Bardzo podobnie jak w Finlandii. Jest jeden myk - tam nauczyciele nie udzielaja korków z własnego wyboru, gdyż nauczyciele zarabiają wystarczająco dużo, mniej więcej tyle, co lekarze. A poza tym, jak powiedziała mi jedna z tamtejszych nauczycielek (i to ze szczerym zdziwieniem, gdy spytałam o te korki) - ,,Przecież po pracy jest czas dla rodziny''.
I jeszcze jedno - nie ma wywiadówek, kontroli nauczycieli przez instytucje typu kuratorium (tam coś takiego nie istnieje), istnieje zaś olbrzymia autonomia tego zawodu. Dlaczego? - Nauczyciel jest traktowany jako ekspert i mentor, nikomu nie przyjdzie do głowy, by cokolwiek kwestionować. Ale piszę o szkole średniej (nieobowiązkowej), być może na szczeblach niższych jest inaczej.
Niestety, ale u nas jest dalej socjalistyczna mentalność w kapitalistycznym wydaniu. Czyli podtrzymywanie złudzenia, że darmowe zawsze musi być i jest najlepsze. Ale bez solidnego dofinansowania. A tymczasem "cały świat" bez kompleksów żadnych ma system szkół państwowych i prywatnych. I nikt nie próbuje nawet udawać, czy oczekiwać, że rejonowa Szkoła ma zapewnić kształcenie na najwyższym, prywatnym poziomie. Owszem, często zapewnia. Ale nikt nie udaje, że wystarczy nauczycieli cisnąć, kontrolować, sprawdzać, wymagać setek dodatkowych (słono płatnych a nie dofinansowywanych) szkoleń, kursów itp.
Polska oświata jest masakrycznie niedoinwestowane. A wymagania kosmiczne. To tak, jakby wymagać od szamana, żeby zrobił w namiocie skomplikowana operacje neurochirurgiczną
Dokładnie tak, Kociara. Ale tego naprawdę nie zrozumie ktoś, kto nie pracował wiele lat w państwowej szkole (conajmniej 10, by zaznać kilka ,,super'' reform i przejść parę szczebli awansu zawodowego), w przeładowanych klasach, gdzie jest rejonizacja albo obowiązek nauki do 18 roku życia, z pensją, która nie daje nawet zdolności kredytowej.
Mnie zawsze zastanawia, jak to się stało, że przedszkola tak bardzo zmieniły się na plus od czasów mojego dzieciństwa.
Przedszkola to najlepszy etap edukacyjny w PL.Potem jest tylko gorzej i gorzej i gorzej......
Tu się nie zgodzę, tzn nie całkowicie. Bo odkąd przedszkole to taka mniejsza szkoła to jest dramat. Pęd dydaktyczny i edukacyjny z kompletnym pominięciem naturalnych potrzeb rozwojowych w tym wieku. A konsekwencje tego, tak-te złe pojawiają się w szkole. Tylko jakiś tak niewiele osób jest w stanie połączyć te fakty. Ze wiele problemów wieku szkolnego to wina przekombinowania z "edukacją" w przedszkolu I znowu, lepsze stało się wrogiem dobrego.
Ale jedno nie wyklucza drugiego Moje przedszkolaki uwielbiają przedszkole. A ja widzę też, tak jak i wychowawcy przedszkola te zdecydowanie gorsze aspekty
A znasz kogoś, kto by nie skorzystał z przywileju nauki dla swojego dziecka?
No właśnie nie znam - po co zatem MUS skoro wystarczy PRZYWILEJ?
A jak tak jak kilka innych tu osób - znam. Stoją pod budką z piwem. Ewentualnie jeszcze tacy, co chcą mieć dziecko na gospodarstwie, choć takich osobiście nie znam.
Zgadzam się z tym, że dziecko rozwalające lekcje powinno być ukarane, nie mam zdania, który sposób byłby najwłaściwszy. Może obowiązek nauki zdalnej Ale z przywileju wysyłania dziecka do szkoły (niekoniecznie do osiemnastki, ale do tego 13 czy 15 r ż) nie zrezygnuje żaden normalny rodzic, a co najwyżej albo dysfunkcyjny czy patologiczny, albo po prostu ekstremalnie biedny.
