Kiedyś czytałam, ze podobno co trzecie małżeństwo w Polsce kończy się rozwodem. I zastanawiam się co może być przyczyną jest aż tak złe? Może ślub powinien być dobrem luksusowym?
Oni w ogóle nie wiedzą co to miłość, mylą zakochanie, zauroczenie, pociąg fizyczny z miłością. Ludzie są niedojrzali i mniej chętni do "naprawy" związków. Łatwiej pobiec za kolejnymi motylkami
Ludzie się rozwodzą przede wszystkim dlatego, że mogą
A satysfakcjonujacy związek dziś to zupełnie co innego niż kilkadziesiąt lat temu... I zupełnie inaczej się go buduje.
zgadzam się, 26% z ogólnej libczy rozwodów dotyczny małzeństw ze wsi gdzie jest mniejsze przyzwolenie społęczne na rozwod * na podstawie danych za 2020
choć temat mi osobiscie daleki bo w rodzinie to dalszej na emigracji jeden sie zdarzył i tyle, wsród znajomych to raczej nie, gdzies tam usłysze czasem że ktoś tam sie rozchodzi ale zwykle związane to z praca za granica i w sumie to jeden czy dwa przypadki na danej wsi. U nas narazie spokojnie ale zdaje sobie sprawe ze i tu to przyjdzie
Troszkę może poboli a potem będzie super. I tak się nawzajem nakręcają. Rozwodzi się siostra męża, bo chce i przemyślała. A druga skomentowała, że już bardzo się bała, że ta nigdy tego nie zrobi. Tak więc niestety wsparcie rodziny w tym temacie też ma wpływ.
Z tym co trzecim to myląca statystyka, ponieważ zestawia się zawierane (teraz) małżeństwa z orzekanymi teraz rozwodami. Biorąc pod uwagę malejącą liczbę osób w wieku "poborowym" i rosnący wiek zawierania małżeństwa rozwodow nie jest aż tak dużo, chociaż faktycznie ich liczba rośnie.
Pandemia, lockdown, praca zdalna i siedzenie w domu odbiły się na ludzkiej psychice. Spekulowano, że z tego powodu mogą się pogorszyć relację między małżonkami, a w konsekwencji zwiększy się liczba rozwodów. Jak wynika z najświeższych danych z ponad 40 sądów okręgowych, które porównano z 2019 rokiem, nastąpił nawet spadek wpływających pozwów rozwodowych. Powodem tego jest coraz mniejsza liczba osób, które zawierają związek małżeński, ale też strach przed skutkami ekonomicznymi rozwodu.
Największą reklama małżeństwa jest wtedy gdy swoim świeci się przykładem. Jest trwałe i szczęśliwe.
Sama moralizatorska gadanina nie zdziała się wiele. Dobrze robią ludzie, którzy uczą co robić i czego nie robic, żeby mieć więcej szczęścia w małżeństwie. Najlepiej by było żeby takie nauki były przed małżeństwem. Nie zlikwiduje to rozwodow ale może choć trochę ograniczy.
Mnie się wydaje, że wzrost ilości rozwodów jest spowodowany większą niezależnością ekonomiczną i psychiczną kobiet. Oraz innym postrzeganiem rozwodników przez społeczeństwo. Moja babcia, opowiadała mi, że w jej młodości kobieta po rozwodzie była często napiętnowana, uważana za gorszą, niestety nawet dzieci, które nie były niczemu winne, były gorzej traktowane. No i czynnik ekonomiczny, kobiety były często zależne ekonomicznie od mężow, a nie było instytucji pomocowych, które w sytuacji np przemocy w rodzinie, mogły udzielić wsparcia. Kobiety więc wiele akceptowały dla dobra rodziny. Dziś już mało kto jest skłonny tolerować skoki w bok, czy przemoc. Dlatego też, zdecydowana większość pozwów jest składana przez kobiety.
Czytałam kiedyś że wielodzietnosc sprzyja trwałości małżeństwa. Częściej rozwodzą się ludzie bezdzietni i rodzice jedynaków. Powód jest trywialny. Po prostu większą zależność małżonków od siebie, mniejsza niezależność z uwagi na liczniejsze potomstwo, w szczególności kobiet.
Bo koleżanka się rozwiodła i baaaardzo poleca... Przykro mi to pisać, ale łatwo wygłaszać takie głupoty komuś bez pojęcia, jak trudne są takie decyzje. Może jest jakiś promil pustaków tego typu, ale zazwyczaj rozwod ma poważne podstawy. Ja uważam, że to jest zawsze katastrofa i porażka, przewrócenie swojego i dzieci życia do góry nogami. Kiedyś nie było tyłu rozwodów, bo kobiety były bardziej zależne od mężów , chociaż to i teraz przecież istnieje. Może są kobiety, które zarabiają więcej od mężów, ale to rzadkość. Wierzyć w instytucje pomocowe, skuteczną egzekucję alimentow to jest naiwność. Jeżeli kobieta chce wyjść z trudnego związku zazwyczaj wie, że będzie skazana na siebie. To bywa gehenna i dlatego wiele z nich pozostaje w tych małżeństwach. Poza tym dla wierzących to tez jest trudne. Myślę, że dobrym rozwiązaniem w trudnych sytuacjach małżeńskich jest separacja. Generalizowanie i wrzucanie wszystkich do jednego wora, że to niby moda i fanaberia, jest niedopuszczalne.
