Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Polskie dzieci znów przynoszą wstyd Europie

edytowano październik 2008 w Polityka
Polskie dzieci najrzadziej ze wszystkich krajów Unii chodzą do żłobków i przedszkoli. To utrudnia znalezienie równowagi między pracą a rodziną.

Do przedszkoli chodzi u nas 28 proc. dzieci. Nawet druga najgorsza pod tym względem Litwa jest o lata świetlne przed nami - tam ten odsetek wynosi 56 proc. Unijna średnia to 84 proc., a w krajach takich jak Belgia, Dania czy Francja do przedszkoli chodzą prawie wszystkie maluchy.

To dane z raportu Komisji Europejskiej, który ma być opublikowany w piątek.

Podobnie jest, jeśli chodzi o żłobki - gdy w Polsce korzysta z nich 2 proc. dzieci, w niektórych krajach jest to blisko połowa (w Danii nawet ponad 50 proc.). Unijna średnia wynosi 26 proc.

W Belgii, która znalazła się na czele przedszkolnego rankingu, by znaleźć miejsce w publicznym żłobku, trzeba się trochę postarać. - Radzę się zapisać, gdy będzie pani w trzecim miesiącu ciąży, bo czeka się blisko rok - słyszę w biurze mojej dzielnicy Schaerbeek. Mimo to do żłobków chodzi 40 proc. belgijskich dzieci, a do przedszkoli, których jest więcej, już praktycznie wszystkie - 98 proc.

Dla rodziców to m.in. dobre rozwiązanie finansowe. Za żłobek się płaci, lecz proporcjonalnie do zarobków, średnio ok. 300 euro. Minimalna pensja w Belgii to ponad 1,3 tys. euro.

- Przyprowadzam tu mojego synka, od kiedy skończył cztery miesiące - opowiada przed jednym ze żłobków w brukselskiej dzielnicy Schaerbeek Beatrice, mama 1,5-rocznego dziś malca. - Przy moich zarobkach sekretarki wynajęcie opiekunki byłoby zbyt kosztowne. Ale nie tylko dlatego. Myślę, że dobrze się nim tu zajmują - mówi.

Popularność żłobków w Belgii i innych krajach nie wynika wyłącznie ze względów finansowych. - Wielu rodziców, nawet tych, którzy mogliby sobie pozwolić na opiekunkę, woli oddać dzieci w ręce profesjonalistów. My mamy odpowiednie kwalifikacje, ubezpieczenie - mówi Sabine Hanson, wychowawczyni w żłobku w Schaerbeek.

Przyznaje, że są minusy takiego rozwiązania. - Na początku dzieciom jest trudno być bez rodziców, i to poza domem. Więcej chorują. Ale potem się przyzwyczajają - mówi. - Poza tym dzieci muszą kontaktować się z innymi. W przeciwnym razie, gdy pójdą do przedszkola czy szkoły, przeżyją szok - uważa.

Komisja Europejska w swym raporcie nie analizuje zalet i wad różnych firm opieki nad dziećmi. Zbadała jedynie, ile dzieci korzysta z form zorganizowanych. Zwraca uwagę, że dobrze funkcjonujący system żłobków i przedszkoli sprawia, że dzieci rodzi się więcej, a kobiety mogą pozostać na rynku pracy. "Dziś najwyższy wskaźnik urodzin jest w tych krajach, które zrobiły najwięcej, by ułatwić rodzicom znalezienie równowagi między pracą a rodziną" - pisze. To m.in. Francja i Skandynawia.

Podkreśla, że to, czy dziecko chodzi do żłobka lub przedszkola, "wpływa na rozwój kariery kobiet, na nadal istniejącą różnicę zarobków między kobietami i mężczyznami i na emerytury". Według wyliczeń raportu kobiety matki dzieci do 12. roku życia w prawie wszystkich krajach pracują rzadziej niż te niemające dzieci.


