Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Grzech międzypokoleniowy

13

Komentarz

  • w mojej miejscowosci konsekwence maga byc ojciec pijak to i syn moze byc pijakiem
    5 dzieci i jeden z nich idzie w slady ojca
    druga rodzina 2 synów ale takze jeden idzie w slady ojca obydwie rodziny nie wierzace
  • To problemem jest przykład ojca pijaka i brak wzorców moralnych, a nie wyimaginowane dziedziczenie grzechu.
  • Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze.

    Druga prawda wiary.

    Jak się ma ten grzech dziedziczony do Bożej sprawiedliwości? Bóg karze za dziadka?

  • I co z tego?
    U nas pradziadek pijak, dziadek pijak, ojciec też się w tej chwili leczy, rodzina niewierząca, albo bardzo letnia i co żadna z nas ani nie alkoholiczka, ani żona alkoholika, ani niewierząca. I bez spowiedzi furtkowych ani modlitw o uwolnienie.
    Jak ktoś jest z dala od Boga to faktycznie może tu działać zły przykład i dziedziczenie patologii, ale jak kogoś Bóg odnajdzie to jakoś ten łańcuch dziedziczenia się urywa. Tak zaobserwowałam.
    A z Hellingerem mi się takie nowości w Kościele kojarzyły bo dość dobrze znam jego pomysły. To jest żywcem wzięte z animizmu i wierzeń afrykańskich, kultu przodków itp. Niczego to wspólnego z chrześcijaństwem nie ma.
  • tutaj nie chodzi o grzechy ale konsekwencje bóg wybaczy ale pozostaja konsekwencje
    to ta jak wasze dzieci przez przypadek spalą dom i co zninawidzicie dziecko ze spaliło wam dom czy przebaczycie a konsekwencje tego grzechu to spalony dom
  • Konsekwencje grzechu to nie grzech....krzysztofie12
  • przeciez to napisałam
  • dla mnie, jedynie słuszną konsekwencja grzechu rodziców, jest modlić się z ufnością, że Pan Bóg im wybaczy :)
    każdego dnia, tak jak z prośbą by wybaczył nam :)
  • Ciekawe co pisze biskup Siemieniewski, dlaczego jednak pomija takie fragmenty jak:
    Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja, Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą (Wj 20,5)
    a także Lb 14, 18, Pwt 5,9
    Natomiast w nowym testamencie Jezus nie zaprzeczył, że może dojść do przejścia konsekwencji grzechu na inne pokolenia, np. w tym fragmencie ewangelii Jana:
    Jezus przechodząc obok ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym — on czy jego rodzice?» Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże.

    Natomiast co do mocy chrztu - jasne zmazuje grzechy ale środowiska tradycyjne podważają skuteczność nowego rytu, wiec moze jest cos na rzeczy że ludzie szukają pomocy w innych formach?
  • edytowano marzec 2015
    Natomiast co do mocy chrztu - jasne zmazuje grzechy ale środowiska tradycyjne podważają skuteczność nowego rytu, wiec moze jest cos na rzeczy że ludzie szukają pomocy w innych formach?
    ---
    Nie ma nic do rzeczy, bo tradycjonaliści nie podważają ważności Chrztu, a jedynie zauważają brak pozostałych rytów "okołotowarzyszących".

    Problemem jest gdy np. zwichnięta religijnie babka przeklnie nowonarodzone dziecko. Wówczas jest problem, ale nie jest to dziedziczenie grzechu/zła ale najzwyklejsze przeklnięcie kogoś.

    Kiedyś "radziły sobie z tym" (tyle o ile) egzorcyzmy chrzcielne + sól egzorcyzmowana + woda święcona. Teraz mamy liźnięty egzorcyzm, bez soli, bez wody święconej.

    Nie dziwota, że takie przeklnięcie ciągnie się obecnie za człowiekiem nawet dziesiątki lat.
  • Ktoś rzuca zaklęcia, potem jest potrzebny prawidłowy ryt, by to odczarować, bo jak nie ma odpowiedniego rytu, to "nie działa". Wiara w Boga zamienia się na wiarę w szereg czynności, które przywołują deszcz (łaski - w tym wypadku).
  • Są Sakramenty i sakramentalia. To drugie bez wiary jest bezużyteczne. Ba, to drugie wydaje się być raczej dodatkiem do wiary, ustanowionym przez Kościół.
  • Już o tym było, ale widzę, że dyskusja zatoczyła koło.

    Nazwa grzech pokoleniowy jest myląca i nieprawdziwa.

