Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Wpadki i gafy...coś ku poprawie humoru

1356716

Komentarz

  • edytowano maj 2014
    Nie wiem czy powinnam sie cieszyć z waszych słów uznania....
    Mam jeszcze jedną historię
    W liceum 4 kl , lekcja biologii nauczycielka wybiera kogoś do odpowiedzi , i słyszę tylko do odpowiedzi proszę ..... .....ska.
    Konsternacja rozglądam sie po sali z paniką w oczach i pytającym spojrzeniem , próbuje potwierdzić czy to na pewno ja, niestety koledzy potwierdzają. Wstaję zrezygnowana i mówię pani profesor jestem dzisaj nie przygotowana, co było równoznaczne z pałą. A na to nauczycielka ale ja mówiłam Magda Kowalska!
    A ja jej- A ja żartowałam że jestem nie przygotowana.
    kobieta była spoko bo nie wpisała mi nic.

    Mój mąż ma też swoje dwie znamienne wpadki.
    pierwsza. Jako młode nastoletnie dziewczę zapytałam go co to jest seks analny, on mi odpowiedział, a ja mocno zniesmaczona zapytałam skąd wie takie rzeczy , on mi odpowiedział- no Ania mieszkało sie te pięć lat w męskim internacie. ( zabiłby mnie gdyby wiedział że to pisze)

    I druga gafa ( zabiłby mnie drugi raz) czekaliśmy gdzieś kiedyś na kogoś ja stałam na schodku i bawiliśmy sie spadałam tak bezwładnie on mnie łapał, ale stałam przodem do niego, mówię widzisz jakie mam do ciebie zaufanie, odpowiedział- Będę wiedział że masz do mnie zaufanie jak się zaczniesz puszczać od tyłu!
    Podziękowali 1Katia
  • edytowano maj 2014
    .
  • Całe dzieciństwo mieszkałam na przeciwko wiejskiego kościółka. Kiedy miałam 10 lat, a moja siostra 6, mama zostawiła nas samych w domu i poszła na niedzielną Mszę Św. Była sroga zima a my byłyśmy zakatarzone.
     Mama zostawiła na kuchence obok gotującego się rosołu wyrastające w garnku ciasto drożdżowe. Wychodząc poinstruowała mnie, że jak ciasto za bardzo wyrośnie mam wziąć łyżkę i zamieszać. Jakoś nie dotarło do mnie to polecenie.
    Ciasto wyrosło ogromne! Największe od strony gotującego się rosołu bo tam było najcieplej. Doszło do tego, że kipiało do rosołu. Ratowałam sytuację jak mogłam, podtrzymywałam łyżkami, rękami ale na próżno.
    W akcie desperacji krzyknęłam do mojej siostry: "Biegnij do mamy i powiedz, że ciasto kipi!"
    Siostra w pośpiechu założyła gumofilce taty. Takie wiecie, co się w nich do stajni chodzi.
    Przebiegła przez ulicę człapiąc niemiłosiernie, stanęła u progu kościoła w którym akurat trwało przeistoczenie i krzyknęła: "Mamo! Ciasto kipi!"
    Zanim mama przecisnęła się przez tłum i wyszła z ławki moja siostra zdążyła dobiec do połowy długości kościoła i krzyknęła: "Szybko! Bo do rosołu nakipi!"
    Podobno cały kościół trząsł się ze śmiechu.
    Podziękowali 1Sylwunia
  • @hipolit- jakoś mi dziwnie jak czytam Twoje wpisy :|
  • W ramach wprowadzenia powiem, ze w niemieckim liczby mowi sie "na odwrot" - 35 to 5 i 30, a 52 to 2 i 50 itd.
    No bo rzecz dzieje sie w Niemczech. Bedac mloda studentka, lat 24, poszlam do supermaretu na zakupy. Kupilam m.in. wino. Stoje przy kasie, pani skanuje kolejne rzeczy, dochodzi do wina i pyta ile mam lat. Ja w roztargnieniu pamietam tylko regule "na odwrot", ktora stosuje o jeden raz za duzo i mowie:
    -czterdziesci dwa :)
    Pani szczeka opadla. W koncu mowi:
    -swietnie pani wyglada! Myslalam, ze ma pani 16 lat i juz nie chcialam wina sprzedawac!
    I jeszcze do kolezanki w drugiej kasie wola:
    - widzisz ta pania? Wiesz ile ona ma lat??? 42! A popatrz jak mlodo wyglada!
    Podziękowali 1Katia
  • Lekcja biologii w liceum - omawiamy ekosystem STAWU. Uczniowie po kolei wymieniają jego różne elementy.
    Ja - myślami mocno za oknem, zupełnie nie w temacie ...
    Nauczycielka to zobaczyła i wyrwała mnie do odpowiedzi ...
    ... panika ... ostatnie co usłyszałam było ... było ... plankton ....
    A!....
    WIELORYB! - odpowiadam :)

