Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Bałagan

edytowano kwiecień 2010 w Ogólna
Staram się go właśnie nie zauważać. Za mną sterta ciuchów do poskładania (już nawet nie piszę, że do poprasowania). Jak sobie pomyślę, że kiedyś gorszyły mnie niewykrochmalone ścierki, to chce mi się śmiać.
Podłogę (w całym mieszkaniu) wycieram około 7 razy dziennie.
Codziennie myję okna (tylko po to, by przez nie świat zobaczyć).
Właściwie cały dzień sprzątam - a i tak wieczorem (po kolacji i kąpieli) w domu jest strasznie...
Późną nocą z R. harujemy na zmianę przez godzinę, by doprowadzić dom do standardów unijnych i nie obudzić się w śmietniku. Rano R. wypija jeszcze kawę w czystej kuchni, po czym wychodzi, zostawiając mnie na pastwę bałaganu.

A ja tak lubię porządek...
«13456710

Komentarz

  • szukałam wątku o bałaganie (nie tego) a wyskoczył mi ten... i się zdołowałam jeszcze bardziej...
    nie jestem pedantką ( w przeciwnieństwie do męża...) ale się staram.

    ale to co przeczytałam o mycu podłogi 7 razy dziennie, codziennym myciu okien (???)
    w kuchni przez większą częśc dnia mam bałagan, jako tako ogarniam na powrót męża a wieczorem zrnowu jest bajzel i znowu ogarniam.

    Kuchnię zamiatam kilka razy dziennie a i tak po każdym posiłku jest szulfa okruchów i przegląd menu.
    Jako taki porządek trzymam w szufladach dzieci, w swoich mam znacznie gorzej.

    Dzieci sprzątają tak ze 3x dziennie wszystkie zabawki ale potem w 3 minuty potrafią zrobić kipisz...

    Jak patrzę na te lśniące kuchnie na zdjęciach to też bym taką chciała...
    jak Wy sobie z tym radzicie?

    bo mnie to trochę przerasta...
  • w pralni straszy nie do końca rozpakowana torba z wakacji,wróciliśmy miesiąc temu,to dopiero zaniedbanie i bałagan.
    :-&
  • @Monira mieszka chyba na Śląsku - proszę sie nie porównywać...
    Mnie to nawet uspokoiło - taaaak daleko, że tu tego wprowadzać nie trzeba ;)
  • Tak. To  są śląskie standardy. Moja Mama się wyrodziła pod tym względem, jej córki też. Widok domów śląskich koleżanek już mnie nie stresuje, przywykłam. Niestety nie daję rady sprostać, bo dobija mnie beznadziejność wysiłków. Czysto jest przez pięć minut. Zanim zdażę usiąść i odpocząć po sprzątaniu, rozpizg już kwitnie od nowa.
  • To jest niesamowite, ale mamy mniej bałaganu, odkąd nie stresujemy się szkołą! 
  • a ja mam za dużo klunkrów w chacie i przez to gymylę, mam ochotę wziąć to wszystko i wyćpić...

    (skoro tak regionalnie się zrobiło ;)
  • ja mam kompleksy zawsze jak wchodzę do znajomej co ma roczne bliźniaczki - a tam błysk i wszystko na swoim miejscu, brudnego gara nigdy nie widziałam
    #-o

    u mnie jest święto jak mam pusty zlew :D
  • W sensie,ze Afra ma za duzo rzeczy w domu i przez to bałagan i ma ochote to wszystko wyrzucić.



