[cite] Maciejka:[/cite]kazdy ma obowiazki stanu: ksiadz dlatego ma pozostac bezzenny, coby czas na pisanie kazan mial. A malzonkowie maja przyjmowac dzieci. Proste jak drut.
Przyjmować te dzieci, które chcą pzyjąć i są gotowi przyjąć. Dzieci to nie śnieg, na który nie masz wpływu czy sypie się z nieba czy nie.
Koryguje: przyjmowac te dzieci, ktorymi obdarzy ich Bog (przynajmniej ja tak przysiegalam)
[cite] Maciejka:[/cite]kazdy ma obowiazki stanu: ksiadz dlatego ma pozostac bezzenny, coby czas na pisanie kazan mial. A malzonkowie maja przyjmowac dzieci. Proste jak drut.
Przyjmować te dzieci, które chcą pzyjąć i są gotowi przyjąć. Dzieci to nie śnieg, na który nie masz wpływu czy sypie się z nieba czy nie.
Ale jak nie chcesz śniegu to nie wybierasz dalekiej północy tylko osiedlasz się na pustyni.
Po swiateczno sylwestrowych spotkaniach z roznymi ludzmi dalszymi i blizszmi stwierdzam, że wszyscy boją się kolejnej ciązy.. a cała reszta kryzysów małżeńskich to skutek uboczny tego strachu...
Powiedz, Ikm, w imię czego mamy przejmować model życia stada frustratów? To, co opisujesz, to jest paskudna wizja. Piszesz, jak nieszczęśliwi są ludzie z dwójką, do wielodzietnych. No i co mam z tym zrobić? Czy to jest mój problem, że ktoś sobie nie radzi?
@Haku: Problem w tym, że KK w dokumentach nie mówi nic o sytuacjach "życia i śmierci". Nie mówi ani w HV, ani w Familiaris Consortio. A w FC to włos się jeży na głowie jak się o NPR czyta...
[cite] asiao:[/cite]Po swiateczno sylwestrowych spotkaniach z roznymi ludzmi dalszymi i blizszmi stwierdzam, że wszyscy boją się kolejnej ciązy.. a cała reszta kryzysów małżeńskich to skutek uboczny tego strachu...
Asiao czy myslisz, że sposobem na małżeńskie kryzysy jest kolejne dziecko? Nie wydaje mi się.
Małżeńskie kryzysy są skutkiem ubocznym strachu przed kolejnym dzieckiem. Tak napisałam.
[cite] asiao:[/cite]Po swiateczno sylwestrowych spotkaniach z roznymi ludzmi dalszymi i blizszmi stwierdzam, że wszyscy boją się kolejnej ciązy.
Asiao a jak myslisz dlaczego tak jest?W poprzednich wątkach pisałaś, że nie musisz się martwić o finanse - fajnie, ale inni niestety muszą... Wiele kobiet musi po prostu wracać do pracy, żeby utrzymać wraz z mężem rodzinę. U nas jest tak, że moja pensja (której nie ma) aktualnie staje się wręcz niezbędna, bo z miesiąca na miesiąc nasz dług się pogłębia (pieniądze idą "na życie", na jedzenie opłaty i pensja męża przestała wystarczać na osoby. Gdybym miała babcię do opieki to wróciłabym do pracy ale tej babci nie mam i całą pensje musiałabym oddać opiekunce, jesteśmy w pętli. Inni te babcie mają - to wracają i o kolejnym dziecku nawet nie myślą.
Tak właśnie pisałam! nie muszę się martwić o finanse bo martwi się o nie mój mąż.
Ja się martwie o wiele innych spraw domowych o które on się martwić nie musi.
[cite] MonikaN:[/cite]Ja podziwiam powstrzymujących się.
Nie mamy z tym problemu, nie jesteśmy przecież zwierzętami kierującymi się tylko i wyłącznie popędem tylko istotami rozumnymi. Poza tym po drugim dziecku ochota na seks z powodu zwiększenia obowiązków i wydatków diametralnie nam obojgu spadła (samo życie lepiej wiec zabezpiecza przed ciążą niż gumki) a wizja kolejnej ciąży powoduje, że nie mamy kłopotów z powstrzymaniem się do III fazy. Nie mamy przez to kryzysów małżeńskich, niby dlaczego to miałby być jakiś powód jak pisze asiao?
hmm nie powstrzymujesz się tylko przetrzymujesz się do trzeciej fazy ..a to znacząca różnica.
