Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

o Rosji

edytowano październik 2020 w Ogólna
ciekawy wątek na excathedra (oczywiście z obowiązkowymi charchami :) ), a w nim ciekawy wpis kol. Szturmowca, z dziś 7:42:

https://www.salon24.pl/u/marek-w/1080796,krzyk-rosyjskiej-duszy
Oceniając rozmiary tragedii rosyjskiej przeszłości najczęściej liczymy zamordowanych. Ale przecież, aby zrozumieć wielkość wpływu tych tragedii na psychikę następnych pokoleń, trzeba liczyć nie poległych, a tych, co przeżyli. Ofiary zginęły, natomiast ci, co przeżyli zostali naszymi ojcami a potem dziadkami. Dla nich uratowanie życia oznaczało utratę rodziny, ukochanych, zesłania, rozkułaczanie, wygnanie z ojczyzny, zabijanie dla własnego ratunku, dla idei lub z rozkazu. Byli donosicielami lub zdradzonymi, pozbawionymi dorobku całego życia, katami lub torturowanymi, gwałconymi , okaleczonymi fizycznie i duchowo, zmuszonymi do donosicielstwa, zapitymi od poczucia goryczy, winy i utraconej wiary. Poniżeni, bici i zagłodzeni w łagrach, przeszedłszy niewolę i okupację, inwalidzi powojenni.

Zabitych były dziesiątki milionów, ocalałych setki milionów ! Setki milionów tych, co przeszli przez strach, poniżenie i ból, poczucie nieustającego zagrożenia - dziećmi, które po dorośnięciu przekazały z kolei ten rozpaczliwy strach NAM. Po prostu statystycznie obecnie w Rosji nie ma ani jednej rodziny, która by nie niosła na sobie następstwa najcięższych , bezprecedensowych w swojej wielkości okrucieństw, ciągnących się już od stulecia.

Czy rozumiecie, do jakiego stopnia to życiowe doświadczenie naszych bezpośrednich przodków wpływa na nasze obecne odczuwanie świata? Naszych rodzin, dzieci ? Jeśli nie, to pomyślcie nad tym... mnie było potrzebnych wiele lat, aby zrozumieć dzieje mojej rodziny. Ale za to wreszcie rozumiem, skąd wziął się ten wiecznie mnie prześladujący, pozornie bez przyczyny STRACH. Skąd prawie patologiczna skrytość, nieufność wobec ludzi i niemożność zawarcia bliskich związków. Także nieustanne poczucie winy, które mnie prześladuje od dzieciństwa.



Komentarz

  • edytowano październik 2020
    a jaki ma to związek z rzeczywistością mniejszości narodowych w Rosji, wszak nie trzymają ich w rezerwatach?
  • jakiś przykład ?

  • jeszcze jeden fajny wpis, nieocenionego kol. Turonia

    TecumSeh napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Ale za to wreszcie rozumiem, skąd wziął się ten wiecznie mnie prześladujący, pozornie bez przyczyny STRACH. Skąd prawie patologiczna skrytość, nieufność wobec ludzi i niemożność zawarcia bliskich związków. Także nieustanne poczucie winy, które mnie prześladuje od dzieciństwa.
    Bardzo fajne, tylko Jakowlew nie wział jednego pod uwagę.
    A mianowicie - skąd się wzięło ruskie uwielbienie dla władzy (czyli: każdy wie że władza kłamie i każdy jej wierzy) pomimo jej okrucieństw wobec własnego narodu, oczywistych dla każdego.Skąd się wzięła (i mająca poparcie w społeczeństwie) ruska miłość do podbojów. Skąd się wzięła pogarda dla słabszych, lubość do bezwzględnego rozprawiania się z nimi. Skąd się wreszcie wzięło to, że porządni ludzie w Rosji, dostawszy kawałek władzy, niechby to był konduktor w pociągu, stają się z miejsca ostatnimi wujami.

    Nie wie? To niech poczyta Pipesa. Tam jest wszystko pięknie wyjaśnione:
    https://lubimyczytac.pl/ksiazka/22059/rosja-carow
    Ale to jest ogromny problem wszystkich narodów, które przeszły przez komunę. Owszem, drzewiey i ja patrzałem z wyższością na inne nacje, w tym na ruską. Rodacy mnie z tego wyleczyli. Pipesa czytałem, nie tylko to jedno dzieło; w jednych sprawach był wobec Rosji i Rosjan krytyczny, w innych wręcz przeciwnie, ja nie o tym.

