Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

"Nasza przygoda z Edukacją Domową"

edytowano wrzesień 2012 w Ogólna
«134

Komentarz

  • nie wiem czemu ale mam coś rozjechane :(
  • Nie da sie czytać, Mikuś sformatuj to jakoś sensowniej
  • fajnie napisane...
  • Z tego artykułu wynika, że ED jak każda inna forma nauczania ma swoje " plusy dodatnie" i " plusy ujemne" Ja nie mam porównania, bo moje dzieci uczą się w szkołach- publicznych + 1 na studiach płatnych, bo zaocznych.
  • Łof, baardzo jestem ciekawa zdania naszych praktykujących homeschoolersów... Bo jak dotąd nie spotkałam się z opisem ciemnej strony domowej szkoły, która była
  • Wielka szkoda, ze sie poddali !

    Myślę, że uniknięciem "wyściugu" ad ocen, jest szkoła u Sawickich. Namor mylę się???

     

  • edytowano wrzesień 2012
    Łof, baardzo jestem ciekawa zdania naszych praktykujących
    homeschoolersów... Bo jak dotąd nie spotkałam się z opisem ciemnej
    strony domowej szkoły, która byłaby aż tak ciemna, że oddaje się jednak
    stery szkole publicznej. Wszyscy mówią: no co ty, dwie trzy godziny
    dziennie, a potem normalne życie, z którego też uczyć się można...
    książek nie czytacie? na spacery nie chodzicie? dasz radę.



    Choć z drugiej strony, na przykład ten fragment:



    "Na pewno są edukatorzy, którzy potrafią swoje dzieci biegle nauczyć
    kilku języków obcych, historii, biologii, informatyki, fizyki i chemii,
    mają zaplecze laboratoryjne, boisko pod nosem i innych edukatorów po
    sąsiedzku, z którymi współpracują".



    Albo wylejcie na mnie kolejne wiadro zimnej wody, albo potwierdźcie, że w
    domowej edukacji nie chodzi o to, żeby dzieci kształcić na omnibusów i
    ładować w nie wszelką możliwą wiedzę na poziomie niemal uniwersyteckim.
    Ile tych dodatkowych zajęć musi być, żeby rodzic nie wyrabiał?



    Z jednej strony czuję niepokój, że wreszcie ktoś napisał szczerą prawdę o
    domowym. Z drugiej myślę, że trzeba dużej pokory i powściągliwości
    ambicji, żeby domowej podołać i nie zassać się na takim ładowaniu w
    dziecko jakby Cambridge w domu robiło. Bo wtedy to się musi sypnąć, i to
    już na drugiej klasie szkoły podstawowej.





  • Wiesz, jak sobie mysle, ze problemem ED w Polsce jest to, że to wszystko dopiero u nas raczkuje. Jak czytam blogi mam z US, które uczą w domach i mają do wyboru różne programy nauczania + duże zaplecze materiałów pomocniczych to ehh... można pomarzyć ;)
  • jak dla mnie idea ED jest bardzo kusząca, ale ten mur - beton społecznego braku akceptacji; przerażający... 
  • Jeżeli przygotujecie się do tego zadania poważnie, będziecie konsekwentni-czemu nie? Skoro jesteś do tego przekonana nie powinnaś się przejmować opinią innych. Przypuszczam, że trzeba się sporo nagimnastykować, żeby móc wprowadzić to w życie, ale akceptacja innych wydaje mi się najmniejszym z problemów.
  • Ja gównie spotykałam się z brakiem akceptacji otoczenia, wymiękłam niestety szybko.  :(
  • Uczucia mam ambiwalentne. To chyba zależy od motywacji, czy ED się uda czy nie... Mnie nie motywuje, to aby moje dzieci wytrzymały w biurze, czy zniosły złego szefa - myślę, że nawet jakby poszły na kurs "biurokracji" - jak to mój syn zauważył po przeczytaniu tej przygody - to i tak nie byliby szczęśliwi ;)
    Nie zauważyłam też wyścigu szczurów - w kl 1-3 nie ma ocen... ale nawet gdyby, to z kim ten wyścig - z dziećmi ze szkoły, z którymi widzimy się raz w roku? 
    Czasem spotykam mamy ok dwulatków  -i słyszę jakie mają super scenariusze na ED... - takie podejście trochę mi to przypomina... do chemii i fizyki jeszcze kawał drogi - trochę szkoda się bać z takim zapasem :)




