Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Nie-ludzkie dramaty

«1

Komentarz


  • Się wzruszyłem
  • Czyli jednak KK ma rację zakazując rozwodów. Cierpi niewinne zwierzę. Co na to lewacy?
    Podziękowali 3Pioszo54 Klarcia DaddyPig
  • Znowu artykuł z dupy. Ani Marta ani Karola ani franio nie istnieją.

    Podziękowali 1siostraKasik
  • Malia powiedział(a):
    Znowu artykuł z dupy. Ani Marta ani Karola ani franio nie istnieją.

    istnieją.
    znam identyczną historię z kręgu rodzinnego.
  • Zawsze się mówiło: przygarnąć psa czy kota. A teraz adoptować.... no nie mogę....
    Podziękowali 1Klarcia
  • edytowano czerwiec 2022
    Prayboy powiedział(a):
    Malia powiedział(a):
    Znowu artykuł z dupy. Ani Marta ani Karola ani franio nie istnieją.

    istnieją.
    znam identyczną historię z kręgu rodzinnego.
    Myślę, że większość artykułów tego typu to bajkopisarstwo, pisanie na zamówienie. Niestety tacy ludzie są, te ich wydumane problemy... U mnie w pracy też kolezanka musiała brać wolne, bo jej partner miał problem sam ogarnąć kota podczas wizyty u weterynarza.
  • Te problemy istnieją, tyle że te postaci w artykułach są z dupy.

    Podziękowali 2siostraKasik joanna_1991
  • I słusznie... Chciałam wziąć kota i wymagano, żebym zadeklarowała, że nie będzie wychodził na dwór i zabezpieczę balkon, żeby to uniemożliwić. Przecież to nienormalne jest... Ja rozumiem, w dużym mieście, ale u nas kot w okolicy ma koci raj. 
    Podziękowali 1Klarcia
  • Malia powiedział(a):
    Te problemy istnieją, tyle że te postaci w artykułach są z dupy.

     Nie, są autentyczne.
  • @Kajla My braliśmy kota ze schroniska. Mieszkamy na wsi, w otoczeniu pól. Potrzebowaliśmy kota, który będzie skutecznie eliminował gryzonie, które robiły szkody w ogrodzie. Było jasne, że kot nie będzie siedział w domu, nikt nie miał problemu z celem brania zwierzęcia. 
  • Nie wyobrażam sobie zamknięcia zwierzaka w domu, bez możliwości wyjścia na zewnątrz. Ten zwierz będzie cierpiał. Ja sama po tygodniu w domu mam ochotę chodzić po ścianach, co dopiero kot. 
  • W mojej okolicy jest masa kotów, wszystkie wychodzące i ptaki mają się świetnie. Dobrze odżywiony kot ma ptaki głęboko w puszce, jedyne co zostaje z instynktu to potrzeba obsikiwania drzwi sąsiadów nieposiadających kotów. Mamy za to sokoła, który atakuje ptaki dokarmiane w karmnikach. 
  • Kajla powiedział(a):

    Kacha powiedział(a):
    Nie wyobrażam sobie zamknięcia zwierzaka w domu, bez możliwości wyjścia na zewnątrz. Ten zwierz będzie cierpiał. Ja sama po tygodniu w domu mam ochotę chodzić po ścianach, co dopiero kot. 

    A podobno to lewacy uczłowieczają zwierzęta.
    Każda istota potrzebuje dostępu do słońca, powietrza, natury. Czy to człowiek, czy zwierzę. Nie jest to w najmniejszym stopniu związane z uczłowieczeniem. 
    Podziękowali 1Zuzapola
  • Jeżeli mieszka się w mieszkaniu w bloku, to tak czy inaczej nie wypuszcza się go na spacery, tylko jest kwestia zabezpieczania okien tak, żeby się nie zaklinował oraz balkonów tak, żeby nie wypadł - i to jest zrozumiałe. Natomiast w domku czy też domu na wsi warunki są całkiem inne. U nas przykładowo w lecie drzwi czy na taras, czy też wejściowe są praktycznie cały czas otwarte - i co wg. poglądów różnych miejskich fundacji generalnie nie mamy szans na kota a i psa nie bardzo. Mieliśmy psy w bloku, ostatni był tej samej rasy, co obecnie wychowujący się od szczeniaka na wsi. I naprawdę widać, że to mieszkanie w bloku ograniczało jego rozwój, mimo naszych starań. Tu pies ma tyle bodźców, naturalnych zajęć, ma gdzie wylądować energię itp. W bloku masz zwierzaka dla swojej przyjemności, bądźmy szczerzy. 
    Podziękowali 1Klarcia
  • Kajla powiedział(a):
    Tak. Słusznie że koniec koncow osoba kierujaca się takim podejściem nie dostała żadnego psa pod opiekę. A nie wypuszczanie kota na wedrowki nawet na wsiach gdzie nie ma dużego ruchu drogowego też ma swoje uzasadnienie i nie chodzi tu tylko o bezpieczeństwo kota, ale także o ochronę ptaków
    https://scienceinpoland.pap.pl/aktualnosci/news,32614,naukowcy-co-roku-koty-zabijaja-w-polsce-miliony-ssakow-i-ptakow.html
    A później jest narzekanie, że w okolicy grasują stada myszy lub, co gorsza, szczurów.
  • Kajla powiedział(a):
    Beta powiedział(a):
    @Kajla My braliśmy kota ze schroniska. Mieszkamy na wsi, w otoczeniu pól. Potrzebowaliśmy kota, który będzie skutecznie eliminował gryzonie, które robiły szkody w ogrodzie. Było jasne, że kot nie będzie siedział w domu, nikt nie miał problemu z celem brania zwierzęcia. 
    No ok, nie ma przecież prawnego zakazu wypuszczania kotów. Co nie znaczy że nie ma powodów by jednak tego nie robić.