    Bardziej prawidłowa to: pokoleniowe skutki grzechu. Sorry, ale w niektórych sytuacjach widać namacalnie w pokoleniach skutki czyjegoś grzechu.
    Pisałam o aborcji. To, że np. moja babcia popełniła aborcję ma swoje skutki w następnych pokoleniach w danej rodzinie - brakuje konkretnych ludzi, ich dzieci, wnuków itp. Dochodzi syndrom ocaleńca u rodzeństwa abortowanych dzieci. To są skutki czyjegoś grzechu w życiu rodziny. One same w sobie nie są grzechem dla innych ludzi, ale mogą mocno wpływać na życie duchowe, na moją relację z Bogiem. Potrzeba tutaj działania - dla jednych będzie to psychoterapia, dla innych modlitwa przebaczenia, dla jeszcze innych konieczny będzie egzorcyzm, a inni starają się walczyć o swoją świętość mimo tych trudności. Nie uważam, że cudownym lekiem na wszystko jest modlitwa przebaczenia czy spowiedź furtkowa (której nie znam, wiec się o niej nie wypowiadam). Mi modlitwa przebaczenia pozwoliła na zrobienie wielkiego postępu w życiu duchowym, widzę jej owoce. Ale ja tę modlitwę podjęłam za wyraźną radą spowiednika, nie szukałam fajerwerków, nowości. Dlatego wcale nie uważam, że każdy powinien ją podjąć. Ale też nie orzekam autorytarnie, że jest ona z gruntu zła i szkodliwa. Nie jest.

    Jest wiele grzechów, które otwierają na zło całą rodzinę - związane z okultyzmem, z różnego rodzaju nałogami. Zaprzeczycie, że istnieje syndrom ocaleńca, syndrom postaborcyjny, DDA, dręczenia w rodzinie, gdzie ktoś zajmował się okultyzmem? To są właśnie pokoleniowe skutki grzechu.

  • bóg wybaczy
    ----------

    @krzysztof12 chłopie zlituj się i naucz, że BÓG piszemy z Dużej litery...chyba, że masz na myśli boga Inków... %-(
  • edytowano marzec 2015
    DDA to przechodzi też na wnuki i prawnuki, nie żartuję.

    edit: jedna osoba może tak spierniczyć życie kilku pokoleń, że szok.
  • Dzięki E-milia, nie umiałam tego napisać,a od kilku dni ten wątek za mną chodzi.
  • Pokoleniowe skutki grzechu. Skutki.

    Grzech jest indywidualny. Indywidualnie popełniany. Babcia zmarła i Pan Bóg ją osądził. Za jej grzechy, a mnie za moje.
  • Jest wiele grzechów, które otwierają na zło całą rodzinę - związane z okultyzmem, z różnego rodzaju nałogami. Zaprzeczycie, że istnieje syndrom ocaleńca, syndrom postaborcyjny, DDA, dręczenia w rodzinie, gdzie ktoś zajmował się okultyzmem?


    Nie przeczę, że istnieją syndromy, ale mam wrażenie, że niektórzy tymi syndromami mają zamiar całe życie się tłumaczyć.


    Co to znaczy otwierać na zło? Każdy grzech otwiera nas na zło. Ale mój grzech!

    Większość znanych mi abstynentów to dzieci alkoholików. Alkoholizm obserwowany u rodziców skłonił ich do podjęcia decyzji o abstynencji. Gdyby pili, to byłaby wina wcześniejszego pokolenia? Co najwyżej częściowe wyjaśnienie przyczyn.
  • edytowano marzec 2015
    Tak Berenika - ja się mogę modlić za babcię, ofiarowywać za nią Mszę świętą, wybaczyć jej, że np. pozbawiła rodzinę kolejnych pokoleń czy że opętana nałogiem alkoholizmu krzywdziła mnie.
    Mogę też uświadomić sobie jaki jej grzech może mieć skutek dla mnie i podejmować działania, aby minimalizować ten wpływ na moje życie duchowe oraz nie przekazywać tego skutku dalej.

    Ja myślę, że wielu z Was wychowując dzieci nie zdaje sobie sprawy, że identyfikuje pokoleniowe skutki grzechu i stara się ich nie przekazywać. Ileż razy mówimy np., że ja nie będę jak moi rodzice i dziadkowie chodzić na Mszę tylko w święta. Podejmując takie postanowienie podejmujemy pewien trud pokonania skutków grzechu rodziców, którzy nie wyrobili w nas nawyku chodzenia na Mszę Świętą i nie przekazywania tych skutków dalszym pokoleniom. Przy czym czasami wystarczy tylko podjęcie trudu przez daną osobę, aby skutek pokonać, a czasami, jak np. w przypadku DDA czy syndromu ocaleńca - psychoterapii. A czasami jak w przypadku okultyzmu - egzorcyzmów. Przy czym ani terapia, ani egzorcyzmy, ani modlitwa przebaczenia same w sobie niczego nie "załatwiają" przez sam fakt ich podjęcia. Potrzeba nadal pracy ze strony danej osoby nad sobą, nad relacją z Panem Bogiem. Tyle, że dzięki takim środkom jak modlitwa przebaczenia czy terapia praca nad relacją z Panem Bogiem będzie prostsza, owocniejsza, bardziej skuteczna (co nie znaczy, że pozbawiona etapów oczyszczeń normalnych w życiu duchowym).

