Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Religia w szkole średniej

Czy Wasza młodzież w szkole średniej zgłaszam niechęć do uczęszczania na religię?
Powodów mają kilka - min:
1. słabi katecheci
2. po raz n-ty tajemnice różańca w październiku
3. brak dialogu, tylko monolog katechety
4. inne

Nie chcę zwalać wszystkiego na program i prowadzących ale obecnym stanem raczej nie zainteresują młodzieży.

Syn z racji bycia ministrantem albo "musi" odpowiadać" na wszystkie pytania albo nudzi się jak mops. A jako zadanie domowe mają przygotowanie prezentacji w powerpoincie....

Jak to jest u Was?
«1

Komentarz

  • pierniki powiedział(a):
    Czy Wasza młodzież w szkole średniej zgłaszam niechęć do uczęszczania na religię?
    Powodów mają kilka - min:
    1. słabi katecheci
    2. po raz n-ty tajemnice różańca w październiku
    3. brak dialogu, tylko monolog katechety
    4. inne

    Nie chcę zwalać wszystkiego na program i prowadzących ale obecnym stanem raczej nie zainteresują młodzieży.

    Syn z racji bycia ministrantem albo "musi" odpowiadać" na wszystkie pytania albo nudzi się jak mops. A jako zadanie domowe mają przygotowanie prezentacji w powerpoincie....

    Jak to jest u Was?
    Identycznie.
  • W klasach dzieci koleżanek i kolegów, szkoly ponadpodstawowe większość porezygnowała. 
    U jednego dziecka cala klasa, u drugiego tylko 1 chetny zostal, ale też potem zrezygnował.

    Motywacja rozna. Czesto chęć zaoszczedzenia 2 h w przeladowanym grafiku, bunt przeciwko tej ciembej stronie KK, bunt przeciwko Czarnkowej wizji oświaty 
  • Moi chodzą, 
     jednego roku nie chodził syn bo dojazd był bardzo późny, a na religię czekałby 2 lekcyjne. Jednak nie uważam tego za wystarczające usprawiedliwienie tej decyzji.

  • Jesteśmy na ED, w szkole, której dyrektorem jest ksiądz z KSM, mamy nieobowiązkową religię, nie zdajemy jej. Za to dzieci uczą się korespondencyjnie katechezy z Bractwa św. Piusa X. Do końca SP dostają solidnie przygotowane nauki +prace domowe do odsyłania, uczą się na pamięć podstawowych prawd wiary, mają sprawdziany, przed Sakramentami egzaminy. Bierzmowanie- starsi w 7SP, młodszy chce w 5 SP (zobaczymy).

    Potem już w LO w zasadzie Bractwo nie ma pomysłu na katechezę specjalnie dla młodzieży, więc mają chodzić na katechezę dla dorosłych po Sumie w niedzielę o godz. 10. Nie wychodzi nam to, więc zachęcam ich do odsłuchiwania w internecie. Co jakiś czas to wychodzi. Przesyłam linki najstarszemu na konto i chyba odsłuchuje hurtem co którąś niedzielę. 

    Dla młodzieży godna polecenia jest "Historia Kościoła katolickiego dla młodzieży" bł. ks. Archutowskiego.
  • W podręczniku do ILO jest o innych religiach, to w sumie znamienne, że młodzież się skarży że jak mają wybierać katolicyzm z własnej woli skoro nie znają innych religii, a jak co do czego przychodzi i ich postulaty się spełniają to się wypisują. Ale to w każdej dziedzinie, kupisz kameleona to potem 5 lat musisz biedakowi sprzątać , dawać robale i rozmawiać z gadem . Ale jak nie kupisz kameleona to codziennie słyszysz jak dziecko się wprost fascynuje terrarystyką, a w szczególności kameleonistyką.
  • Większość moich znajomych- wierzących,
    pragna powrotu religii do salek przykościelnych, bo tak argumentują- to będzie pożytek dla ich dzieci. 
    Nawet przy nawale dodatkowych zajec, napiętego planu w szkołach, zależy im na rozwoju duchowym. 
    I ja równie uważam, żeby byłoby to idealne rozwianie, bo na religie chodziliby ci, którzy chcą, którym jest ro potrzebę. Oni mieliby z tego pożytek. 
    Ja pamietam jak wyglądały lekcje religii kiedy ja chodziłam do szkoły średniej - wolna godzina. A yo sie ktoś uczył na kolejny przednio, ktoś lekcje odrabiał , ktoś czytał, w tle tv z jakimś filmem. 
    Oceny - wszyscy bdb. 