    U mnie już jest, w okolicy, gdzie mieszka moja córka. Wolno biegający kot, to mandat do 500 €; przyuważony kot z ptaszkiem w pysku - grzywna do 50 tysięcy €.
    A teraz wytłumacz 10 l. biegającemu dotąd swobodnie mruczkowi, że jest zakaz wychodzenia na dwór.
  • Cóż, ja mam trzy psy + jest pies sąsiada. A działka to nie 4 m do siatki wokół domu...
    A do wybiegania mam dzieci, które biora psy na smyczach do biegania po lesie.
  • A co do wychodzenia w mieście z psem bez smyczy - kiedy jeszcze mieszkaliśmy w Warszawie i mieliśmy psy, to praktycznie bez smyczy spacery odbywały się wyłacznie w środku nocy, żeby nie było sytuacji, ze ktoś poczuje się zagrożony i będa z tego jakieś nieprzyjemności dla wszystkich. Dojazd na Pole Mokotowskie z jednego z osiedli na obrzeżach Warszawy tez raczej był słabo wykonalny. Obecnie przepisy + zainwestowanie róznych terenów, które jeszcze kilka lat temu byly stosunkowo dzikie jest takie, ze faktycznie, zeby wybiegać psa nalezałoby albo biegac z nim na smyczy, albo jezdzic gdzieś specjalnie, niby powstaja gdzieniegdzie ogrodzone miejsca dla psów, ale to nie sa hektary, tylko co najwyzej kilkaset m2. W lesie, parku czy na terenach zielonych na osiedlach przecież nie mozna puszczać psów luzem?
    Oczywiscie sa rasy psów, które w takich warunkach świetnie sie odnajduja, bo do szczęścia potrzebują właściciela i nie za duzo ruchu, ale dla innych taka opcja bedzie znacznie gorsza niz nawet ten ogród przy domu na przedmieściu. 
    Nawet nauka czystosci przy szczeniakach na wsi (mozliwosc natychmiastowej reakcji i wyprowadzenia psa, jesli daje sygnały, ze potrzeba) i w miescie to jest niebo i ziemia. 
    Mieszkajac w mieście zawsze uważalam, ze pies w mieszkaniu moze dobrze funkcjonowac (psy mielismy od zawsze, czyli już moi rodzice), ale teraz widzę, ze w domu z ogrodem na wsi moze funkcjonować znacznie lepiej.  Przy kolejnych ograniczeniach, które pojawiaja sie w miescie chyba teraz na psa w bloku bym się nie zdecydowała. 
    Podziękowali 1Klarcia
  • Według mnie problem może nie do końca wydumany, bo zwierze to tez odpowiedzialność. 