    Więc przepraszam, ale wydaje mi się, że osoby, które potępiają całkowicie tę kwestię słysząc "grzech międzypokoleniowy" i nie wnikając o co tak naprawdę chodzi przeczą podstawowej prawdzie katechizmowej, że kiedy cierpi czy nie domaga jeden członek ciała inne członki współcierpią z nim. Że grzech jednej osoby ma szersze skutki niż tylko dla tej jednej osoby.
    A nazywanie pokoleniowych skutków grzechu grzechem pokoleniowym, to taki sam błędny zbitek pojęciowy, jak rozwód kościelny. Błędny, ale funkcjonuje.
  • edytowano marzec 2015
    Berenika, w czasie jak pisałam poprzedniego posta pojawił się Twój drugi, więc dopisuję:
    Nie chodzi o to, żeby się tłumaczyć i usprawiedliwiać swoje grzechy np. DDA czy syndromem ocaleńca, ale żeby zrozumieć pewne mechanizmy i nad nimi pracować w swoim życiu.

    Tak jak pisałam: odkrycie, że jakaś trudność w moim życiu duchowym może mieć swoje przyczyny w grzechu moich przodków niczego nie załatwia. Bo co, bo znalazłam winnego i nie jestem winna mojemu alkoholizmowi, bo mam DDA? Przecież to absurd i nikt kto poważnie podejmuje temat tak nie twierdzi.
    Powtórzę:
    To, że odkryłam, że coś w moim życiu jest skutkiem czyjegoś grzechu mnie zobowiązuje, a nie usprawiedliwia. Zobowiązuje mnie do:
    1. modlitwy za tę osobę, aby jak najszybciej ten grzech odpokutowała
    2. większej pracy nad sobą - większej bo z trudnościami, które znam i co do których mam pokusę się nimi usprawiedliwić i nieprzekazywania tych skutków dalej. Bo ja czyniąc te same grzechy jestem za nie odpowiedzialna przed Bogiem i jestem odpowiedzialna za ich skutki. Nic mnie nie usprawiedliwia. Bo tu naprawdę nie o usprawiedliwianie się chodzi.
  • edytowano marzec 2015
    Sorry, że spamuję, ale to tłumaczenie się syndromami mnie rozwaliło.
    Mam wrażenie, że występują dwa błędne rozumienia w tym temacie:
    1. zidentyfikowanie pokoleniowych skutków grzechu, usprawiedliwia moje grzechy - takie zaświadczenie, jak na egzamin, że mam dysleksję i nikt nie patrzy na moje błędy ortograficzne.
    Stanę sobie przed Panem Bogiem na Sądzie Ostatecznym, On weźmie wagę, szala się przeważy na rzecz złych uczynków, a ja powiem "o nie nie nie Panie Boże, ja tu mam zaświadczenie, że jestem DDA i moi rodzice nie chodzili do Kościoła, a mój dziadek wiązał krowom na rogach czerwone tasiemki, proszę o ulgową wagę, inaczej skalibrowaną".

    2. przeświadczenie, ze grzech przodków przechodzi na mnie i muszę się z niego spowiadać.

    Tymczasem oba rozumienia są błędne i osoby, które poważnie zajmują się tematem pokoleniowych skutków grzechu nigdy tak do tego nie podchodzą.
    W kierownictwie duchowym spowiedź nie tylko służy wyznaniu grzechów, ale też poznaniu ich korzeni, przyczyn, okoliczności, aby podejmując postanowienie poprawy móc pracować nad sobą mając diagnozę sytuacji.
    Zidentyfikowanie pokoleniowych skutków grzechu, to właśnie poznanie przyczyn mojego grzechu, bądź moich trudności duchowych. Poznanie przyczyn nie usprawiedliwia mojego grzechu, bo ja zło popełniłem, ale na przyszłość może pomóc mi podjąć kroki, aby nad tym pracować.
  • Miałam nie pisać, ale napiszę,bo mnie to ruszyło. Odnośnie wpisu Bereniki,że wielu potomków alkoholików jej znanych to abstynenci, na dowód,że nie ma czegoś takiego jak właśnie skutki grzechu międzypokoleniowego.

