Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Do Matek uczących się...

edytowano marzec 2012 w Ogólna
... , przygotowujących się do egzaminów. Podzielcie się proszę swoim doświadczeniem, lepiej uczy Wam się w ciąży czy już z dzidzią przy cycu:cool:

Szukam potwierdzenia i rozgrzeszenia dla mojego przypadku...
W ciąży mam opór do skupienia i rozpracowania tematu nie do przeskoczenia...
A może to hormony i nie ma co walczyć?:wink:
«134

Komentarz

  • Mam do napisania prace mgr, został mi na to jeszcze rok, ani w ciąży ani teraz przy cycu nie jestem w stanie do niej zasiąść. Staram się zebrać w sobie ale mi to średnio wychodzi :tongue: tak więc rozumiem :cool:
  • Eee makihf to dlatego , że masz jeszcze rok - to przecież sto lat:wink:
  • Taaak też tak mi się wydaje :wink:
  • w ciazy prace pisalam i juz mi poprawne myslenie szwankowalo.
    A z mlodym przy cycu bylo jeszcze gorzej :wink:
  • Czysto teoretycznie wydaje mi się że jednak w ciąży, maleństwo jeszcze nie wymaga poświęcania czasu.
  • W ciąży może być ciężko. Ale po porodzie jest jeszcze gorzej. Pomijam kwestie organizacyjne (trzeba się zająć noworodkiem), bo różne bywają dzieci i przy niektórych czasu jest nawet sporo. Jenak po porodzie cała fizjologia matki jest ukierunkowana na opiekę nad potomstwem i wyższe procesy mózgowe są zdedukowane na tyle, na ile się da. Ja się śmieję, że to amnezja laktacyjna - mleko zalewa zwoje :wink:
  • Ooo wcale mi nie pomagacie - wcale...
    Jeszcze trzy takie wpisy a będę zmuszona wylogować się z wielodzietnych i odkurzyć książki...
    Ratunku:surfing:
  • @agga - nie migaj się, tylko bierz się do roboty! Wiesz jaka będzie ulga, jak będziesz to już mieć z głowy? :bigsmile:
  • W ciąży mam zastój umysłowy. Najlepiej mi się uczyło tak między 3 - 6 m.ż. dziecka.
    A znów koleżanka w ciąży będąc właśnie wszystkie egzaminy na piątki zdawała :bigsmile:
    Więc bierz się do pracy, będzie z głowy :)
  • No tak, ja zdawałam wszystkie egzaminy na 3 roku w ciąży, a broniłam się z Maleństwem przy cycku (obolałym z resztą:bigsmile:) i stwierdzam, że w ciąży było ciężko, ale łatwiej...
    Najgorzej jak rozpraszała mnie myśl o jedzeniu:bigsmile:

    Teraz myślę tylko o pieluchach, mleku, kąpielach, kupkach...:confused:
  • Dzieciata byłam od 4 roku pierwszych studiów. Gdy pisałam pierwszą mgr to miałam w domu niespełna roczniaka, a w brzuchu bliźnięta. Drugie studia zaczynałam w drugiej ciąży bliźniaczej, mając już w domu 4 dzieci, a kończyłam z 6 dzieci w domu i jednym w brzuchu. Najtrudniejszy czas to miesiąc przed porodem i 2 miesiące po. Trudno się skupić, trudno opanować senność, ale dla chcącego nic trudnego :wink:
  • @Dorotak - Ty wyłącz to myślenie! Kobieta nie jest stworzona do myślenia.:wink: A już szczególnie po porodzie myślenie kobiecie szkodzi. Przy małym dziecku to trzeba wąchać (ach, ten zapach niemowlaka... ale i inne ważne rzeczy się wyczuje :wink:), patrzeć (jak się nie zachywcać widokiem takiego słodziaka), macać (hmmmm, jakie to mięciutkie jest...), słuchać (choć dźwięki nie tylko miłe dla ucha toto wydaje) ale nie myśleć, bo od tego to tylko głowa rozboli :wink:
  • Ja zaczęłam studia z półrocznym synkiem a skończyłam z trójka pociech. Pracę magisterską pisałam z maleńka Gosią. Egzamin poprawkowy zdawałam z małą na ręku gdy ta miała 6 tygodni.
    Lepiej przyswajałam z maleństwem przy cycu chociaż więcej.rzeczy wówczas rozprasza myślenie o egzaminach.
    Będąc w ciąży nie dałam rady uczyć się ani dojeżdżać na uczelnię, brałam dziekankę.
  • Ja w ciąży przeszłam na indywidualny tok :) musialam pojawiać sie tylko na egzaminach-fajna sprawa :)
  • U mnie w międzyczasie dwie dziekanki, indywidualny tok na czwartym i piątym roku, przy czym obecność na części zajęć obowiązkowa, inaczej klapa i niedopuszczenie do egzaminu, ale jak w grudniu na piątym roku dowiedziałam się, że jestem w ciąży to odpuściłam. Szczerze mówiąc nie wyobrażałam sobie siebie z trójką dzieci, małym w brzuchu, przygotowującą się do 14 egzaminów, piszącą pracę magisterską i przygotowującą się do obrony. Nie chciałam zgrywać bohaterki, bo byłoby to kosztem moich dzieci i mojego zdrowia, odpuściłam.
    Wiedziałam, że to za ciężki temat dla mnie i nie przeskoczę go. Po ludzku trochę żal dyplomu i tytułu magistra ale dla mnie liczy się co zostało mi w głowie i w sercu po tych studiach. Mam w miarę dobrą sytuację bo jedne studia już mam, co prawda tylko licencjat, ale zawsze :wink:
  • ja pisałam mgr w ciąży- a jakiego przyspieszenia dostałam! wiedziałam, że po urodzenia dziecka jest dużo ciężej.
  • Prawdy o niżu intelektualnym matek oczekujących i karmiących muszę zakwestionować. Jest oczywiście w tym okresie pokusa, żeby utonąć w macierzyństwie, ale ja osobiście interpretowałam to jako lenistwo i brałam za rogi:wink:
    w ciąży pracowałam na pełny etat a po pracy po obiedzie siadałam do pisania doktoratu. Napisałam przez ciążę i pierwsze miesiące życia Zosi. Nie miałam wtedy innych dzieci na wychowaniu - przyznaję. W 9. miesiącu na zwolnieniu już uczyłam się do egzaminu doktorskiego, wciąż pisząc. Jak Zosia się urodziła, pisałam nocami, tak do karmienia o 3.00, a w dzień odsypiałam razem z małą. Obroniłam się, jak młoda miała jakieś 8? miesięcy. A teraz ciągle siedzę w książkach, bo albo czytam i recenzuję, albo redaguję. I zwykle najłatwiej mi to przychodzi do czasu ukończenia pół roku przez dziecię. Potem to już nie jest takie proste, ale się da. Dla mnie to odskocznia i przyjemność. A jeszcze pieniądz jest.
    Na początku to hormowny taką siłę dają, że można cuda na kiju wyprawiać:wink:
  • Kinga, Ty naprawde jakims ponadludziem nie jestes :wink:?
  • Niedawno wróciłam od ginekologa i on mi wszystko ustawił - leżeć, nie mam mowy o egzaminach i jeszcze jakąś wkładkę zaproponował na zastraszenie, ale to do innego wątku...
    A już zdążyłam się natchnąć Waszą werwą i w drodze do lekarza opowiadałam mężowi jak to z robotą ruszam...
    No a jak już się okazało, że będę mogła zdawać po porodzie to dopiero mi się zachciało uczyć :wink:
  • "Do matek uczących cię..."
    No i zagwozdkę mam, bo nie wiem, czy te, co mnie uczyły, to matkami były, czy nie?
    :bigsmile:

    Sorry za żarcik, ale czasem literówki taki fajny efekt dają, że ciężko się oprzeć.:wink:
  • [cite] Maciejka:[/cite]Kinga, Ty naprawde jakims ponadludziem nie jestes :wink:?