    Uwielbienie dla czerwonej władzy, mimo jej okrucieństw? A przypomnijmy sobie sukcesy wyborcze postkomunistów w niemal całym dawnym Soc-Łagrze w latach 90. Nie było już sowieckich dywizji, nie było NKWD. Byli ludzie. Także u nas - te 52% Polaków uważających Jaruzelskiego za bohatera, te miliony głosujących na SLD i Kwaśniewskiego, te tłumy bawiących się w rytm „Ole, Olek!”. Przecie wtedy już wszyscy wiedzieli o zbrodniach komunizmu, prawda?
    Kwachu, dawny czerwony minister i aktualny frontmen rodzimej bolszewii, reprezentując państwo polskie słaniał się pijany na grobach ofiar NKWD. Ujawniono to przed wyborami prezydenckimi w 2000 roku. I co, jaki był efekt? A taki, że prawie 10 milionów Polaków zagłosowało na niego, dając mu reelekcję już w I turze (czego nie dokonał żaden inny kandydat na prezydenta w Trzeciej Erpe!). Nurmalnie, dla tych 10 milionów to był swój chłop. Taki zayebisty, taki fajny. Pewnie jakby narzygał na te mogiły w Charkowie, to być może jego poparcie u nadwiślańskiego elektoratu jeszcze by wzrosło (przepraszam, ale szlag mnie trafia, jak to wspominam).

    Ruska miłość do podbojów? Tu bym się zgodził, oni często mają taką dumę z mocarstwowości, mówię o prostych ludziach. Ale tak szczerze – czy ten zarzut to moralizatorstwo, czy tylko zazdrość, że im te podboje lepiej wychodziły niż nam? Bo we mnie, przyznaję, jest miłość do dawnych polskich podbojów. Do dawnej polskiej mocarstwowości. W innym wątku wielbię hetmana Żółkiewskiego, któren przecie zdobył Moskwę (co trudno uznać za wojnę obronną). I co, mam teraz przepraszać za pana hetmana Stanisława, czuć się winnym?

    A znowuż pogarda dla słabszych, odrobina władzy jako pretekst do pomiatania bliźnimi, jak u owego rosyjskiego konduktora? Wszystko to prawda! Jednakowoż kto pamięta PRL, temu muszą stanąć przed oczami te wszystkie ówczesne królowe życia – te panie ekspedientki, panie salowe, panie recepcjonistki, panie „w okienku”. Panowie dyrektorzy, kierownicy, urzędnicy, kadrowi. Fala w wojsku. Cały ogrom bezinteresownego skurwysyństwa, które człowiek robił człowiekowi. Robił – bo mógł. Bo PRL to nie były tylko spasione mordy ubeków i sekretarzy, i jeszcze te dwie czy trzy sowieckie dywizje na naszych ziemiach. Nie, to była również owa tubylcza socjalistyczna szlachta – ekspedientki, kierownicy etc., co to mieli wtedy swoje 5 minut przewagi nad innymi (rzecz jasna, z całym szacunkiem dla wszystkich ówczesnych poczciwych ekspedientek i całej reszty – bo jednak nie wszystkim te ochłapy władzy uderzały do głowy!).

    Wyjaśnianie komunizmu wedle kategorii etnicznych jest samooszukiwaniem się. Ziutek Mackiewicz już przed wojną o tym pisał, wołał wielkim głosem, że bolszewizm to nie naród, tylko bakcyl dżumy, nieuznający granic narodowych, państwowych, nawet religijnych, zagrażający każdemu. Ale mało kto się z nim zgadzał, bo wygodniej było słuchać krzepiących klechd – „Polacy nie byliby zdolni…”, „Nasza wyższość cywilizacyjna sprawia, iż…”. I tym podobne pierdoły. Potem było wielkie zdziwienie, że wprawdzie nie przeszliśmy trzech wieków niewoli mongolskiej, ani tradycji ubóstwiania cara, ale kandydatów na konfidentów, i na klakierów oklaskujących morderców, jest ci u nas pokaźny tłumek. Jak zresztą wszędzie.

    Mnie się widzi, że problem komunizmu to nie jest kwestia żadnej tam „rosyjskiej duszy”, ani też duszy polskiej, koreańskiej, chińskiej, bułgarskiej, NRD-owskiej czy jakiej tam. Ten problem to zwyczajnie człowiek. Tyle jesteśmy warci, ile nas sprawdzono. W tej samej nacji byli męczennicy heroicznie idący na swą Golgotę i judasze inkasujący swoje 30 srebrników. A także tłum widzów - ci też byli wszędzie. Pan Jakowlew pisze o Rosjanach, ale jego tekst jest dość uniwersalny. Rany, jakie zadał komunizm różnym narodom, naszemu również, będą się jątrzyły jeszcze w następnych pokoleniach.
    Tak to odebrałem.