  • Szczerze mówiąc rozumiem obawy >otoczenia<, ale głośno bym nie wyrażała moich wątpliwości, chyba, że poproszona o zdanie.
    Uważam, że dojrzała, przemyślana przez całą rodzinę decyzja powinna zostać uszanowana. A na pewno nie można dyskredytować rodziców w oczach dziecka.
  • Myślę, że w Polsce niestety jeszcze wzbudza ED dużo negatywnych emocji. Jak odroczyłam jedno dziecko od obowiązku szkolnego, to też się nieźle nasłuchałam, jak to zabieram dziecku rok z życia. Szlak mnie trafiał. Jak to zabieram, daję rok na zdobycie dojrzałości. Ech, łapki opadają. 
  • @Dorunia twardym trza być nie miętkim - a Ty też miałaś ED, ze się tak innymi przejmujesz? ;) - bo jakbyś do szkoły chodziła tobyś się zahartowała... 
  • edytowano wrzesień 2012
    Ja myślę że taka decyzja, skoro już podjęta, musiała być przemyślana i zaplanowana.
    Serio, znam rodziców, którzy zaplanowali coś takiego, przeprowadzili-tylko w trakcie okazało się, że nie wystarczy lubić książek czy mieć piątek z przedmiotu w szkole. I była lekko mówiąc- chała.
    Tak tylko wtrąciłam, osobiście wierzę, że większość przemyślała to i przygotowała się porządnie do zadania.

    @Dorunia U mnie akurat w najbliższej rodzinie dwie osoby straciły rok życia-jadąc do amerykańskiej szkoły. I tez ludzie patrzyli na rodziców z politowaniem, że strata, że po co. A dla nich to była lekcja życia, świetnie się bawiły i dużo nauczyły.

    E: taaaa, słyszałam rodziców...Zmieniam, bo przykro patrzeć :)
  • edytowano wrzesień 2012
    :))
    (To do wpisu aggi)
  • To mnie moja mocno kontrowersyjna młodość zaszczepiła na wszelkie społeczne fochy :D wręcz im więcej fochów, tym bardziej czuję, że jestem na właściwej ścieżce. Ważne, żeby sumienie mieć spokojne i z mężem takie samo zdanie.

    @Agga, to co piszesz o scenariuszach ED... myślę podobnie, choć wyrocznią się nie czuję, bo dzieci ledwie paroletnie mam. My na razie ścieramy się z opinią dziwaków, bo z przedszkola nie korzystamy. Ale żebym się tym jakoś przejmowała???
    Moja czterolatka ostatnio jakiejś pani tłumaczyła, że my mamy przedszkole takie domowe i jakby mama była w szpitalu, a tata był chory to tak, to musiałyby pójść do przedszkola, ale teraz nie. Dziecięca logika, ale dość słuszna...

    No nic. Piszcie, piszcie. Ciekawam, co na to @Namor i @Namorowa, @Agnieszka63, @Taw...

  • edytowano wrzesień 2012
    "Z jednej strony czuję niepokój, że wreszcie ktoś napisał szczerą prawdę o
    domowym. "
    --------------------
    Jaka prawdę?
     Przeciez oni prowadzili ED przez 2 lata z jednym dzieckiem w nauczaniu początkowym, a zrezygnowali, bo bali się o jakąś wyimaginowaną przyszłość syna. Chcieli tez mieć więcej czasu dla siebie, bo ED zbyt ich pochłaniała.
    Wg mnie przesadzali z urozmaicaniem nauczania, co powodowało szybkie ich wypalenie i znudzenie dziecka.

  • Moje dzieci też do przedszkola nie chodziły, a co się nasłuchałam jaka wyrodna to ja jestem....
  • Taja gruuby ten beton, oj gruby!I tak jak bardzo bym chciala pojsc w  ED to nie wiem czy podolam z chociazby rodzinnym sprzeciwem.. ale u mnie dodatlkowo jeszcze nie ma zgody na to u meza wiec..plany odlegle.

    Kinga ja tylko spotykam sie z powiedzmy lekkim zdziwieniem ze jak to, 3 lata skonczyl i nie poszedl do przedszkola??
  • Taja - ty na kruszenie betonu to z 5 lat masz. Radę dasz :).
    k.
  • O, MamaMika, ten drugi artykuł z innym nieco wydźwiękiem, o wiele bardziej pozytywnym, no ale to jeszcze przed zmianą zdania.