    Za czasów średniej mojego syna- większość nie chodziła. I jak rozmawiam ze znajomymi,  rodzina, to już szkoła pdst potrafi świecić pustakami podczas religii.

  • W moim liceum mieliśmy pisać wypracowanie z "Familiaris consortio" lub innej do wyboru. Ale raczej nie było wymagań jak na fizyce. A szkoda. 
    Mój M. po kursie Bractwa ma wiedzę solidną, poukładaną logicznie. Ale z licealistami jest kłopot, przydałyby się może jakieś dyskusje filozoficzne, takie klasyczne scholastyczne, z argumentacją za i przeciw. 
    Jak zerknęłam do katechizmu z 1 LO w naszej diecezji (warszawsko-praskiej), to się załamałam... wywiad z byłym gwałcicielem, gorszące to było dla mnie, przez ponad 40 lat nie potrzebowałam poznawać rodzajów pornografii. Nie jest to młodzieży potrzebne wg mnie i nie pozwoliłabym czytać swoim. 
  • Kiedyś kursy katechetyczne Bractwa wydawały mi się rewelacją, ale z czasem zacząłem dostrzegać ich braki. Owszem, wiedza religijna jest w nich podana systematycznie, wszystko jest zapisane w formułkach. Można zostać mistrzem wiedzy teologicznej, ale gdzie w tym jest Bóg? Robi się z tego sztuka dla sztuki, w kolejnych klasach wiedzy jest jeszcze więcej, materiał zaczyna dochodzić do poziomu seminaryjnego. Czy to jednak dzieciom na cokolwiek się przyda? Jak poradzą sobie z kryzysem wiary, ze środowiskiem wrogim Kościołowi, z własnymi słabościami, które świat podsyca? Tego w tych formułkach nie ma.

    Jedyne, co wydaje mi się działać, to skauci. Tam jest i zaangażowanie liturgiczne i budowa środowiska i bliskie relacje z duszpasterzami. Poczucie, że jestem częścią Kościoła,
    Podziękowali 2Joannna zolenka
  • Wiedza i uzasadnienie rozumowe wiary jest niezbędne. Nie chodzi, żeby znać formułki, ale je rozumieć. W wakacje dużo rozmawialiśmy ze starym znajomym, który na skutek koronakryzysu poszedł w jakąś mocno sekciarsko-ekologiczną ideologię. Nasz syn dobrze sobie radził odpowiadając na jego dziwne poglądy. Doceniłam kurs Bractwa.

    Może materiał dochodzi do poziomu współczesnego seminarium, ale na pewno nie tradycyjnego. To tylko świadczy o nikłej wiedzy religijnej, którą posiadamy w dzisiejszym Kościele. 

    Oczywiście, że wiedza nie wystarczy. Potrzebne jest życie sakramentalne, ministranci czy skauci też pomagają.

    Podziękowali 1malagala
  • Kurs katechetyczny to kurs katechetyczny, a ewangelizacja to ewangelizacja. Nie wiem, czy na tę ostatnią jest miejsce w szkolnej ławce, i czy warto ją łączyć z oceną. 

    90% społeczeństwa nie wie, co to jest nieomylność papieża, o innych kwiatkach nie wspominając. Kościół mógłby chociaż zaproponować jakieś lekcje odkłamujące mity na temat historii KK. 

    Człowiek po maturze powinien być w stanie chociaż orientować się, co jest oficjalnym nauczaniem Kościoła i gdzie je odnaleźć. Wtedy brawaryzm nie budziłby aż takich emocji.
  • edytowano wrzesień 2021
    Posoborowe seminaria założyli absolwenci przedsoborowych, więc krytyka tych pierwszych uderza w drugie.

    Można rozumowo uzasadnić wiarę, a można też rozumowo ją odrzucić, co wiele osób robi. Dużo trudniej jest odrzucić dowody działania Boga w swoim życiu, w swojej historii.