  • a jakieś konkrety?
    Może rozwój demograficzny i gospodarczy pod zaborem rosyjskim,
    albo ekspansja polskości na Kresach?
  • podobno, przed zaborami, były (tylko) dwie opcje
    jakaś forma protektoratu rosyjskiego
    lub właśnie rozbiory
  • PRL dał nam
    pewne i obszerne granice oraz ich bezpieczeństwo
    monoetniczność
    uprzemysłowienie kraju
    oświatę dla wszystkich
    awans społeczny dla wszystkich
    itd.

    to wszystko okupione narastającą niewydolnością gospodarczą systemu.
  • edytowano październik 2020
    zwróć uwagę, że niedogodności PRL-u nie całkiem łączą się z jego zaletami, a nawet prawdopodobnie warto było je ponieść,
    a na pewno niedogodności nie mają szansy się powtórzyć, przy ewentualnym sojuszu
  • Pioszo54 powiedział(a):
    PRL dał nam
    pewne i obszerne granice oraz ich bezpieczeństwo
    monoetniczność
    uprzemysłowienie kraju
    oświatę dla wszystkich
    awans społeczny dla wszystkich
    itd.

    to wszystko okupione narastającą niewydolnością gospodarczą systemu.

    Widzę, że komuna dokumentnie Ci mózg wyprała. Typowy przedstawiciel homosovieticus.
  • Pioszo54 powiedział(a):
    zwróć uwagę, że niedogodności PRL-u nie całkiem łączą się z jego zaletami, a nawet prawdopodobnie warto było je ponieść,


    Owe "niedogodności PRL-u", to była permanentna niewola.
    Upodlenie człowieka - w miarę dobrze się mieli jedynie kolaboranci.

    Dedykuję - "Ptaszki w klatce".

    "Czegóż płaczesz? - staremu mówił czyżyk młody -

    Masz teraz lepsze w klatce niż w polu wygody".

    "Tyś w niej zrodzon - rzekł stary - przeto ci wybaczę;

    Jam był wolny, dziś w klatce - i dlatego płaczę".



  • odlot, w porównaniu z atomową pustynią w planach amerykańskich
    wtedy i teraz
  • Wybili nam elity i odnieśli sukces, bo awans społeczny dla wszystkich...
    Podziękowali 2Klarcia Rogalikowa
  • edytowano październik 2020
    Zuzapola powiedział(a):
    Wybili nam elity

    raczej nie Rosja, w każdy razie proporcjonalnie niewiele, Katyń, "akcja polska", wywózki.


  • nie napisałem, że nie było,
    tylko że w porównaniu z Niemcami, była to niewielka liczba,
    a jakoś niezbyt to nam przeszkadza w sojuszu
  • Szczególnie po wojnie, to nie Rosja te niedobitki tępiła, to Polacy wreszcie się wyzwolili z klasowych i religijnych zabobonów.
    Podziękowali 2Klarcia Rogalikowa
  • Pioszo54 powiedział(a):
    nie napisałem, że nie było,
    tylko że w porównaniu z Niemcami, była to niewielka liczba,
    a jakoś niezbyt to nam przeszkadza w sojuszu
    Na tle zbrodni stalinowskich, te hitlerowskie, to małe piwo było.
    Niemiecka okupacja miała to do siebie, że stosunkowo krótko trwała.
  • edytowano październik 2020
    Gdzieś czytałem, chyba u Turonia, że wszystkie ofiary zbrodni sowieckich na Polakach to ok. 60 tyś.
    A niemieckich?
    Samo powstanie warszawskie to ok. 200 tyś.

    Czy jesteśmy w sojuszu z Niemcami?

    Wystarczy rozejrzeć się dookoła - oddaliśmy za przysłowiową złotówkę przemysł po 89-tym, stosujemy się do regulacji unijnych, czyli niemieckich, kupujemy knory, bosche, siemensy, fordy, ople, volkswageny i mercedesy. Wszystko mimo milionów ofiar niemieckich zbrodni.

    Coś wygląda to na stosowanie różnych miarek do Rosji i do Niemiec, tak ze sto razy różnych.
  • edytowano październik 2020
    ja nic nie liczyłem, podałem tylko liczbę którą zapamiętałem, a dotyczącą całości represji sowieckich, zerknij wyżej;
    jeśli masz wątpliwości, skonsultuj z Turoniem, bo to chyba on coś takiego zapodał.

    Myślę, że porównanie liczby ofiar niemieckich i sowieckich zamyka sprawę syndromu sztokholmskiego.
    :)
  • nie , nie ofiary działań wojennych,
    jeszcze raz powtórzę, bo chyba nie czytasz ze zrozumieniem,
    suma wszelkich ofiar sowieckich, czyli Polaków, którzy zginęli na skutek działań państwa sowieckiego, to ok. 60 tyś.