Gdybym miała babcię do opieki to wróciłabym do pracy ale tej babci nie mam i całą pensje musiałabym oddać opiekunce, jesteśmy w pętli. Inni te babcie mają - to wracają i o kolejnym dziecku nawet nie myślą.
Gdybyś do tej pracy wróciła to łatwiej by ci było pomyśleć o trzecim dziecku ? i kolejnym powrocie do domu? ..to dopiero pętla !
[cite] Paweł od Oli:[/cite]@Haku: Problem w tym, że KK w dokumentach nie mówi nic o sytuacjach "życia i śmierci". Nie mówi ani w HV, ani w Familiaris Consortio. A w FC to włos się jeży na głowie jak się o NPR czyta...
@Pawle,
możliwe. Dopiero czytam te dokumenty pod kątem NPRu.
Mam za małą wiedzę aby oceniać wypowiedź księdza, dlatego przytoczyłam ją w miarę dosłownie.
Ale czytam - więc następnym razem zadzwonię do radia i go sprostuję :cool:
Ale fakt jest taki, że na naukach uczą NPR i nie mówią, że to tylko w 3% przypadków skrajnej biedy czy zagrożenia życia ale po prostu do tworzenia rodziny.
Mnie uczyli tak, że każde dziecko należy przyjąć nawet gdy NPR zawiedzie, ale NPR jest właśnie po to aby móc zaplanowac kiedy sie dzieci mają pojawić. Np gdy tata czy mama studiują to NPRem okładają poczęcie kolejngo dziecka i nie ma w tym nic zdrożnego według Kościoła
No cóż, a co po porodzie - wówczas NPR jest w ogóle stresujący...
I w sumie do końca się nie wie czy to skuteczność NPRu czy może rytm naturalnej płodności, sprawiają, że dziecię nr 2 (czy kolejne) pojawia się pod mamowym sercem dopiero po 20 miesiącach.
Kiedyś powiedziałabym: to NPR jest taki skuteczny
Dziś powiem: nie wiem (patrząc na historie forumowych mam)
A śmieszna historia: Stoimy z moją mamą i ciocią przy choince w Wigilię. Obie zachwycają się moją Córcią.
Moja mama: Za rok Feluśka już będzie chodzić.
Ja: Kto wie, może w przyszłym roku na Wigilię będzie już dwoje...
Mama: Nie! To za wcześnie z drugim!
Ciocia: Organizm musi wypocząć!
Ja: A kto powiedział, że moje? Może Brat (starają się o pierwsze dziecko) już będzie miał.
Moja mama: Uff...myślałam, że Ty taka niemądra jesteś. Nie, T. to może będzie miał, może mieć!
Moja mama miała dwoje dzieci rok po roku - tym drugim byłam ja...
(z pięciorga wszystkich)
Edit: w sumie jakby się zastanowić, to teraz wg mojej mamy powinnam mieć drugie dzidzię za jakieś 5 lat...pod warunkiem, że najpierw skończę studia, znajdę dobrze płatną pracę, wezmę kredyt na 40 lat na mieszkanie, kupię nowy dobry samochód itp...
Haku - moge sie tak spytać o coś osobistego? Ile masz lat (a taka babska ciekawość - jak chcesz to oczywiście nie odpowiadaj:). Ja tez mam jedna małą córeczke. No trochę większą do Twojej.
[cite] M_Monia:[/cite]Ale fakt jest taki, że na naukach uczą NPR i nie mówią, że to tylko w 3% przypadków skrajnej biedy czy zagrożenia życia ale po prostu do tworzenia rodziny.
Monia, w McDonaldzie tez nie mowia, ze to jedzenie szkodzi.
A w jaki sposob NPR wspomaga tworzenie rodziny? Poprzez unikanie dzieci, tworzenia psychozy? No, ciekawa teoria....
[cite] M_Monia:[/cite]Ale fakt jest taki, że na naukach uczą NPR i nie mówią, że to tylko w 3% przypadków skrajnej biedy czy zagrożenia życia ale po prostu do tworzenia rodziny.