    Dopiero ryk śmiech na sali mnie "obudził"  :))
    Podziękowali 1Katia
  • edytowano maj 2014
    Poszlam raz kiedyś do laryngologa by mi ucho przeplukal i siedze na poczekalni sama, potem pojawil się kolejny pacjent na poczekalni, mężczyzna. Zaraz ida dwie pielegniareczki, gruchaja, gadają, z pasztetem i nożem w ręku,poszly sobie do jednego z gabinetow, a kluczyk wisi na zewnątrz. Za chwile mężczyzna podszedl do drzwi i przekrecil cichutko klucz po czym jak gdyby nigdy nic usiadl i udawal, ze nic się nie dzieje. Juz się modlilam aby juz wyszla ta osoba przede mną od lekarza a ja moglabym wejść, bo co jak one zechcą wyjść?! Uff, w końcu moja kolej. A po wizycie wychodze a one dalej chyba zakluczone a mężczyzna niewzruszony siedzi:-)

    Dużo przypalow nie mialam ale ten pamiętam niestety dobrze. Pracowalam wtedy w Anglii, mialam pewne sprzatanie i rano dzwoni telefon, ja nieodbieram nieznajomych nr chyba ze mnie natchnie, a to potem się okazalo, ze dzwonil gość bym dziś nie przychodzila sprzatac. Wchodze do niego i krzycze na dom hello!!! Odzewu nic, wiec myślę, ze go nie ma? Na szczęście stacjonowalam wylacznie w kuchni, i niebawem slysze z mini piętra jakieś odglosy, a on baraszkowal ze swa dziewczyna, oszczedze opisywania co i jak. I moja konsternacja, co robić, wyjść cichaczem?! Ale jakoś podloga na korytarzu mi skrzypnela, ze chyba poznali, ze cos tu nie tak wiec nie ma odwrotu, zamknelam się w kuchni i robilam swoje dopóki nieprzyszli na śniadanie z glupiutkimi minami. Jak juz wyszlam od nich to w końcu moglam się pośmiać glosno :))
  • kilka lat temu jednego dnia próbowałam dodzwonić się się do mojego gin i spowiednika - dzwoniłam raz na jeden, raz na drugi nr bo oboje nie odbierali
    w końcu się dodzwoniłam - na powitanie : "Szczęść Boże"... cisza...

    okazało się że jednak tym razem wybierałam nr do lekarza...
    nie wiem jakim cudem udało mi się przeprowadzić tę rozmowę...
  • edytowano maj 2014
    .
  • Znajomy moich rodziców dzwonił od nas do szkoły do wychowawczyni swojego syna.
    I się przedstawił:
    - Dzień dobry. Tu Tataratka. ( w sensie że tata Radka)
    Podziękowali 1Katia
  • Inny znajomy pomylił po pijaku mieszkania i przyszedł noca do nas, prawdopodobnie ktoś nie zamknął drzwi wejściowych . Obudził nas hałas bo pan chciał sie położyć spać i potknął sie o krzesło do pianina. Ojciec chciał załatwić sprawę dyplomaytycznie i pokojowo i mówi mu:
    - Adaś idź do domu.
    - Ale je jestem w domu.
    - Adaś, ale ty tu nie mieszkasz!
    - Andrzej, jak ja tu nie mieszkam to ty tez tu nie mieszkasz.
  • Moja siostra sprzedawała kiedyś rzeźby jakiegoś artysty na krynickim Deptaku
    Podeszło do niej starsze małżeństwo i pytają:
    - Slipy???
    - Cooo????
    - No czy z lipy jest to zrobione?
    Podziękowali 1Katia
  • A propos pierwszej opowieści Małgorzaty32 przypomniała mi się historia koleżanki z czasów studiów.
    Miała umówioną wizyte u ginekologa, wpadła więc po zajęciach na chwilę do domu, wiadomo, no i w ostatniej chwili postanowiła się lekko poperfumować jakimś dezodorantem. W czasie badania lekarz trochę się uśmiechał pod nosem. Przyczynę dziewczyna odkryła w domu - uzyła sylwestrowego lakieru do włosów z brokatem, haha
    Podziękowali 1Katia
  • edytowano maj 2014
    .
  • edytowano maj 2014
    .
  • Wieczór, goście (nasza Berenika z rodziną) wychodzą, dzieci od pół godziny siedzą w wannie. Goście się odziewają w przedpokoju. Mój M. woła z kuchni głosem zniecierpliwionym: wychodzicie czy nie?
    Goście spłoszeni zaczęli się przepychać do drzwi, musiałam ich uspokajać, że to o dzieci chodziło.