    To tak samo jak ja.
  • ja miałam takie momenty że sprzątałam jak najęta w domu czysto, wszystko wyprane i wyprasowane a skończył się tak że podupadłam na zdrowiu. więc teraz dla własnego dobra nie szaleję bo zdrowie przecież najważniejsze
    ;)
  • Tak. To  są śląskie standardy. Moja Mama się wyrodziła pod tym względem, jej córki też. Widok domów śląskich koleżanek już mnie nie stresuje, przywykłam. Niestety nie daję rady sprostać, bo dobija mnie beznadziejność wysiłków. Czysto jest przez pięć minut. Zanim zdażę usiąść i odpocząć po sprzątaniu, rozpizg już kwitnie od nowa.
    Adoptuję to słowo. Znakomicie oddaje stan mojego  życia :D Nie masz nic przeciwko?
  • Ależ proszę. To słowotwór zastępujący brzydkie określenie rozpiździec. Pardon ;)
  • to moj dzien podobnie do Moniry. Jakbym siebie samą czytała. Tylko efekty inne pewnie :/
  • W sensie,ze Afra ma za duzo rzeczy w domu i przez to bałagan i ma ochote to wszystko wyrzucić.



    To tak samo jak ja.
    otóż to ;)

  • @Skatarzyna - dobrze piszesz z tym nie stresowaniem się szkołą  :)>-  U nas życie zwolniło w tym szaleńczym pędzie, rano spokojnie zanim dzieci wstaną mam czas dla siebie, modlitwę, ćwiczenia, prysznic, makijaż, nastawienie prania, chleba i wszystkiego tego, co da się zrobić dość cicho. Później dzieci ładują zmywarkę po śniadaniu, zamiatają kuchnię, ja odkurzam w salonie i mamy czysto! Schodzimy na parter do pokoju "do nauki" - tylko tam dzieci mają kredki, farby, plasteliny, zakaz roznoszenia po domu. W pokojach dzieci są zabawki i książki. To znacznie ułatwia utrzymanie porządku - ściany ciągle białe bez ozdób kredkami i plasteliny w dywanie. Zresztą opracowałam plan porządków wzorując się na Haku  :D po kilku modyfikacjach wynikających z prób wdrażania, teraz działa i pomaga  :) Bałagan ogromny mamy tylko w autach, sprzątanie w nich widać do pierwszej przejażdżki z dziećmi, czyli praktycznie wcale nie widać ;)
  • a można tu gdzieś ten plan Haku znaleźć?
    chociaż bym poczytała........
  • edytowano wrzesień 2013
    Bałagan... A może to po prostu radosna twórczość, życie w "innym" porządku? Jak umyję szyby, to zaraz albo mam wysmarowane klejem albo zwyczajnie wypaćkane łapkami z dziesiątkami naklejek. Kuchnia jest u mnie miejscem najbardziej intensywnych porządków i zarazem najbrudniejsza. Nie wiem ile razy dziennie myję blaty, zamiatam, myję naczynia, sprzątam co się da ze stołu i blatów. A porządek jest króciutko, zaraz zaczyna się wszystko od nowa. Kwitnie też twórczość plastelinowa: można nią oblepić okna, szyby i ramy. Można oblepić nią książki. Można oblepic meble i ściany. Można na całej podłodze zrobić placki plastelinowe jak one potem radośnie przyklejają się do ciapów i są roznoszone po całym mieszkaniu. Nie wiem ile czasu bym musiała sprzątać dziennie, by było zawsze porządnie. To nierealne.
  • U nas bałagan to skutek braku sensownych regałów, szaf, miejsc przechowywania większych rzeczy, jak rowery itp. Nic nie warto, nic się nie opłaca, bo przecież "może się będziemy wyprowadzać". "No ale gdzie my się wyprowadzimy, przecież pracy nie zmienię". "Ale może znajdziemy większy dom? Warto inwestować?". Po czym: "Ale może by tu wreszcie terakotę położyć w łazience?" "A jak się przyjdzie wyprowadzać? To co? Dywan zwiniesz, panele zdejmiesz, a terakotę?" "No tak..." "No to może wszędzie damy takie panele, najtańsze?" "Ja nie lubię paneli! Podłogę drewnianą!" "Ale to drogo. I co zrobisz, jak się będziemy wyprowadzać?" "No to się wyprowadzamy czy nie?" "A mi to już wszystko jedno. Ja chcę mieszkac w Edynburgu...." "No ale praca..."