Źródło: Gazeta Wyborcza
«1

Komentarz

  • [cite] Maciek:[/cite]Przyznaje, że są minusy takiego rozwiązania. - Na początku dzieciom jest trudno być bez rodziców, i to poza domem. Więcej chorują. Ale potem się przyzwyczajają - mówi. - Poza tym dzieci muszą kontaktować się z innymi. W przeciwnym razie, gdy pójdą do przedszkola czy szkoły, przeżyją szok - uważa.


    Bosz, straszne - nawet dla mnie.
  • Skoro jest aż tak źle tzn, że..........nie jest tak źle:wink:
  • <<"Dziś najwyższy wskaźnik urodzin jest w tych krajach, które zrobiły najwięcej, by ułatwić rodzicom znalezienie równowagi między pracą a rodziną" - pisze. To m.in. Francja i Skandynawia.">>

    Ta ... i największy wskażnik rozwodów. Dziecko od pierwszych miesięcy "podrzucane" do żłobka, czy opiekunkom nie umie tworzyć bliskich więzi z innymi w dorosłym życiu.
    Do trzeciego roku życia dziecko ma być z matką i ojcem i kontakty z dziećmi ze żłobka do niczego są mu nie potrzebne , bo i tak w grupie jeszcze nie potrafi współdziałać.
    Kiedyś w szkole słyszałam, że rozdzielenie matki i dziecka przed 3 rokiem powoduje nieodwracalne zmiany w mózgu dziecka i się z tym całkowicie zgadzam. Najpierw zmieniąją się opiekunowie jak rękawiczki a potem partnerzy życiowi, bo czym skorupka za młodu nasiąknie....
  • Naprawdę przykro mi, że w Polsce zdarza się jeszcze, że to rodzina jest miejscem gdzie dziecko spędza najwięcej czasu. Tragedia ludzka, no tragedia. Brak mi słów...

    P
  • Nudzą się te biedactwa ile wlezie i są narażone na nieprofesjonalną opiekę, i jeszcze agresję rodziców ...
    Powinny się tym zająć odpowiednie służby!
  • Programy "prorodzinne" w gruncie rzeczy nie są adresowane do rodzin (małżonkowie + dzieci) tylko do konkubinatów. Również do nich głównie jest kierowane wsparcie finasowe. Taki twór faktycznie jest mocniej kontrolowany przez służby państwowe. Dodatkowi urzędnicy mają pracę ....
    Efektem takiej polityki jest również to, że dzieci wychowuje państwo, a rodzic pracuje by zarobić w gruncie rzeczy nie na rodzinę tylko na ów państwowy aparat socjalny.
  • "w związkach partnerskich"


    Mów po ludzku - w konkubinacie. To konkubina i konkubent, a nie partnerzy.

    P
  • Statystyki mówią, że w konkubinatach znacznie częściej dochodzi do aktów przemocy, niż w małżeństwach. Dlatego akurat partnerstwo nie jest tą cechą, którą by należało podkreślać w nazwie. Niech się nazwą związki bez zobowiązań, związki tymczasowe, czy - to chyba najtrafniejsze - związki na próbę.
  • [cite] Ola i Paweł:[/cite]To konkubina i konkubent, a nie partnerzy.

    P

    Paweł, szowinisto :wink:

    A może Werce właśnie chodziło o partnerów dwóch vel partnerki dwie?

    :bigsmile:
  • Czy istnieje coś takiego jak "wolny związek" ?? :shocked:

    Czy można jednocześnie być związanym i wolnym ?? :shocked:
  • Chyba zajarzyłem o co chodzi...

    Współczuję. Kobieta na tym zawsze wychodzi gorzej.
  • A czemu to feministka (jak przypuszczam) strzela z glana w inne kobiety?
  • Wiadomo, że my z Werką będziemy za związkami parterskimi:wink: Maćku statystyka statystyką, ale wszystko zależy od konkubinatu. Czy w srodowsiku ludzi nazwijmy to światłych, którzy żyją w knkubinatach rzeczywiście zdarza sie to częściej niż w małeństwach? Czy po prostu wynika to z tego, że konkubinaty zdarzają się nadal częsciej w środowisku patologicznym?
  • [cite] Anka:[/cite]...konkubinaty zdarzają się nadal częsciej w środowisku patologicznym?
    Konkubinat to patologia.
  • Ekhm!... tego... widac, że niektórzy rejestrowali się tu z kont pocztowych na gazeta.pl...

