżenia, że dziecko sobie krzywdę zrobi
Mniej wiszenia nad dziećmi i kokonów, ciągłego traktowania otoczenia jako śmiertelnie niebezpiecznego
Wdrażanie do samodzielności i odpowiedzialności
Mnóstwo kolek zainteresowań, na które dzieci powinny uczęszczać,
dowozy dopasowane pod edukację a nie odwrotnie
Zajęcia dla zdolnych i te wyrównawcze
Terapie, rewalidację 8itp. jako zajęcia w szkole specjalnej a nie ogólnej
Brak tego szperania w rodzinach, te sprawy socjalne są niepotrzebne
Zdecydowanie wyższe wymagania edukacyjne, ale też bardziej ukierunkowane, częściowo zgodne z predyspozycjami i zainteresowaniami
Pełna odpowiedzialność rodzica za dziecko
W końcu kto jest za to odpowiedzialny
A teraz podstawa programowa rozdęta a Ty realizuj wszystko bo MUS
obojętnie jakie dziecko przed sobą masz bo sprawdzian osmoklasisty wisi nad głową
Rozumiane jako przyjęcie i zrozumienie, że dziecko o mniejszym potencjale nie może być zawalone różnego rodzaju zajęciami "wspierającymi", aby poprzez nie stać się wysokofunkcjonujaca intelektualnie osobą.
Także ze studiów nie wiele rzeczy jest mi przydatne w pracy.
Zawsze mnie zastanawia jak takiej oceny dokonać w praktyce? Co miałoby być kryterium? Bo postulat ważny i wart dyskusji - znałam wielu nauczycieli, którym płacono za "zasiedzenie". Tylko to musiałoby być naprawdę dobrze przemyślane, bo inaczej trudno o wymierność takiego rozwiązania.
Moim zdaniem, powinno być po prostu łatwiej zwolnić słabego pracownika, ale dobrze nagradzać całą grupę zawodową - tak jak w innych cywilizacyjnie rozwiniętych krajach.
No wiem. Tylko jak to zrobić by nie było wyłącznie uznaniowe? Bo jednak o wysokości wypłaty finalnie decyduje dyrektor. Ankiety wśród uczniów i rodziców i do tego jakiś system punktowy? Serio pytam. Bo jednak do dobrej pracy powinno się mobilizować i powinna ona być w cenie. I nie powinno być świętych krów, które ma prawo zweryfikować jedynie szef - tu ze sprawiedliwością naprawdę różnie bywa.
Tak więc nie dogodzi się niektorym.
Obowiązek szkolny do lat 13. Ewentualnie. Do lat 13 dzieci nie robią większych problemów a nauka czytania i pisania jest dość konieczną umiejętnością w dzisiejszych czasach. Znam takich co gdyby mieli wybór to nie posłali by dzieci do szkoły.
Przywrócenie egzaminów wstępnych na studia.
Możliwość przystąpienia do matury bez konieczności kończenia szkoły średniej.
Szkolnictwo zawodowe.
Przywrócenie cechów i egzaminów cechowych.
Brak przymusu szkoleń pedagogicznych do uczenia młodocianych czeladników.
Segregacja na poziomie szóstej klasy co do ścieżki kształcenia. Z podziałem na grupy osób które chcą/ nadają się do szkół średnich. Żeby te dzieci nie uczyły się razem w klasie bo to obniża poziom i moralny i edukacyjny.
Mniej biurokracji.
Zniesienie tych durnych stopni doskonalenia zawodowego nauczycieli.