W odpowiedzi na zapotrzebowanie pozwoliłam sobie założyć nowy temat do dyskusji:bigsmile:
przyznam,że obydwa tematy-dylematy Polska czy Irlandia, wieś czy miasto przerabiam osobiście, z przyjemnościa więc poczytam jakie macie przemyślenia
Serce moje rwie się na wieś, Warmia , może Beskid Niski
Dom na wzgórzu z widokiem na wodę ... rozmarzyłam się
Adelajdo a gdzie leży ten Wasz kawałek pastwiska?
Komentarz
do Węgajt też zawitałam na ostatni dzień teatrów
A miejsce które mnie najpardziej zauroczyło to Pupki
:jumping:
Jednak optymalnie byłoby zarabiac jak w mieście a ży na wsi...
A może byśmy tak połączyli siły i stworzyli jakąś osadkę wielodzietnych miłośników wsi ...Będzie wesoło i bezpieczniej, żeby małżonkowie tak się nie martwili :tongue:
Za to w Beskid bardzo chętnie na urlop.
a swoją drogą to te górki na Warmii nie ustępują Beskidowi, ale brak mi tam strumyku, oj takiego porośniętego kaczeńcami jak w Nowicy:cry:choć tak na codzień to oczko wodne mnie zadowoli
ja chętnie zasiedlę osadę na Warmii w domu z gliny a w beskidzkiej chacie z jodły spędzę wakacje:trompet:
Ale życie płata figle, mój maż, który też nie zdradzał się wcześniej z takimi marzeniami, w momencie kiedy okazało się, że ma do rozdysponowania gotówkę (to nie były jeszcze czasy szalonego wzrostu cen na działki poza miastem) zapałał chęcią nabycia takiej działki. To znaczy najpierw zobaczył działkę, a potem zapałał chęcią. I zrealizował swoje marzenie. Do tego zaczął na tym marzeniu budowac dom.
Paradoksalnie więc, mimo, że nie mam marzen jak powyższe szanowne grono:), buduje się dom dla mojej rodziny 30 km od Wrocławia (z widokiem na Ślężę) - za jakiś horendalny kredyt, nie majac samochodu, ale jednak;)
może uda sie wkleic zdjecie??
a z innej strony tak (to stan przeszły sprzed dwóch lat, tak jak na powyższym zdjęciu, ale widac przynajmniej okolice:):
W tym roku jeszcze nie wiem jak będzie, bo nasz oczekiwany dzidziuś ma sie pojawić na przełomie czerwca i lipca, ale jeśli byśmy jechali, to może waś odwiedzimy....
Adelajdo! Jestem za!
Twój pomysł bardzo mi się podoba. A gdzie konkretnie mieszkacie(mam na myśli miejscowość)? Sami jesteśmy na etapie poszukiwania działki, więc sprawa nader aktualna. Rozważaliśmy nawet waszą okolicę (na co wskazuje mapka załączona przez twojego męża).Pozdrawiam! Małgorzata
Ale do tego trzeba czuc powołanie. Ja nie wiem, czy dałabym radę. Przede wszystkim chyba obawiałabym się o własne dzieci - jak by przyjęły to, że nagle, radykalnie przybywa osób miedzy którymi mama musi dzielic czas.
Podziwiam naprawdę.
Blog prowadzi ojciec rodziny (mniej aktywnie) (vide)
i najstarsza jego córka (badziej aktywnie) (vide)
A jak nie odsnieżacie w zimie, to jak dzieci chodzą do szkoly??
faktycznie klimaty na stronie rodziny z Oklahomy i Michała bardzo podobne.
Aga, a o której udaje się Wam zjechać do domu i o której wyjezdżacie rano? 45 km, a potem przebić się pewnie przez Warszawę - to jazdy od domu chyba tak z półtorej godziny?
Którą szkołę masz na myśli pisząc o dobrej szkole w strefie podmiejskiej?
ja też siedzę chora w domu. Tzn ogólnie "siedzę" tak już dobrych kilka lat na urlopie wychowawczym. Ale aktualnie doskwiera mi samotność. Mój mąż wyjechał ze starszymi w góry, a ja z najmłodszym zostaliśmy, gdyż obydwoje padlismy ofiarą wirusów. Tak więc czasu jakby więcej, w domu pusto. Częsciej zaglądam do komputera.
