Raz do jednej kobiety przyszła Cyganka i pyta: - Mogę w waszej kuchni ugotować dla mojej rodziny zupę z gwoździa? - Z gwoździa? Przecież nie da się ugotować takiej zupy… - Pozwolicie mi, to wam pokażę że to jest możliwe. Wrzuciła gwóźdź do wody, postawiła na kuchni i gotuje. Za chwilę mówi: - Dajcie no kobieto troszkę soli i pieprzu. Hmm… coś mi tu jeszcze brakuje, kostkę magi, czy może troszkę smalcu? Co myślicie kobieto? - Ja to bym dała tego i tego. - Macie rację kobieto, dajcie mi tu trochę magi i smalcu. Ale żeby tę zupę zakończyć to dajcie mi tu jeszcze trochę pietruszki, garść kaszy i kilka kartofli, myślę, że taka gospodyni jak wy, ma takie rzeczy w kuchni… - Pewnie że mam, już daję. Jak to się wszystko ugotowało, Cyganka dała spróbować kobiecie, ta mówi że bardzo smaczna ta zupa z gwoździa i dziękuje za przepis. Cyganka poszła z zupą do swojego mieszkania..
Mówią ludzie, że przed laty Cygan wszedł do wiejskiej chaty, Skłonił się babie u progu I powitawszy ją w Bogu Prosił, by tak dobrą była I przy ogniu pozwoliła Z gwoździa zgotować wieczerzę - I gwóźdź długi w rękę bierze. "Z gwoździa zgotować wieczerzę! To potrawa całkiem nowa!" Baba trochę wstrząsła głową, Ale baba jest ciekawa, Co to będzie za przyprawa; W garnek zatem wody wlewa I do ognia kładzie drzewa, Cygan włożył gwóźdź powoli I garsteczkę prosi soli. "Hej, Mamuniu - do niej rzecze - Łyżka masła by się zdała". Niecierpliwość babę piecze, Łyżkę masła w garnek wkłada; Potem Cygan jej powiada; "Hej, Mamuniu, czy tam w chacie Krup garsteczki wy nie macie?" A baba już niecierpliwa, Końca, końca tylko chciwa, Garścią krupy w garnek wkłada. Cygan wtenczas czas swój zgadł, Gwóźdź wydobył, kaszę zjadł. Potem baba przysięgała Niezachwiana w swojej wierze, Że na swe oczy widziała, Jak z gwoździa zrobił wieczerzę
To jest por. Odrąb białą część + tak ze 4 cm zielonego. I Tylko tej białej użyj. Mam nieodparte wrazenie, że nas wkręcasz, ale w sumie niezły sposób na umilenie sobie przedpołudnia.
Te gluty szare z wierzchu zbierz, to jest szumowina. I już wrzucaj te warzywa. I gotuj ze dwie godziny na baaaaaardzo małym ogniu. Ma mrugać, nie bulgotać.
I tak się nie uda. Cebule opiekłeś? Bo mętny rosołek będzie Jak Tawową do pracy wysłałeś to jakieś eskalopki w sosie cytrynowym, homary, kawiory i szampany powinieneś jej przygotować a nie zupkę z trupka.
Komentarz
A przyprawy masz? Albo przecier pomidorowy?
W ogóle - serio pytasz?
- Mogę w waszej kuchni ugotować dla mojej rodziny zupę z gwoździa?
- Z gwoździa? Przecież nie da się ugotować takiej zupy…
- Pozwolicie mi, to wam pokażę że to jest możliwe.
Wrzuciła gwóźdź do wody, postawiła na kuchni i gotuje. Za chwilę mówi:
- Dajcie no kobieto troszkę soli i pieprzu. Hmm… coś mi tu jeszcze brakuje, kostkę magi, czy może troszkę smalcu? Co myślicie kobieto?
- Ja to bym dała tego i tego.
- Macie rację kobieto, dajcie mi tu trochę magi i smalcu. Ale żeby tę zupę zakończyć to dajcie mi tu jeszcze trochę pietruszki, garść kaszy i kilka kartofli, myślę, że taka gospodyni jak wy, ma takie rzeczy w kuchni…
- Pewnie że mam, już daję.
Jak to się wszystko ugotowało, Cyganka dała spróbować kobiecie, ta mówi że bardzo smaczna ta zupa z gwoździa i dziękuje za przepis. Cyganka poszła z zupą do swojego mieszkania..
Wieczerza z gwoździa by Aleksander Fredro
Mówią ludzie, że przed laty
Cygan wszedł do wiejskiej chaty,
Skłonił się babie u progu
I powitawszy ją w Bogu
Prosił, by tak dobrą była
I przy ogniu pozwoliła
Z gwoździa zgotować wieczerzę -
I gwóźdź długi w rękę bierze.
"Z gwoździa zgotować wieczerzę!
To potrawa całkiem nowa!"
Baba trochę wstrząsła głową,
Ale baba jest ciekawa,
Co to będzie za przyprawa;
W garnek zatem wody wlewa
I do ognia kładzie drzewa,
Cygan włożył gwóźdź powoli
I garsteczkę prosi soli.
"Hej, Mamuniu - do niej rzecze -
Łyżka masła by się zdała".
Niecierpliwość babę piecze,
Łyżkę masła w garnek wkłada;
Potem Cygan jej powiada;
"Hej, Mamuniu, czy tam w chacie
Krup garsteczki wy nie macie?"
A baba już niecierpliwa,
Końca, końca tylko chciwa,
Garścią krupy w garnek wkłada.
Cygan wtenczas czas swój zgadł,
Gwóźdź wydobył, kaszę zjadł.
Potem baba przysięgała
Niezachwiana w swojej wierze,
Że na swe oczy widziała,
Jak z gwoździa zrobił wieczerzę
A tej marchewki ile masz?
Mam nieodparte wrazenie, że nas wkręcasz, ale w sumie niezły sposób na umilenie sobie przedpołudnia.
Ile masz tej marchewki i białej marchewki?
)
dzięki za poprawę nastroju:)
I już wrzucaj te warzywa.
I gotuj ze dwie godziny na baaaaaardzo małym ogniu. Ma mrugać, nie bulgotać.
Jak Tawową do pracy wysłałeś to jakieś eskalopki w sosie cytrynowym, homary, kawiory i szampany powinieneś jej przygotować a nie zupkę z trupka.