Podobnie jak szpitalne nie są dla wszystkich
Swoją drogą dla mnie wybór miejsca porodu był oczywisty. Problem był jeśli chodzi o wzajemne zrozumienie z wieloma moimi koleżankami. Dla nich szpital oznaczał bezpieczeństwo, dla mnie nie. Większość zakładała, że jak już się dowiem,jak niebezpieczny jest poród to pomysł domowy mi przejdzie. Teraz się dziwią, że taka stara, a taka głupia :bigsmile: Tym razem to już kurczak musi być w domu.
Popłynęłam troche i dostałam klapsa w dziąsło @Pustynny, ja nie o świecach i muzyce, ale o takim spokojnym szczęściu myślałam.
Przyjscie dziecka na swiat, ten moment przejscia, wzrusza mnie - takie małe zboczenie.
Katarzyno, napisz, proszę, dla kogo porody domowe zdecydowanie nie są? Masz na myśli zdrowotne powody czy jakis okreslony typ ludzi?
Kluska, na przykład dla mnie nie są - bo mnie szpital nie paraliżuje, właściwie lubię lekarzy i położne, jestem asertywna nawet w skurczu, nigdy nic złego mnie nie spotkało - i, podobnie jak Anka, lubię pobyć trochę z nowonarodzonym sam na sam. Myśl o starszakach wskakujących na mnie i zaplątujących się w pępowinę, depczących po łożysku itp. jakoś mnie nie pociąga. Żartuję oczywiście.
Zwyczajnie lubię miec też świadomość, że w razie kryzysu nigdzie nie będzie trzeba jechać, wszystko jest na miejscu.
Ale jak najbardziej rozumiem motywację dziewczyn rodzących w domu.
Ja dwoje z trojga dzieci urodziłam w domu, tym razem chyba nie mam ochoty, i bynajmniej nie ze względu na złe wspomnienia , wręcz odwrotnie, ale przy pierwszym miałam komfort, a przy ostatnim rodziłam w nocy gdy dzieci spały- akcja zaczęła się gdy małe już spały i zdążyłam się przed ich obudzeniem się jeszcze zdrzemnąć z mała kruszyną, a potem przyjechała moja mama i zabrała starszą chałastrę. Na trzy dni, w tym czasie uczyłyśmy się siebie z maluchem i wietrzyłam krocze. Teraz mieszkamy za blisko mojej mamy, żeby starszaki mogły mi dać spokój. Mam dosyć krzyków, piosenek, kłótni i skakania po mnie.
O jaki stary watek. Po tylu latach od moich dwoch porodow domowych, po jednym szpitalnym, juz nie bede narzekac na brak spokoju w domu. Dzieci wieksze, same se jesc z lodowki wezma, jak trzeba. A i pomoga cos podac, przyniesc. A horror jazdy do szpitala w skurczach przechodzilam 3 razy, dwa prowadzilam bo maz musial byc z dziecmi. Mam nadzieje.ze tym razem da sie w.domu.
Komentarz
Swoją drogą dla mnie wybór miejsca porodu był oczywisty. Problem był jeśli chodzi o wzajemne zrozumienie z wieloma moimi koleżankami. Dla nich szpital oznaczał bezpieczeństwo, dla mnie nie. Większość zakładała, że jak już się dowiem,jak niebezpieczny jest poród to pomysł domowy mi przejdzie. Teraz się dziwią, że taka stara, a taka głupia :bigsmile: Tym razem to już kurczak musi być w domu.
@Pustynny, ja nie o świecach i muzyce, ale o takim spokojnym szczęściu myślałam.
Przyjscie dziecka na swiat, ten moment przejscia, wzrusza mnie - takie małe zboczenie.
Katarzyno, napisz, proszę, dla kogo porody domowe zdecydowanie nie są? Masz na myśli zdrowotne powody czy jakis okreslony typ ludzi?
Nie zaryzykuje szpitalnie kolejnym dzieckiem.
Zwyczajnie lubię miec też świadomość, że w razie kryzysu nigdzie nie będzie trzeba jechać, wszystko jest na miejscu.
Ale jak najbardziej rozumiem motywację dziewczyn rodzących w domu.