Ten twój opis wiejskiej chałupy naprawdę robi wrażenie. Sama pochodzę ze wsi i sama się w takim domu urodziłam. Ale pózniej prztszły "lepsze czasy" i rodzice postawili nowy murowany dom. Z dzieciństwa pamiętam jednak stary piec, okna z okiennicami, strych kryjący różne ciekawe przedmioty, studnię przy domu, piwonie w ogródku i ściany porośnięte winogronem. W tym gączszu można było bawić się w chowanego. A moja babcia ( dodam, że zmarła miesiąc temu w wieku 105 lat) roblła z niego wino i różne nalewki. Ten dom miał klimat!
Później przyszło nam mieszkać w różnych innych miejscach- w bloku na 9 piętrze, w kamienicy, w przestronnym szeregowcu.I też najgorzej wspominam blok, gdzie wszyscy sąsiedzi wszystko o drugich wiedzieli. Aktualnie mieszkamy kątem u rodziny. Jesteśmy właśnie o krok od podjęcia decyzji o miejscu zamieszkania, która nie jest niestety łatwa, zwłaszcza, że pojawiło się mnóstwo kwestii spornych.
Ja zdecydowanie jestm za wsią jako idealnym niejscem do życia dla dzieci. Ale ideałem by było, aby ta wieś leżała możliwie blisko większego miasta. Bo tu są z kolei większe możliwości rozwoju. Tylko, jak to pogodzić? Myślę, że musi być to decyzja przemyślana w każdym szczególe. Póki co chyba poprzestaniemy na mieście powiatowym, ok. 85 km od Warszawy. Tu poprostu mamy działkę przy lesie. Może coś wykombinujemy, choć możliwości są mocno ograniczone. Ale osobiście wolałabym bliżej Warszawy.
No i też mamy dylemat zwłaszcza od kiedy najstarszy syn poszedł do szkoły i zdaliśmy sobie sprawę, że już wożenie dwójki do centrum do przedszkola i szkoły + szkoły muzycznej zajmuje mnóstwo czasu. Szkołę mamy dobrą i nie chcemy jej zmieniać. A co jak podrosną maluchy? No i jak któreś zachoruje to babcia nie podjedzie już migiem by mogło zostać w domu gdy mama odbiera starszych. :sad:
No więc jesteśmy na etapie szukania rozsądnych kompromisów. Ale niełatwo się rozstać z marzeniami...
ranczo
film puszczany jest w niedzielę na jedynce o 20.15 i 21.15 (bo dwa odcinki)
W imię wygody (bo nie trzeba dzieci wozić do szkoły), bezpieczeństwa (bo wydaje się, że mieszkanie w domu na wsi jest niebezpieczne - sąsiedzi daleko, dużo okien w domu, parter - takie to mam myśli) siedzimy w mieście, chociaż "miastowi" nie jesteśmy. Jak tylko nadarzy się okazja, wyruszamy gdziekolwiek za miasto. A góry, takie prawdziwe, z wędrowaniem, tylko raz w roku (bo od nas daleko).
Obiad przy ognisku mamy najczęściej w niedzielę :-)
ps.A i jeszcze boję się myszy...
a w mieście jest więcej komarów - przynajmnie u nas we wrocku (taka pozostałość po powodzi, a właściwie po tym, jak je eksterminowano, bo się rozmnożyły, niszcząc tym totalnie równowage;)
Chyba jednak ta wieś naprawdę jest fajna. Aga, to znaczy, że udało się, że można połaczyć i miasto i wieś:)
(To dobra nowina dla mnie, bo czeka mnie chyba niedługo powzięcie poważnych decyzji w tym temacie.)
Piszcie proszę dalej
Mój mąż właził kiedyś na Cergową. Ma fajne wspomnienia. Byliśmy na rekolekcjach w Miejscu Piastowym. Trochę poznaliśmy okolicę. Rzeczywiście jest piękna, ale ... w brak komarów nie uwierzę
I żurawie już (a zarazem jeszcze) latają... Ale tego, oczywiście w mieście nie widzę :sad: . To tylko widzi mój małżonek, który jeździ sobie za miasto (w poszukiwaniu ziemi )
Prawdziwe dziecko cywilizacji jestem. Cierpię od przyrody.
Byliśmy prawie sąsiadami :bigsmile: Można spytać, do której podstawówki chodziłeś?
Ja przez lata mieszkałam na ul. Jana Pawła przy Rondzie ONZ.
Co do moich preferencji, zawsze lubilam głośne miasta, tłum ludzi. Teraz mieszkam w niewielkim miasteczku w USA na cichym spokojnym osiedlu i szczerze powiem, że czasem brakuje mi ludzi. Myślę jednak, że gdyby mąż miał podobne poglądy jak ja, mogłabym myśleć o jakiejś farmie :bigsmile:
Cytrynka
:bigsmile: 164 :bigsmile:
Ale ten śwat mały