Głupoty?? Ale tak często jest. Wiele znanych koleżanek tak mówi, że polecają, że nie ma się czego bać itd. Pytanie wątka jest skąd tyle rozwodów. I uważam, że większą ich liczba wynika z tego, że kobiety słuchają bardziej koleżanek niż męża czy rodziców. Czy ja napisalam że WSZYSTKIE rozwody z tego wynikają? Oczywiście, że nie. I dlaczego sądzisz @mammamia, że nie mam pojęcia?
Niestety nie ma świadomości, że to przewrócenie dzieciom życia, raczej jest myślenie, że jeśli mama nieszczęśliwa to i dziecko i trzeba dać przykład jak walczyć o swoje szczęście.
Niestety nie ma świadomości, że to przewrócenie dzieciom życia, raczej jest myślenie, że jeśli mama nieszczęśliwa to i dziecko i trzeba dać przykład jak walczyć o swoje szczęście.
Można nie walczyć o swoje szczęście i wogole o nic nie walczyć tylko przetrwać ale też nie nazywajmy tego, ze dla dobra dzieci bo niby co dobrego nauczą się dzieci ?!
Niestety nie ma świadomości, że to przewrócenie dzieciom życia, raczej jest myślenie, że jeśli mama nieszczęśliwa to i dziecko i trzeba dać przykład jak walczyć o swoje szczęście.
Można nie walczyć o swoje szczęście i wogole o nic nie walczyć tylko przetrwać ale też nie nazywajmy tego, ze dla dobra dzieci bo niby co dobrego nauczą się dzieci ?!
w porównaniu z rozwodem? nauczą się trwania w rodzinie
Akurat towarzysze bliskiej osobie, która próbowała dla dobra dzieci przetrwać w małżeństwie. Jeśli druga osoba nie chce zmian, terapi, o wszystko co złe oskarża współmałżonka to naprawdę nie jest kwestia, że "koleżanka poleca" W takim związku, ciężko mówić też, ze to dobro dla dzieci.
Bardzo dużo jest rozwodow bo zaimponował kolega z pracy czy koleżanka. Zaiskrzyło i niestety. Niestety to też jest prawda. Choćby w Ordo Iuris. Ale ja mam w swoim środowisku takie osoby, gdzie po prostu druga miłość czy trzecia wygrała z tą pierwszą, gdzie coś się już wypaliło.
Niestety nie ma świadomości, że to przewrócenie dzieciom życia, raczej jest myślenie, że jeśli mama nieszczęśliwa to i dziecko i trzeba dać przykład jak walczyć o swoje szczęście.
Można nie walczyć o swoje szczęście i wogole o nic nie walczyć tylko przetrwać ale też nie nazywajmy tego, ze dla dobra dzieci bo niby co dobrego nauczą się dzieci ?!
w porównaniu z rozwodem? nauczą się trwania w rodzinie
I wzorcami wyniesionymi z domu będą przekonać psychiczna albo fizyczna albo obie naraz.
Albo słuszność przekonania, ze poddaństwo i posłuszeństwo to jedyne i słuszne zachowanie. No w sumie, rzeczywiście lepiej żeby rodzina była rodzina
Głupoty?? Ale tak często jest. Wiele znanych koleżanek tak mówi, że polecają, że nie ma się czego bać itd. Pytanie wątka jest skąd tyle rozwodów. I uważam, że większą ich liczba wynika z tego, że kobiety słuchają bardziej koleżanek niż męża czy rodziców. Czy ja napisalam że WSZYSTKIE rozwody z tego wynikają? Oczywiście, że nie. I dlaczego sądzisz @mammamia, że nie mam pojęcia?
To, co piszesz, jest tak naiwne, że szkoda gadać. Serio znasz kobiety, które się rozwiodły za namową koleżanek? Bardzo to spłycasz i krzywdzisz osoby, które nie chciały rozwodu, a często próbowały, nawet wbrew sobie, ratować małżeństwo.
Znam kilka rozwódek; każda miała poważny powód i żadna nie pytała o zdanie koleżanek. Zdrada małżeńska (mąż nie chciał naprawy małżeństwa i wolał kochankę oraz nowe dziecko), wyprowadzka męża, przemoc, alkoholizm. Żadna z nich nie zrobiła tego szybko, zawsze próbowały ratować i dawać kolejne szanse.