    :)
    Podziękowali 2Sylwunia Katia
  • edytowano maj 2014
    Po opowiastce Marceliny przypomniala mi sie gafa w wykonaniu...naszej papuzki:) Otoz jak jeszcze mieszkalam z Rodzicami, mielismy papuzke, nadzwyczaj gadatliwa. Ptaszysko po calych dniach latalo wolno po mieszkaniu, na noc trzeba bylo 'zaprowadzic' ptaka do klatki - czasem przeciagalo sie to ponad miare, bo sprytne stworzenie uciekalo. Ptaka nioslo sie na palcu i mowilo lagodnie i cicho; 'Arunia, pora spac, najwyzsza pora spac' ...liczac , ze nie zwieje:)
    Pewnego dnia Mama zaprosila swoje kolezanki na babski wieczor, Siedza sobie Panie radosnie wokol stolu, kawka, ciasta etc... Zrobilo sie juz pod wieczor i jak to czasem bywa - w rozmowach nastapila przerwa.  Ten wlasnie moment wybrala sobie papuga - wydrapala sie na szczyt klatki, rozejrzala po otoczeniu - sciagajac tym uwage obecnych na siebie - i stanowczym glosem, bardzo wyraznie wypalila: ' Najwyzsza pora spac!'.  panie zaczely zbierac toprebki i przynaleznosci w trybie przyspieszonym, mimo protestow Mamy - bo skoro papuga zarzadzila... Chyba niektore sadzily, ze zwierze specjalnie tresowane:)
    Podziękowali 1Katia
  • edytowano maj 2014
    Przypomniala mi sie kolejna historia.

    Pracowalam kiedys w bardzo ciekawy miejscu. Ze swietnymi ludzmi i na bardzo spokojnym stanowisku. Tzn. kontakt z ludzmi ograniczony, jedynie artysci, a cala reszta ludzi zatrzymywala sie w sekretariacie ;).

    Pech chcial, ze Sekretarka wziela 3 dni wolnego. Poproszono mnie o zastepstwo.
    Bronilam sie, ale nalegano. Mialam malutki zakres obowiazkow w porownianiu do Sekretarki przez te 3 dni.

    Juz pierwszego dnia zaliczylam przypal :).

    Mialam polaczyc telefonicznie mojeg Dyrektora z Dyrektorem Wydzialu Oswiaty i Kultury (chyba).

    Dzwonie, gadam z tamtejsza Sekretarka, a potem myslac, ze gadam z tamtym Dyrektorem zagadalam z wlasnym jak do tamtego.
  • A mam jeszcze super historie z dziecinstwa.
    Rodzice mowili, ze w tv bedzie lecial Tarzan.
    Ja, bardzo chcialam obejrzec ten film.
    Podali mi, ze wtorek o 15.
    Umialam juz czytac, wiec chcac sie upewnic, ze ten film bedzie we wtorek o 15, wzielam tv i szukam po kazdym dniu tego Tarzana.
    Patrze i nie ma, nie ma we wtorek, w inne dni tez nie ma.

    Za to bym Tarzan.

    I nie obejrzalam.

    (Po prostu mial byc
  • tazan napisane
    a nie tarzan
  • Mamy z kolegą specyficzne (polonistyczne trochę) powitanie:
    - Pokój i dobro!
    - Ogniem i mieczem!

    Jakiś czas temu robię zapisy na rekolekcje. Dzwoni pani i zaczyna:
    - Pokój i dobro!
    A ja: Ogniem i... szczęść Boże...  :\">
  • edytowano maj 2014
    Mój pracodawca po miesiącu pracy u Niego(pan po 70tce)
    -Bardotka (od Bridget )przewróciłaś całe moje myślenie o blondynkach!!!!!jak ja mam teraz dalej żyć!! 
    -ja :ale że co???coś źle zrobiłam?

    -Bo one wcale głupie nie są
    :(|)
    Podziękowali 1Katia
  • edytowano maj 2014
    Jeżeli ktoś poczuł się zniesmaczony którymkolwiek moim wpisem w tym wątku to bardzo przepraszam :)
    Nie miałam takiego zamiaru, tak wyszło, każdy ma inną wrażliwość
    Wpisy wykasowałam, zeby nikogo nie drażniły ;)
  • wiele lat temu u mechanika samochodowego.