  • edytowano październik 2020
    rozejrzałem się trochę po necie,
    Wikipedia podaje liczbę Polaków , którzy zginęli w wyniku "operacji polskiej" na ok 110 tyś. a IPN podaje, że liczba obywateli (czyli bez "operacji polskiej") Polski, którzy stracili życie w wyniku działań sowietów, to ok 150 tyś.
    Czyli ok. 260 tyś, mniej więcej tyle, co powstanie warszawskie





  • edytowano październik 2020
    zapytaj Turonia, skąd to się wzięło, o ile dobrze pamiętam, to wynik kwerendy w archiwach posowieckich,
    Jeśli coś pokręciłem, to oczywiście odszczekam i Turonia przeproszę.
    Jakby jednak nie było, to i tak liczba ofiar śmiertelnych sowietów (wiki + IPN) jest co najmniej 10 razy mniejsza, niż niemieckich.

    A mimo to, z Niemcami dogadujemy się w najlepsze, i nikt nikogo nie okłada jakimiś syndromami.
  • nie mam jak, ale rozumiem że dostałeś od niego bęcki wczoraj, a nie chcesz by i tu się tak okazało. :)
  • edytowano październik 2020
    dla mnie kol. Turoń jest autorytetem jeśli chodzi o historię, szczególnie najnowszą.

    Więc jeśli zapodaje
    "Pipes rzeczywiście sugerował wzorowanie się bolszewików na władzy carskiej, w „Rosji carów”, a jeszcze mocniej zaakcentował to w „Rewolucji rosyjskiej”. Że niby Lenin sposobem rządzenia „przypominał najbardziej autokratycznych carów”, że Czeka była instytucją „zapożyczoną od caratu”, że „reżim Lenina przypominał rządy najczarniejszej reakcji w Cesarstwie Rosyjskim – panowanie Aleksandra III, za czasów którego Lenin dorastał”.

    Jednak w innym miejscu tak pisał o caracie w II połowie XIX wieku, w tym o wzmiankowanym „najczarniejszym” Aleksandrze III:
    „Rezultaty działalności policji politycznej były znikome w porównaniu z jej ogromnymi uprawnieniami. […] W latach 1866-1895 z powodów politycznych stracono zaledwie 44 osoby, a wszystkie były zamachowcami. Za panowania Aleksandra III, czyli w okresie ostrych represji, w związku z przestępstwami politycznymi aresztowano i przesłuchano łącznie około 4000 osób. Jak na wielkość Rosji i ogrom machiny zwalczającej działalność wywrotową są to liczby zupełnie nieznaczne”.

    To są słowa tego samego Pipesa. Czy naprawdę da się porównać rządy Aleksandra III i Lenina?"

    to znaczy, że oceny Pipesa są racze propagandą

  • edytowano październik 2020
    TecumSeh powiedział(a):
    Klarcia powiedział(a):
    Na tle zbrodni stalinowskich, te hitlerowskie, to małe piwo było.
    Niemiecka okupacja miała to do siebie, że stosunkowo krótko trwała.
    Ta, jasne.
    Szczególnie to rozstrzeliwanie z samolotów tłoczących się na drogach cywilów z dziećmi to małe piwo. Katownie gestapo, komory gazowe i inne takie.

    Zastanwiacie się może jak Wy - mówiący o zbrodniach Niemców i Ruskich że to "niewiele w porównaniu" tudzież "małe piwo" - spojrzycie w oczy ofiarom tychże na tamtym świecie?

    Chyba że nie wierzycie w to w ogóle.

    Pioszo54 powiedział(a):
    Gdzieś czytałem, chyba u Turonia, że wszystkie ofiary zbrodni sowieckich na Polakach to ok. 60 tyś.
    A niemieckich?
    Samo powstanie warszawskie to ok. 200 tyś.
    Oczywiście nie liczyłeś czystki na Polakach w Rosji w 1938. Dolicz 100 tysięcy
    Te ofiary z łagrów za zaborów też liczyłeś? Ten wywieziony ponad milion na Sybir, do Kazachstanu i nie tylko - też liczyłeś? Z tego ponad miliona zginęło ludzi od groma jeszcze w w wagonach bydlęcych.

    Kurwa, ludzie - wy sumienia nie macie.


    Ja mam na uwadze jedynie to, że ruscy byli znacznie gorszą zarazą; mordowali nas też przez wieki.
    Skali zbrodni niemieckich nie neguję, ale stwierdzam suche fakty.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.