Mnie uczyli tak, że każde dziecko należy przyjąć nawet gdy NPR zawiedzie, ale NPR jest właśnie po to aby móc zaplanowac kiedy sie dzieci mają pojawić. Np gdy tata czy mama studiują to NPRem okładają poczęcie kolejngo dziecka i nie ma w tym nic zdrożnego według Kościoła
A potem się dziecku mówi (poprzedzając wypowiedź długim. bolesnym westchnieniem): "no, musieliśmy cię przyjąć, choć npr zawiódł...jesteśmy dobrymi katolikami... oczywiście pokrzyżowałeś nam plany. Miało być tak wspaniale, ale tata źle obliczył. A może to ja się pomyliłam? Przez ciebie nie skończyłam studiów, ale Bóg nam cię dał, no to cię wzięliśmy..."
A poza tym - wielodzietni są ciepli, otwarci, optymistycznie patrzą w przyszłość, dzielą się tym, co mają, mają głęboką wiarę w Boga, potrafią przyjąć Jego wolę.
Tego samego się nie da powiedzieć o małodzietnych, którzy walczą z materią: ze swoją płodnością, z życiem, z zapewnieniem swoim dzieciom "bytu".
Czy za czasów naszych dziadków rodzic każdemu kupował mieszkanie??? Wspierał latami??? Każde dziecko miało w swoim pokoju radio (przerzucając na tamte czasy), markowe jeansy, rower???
[cite] M_Monia:[/cite]Haku - moge sie tak spytać o coś osobistego? Ile masz lat (a taka babska ciekawość - jak chcesz to oczywiście nie odpowiadaj:). Ja tez mam jedna małą córeczke. No trochę większą do Twojej.
No i tak powoli mysle o drugim dzieciątku
26.
męża z I gr inwalidzką
nie skończone ani pierwsze ani drugie studia
psa
i wynajmowane mieszkanie, które pochłania całą moją pensję :bigsmile:
To jest tak, że syty głodnego nie zrozumie, to znaczy - człowiek szczęśliwie żyjący w otwartości ma małe zrozumienie dla stresów kogoś, kto się przed dziećmi broni. Bo w naszym rozumieniu problemy nie biorą się z dzieci, dzieci nie są problemem. Naprawdę trudno wytłumaczyć ten luz. Może rzeczywiście sprawiamy wrażenie ważniaków.
[cite] M_Monia:[/cite]Jak już to mama źle obliczyła :bigsmile:
u nas mąż liczył
u naszych przyjaciół (właśnie "nietrafiło" im się drugie) także tatuś.
przecież tego uczą na kursach - żeby mąż miał chociaż trochę odpowiedzialności jak coś pójdzie nie tak
ale po co sie tak katowac? No sorry, ale tak duzo czasu to ty juz nie masz. Czy nie lepiej wrzucic na luz? Nie boj sie, nie dociagniesz i tak do pietnastki :bigsmile:
Komentarz
Koryguje: przyjmowac te dzieci, ktorymi obdarzy ich Bog (przynajmniej ja tak przysiegalam)
E tam głupio piszesz. Powstrzymujesz się czy Ci tabsy antykoncepcyjne pomagają?
Ja podziwiam powstrzymujących się.
Małżeńskie kryzysy są skutkiem ubocznym strachu przed kolejnym dzieckiem. Tak napisałam.
Tak właśnie pisałam! nie muszę się martwić o finanse bo martwi się o nie mój mąż.
Ja się martwie o wiele innych spraw domowych o które on się martwić nie musi.
hmm nie powstrzymujesz się tylko przetrzymujesz się do trzeciej fazy ..a to znacząca różnica.
Gdybyś do tej pracy wróciła to łatwiej by ci było pomyśleć o trzecim dziecku ? i kolejnym powrocie do domu? ..to dopiero pętla !
@Pawle,
możliwe. Dopiero czytam te dokumenty pod kątem NPRu.
Mam za małą wiedzę aby oceniać wypowiedź księdza, dlatego przytoczyłam ją w miarę dosłownie.
