@PawelK pychota żurek możesz z tej wiejskiej kiełbasy wyczarować. Ja do zurku kroje kiełbasę w polplasterki albo na czworo, podsmażam na odrobinie tłuszczu razem z kilkoma ząbkami czosnku( pokrojonymi drobno lub przeciśniętymi) i majerankiem i dopiero taka podsmazoną kiełbasę dodaje do zurku.
Im mniej tłuszczu w produkcie tym dłużej można przechowywać. Podają, że mięso max 6 miesięcy. Ryby od 2 do 6. Niektóre warzywa do 8. Ale ja bym to spokojnie przemnożyła przez 2. Miałam pasztet (pieczony w foremce) zamrożony ponad rok, bo się w czeluściach zapodział i po rozmrożeniu był ok.
Tłuszcz może zjełczeć jak za długo leży, mięso czasem obeschnie. Rozmroź i spróbuj, jak nie zjełczał tłuszcz to nic się kielbasie więcej nie mogło stać.
Mnie schabowe ze schabu zamrożonego pół roku wcześniej nie smakowały. Jakiś taki dodatkowy posmak miały. Zamrażarka sprawna, nowa. Generalnie jest chyba zasada, że dłużej można przechowywać mięso w kawałkach, a wyroby z mięsa mielonego psują się szybciej i szybciej należy je zjeść (np. biała kiełbasa).
Ja odkryłam w zeszlym tygodniu wołowinkę z poprzednich świąt .... Wielkanocnych. daty dopatrzyam sie po rozmrożeniu, jak nie mogłam sobe przypomnieć zakupu tego kawalka. Mięso było bardzo chude, zamrożone świeże, zrobiłam duszone i wszyscy żyjemy Tatara nie ryzykowalam.
Jad kiełbasiany ginie w gotowaniu. Cokolwiek rozmrozisz i przetworzysz we wrzątku, będzie jadalne.
Najwięcej śmierci z powodu jadu kiełbasianego zdarza się ponoć nie po jedzeniu kiełbasy czy mięsa, tylko np. przetworów warzywnych ze słoika (nieprzegotowanych o otwarciu). Raz się tak cała rodzina tamten świat przeniosła. Nie chodzi o kiszonki tylko jakieś gotowe sosy czy leczo, coś, co nie ma dobrych bakterii chroniących przed złymi.
Jadu kiełbasianego można nie widzieć i nie czuć zapachowo. Dlatego wszystkie podejrzane rzeczy trzeba przegotować albo przesmażyć, i po kłopocie.
Tak mnie uczyli na kursie z toksykologii.
Ja bym nic nie wywaliła, jeśli nie pachnie brzydko, tylko przetworzyła i dała temu nowe życie
Ostatnio miałam taką sytuację: miałam w lodówce kiełbasę swojska, która kupiłam półtorej tygodnia wcześniej. Jakoś tak zeszło i nie zjedlismy jej od razu. Kiełbasa była zawinięta w papier i przechowywana jak należy w lodowce a mimo wszystko była pokryta białym nalotem. Wyczytałam, że tak może się dziać w przypadku prawidłowo uwedzonej wędliny - sól wychodzi do wierzchu i to stanowi ten nalot. Wyplukalam pod bieżącą wodą, pokroilam, podsmazylam a następnie wrzucilam do zurku i zagotowalam. Pyszny żurek był. Wszyscy żyją.
Jak miałam taka duża skrzynię, jak w sklepie, to nad zamrażarka miałam tablicę suchoscieralną i notowałam. Teraz mam zwykle szufladowe to kontrola jest bieżąca bez zapisków.
Nie. Upychać gdzie mam miejsce a potem wykopaliska. Najczęściej też nie podpisuję. Czasem pewna jestem, że wieczorem na ociekacze wyjęłam steka a rano leży wątróbka.
Komentarz
Ale ja bym to spokojnie przemnożyła przez 2.
Miałam pasztet (pieczony w foremce) zamrożony ponad rok, bo się w czeluściach zapodział i po rozmrożeniu był ok.
Tłuszcz może zjełczeć jak za długo leży, mięso czasem obeschnie.
Rozmroź i spróbuj, jak nie zjełczał tłuszcz to nic się kielbasie więcej nie mogło stać.
Edit: oczywiście odradzam
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jad_kiełbasiany
do dziś się z tego śmieję
Ale mi z tym bałaganem dobrze