    :tooth:

    P
  • [cite] Werka:[/cite]To Twój mocno zideologizowany punkt widzenia.
    I nieprawda, że w tych związkach częściej statystycznie dochodzi do przemocy.
    Statystycznie może nie ale wystarczy iść do pierwszego lepszego znajomego policjanta z kryminalnej i sie dowiesz.
  • [cite] Werka:[/cite]Dlaczego nie? skoro chcą tak się nazywać, warto to uszanować. Ale ja nie o tym, nie mają żadnych praw, podobnie jak ich dzieci.
    Prawo do rozliczania się z dzieckiem. Małżeństwa takiego nie mają. Jeżeli chcesz dalej uprawiać demagogię pisz "większość" zamiast "żaden" bo wystarczy że znajde jedno i udowadniam że kłamiesz, a tak możesz sobie nadal śmiało brejować.
  • Niestety Werko, właśnie w konkubinatach dochodzi częściej do aktów przemocy. I jest to dość łatwo do wytłumaczenia, jeżeli weźmiemy pod uwagę jakość relacji, które łączą członków takiego związku.
  • i punkty maja dodatkowe przy przyjomowaniu do złobków i przedszkoli. i tata moze wziac kredyt na mieszkanie, bo mu nie doliczaja dziecka i zony do gospodarstwa domowego. i chyba to plus 'nie chce mi sie' 'po co mi ten papier' sa główne powody dla których przecietny konkubinat nie dycyduje sie na małzenstwo. bo konkubinaty jak rodziny wielodzetne - sa takie zwykłe i takie 'mniej zwykłe'.
  • Tylko dlaczego w konkubinatach dochodzi częściej do przemocy? Może dlatego, że jak wcześniej napisałam, więcej konkubinatów jest w środowiskach patologicznych. Zresztą jak dla mnie w ogóle słowo konkubina i konkubent brzmi jak z kronik policyjnych.
  • Konkubent i konkubina noszą znamiona płciowości a w związku partnerskim już takich granic nie ma można sobie wstawić do takiego związku dwóch panów i dwie panie i już jest ze wszech miar nowoczesna rodzina.
  • mnie słowo konkubent nie razi. macocha brzmi duzo gorzej a przeciez nie znaczy nic złego :)
    ci ktorzy swiadomie decyduja sie na konkubinat maja w nosie czy nazwie sie ich partnerami, konkubentami, kochankami czy nie-Mezami, nie-zonami, a ci ktorzy zyja tak bo jakos tak wyszłoa a do usc im sie nie spiszy, no coz, sa moze pokrzywdzeni ale taki slub mozna załatwic w granicach jakis 200 zł, no moze ciut wiecej jak dojdzie wymiana dokumentów :)
  • [cite] Anka:[/cite]Zresztą jak dla mnie w ogóle słowo konkubina i konkubent brzmi jak z kronik policyjnych.
    Ale dlaczego?

    Konkubina znaczy po prostu współmieszkanka. Konkubent - współmieszkaniec. Nazywajmy rzeczy i ludzi po imieniu.
  • [cite] Werka:[/cite]Nie do mnie pisałaś, ale ja komentuję Twoją wypowiedź, Słońce. Nie należy czuć się kimś lepszym od całej rzeszy "zwykłych ludzi".
    A odpiernicz się z łaski swojej od Małgorzaty
  • Werka,
    emanuje od Ciebie polityczną poprawnością:shocked:
    ale nie wszyscy widzą w tym zaletę:tongue:
  • [cite] Werka:[/cite] Nie należy czuć się kimś lepszym od całej rzeszy "zwykłych ludzi".