    I tak od paru lat.

    Gratów przybywa, ostanio jakaś komoda się rozwaliła, stół się prosi o wymianę, ale my się mamy wyprowadzać...
    X_X
  • Przeczytała o tych codziennie mytych oknach i zwątpiłam w swoją umiejętność czytania ze zrozumieniem.


    Dobra, umyję te okna dziś.
  • edytowano wrzesień 2013
    Wiesz, to nie chodzi o generalne mycie, z ramami. Same szyby, na wysokości łap i paszcz dziecięcych. Takie generalne to najwyżej raz na tydzień.


    Serio. Przywykłam. Do takich okien w domach koleżanek, oczywiście.
  • ...że się wypowiem...te myte okna...:) ja na moje patrzę od miesiąca i za każdym razem myślę że trzeba by umyć bo niedługo jak przez mgłę :) Ale podłogę to też zamiatam z 7 razy :)
  • a tak w ogóle to z wszelkimi zabawkami wyganiam dzieci do ich pokoju, więc u mnie jest raczej porządek, ale kuchnia i pokój dziecięcy mogą być sprzątanie 24h....
  • a! wprowadziłam jeszcze zasadę, że po każdej zabawie muszą sprzątnąć zanim zaczną nową :)

  • Co za przedpotopowy wątek:) Na pocieszenie dodam, że u nas standardy nieco się zmieniły. Od pół roku mamy psa, który wciąż rośnie. Nawet kwiatów nie sadziłam na balkonie w tym roku, bo wszystkie wyrywa.  
    Zapraszam:)
  • W moim grafiku mycie okien figuruje co dwa miesiące, więc nie mogę, choć mnie kusi, myć częściej, trzymam się planu  :D Naprzeciw mojego domu znajduje się firma robót drogowych, więc atrakcje w postaci tabunów pyłu mam stale, ale po coś ten grafik opracowywałam.  Teraz tylko trzeba konsekwencji i ćwiczyć się muszę w cierpliwości   ;) 
  • edytowano wrzesień 2013
    Wiesz, to nie chodzi o generalne mycie, z ramami. Same szyby, na wysokości łap i paszcz dziecięcych. Takie generalne to najwyżej raz na tydzień.


    Serio. Przywykłam. Do takich okien w domach koleżanek, oczywiście.



    Jakie szczęście, że tylko jedno mam takie okno ;) na tej "ręczno-paszczowej" wysokości. 

    Podobno niezłą "zmorą" są też meble kuchenne takie na połysk robione, tam to non-stop "łapy" widać, tak mi znajome opowiadały. Na szczęście u nas nie ma wysokiego połysku ufff.

    A okna lubię mieć czyste, ostatnio szorowałam w lipcu, a potem już sił zabrakło i teraz umyła mi je mamusia :), w ogóle taki mi mieszkanie odgruzowała, że nie mam co robić, poza ścieraniem kurzy, odkurzaniem i sprzątnięciem łazienki :)


  • Ja nie mogę...
    Okien to może non stop bym nie myła. Część okien mam zresztą od południowo-zachodniej strony i zazwyczaj stamtąd deszcz zacina i w ten sposób "niebiańskie zastępy" myją mi okna.
    Ale poza tym jestem pedantką, lubię mieć poukładane wszystko jak w aptece ;), czysto i schludnie. Ale tylko ja tak mam. W dodatku ciągnie się nasz remont, co owocuje tym, że mam stos mebli i pudeł z góry w sypialni i dalej nic nie ma swojego ustalonego miejsca. A to mnie denerwuje i porusza do głębi.
  • A remont rzecz okrutnie upierdliwa zwłaszcza jak się mieszka i remontuje. 
  • tak, i jak trzeba przenosić graty z jednego pomieszczenia do drugiego :P i tak w koło Macieju.... żesz... mąż sam robi weekendami, ja od tygodnia się turlam i wiele juz nie pomogę :(
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.