    Nie zapominajmy też o nadprzyrodzonym charakterze wiary. Kościół nazywa ją cnotą teologalną, którą otrzymujemy od Boga.
    Podziękowali 1Tusia
  • Grzechem zaniedbania byłoby zarzucenie nauki katechizmu. A liczenie na łaskę Bożą bez swojego wysiłku, to czy nie podpada to już pod grzech przeciwko Duchowi Św.?

    Łatwo manipulować człowiekiem nie znającym swojej wiary. 
  • Na przykład Pan Jezus powiedział tak:

    "Kiedy was ciągać będą do synagog, urzędów i władz, nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić, bo Duch Święty nauczy was w tej właśnie godzinie, co należy powiedzieć." (Łk 12, 11-12)
  • Religia w salkach przykościelnych jako marzenie wierzących rodziców... Hmmm. Ja to przerabiałam na sobie, bom już wiekowa. Dobrze wspominam katechezę z siostrą zakonną, I-III. Księża generalnie lecieli z podręcznika metodycznego, mój młodszy brat miał te same notatki. Zalety? Salki były w kościele, takie drewniane przepierzenia, można się było pomodlić przed Najświętszym Sakramentem. Znało się księży, wiedzialo się, co się dzieje w parafii. Teraz: jaką bazę mają obecnie parafie? Tzn gdzie ta religia miałaby się odbywać? Parafia nie udźwignie kosztów zatrudnienia katechetów, którzy teraz, w szkole otrzymują wynagrodzenie jak inni nauczyciele. Będą katechizowali księża, którzy niekoniecznie, idąc do seminarium, o katechezie marzyli. No fakt, nie będzie tych, którzy przychodzą w szkole i przeszkadzają. A mój znajomy, który opowiadał, że u niego, w zakonnej parafii przez okno wychodzili z katechezy to pewnie zmyśla...
  • @Maciek_bs ; Ks. Szymon porównywał działanie cnoty do wytrwałego wiosłowania łódką, a daru Ducha Św. do wiatru, który popycha żaglówkę. Pan Jezus mówi o działaniu daru Ducha Św. Łaska buduje na naturze, nie wolno zaniedbywać wytrwałej pracy (nauki katechizmu), a w zamian oczekiwać nadprzyrodzonych działań Bożych.
  • ganna4 powiedział(a):
    Religia w salkach przykościelnych jako marzenie wierzących rodziców... Hmmm. Ja to przerabiałam na sobie, bom już wiekowa. Dobrze wspominam katechezę z siostrą zakonną, I-III. Księża generalnie lecieli z podręcznika metodycznego, mój młodszy brat miał te same notatki. Zalety? Salki były w kościele, takie drewniane przepierzenia, można się było pomodlić przed Najświętszym Sakramentem. Znało się księży, wiedzialo się, co się dzieje w parafii. Teraz: jaką bazę mają obecnie parafie? Tzn gdzie ta religia miałaby się odbywać? Parafia nie udźwignie kosztów zatrudnienia katechetów, którzy teraz, w szkole otrzymują wynagrodzenie jak inni nauczyciele. Będą katechizowali księża, którzy niekoniecznie, idąc do seminarium, o katechezie marzyli. No fakt, nie będzie tych, którzy przychodzą w szkole i przeszkadzają. A mój znajomy, który opowiadał, że u niego, w zakonnej parafii przez okno wychodzili z katechezy to pewnie zmyśla...
    Salki wciąż są, tylko są wynajmowane za dość fajny pieniądz. Fizycznie są, dają kasę, wiec oficjalnie-  nie, nie ma, niech się szkoła tym zajmie. 
    Hmmm, chyba ci, którzy idą do seminarium to idą tam z powołania  nie żeby hajs trzepać i karierę robić. 
    Może warto się przyjrzeć księżom, którzy nie chcą dziwie j młodzieży przekazywać  słowa Bożego 
    Coś za bardzo pod górkę robią ci, którzy jednak nie powinni 
    Podziękowali 1joanna_1991
  • > Ks. Szymon porównywał działanie cnoty do wytrwałego wiosłowania łódką

    Nie wiem, co autor miał na myśli. Kard. Gasparri pisze tak:

    510. Czy cnót teologicznych można nabyć przez akty przyrodzone?

    Cnót teologicznych nie można nabyć przez akty czysto przyrodzone, bo cnoty te z natury swej są nadprzyrodzone, i dlatego tylko Bóg wlewa je razem z łaską uświęcającą.