    Eee, nie. Mój mąż na ten przykład ma tak samo. Obronił się dwa miesiące po mnie. Jak wymiękam, to sobie myślę - Mój Boże, dwoje dzieci... to przecież połowa tego, co ma X, 1/3 tego, co u Y i 1/6 tego co u M:bigsmile:

    I wystarczy. Siły wracają.
  • Kinga to ponadludź jak nic. Ale Natalia to chyba nie istnieje naprawdę?
  • Kinga, weź..:cry: właśnie mi zaniżyłaś samoocenę:wink:
  • [cite] agga:[/cite]Kinga to ponadludź jak nic. Ale Natalia to chyba nie istnieje naprawdę?
    o to to to,normalnie ja przy Was wymiękam szalone kobiety:bigsmile: aż się chce coś robić jak się Was czyta,od razu jakieś 3 kierunki naraz i dorywczą pracę,takie jakieś szaleństwo się włącza:bigsmile:
  • [cite] agga:[/cite]
    A już zdążyłam się natchnąć Waszą werwą i w drodze do lekarza opowiadałam mężowi jak to z robotą ruszam...
    No a jak już się okazało, że będę mogła zdawać po porodzie to dopiero mi się zachciało uczyć :wink:
    :smile::smile:
  • Ja jak tak poczytalam o pieczeniu chleba to też mi się zachciało piec więc zaczynam się uczyć.:bigsmile:
  • Była tu kiedyś Jola. Zrobiła doktorat z piątką dzieci. I to z historii. To dopiero szacun.

    Ale dziękuję Wam. Też jestem z siebie zadowolona, choć dzięki Wam odczułam przez chwilę wręcz dumę:wink:

    Dziś słuchałam czytań i pomyślałam, że muszę Wam coś dopisać: Chrystus gra tu wielką rolę. Staram się pamiętać o tym, że jeśli Bóg czegoś ode mnie chce, to da mi na pewno siły i czas i talenty, ale ja muszę dać z siebie wszystko. Czasem wydaje się to niemożliwe, ale zauważyłam, że jeśli nie wybiegam myślą zbyt daleko i nie zajmuję sie zbytnio efektami końcowymi, tylko tym, co tu i teraz, dziś jest do zrobienia, wtedy te drobne kroczki spokojnie składają się na milowe kroki. Nie warto kalkulować - dam radę czy nie, zdążę czy nie zdążę, dobrze to zrobię czy źle - tylko robić swoje, każdego dnia na maksa, bez odkładania. A Bóg pobłogosławi.

    Wiśta wio!:bigsmile:
  • [cite] Kinga:[/cite]Była tu kiedyś Jola. Zrobiła doktorat z piątką dzieci.
    Z szóstką :cool: A potem jeszcze siódme urodziła :bigsmile:
  • Trzeci rok zaczelam w ciazy z pierwszym dzieckiem, a skonczylam dwa tyg po porodzie, przy cycu z drugim :wink:

    Uczyc sie moglam porzadnie wylacznie w nocy..... nie dawalam rady przy dziecieciu.
    Potem odsypialam drzemkami.....
  • [cite] Natalia:[/cite]Dzieciata byłam od 4 roku pierwszych studiów. Gdy pisałam pierwszą mgr to miałam w domu niespełna roczniaka, a w brzuchu bliźnięta. Drugie studia zaczynałam w drugiej ciąży bliźniaczej, mając już w domu 4 dzieci, a kończyłam z 6 dzieci w domu i jednym w brzuchu. Najtrudniejszy czas to miesiąc przed porodem i 2 miesiące po. Trudno się skupić, trudno opanować senność, ale dla chcącego nic trudnego :wink:


    PODZIWIAM :smile: ja pewnie dawno bym już odpuściła :smile:
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.