A co jest złego w przywożeniu dziecka samochodem? Chyba ze w Pl wszystkie szkoły są w zasięgu spaceru.
Nic złego ale jak ktoś ma 800m do szkoły i wiezie dziecko pod same drzwi to jest to lekka przesada. Dzieci są traktowane jak faraon, którego trzeba wszędzie podwieźć :-)
@pierniki A te zajęcia dodatkowe i odrabianie lekcji to kto by miał zapewnić?
Odrabianie lekcji w szkole po południu - przykład
Co do zajęć dodatkowych - u nas (i to jest na plus) dzieciaki mają b. duży wybór zajęć (sportowe, teatralne, rozwijające umiejętności itp.) w szkole. Są one po lekcjach. Odpada wożenie dzieci po innych placówkach.
@pierniki A te zajęcia dodatkowe i odrabianie lekcji to kto by miał zapewnić?
Odrabianie lekcji w szkole po południu - przykład
Co do zajęć dodatkowych - u nas (i to jest na plus) dzieciaki mają b. duży wybór zajęć (sportowe, teatralne, rozwijające umiejętności itp.) w szkole. Są one po lekcjach. Odpada wożenie dzieci po innych placówkach.
A kto dzisiaj broni dzieciom odrabiania lekcji na świetlicy?
Komentarz
I jeszcze jedno - nie ma wywiadówek, kontroli nauczycieli przez instytucje typu kuratorium (tam coś takiego nie istnieje), istnieje zaś olbrzymia autonomia tego zawodu. Dlaczego? - Nauczyciel jest traktowany jako ekspert i mentor, nikomu nie przyjdzie do głowy, by cokolwiek kwestionować. Ale piszę o szkole średniej (nieobowiązkowej), być może na szczeblach niższych jest inaczej.
Czyli podtrzymywanie złudzenia, że darmowe zawsze musi być i jest najlepsze. Ale bez solidnego dofinansowania.
A tymczasem "cały świat" bez kompleksów żadnych ma system szkół państwowych i prywatnych. I nikt nie próbuje nawet udawać, czy oczekiwać, że rejonowa Szkoła ma zapewnić kształcenie na najwyższym, prywatnym poziomie.
Owszem, często zapewnia. Ale nikt nie udaje, że wystarczy nauczycieli cisnąć, kontrolować, sprawdzać, wymagać setek dodatkowych (słono płatnych a nie dofinansowywanych) szkoleń, kursów itp.
Polska oświata jest masakrycznie niedoinwestowane. A wymagania kosmiczne.
To tak, jakby wymagać od szamana, żeby zrobił w namiocie skomplikowana operacje neurochirurgiczną
Bo odkąd przedszkole to taka mniejsza szkoła to jest dramat.
Pęd dydaktyczny i edukacyjny z kompletnym pominięciem naturalnych potrzeb rozwojowych w tym wieku. A konsekwencje tego, tak-te złe pojawiają się w szkole. Tylko jakiś tak niewiele osób jest w stanie połączyć te fakty. Ze wiele problemów wieku szkolnego to wina przekombinowania z "edukacją" w przedszkolu
I znowu, lepsze stało się wrogiem dobrego.
Moje przedszkolaki uwielbiają przedszkole.
A ja widzę też, tak jak i wychowawcy przedszkola te zdecydowanie gorsze aspekty
Zgadzam się z tym, że dziecko rozwalające lekcje powinno być ukarane, nie mam zdania, który sposób byłby najwłaściwszy. Może obowiązek nauki zdalnej Ale z przywileju wysyłania dziecka do szkoły (niekoniecznie do osiemnastki, ale do tego 13 czy 15 r ż) nie zrezygnuje żaden normalny rodzic, a co najwyżej albo dysfunkcyjny czy patologiczny, albo po prostu ekstremalnie biedny.
A te zajęcia dodatkowe i odrabianie lekcji to kto by miał zapewnić?
Nic złego ale jak ktoś ma 800m do szkoły i wiezie dziecko pod same drzwi to jest to lekka przesada. Dzieci są traktowane jak faraon, którego trzeba wszędzie podwieźć :-)