    Więcej: https://www.piusx.org.pl/katechizm/10

    > nie wolno zaniedbywać wytrwałej pracy (nauki katechizmu)

    Władzę nauczania ma w Kościele Papież, pozostający z nim w jedności biskupi oraz księża. To nauczanie odbywa się wieloma kanałami, poprzez homilie, konferencje, rekolekcje, naukę spowiednika, lekturę Pisma Świętego, różnorodne wydawnictwa, w tym także dokumenty papieskie i katechizm. Źródeł jest wiele i każdy powinien wybrać najlepsze dla siebie.
  • Wiosłowanie to cnota wypracowana (zdobywamy cnoty, zwalczamy wady jak u starożytnych Greków). Cnota nadprzyrodzona jest wlana- jak wiatr popychający żaglówkę bez naszego wysiłku. 

    Rozmawiamy o nauczaniu katechezy w szkole średniej. Czy warto posyłać na religię, jaką religię, jak uczyć katechizmy, czy uczyć młodzież, czy sama wchłonie, dostąpi nadprzyrodzonego wlania wiedzy, czyż nie tak? 

    Co mi jeszcze nie podobało się w podręczniku do religii dla kl. 1 LO - rozwijanie tematu mieszkania chłopaka z dziewczyną przed ślubem. List od zbuntowanego nastolatka z jego argumentacją i tłumaczenie, dlaczego Kościół naucza inaczej. Moim zdaniem to przedwczesne rozbudzanie seksualności, tematów, które w ogóle nie zaprzątają głowy 14-latka czy 15-latka. Wrzucanie dzieci wychowanych po katolicku w taką tematykę  w tym wieku, może jeszcze (z pewnością) w grupie, gdzie ta tematyka jest już niestety na czasie prowadzi do demoralizacji i niepotrzebnego przełamywania bariery intymności naszej młodzieży.
  • edytowano wrzesień 2021
    > Moim zdaniem to przedwczesne rozbudzanie seksualności, tematów, które w ogóle
    > nie zaprzątają głowy 14-latka czy 15-latka.

    Nie chciałbym niszczyć Twoich wyobrażeń, ale połowa dzieci w tym wieku ma już za sobą pierwszy kontakt z pornografią, a spora część jest jej nałogowymi konsumentami (źródło).

    Także wiek przyzwolenia (15 lat) na uprawianie seksu oznacza, że pewna część młodzieży w tym wieku prowadzi aktywne życie seksualne.

    Autorzy podręczników reagują więc na realne problemy i dopasowują program do rzeczywistości. Fiksowanie się w momencie na katechizmie i wtłaczanie do głowy dziecka zagadnień, które dla świeckiego nie są do niczego potrzebne, jest zamiataniem ich pod dywan.
    Podziękowali 1paulaarose
  • @Maciek_bs Nawet młodsi prowadzą, co do czego przyznała mi się kiedyś jedna dziewczyna, byłam w szoku osobiście.

    To jest najbardziej pociągający temat, temat tabu, ciągnący grzech. Parę lat temu chłopaki sami się przyznawali że oglądają filmy pornograficzne, dziewczyny zakładały miniówki na zajęcia, wiele się nie zmieniło.


  • Nawet "wychowywana po katolicku" młodzież niestety spotyka się z tym problemem w codziennym życiu - to jest zjawisko tak powszechne, tak "naturalne" np. w serialach*, filmach*, ale też w życiu codziennym - można mieć koleżankę, której starsza siostra mieszka z chłopakiem, tego nie da się uniknąć. Kiedy mówić im o szkodliwości, czy grzeszności takich decyzji, jak nie teraz, gdy jeszcze (oby jak najdłużej) temat ich nie dotyczy bezpośrednio tzn. sami nie mają takiej decyzji do podjęcia? Zaznaczam, że nie wiem, jak był ten temat ujęty w podręczniku.