Ale czytam - więc następnym razem zadzwonię do radia i go sprostuję :cool:
Mnie uczyli tak, że każde dziecko należy przyjąć nawet gdy NPR zawiedzie, ale NPR jest właśnie po to aby móc zaplanowac kiedy sie dzieci mają pojawić. Np gdy tata czy mama studiują to NPRem okładają poczęcie kolejngo dziecka i nie ma w tym nic zdrożnego według Kościoła
I w sumie do końca się nie wie czy to skuteczność NPRu czy może rytm naturalnej płodności, sprawiają, że dziecię nr 2 (czy kolejne) pojawia się pod mamowym sercem dopiero po 20 miesiącach.
Kiedyś powiedziałabym: to NPR jest taki skuteczny
Dziś powiem: nie wiem (patrząc na historie forumowych mam)
A śmieszna historia: Stoimy z moją mamą i ciocią przy choince w Wigilię. Obie zachwycają się moją Córcią.
Moja mama: Za rok Feluśka już będzie chodzić.
Ja: Kto wie, może w przyszłym roku na Wigilię będzie już dwoje...
Mama: Nie! To za wcześnie z drugim!
Ciocia: Organizm musi wypocząć!
Ja: A kto powiedział, że moje? Może Brat (starają się o pierwsze dziecko) już będzie miał.
Moja mama: Uff...myślałam, że Ty taka niemądra jesteś. Nie, T. to może będzie miał, może mieć!
Moja mama miała dwoje dzieci rok po roku - tym drugim byłam ja...
(z pięciorga wszystkich)
Edit: w sumie jakby się zastanowić, to teraz wg mojej mamy powinnam mieć drugie dzidzię za jakieś 5 lat...pod warunkiem, że najpierw skończę studia, znajdę dobrze płatną pracę, wezmę kredyt na 40 lat na mieszkanie, kupię nowy dobry samochód itp...
No i tak powoli mysle o drugim dzieciątku
Monia, w McDonaldzie tez nie mowia, ze to jedzenie szkodzi.
A w jaki sposob NPR wspomaga tworzenie rodziny? Poprzez unikanie dzieci, tworzenia psychozy? No, ciekawa teoria....
A potem się dziecku mówi (poprzedzając wypowiedź długim. bolesnym westchnieniem): "no, musieliśmy cię przyjąć, choć npr zawiódł...jesteśmy dobrymi katolikami... oczywiście pokrzyżowałeś nam plany. Miało być tak wspaniale, ale tata źle obliczył. A może to ja się pomyliłam? Przez ciebie nie skończyłam studiów, ale Bóg nam cię dał, no to cię wzięliśmy..."
A poza tym - wielodzietni są ciepli, otwarci, optymistycznie patrzą w przyszłość, dzielą się tym, co mają, mają głęboką wiarę w Boga, potrafią przyjąć Jego wolę.
Tego samego się nie da powiedzieć o małodzietnych, którzy walczą z materią: ze swoją płodnością, z życiem, z zapewnieniem swoim dzieciom "bytu".
Czy za czasów naszych dziadków rodzic każdemu kupował mieszkanie??? Wspierał latami??? Każde dziecko miało w swoim pokoju radio (przerzucając na tamte czasy), markowe jeansy, rower???
26.
męża z I gr inwalidzką
nie skończone ani pierwsze ani drugie studia
psa
i wynajmowane mieszkanie, które pochłania całą moją pensję :bigsmile:
rodziliście na sali porodowej :shocked:
nic dziwnego, że Tawowa wspomniała o 6...
miała dzień odpoczynku przy pieleniu buraków...
u nas mąż liczył
u naszych przyjaciół (właśnie "nietrafiło" im się drugie) także tatuś.
przecież tego uczą na kursach - żeby mąż miał chociaż trochę odpowiedzialności jak coś pójdzie nie tak
No cóż - gdy liczy mąz to z pewnością NPR bedzie nieskuteczny. Trzeba sie jeszcze trochę poobserwować, a mąż zawsze nagnie wynik :bigsmile:
ale po co sie tak katowac? No sorry, ale tak duzo czasu to ty juz nie masz. Czy nie lepiej wrzucic na luz? Nie boj sie, nie dociagniesz i tak do pietnastki :bigsmile:
Chyba bym umarła ze śmiechu, jakby mi Meter podtykał tabelkę pod nos. Nie, przepraszam, mówiłam, że nie mam zrozumienia.