    No właśnie Werka, no właśnie...W gębie jak widać mocna jesteś, czas jeszcze te złote myśli odnieść do samej siebie.
  • Cos te dane jakies wydziwione.W Irlandii bardzo malo dzieci chodzi do przedszkola,jest ich naprawde bardzo malo.Moze to,ze dzieci zaczynaja szkole jako 4 latki jest wliczane ,ze 4-5 latki sa przedszkolakami(gdzies to czytalam w polskiej gazecie).
  • [cite] malgorzata:[/cite]bo konkubinaty jak rodziny wielodzetne - sa takie zwykłe i takie 'mniej zwykłe'.

    wypraszam sobie takie porównanie
    może deklarowałaś gdzieś tu ( na forum) o ile pamiętam jedno dziecko, ale nie przysrywaj za każdym razem wielodzietnym
    konkubinat , nie jest zwykły ani niezwykły jak rodziny wielodzietne
    gryziesz jak osa małgorzato. dzieci nie deklarowałam, bo pare dni temu pierwsze mi sie wykluło, ale sama jestem z rodziny wielodzietnej, z czego zawsze byłam zadowolona. mam nadzieje ze moja jednodzietnosc okaze sie wkrótce stanem przejsciowym :P

    ale do meritum. jesli kobieta ma czworo czy piecioro dzieci z roznymi partnerami - bo czesto z braku wspolnego mieszkania nawet konkubentami ciezko ich nawac to taki twór społeczny tez nazwiemy rodzina i to wielodzietna bo dzieci wiele i to jest ta mniej 'zwykła' rodzina wielodzietna która mam na mysli - a przy okazji bedzie to tez przyklad mniej 'zwykłego' konkubinatu. szczrze mówiac chciałam zamiast mniej zwykły uzyc sformuowania patologiczny, ale jakos mi obrzydło to słowo. ja naprqawde zadko kiedy komus dosrywam, bo nie umiem, a zeby jeszcze wielodzietnym? gdyby nie to ze z jednym sobie nie radze nadal głosiłabym ze chce szóstke conajmniej :)
  • nie, wiem, moze mi sie od ciazy mozg sprasował ze jakos niejasno pisze. tak te kobiety pipsza sie z kim popadnie jak to ładnie ujełas i maja z tej przyczyny kilkoro dzieci a matka plus dzieci to chyba cos w rodzaju rodziny? ułomnej, niepełnej ale rodziny, a jak dzieci jest wiele to rodzina jest wielodzietna, a jak matka do tego alkoholiczka, palaczka i dzieci zaniedbuje to rodzina patologiczna jest, no i o to mi chodziło, ze sa rodziny wielodzietne patologiczne, małodzietne patologiczne, patologiczne konkubinaty i w ogole wszystko moze byc patologiczne

    a ja wielodzietna jestem bo mam wiele rodzenstwa :P
  • nie moge, bo on chory i dziecka nie dotyka od tygodnia, zeby zarazy nie przeniesc. dziecko i tak od 2 dni smarka i dusi sie przy jedzeniu a ja tez czuje ze mnie cos biezrze i tak sie kisimy w tym kichaniu wszyscy troje

    zreszta spacery mi ni słuza - wyszłam sobie jeszcze jak wszyscy zdrowi byli do apteki i ledwo wróciłam, chyba mi zelazo spadło po tym porodzie :)

    ty juz profesjonalstka w odchowywaniu osesków, to nie pamietasz jak sie człowiek trzesie nad pierwszym i jaki bywa zagubiony, zreszta ty pewnie nie byłas - wyobrazam sobie ze od dziecka byłas 'najmadrzejsza na swiecie' i pewna swego

    i własnie chciałam ie przespac ale sasiedzi z gory bawia sie z dziecmi, dzieci nosza chyba chodaki i pewnie sa uczulone na kurz, bo dywanów u sasiadow brak, a ich ulubiona zabawa to głosne tupanie i rozrzucanie po podłodze drewnianych klocków. pewnie sa wielodzietni :bigsmile:
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.