To nie gadaj. Znam osoby bardzo skrzywdzone, które się rozwiodły, ale i takie, które nie zostały zdradzone, nie miały piekła w małżenstwie czy tym podobne, ale po prostu postanowiły zakończyć związek.
To nie gadaj. Znam osoby bardzo skrzywdzone, które się rozwiodły, ale i takie, które nie zostały zdradzone, nie miały piekła w małżenstwie czy tym podobne, ale po prostu postanowiły zakończyć związek.
Na pewno nie zrobiły tego bez powodu. No, chyba, że Ty wiesz lepiej.
Komentarz
A satysfakcjonujacy związek dziś to zupełnie co innego niż kilkadziesiąt lat temu... I zupełnie inaczej się go buduje.
zgadzam się, 26% z ogólnej libczy rozwodów dotyczny małzeństw ze wsi gdzie jest mniejsze przyzwolenie społęczne na rozwod
* na podstawie danych za 2020
I tak się nawzajem nakręcają.
Rozwodzi się siostra męża, bo chce i przemyślała. A druga skomentowała, że już bardzo się bała, że ta nigdy tego nie zrobi.
Tak więc niestety wsparcie rodziny w tym temacie też ma wpływ.
https://gazetakrakowska.pl/pandemia-nie-wywolala-plagi-rozwodow-liczba-pozwow-wcale-nie-rosnie-jak-zapowiadali-eksperci/ar/c6-16326135?czy_podglad=t&utm_medium=push&utm_source=pushpushgo&utm_campaign=CampaignName
Sama moralizatorska gadanina nie zdziała się wiele. Dobrze robią ludzie, którzy uczą co robić i czego nie robic, żeby mieć więcej szczęścia w małżeństwie. Najlepiej by było żeby takie nauki były przed małżeństwem. Nie zlikwiduje to rozwodow ale może choć trochę ograniczy.
https://zdrowie.radiozet.pl/Psychologia/Psychoterapia/Oznaki-rozpadu-malzenstwa.-Czterej-jezdzcy-apokalipsy-John-Gottman?gclid=EAIaIQobChMIwrrf9u_M9wIVqmxvBB2epQnPEAAYASAAEgIHWfD_BwE
Moja babcia, opowiadała mi, że w jej młodości kobieta po rozwodzie była często napiętnowana, uważana za gorszą, niestety nawet dzieci, które nie były niczemu winne, były gorzej traktowane.
No i czynnik ekonomiczny, kobiety były często zależne ekonomicznie od mężow, a nie było instytucji pomocowych, które w sytuacji np przemocy w rodzinie, mogły udzielić wsparcia. Kobiety więc wiele akceptowały dla dobra rodziny.
Dziś już mało kto jest skłonny tolerować skoki w bok, czy przemoc. Dlatego też, zdecydowana większość pozwów jest składana przez kobiety.
Częściej rozwodzą się ludzie bezdzietni i rodzice jedynaków. Powód jest trywialny. Po prostu większą zależność małżonków od siebie, mniejsza niezależność z uwagi na liczniejsze potomstwo, w szczególności kobiet.
Pytanie wątka jest skąd tyle rozwodów. I uważam, że większą ich liczba wynika z tego, że kobiety słuchają bardziej koleżanek niż męża czy rodziców.
Czy ja napisalam że WSZYSTKIE rozwody z tego wynikają? Oczywiście, że nie.
I dlaczego sądzisz @mammamia, że nie mam pojęcia?
nauczą się trwania w rodzinie
Jeśli druga osoba nie chce zmian, terapi, o wszystko co złe oskarża współmałżonka to naprawdę nie jest kwestia, że "koleżanka poleca"
W takim związku, ciężko mówić też, ze to dobro dla dzieci.
Niestety to też jest prawda. Choćby w Ordo Iuris.
Ale ja mam w swoim środowisku takie osoby, gdzie po prostu druga miłość czy trzecia wygrała z tą pierwszą, gdzie coś się już wypaliło.
No w sumie, rzeczywiście lepiej żeby rodzina była rodzina
Serio znasz kobiety, które się rozwiodły za namową koleżanek? Bardzo to spłycasz i krzywdzisz osoby, które nie chciały rozwodu, a często próbowały, nawet wbrew sobie, ratować małżeństwo.
Znam kilka rozwódek; każda miała poważny powód i żadna nie pytała o zdanie koleżanek. Zdrada małżeńska (mąż nie chciał naprawy małżeństwa i wolał kochankę oraz nowe dziecko), wyprowadzka męża, przemoc, alkoholizm. Żadna z nich nie zrobiła tego szybko, zawsze próbowały ratować i dawać kolejne szanse.
To nie gadaj.
Znam osoby bardzo skrzywdzone, które się rozwiodły, ale i takie, które nie zostały zdradzone, nie miały piekła w małżenstwie czy tym podobne, ale po prostu postanowiły zakończyć związek.