    - musimy odkręcić koło a pani ma tu zabezpieczenie na kluczyk, czy ma pani klucz do tego?
    - tak oczywiście (zaczynam szukać, nie mając pojęcia gdzie to mam i jak wygląda)


    szukam.....

    - a mógłby mi pan powiedzieć jak to wygląda?

    - no wie pani, taki (tu wykonuje gest ręką)
     - Aha! (nadal nie mam pojęcia czego szukać)

    szukam
    coś widzę

    - o juz mam! (mówię z tryumfem, podnosząc do górty to co znalazłam)

    Panowie mechanicy, wzrok na mnie, potem na siebie, potem na mnie

    - proszę pani to jest HAK HOLOWNICZY:_))
    Podziękowali 1Katia
  • Taaa, uwielbiam z siebie robić blondynę u mechanika.
  • @Maura
    Ja miałam podobną historię. Jakiś czas temu w czasie wakacji moja przyjaciółka dostała na parę tygodni pod opiekę dwa psy. Właścicielka psów mówiła o nich per "dzieciaczki moje" co oczywiście z przekąsem podchwyciłyśmy. Pieski żywione były metodą BARF (biologically apropriate raw food) - żadnej sztucznej karmy, tylko surowe naturalne, dużo podrobów, mięsko najlepiej z sierścią/piórami i treścią żołądkową itp...

    Wcale nie było łatwo nabyć takie rzeczy, więc wybrałyśmy się na miejscowy targ w poszukiwaniu karmy dla piesków. Po dłuższych poszukiwaniach w końcu w jednej z budek trafiłyśmy na asortyment "bogatszy" nieco niż schabowe i pierś z kurczaka.

    Przyjaciołka do mnie (z ekstazą w głosie):
    - Zobacz, zobacz są kurze łapki i bebech!!!
    Na to ja z równym entuzjazmem:
    - Och cudownie! Dzieciaki będą zachwycone!!!

    Mina sprzedawcy bezcenna :D
    Podziękowali 2Sylwunia Katia
  • o, to mi Predi przypomnialas. zajechalam krotko po odebraniu prawka na stacje. podchodzi mily pan i pyta co i ile tankujemy... a ja... yyy... yyy... maz nie kazal za wiecej niz 50zl... ale co?
    pan sie zasmial, mowi, ze diselek, meza pamieta i spoko, tankujemy.
    od wtedy zawsze z daleka wita mnie i pyta, za ile maz pozwolil tankowac...
    Podziękowali 1Katia
  • Koleżanka jechała na rezerwie miała ostatnie 13 zł przy sobie podjechała na stacje zatankować bardzo sie bała żeby nie przelać , bo nie miałaby czym zapłacić, ostrożnie nalała i poszła płacić, gość w kasie zdziwiony mówi jej 1 zł 30 gr. :) wtedy benzyna była tańsza także z pół litra zatankowała, wstydziła sie przyznać wiec odjechała :)
  • To mi się też przypomniało o dzieciach.
    Nasz syn Javier dziecięciem będąc miał bardzo ambiwalentny stosunek do języka. Znał cztery słowa: chuj (znaczyło: fuj, nie chcę, brzydkie), leleń (wszystko spiczaste, ruszające się albo kudłate), grrryn (wszystko okrągłe i śliskie) i alleluja (okrzyk radości i wesela).
    I tak kiedyś w piaskownicy siedząc zaczął naprzemiennie krzyczeć Chuj! Alleluja! Chuj! Alleluja!!!
    Za blokiem palił się śmietnik i zawiewało smrodkiem - jak zawiało było "chuj", jak przestawało śmierdzieć wołał "Alleluja",
    :)
    Podziękowali 2Sylwunia Katia
  • edytowano maj 2014
    Taaaa...
    To powinno być w dziale "Humor naszych dzieci", ale @Ojejuju mnie wywołała w pewnym sensie, więc pisze tu. 

    Kiedyś byłam z A., wówczas jakieś 3-4 lata, na zakupach. Przy kasie, gdy wykładałam na ladę zakupy A. zawołała na cały głos : "I piwo, kup tacie, piwo kup!!!"
    Ja na to spokojnie jeszcze i z uśmiechem "ale tata nie lubi piwa."
    A. uparcie: "tata lubi piwo! kup piwo tacie!" I prawie w płacz...

    Dodam, że Mąż mój jest od 40 lat całkowitym abstynentem...

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.