    Wg mnie,to wręcz potwierdza tę tezę.
    Po pierwsze nie rozumiem dlaczego całkowita abstynencja ma być ideałem,do którego się dąży,ale to jest obok tematu.

    Jeśli ktoś rezygnuje totalnie z alko nie ze względów nie wiem religijnych,zdrowotnych itp, tylko właśnie dlatego,że ma traumę i lęki i woli nie tykać niż się umoczyć, to dla mnie to jest motyw podszyty lękiem, więc nie do końca dojrzały. Całe życie można wtedy przed czymś uciekać. I to jest akurat skutek grzechu ojców właśnie,że człowiek nie żyje w wolności serca, "na luzie".

    Nie wiem,czy dobrze tłumaczę o co mi chodzi....
  • Osoby, które wychowywaly sie, ujmując to w skrócie, w rodzinach dysfunkcyjnych, nie maja wyniesionych z domu podstawowych umiejetnosci, sprawności w życiu społecznym, w relacjach, w pracy nad sobą itd. Warto znac (z punktu widzenia tych osób) przyczynę takiego a nie onnego, dysfunkcyjnego funkcjonowania.
    Mam wrażenie, że osoby tak mocno podkreślające wagę odpowiedzialności za własne czyny, grzechy, nie dostrzegają, że człowiek rodzi sie z pustymi rękami
  • edytowano marzec 2015
    Wiem, że nikt nie rodzi się z pusymi rękoma.

    Mam natomiast wrażenie, że niektórzy szukaja jakiegoś cudownego leku na swoje problemy w przeszłości, w nieustannym rozgryzaniu na nowo swoich doświadczeń z dzieciństwa itp. Niektórzy księża do tego też zachęcają. O ile to prowadzi do pracy nad sobą - jest dobrze.

    Jeśli ktoś rezygnuje totalnie z alko nie ze względów nie wiem religijnych,zdrowotnych itp, tylko właśnie dlatego,że ma traumę i lęki i woli nie tykać niż się umoczyć, to dla mnie to jest motyw podszyty lękiem, więc nie do końca dojrzały.

    Dojrzały, czy niedojrzały, ów człowiek nie chce być jak jego ojciec. Woli zrezygnowac w ogóle niż upaść. Taki jego wybór. Wartość polega na tym, że unika okazji do grzechu.
  • No akurat to "dojrzały czy niedojrzały" moim zdaniem ma znaczenie.....
    Pan Bóg nas stworzył na początku pełnymi ludźmi,nie karzełkami duchowo-emocjonalnymi i to jest ideał,ta pełnia, jeśli o mnie chodzi.

    Totalnie nie zgadzam się z drugą częścią wypowiedzi,ale nie chcę drążyć,bo może kogoś urażę....
  • Ale dlaczego tylko wtedy, gdy prowadzi do pracy nad sobą?

    Niestety, ale w wielu przypadkach jest dokładnie na odwrót. Chodzi właśnie o to, by przestać się zżymać i walczyć z wiatrakami. Pewne rzeczy mogą być dla niektórych, choćby skały srały, nieosiągalne. I nie mają na to wpływu.

    Jakiś niepełnosprawny nigdy nie będzie biegał maratonów. Jakiś upośledzony nigdy nie będzie całkował. Jakiś wykorzystany seksualnie nigdy nie będzie radował się ze współżycia. Jakieś DDA nigdy nie przestanie nadmiernie przejmować się swoim dzieckiem. Jakaś córka porzuconej kobiety nigdy nie zaufa mężczyźnie.
  • Bo ajk nie prowadzi do pracy nad sobą, to nie prowadzi do niczego. Wszystkie Twoje przykłady @Anawim są spoza sfery duchowej. Właśnie to mieszanie kategorii irytuje mnie mocno.
  • Nie zgadzam się. Do pewnego momentu praca nad sobą daje mniejsze lub większe efekty. Ale istotne przemiany dokonują się bez naszej świadomości, wykraczają poza nasze możliwości.

    Jeśli w powyższych przykładach nie widzisz sfery duchowej, to bardzom ciekaw, co wg Ciebie się do niej zalicza.
  • @Berenika To jakie przykłady są ze sfery duchowej?
  • @Anawim

    Ze strefy duchowej jest grzech lub rozwój, czyli

    upijanie się lub nie, rozpusta bądź wstrzęmięźliwość, obżarstwo lub racjonalne odżywianie się.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.