    A co do tych adopcji to słyszałam ze wymagania są spore, ja sama raczej nie wiem czy przygarnęłabym zwierze dla siebie
  • Adopcja to danie swojego nazwiska i ustanowienie prawa do dziedziczenia. Jeżeli tego nie ma, to mówimy o przygarnięciu lub zaopiekowaniu się.
    Podziękowali 2Klarcia siostraKasik
  • Mówi się adopcja zwierzaków i w sumie ja to rozumiem. W końcu to tez członek rodziny. Mi jak umarł pies ostatnio to byłam przez cały dzień smutna potem, mimo ze nie mieszkał ze mną w domu, ale był ze mną prawie całe moje życie.
  • paulaarose powiedział(a):
    W końcu to tez członek rodziny.
    Czyli dajesz mu nazwisko i czynisz spadkobiercą?
  • Oprócz adopcji zwierząt nowomowa stosuje jeszcze „psie dziecko” zamiast szczeniak. 
  • edytowano czerwiec 2022
    @Turturek Skoro się tak przyjęło, ze nazywa się to adopcją to nie robiłabym problemu z tym. Są według mnie ważniejsze sprawy niż to czy ktoś adoptuje czy przygarnia psa. Jeśli go kocha, daje on mu szczęście to niech i będzie jego dzieckiem, poki ten człowiek mnie nie krzywdzi. A rodzinę tez można uznać za szersze zjawisko, za dom. Co kto lubi. Dla mnie moj pies był moja rodzina, nie dlatego ze go uczłowieczałam, ale dlatego ze byłam do niego przyzwyczajona.
    Podziękowali 2Coralgol Klarcia
  • Kajla powiedział(a):

    Pani Katarzyna Kłosińska nie bardzo wie o czym mówi. Takich mamy teraz naukowców.
    Z definicji:
    wszelkie wywody P. Katarzyny są całkowicie bezpodstawne. To o czym ona opowiada to właśnie przygarnięcie lub zaopiekowanie.


    paulaarose powiedział(a):
    Skoro się tak przyjęło, ze nazywa się to adopcją to nie robiłabym problemu z tym. Są według mnie ważniejsze sprawy niż to czy ktoś adoptuje czy przygarnia psa.

    Mylisz dwie rzeczy. Oczywiście, że dobro zwierzaka jest bardzo ważne, ale poprawne definicje są niezbędne dla istnienia nauki. Jeżeli jak proponują neomarksiści definicje można sobie zmieniać, to można zmieniać wszystko. Płeć, wiek, kolor skóry, wagę, historię, geografię i wiele innych. Nie ma wtedy nic stałego na czym można by oprzeć dalsze definiowanie świata. Stąd potem wychodzą twierdzenia, że aborcja ratuje życie, że w parach jednopłciowych rodzi się więcej dzieci niż w dwupłciowych, albo że zwierzę ma równe prawa z człowiekiem.


  • No przecież Doroszewski potwierdza to co napisałem :)

    A PWN ma konflikt między definicją adopcji, a adoptowaniem. Samo zaopiekowanie się nie spełnia definicji adopcji.
  • @Kajla, bo to jest duchowa adopcja. To co innego  :)
  • No muszę sie tu z @Kajla zgodzić.
    „Duchowa adopcja” to związek, który nie powinien zmieniać znaczenia żadnego z słów. Co innego, gdybyśmy mówili „adopcja duchowa”

  • Kajla powiedział(a):
    W drugim linku masz jeszcze inne znaczenia
    Ale podpierałaś się Doroszewskim i Ci nie wyszło :)
    A drugi link jest sprzeczny z linkiem który ja podałem, zatem jak pisałem PWN nie potrafi się zdecydować na spójna definicję i nie, istnienie żywego języka nie usprawiedliwia niespójnych definicji. Do tego żywego języka trzeba używać z sensem.

    Kajla powiedział(a):
    gdy taki twór językowy jak adopcja dzieci poczętych i księży już nie przeszkadza
    Duchowa adopcja dzieci poczętych nie przeszkadza. Sama natomiast adopcja dzieci poczętych jest błędna i nielogiczna, chyba że ktoś spisuje odpowiedni akt prawny uznający takie dziecko za swoje. Jedyna sytuacja jaka mi przychodzi do głowy mogąca być powodem faktycznej adopcji dziecka poczętego jest przysposobienie go przez mężczyznę śmiertelnie chorego nie mogącego czekać na poród dziecka.

    Grzebanie w definicjach to nie tylko nic nie znaczące zabawy, ale coś co daleko idące skutki. Redefiniuje bowiem naszą rzeczywistość. Adopcja zwierzaka jest elementem do zrównania praw ludzkich ze zwierzęcymi co jest totalnym absurdem, ale znajduje coraz wielu zwolenników.
  • Turturek powiedział(a):
    Grzebanie w definicjach to nie tylko nic nie znaczące zabawy, ale coś co daleko idące skutki. Redefiniuje bowiem naszą rzeczywistość. Adopcja zwierzaka jest elementem do zrównania praw ludzkich ze zwierzęcymi co jest totalnym absurdem, ale znajduje coraz wielu zwolenników.
    Może po prostu wystarczy zauważyć, że zwierzę nie jest rzeczą, co znajduje zresztą odpowiednie odzwierciedlenie w polskim prawie.

    Art. 1. 1. Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę (Dz. U. 2022 r. poz. 572).
    Podziękowali 1paulaarose
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.