    *Moje dzieci takich filmów nie oglądają, sito u nas w domu jest bardzo gęste jeśli chodzi o to... ale za to mają w najbliższej rodzinie ciocie, które mieszkają ze swoimi chłopakami. Muszę temat poruszać.
    Podziękowali 1ganna4
  • @Joannna W mojej rodzinie ludzie mieszkali wczesniej przed ślubem i dla mnie zawsze było to naturalne. Gdzieś potem przy nawracaniu zmieniłam opinie, ale faktycznie nikt nie wyjaśniał. Jeśli czujesz potrzebę to może lepiej dzieciom wytłumaczyv, że jeśli chcą żyć po chrześcijańsku to to może być nie do zaakceptowania
  • Ja osobiście uważam, że należy z dziećmi dużo rozmawiać, także na trudne tematy. Wiem, że może się to wydawać krępujące, ale da się. Mówię to jako ojciec, który w edukacji domowej omawiał tematy o układzie rozrodczym człowieka :)

    W kwestii homoseksualizmu tradycyjnie polecam naszą pogadankę.

    A stawianie barier, to dzisiaj iluzja. Dajesz dziecku komórkę, żeby mieć kontakt i żeby mogło sprawdzić rozkład autobusów, a ono ma już dostęp do najbardziej wynaturzonej pornografii.


  • edytowano wrzesień 2021
    Ze łzą w oku wspominam swoją młodość, kiedy największą dostępną perwersją było zdjęcie pani z gołym biustem na ostatniej stronie pisma "Razem". Zdjęcie niewiele zresztą większe od znaczka pocztowego.
  • edytowano wrzesień 2021
    paulaarose powiedział(a):
    @Joannna W mojej rodzinie ludzie mieszkali wczesniej przed ślubem i dla mnie zawsze było to naturalne. Gdzieś potem przy nawracaniu zmieniłam opinie, ale faktycznie nikt nie wyjaśniał. Jeśli czujesz potrzebę to może lepiej dzieciom wytłumaczyv, że jeśli chcą żyć po chrześcijańsku to to może być nie do zaakceptowania
    jasne, że tak :)
    i argumentów przeciw jest więcej niż tylko ten, że "to nie po chrześcijańsku"
    o ile głębokich zranień i złamanych żyć byłoby mniej gdyby ludzie byli w tym temacie bardziej roztropni i wstrzemięźliwi...
    Pan Bóg chce naszego dobra, nie wymyślił listy zakazów po to by nas tresować jak w cyrku, ale dał nam prawo moralne, by nas chronić przed tym co dla człowieka nienaturalne, szkodliwe
    Podziękowali 3DaddyPig paulaarose ganna4
  • @Joannna Nawet, nie że po chrześcijańsku, ale prawdopodobniej do chrześcijanina szybciej trafi.

    Dla niektórych ateistów np to postrzeganie może być inne I choc może warto tolerować/akceptować to, że ktoś poszedł inaczej to warto uświadamiać, że idąc z Bogiem tak nie można. 

    Życzę ci szczerze powodzenia, masz rację, że Bóg nie wymyślił zakazów bez powodu.
  • Równolegle nie należy uważać, że skoro współżyją niektórzy, to współżyją wszyscy. W ten sposób jednak obraża się pewien procent młodzieży.
  • Jak juz jesteśmy przy temacie inicjacji seksualnej
    Pamietam rozmowy z moimi uczniami z rodzin bardzo wierzacych rodziców - mieli pretensje do nich, ze tak im ciagle o tej czystości mówią a sami wcale czystości nie dochowali.
    I oczywiście, ja rozumialam rodzicow tych ale  i tez te dzieciaki.
    Pamietam, jak jeden podsumowal :wie pani... Ja po prostu  robic tak jak oni... Poużywam zycia a potem mnie cudownie olsni, nawroce sie i tez swoje dzieci będę namawiał do czystości i udawal przed nimi jak oni teraz przede mną, jakim to ja świętoszkiem bylem...
    No coz, nie sposób przyznać racji, jak dzieciak wiedzial, ze mamusia z nim w brzuchu do ołtarza szla a inny tatus wcale nie byl pierwszym..
    Wi
    Podziękowali 1paulaarose
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.