    Ładnie pisze ta babeczka o sakramentach. Że poczuli się spokojni o dzieci w szkolnej rzeczywistości, skoro je oddali Jezusowi.

    O ED myślę, bo nie chcę, żeby dzieci wlazły mi za wcześnie w bagno. Ale też ważny jest dla mnie, jeśli nie najważniejszy, taki laicki wymiar - obecna szkoła, program, relacje nauczyciel-uczeń kształtują człowieka na przygłupawy trybik w maszynie. To tak, jak pisze @agga - wcale nie niepokoi mnie myśl, że mi się dziecię nie znajdzie za biurkiem w biurze w jakiejś bezsensownej, automatycznej robocie.
    Ważniejsze jest, by miało poczucie, że własną pracą i zainteresowaniem jest w stanie nabyć każdą wiedzę i umiejętność.
  • Trochę zostałam źle zrozumiana ;) beton społecznej nie akceptacji to jedno, ale z tym się wiąże też mała świadomość i wręcz niewykonalna chęć pomocy. To tak jak np. w krajach gdzie ED funkcjonuje długo jest wiele poradników, wskazówek i ogólnie nie zostajesz z tym sam. A u nas? Książki o ed owszem, ale widziałam tylko takie filozoficzne "czy ed jest dobra czy zła" "czy ed szkodzi czy pomaga" takie pitu, pitu... A merytorycznie to już kiepsko.. No ale ja teoretyk jestem, lekko zafascynowany samą ideą :) No i mam jeszcze mnóstwo czasu :) Tak, @Kowalka wiem wiem ;) 

    No i ja taki typ jestem co to lubi pod prąd ale nie bardzo lubię się tłumaczyć (usprawiedliwiać). blee

    ps. to samo mam wrażenie jest (w sensie betonu społecznego) z wczesną komunią.. no żesz, żeby nawet księżom tłumaczyć dlaczego mamy takie pragnienie?! wiem, wiem, też mam jeszcze czas :P 
  • @annabe, na wsi mieszkam, tutaj ludzie serdeczni, zawsze tysiąc rad i ostrzeżeń mają :D
    Dzisiaj nas sąsiadka nakryła w pobliskich Niepołomicach, że do muzeum na Zamku idziemy - ależ zdziwiona była. Z dziećmi obrazy oglądać??
  • @annabe, na wsi mieszkam, tutaj ludzie serdeczni, zawsze tysiąc rad i ostrzeżeń mają :D
    Dzisiaj nas sąsiadka nakryła w pobliskich Niepołomicach, że do muzeum na Zamku idziemy - ależ zdziwiona była. Z dziećmi obrazy oglądać??
    "W życiu bym do teatru nie poszedł!" ;)
  • @Kajsa, też mnie to zaskoczyło. Te oceny to nie jest jakaś wyrocznia. Co mnie obchodzi, jak komisja to oceni? Byle puściła dalej i nie skrzywdziła - przecież to jest jakiś wycinek tylko wiedzy posiadanej. można dopracować, a można ocenić, jako wcale nie tak potrzebne.

    Uczenie się pierdół na dost. i nie więcej też jest cenną bardzo umiejętnością :)
  • My jesteśmy od początku na ED, teraz syn jest w II klasie. I mamy problem z dyscypliną. Pracujemy nad tym. Tzn. mamusia się stara, a synek kombinuje, jak się nie poddać tym staraniom. Poszłam z dziećmi na lekcję angielskiego jako obserwator (chodzą 1x w tyg.) i wcale tam nie było lepiej, bym powiedziała, że gorzej. Myślę więc, że w naszym przypadku zwalenie problemu na szkołę i tak go nie rozwiąże. Planujemy dowozić (ach te kłopotliwe dojazdy.....) go na spotkania drużyny zuchowej. Z zajęciami dodatkowymi staramy się nie przesadzać, najlepiej organizować je w pobliskim zasięgu. Wychodzimy z założenia, że i tak dzieci dziedziczą uzdolnienia po przodkach i najważniejszy jest kontakt także "naukowy" z najbliższymi. Rozwijamy przede wszystkim te uzdolnienia, które sami mamy.

  • Ja zastanawialam sie nad ED, no a mojemu mezowi idea wyjatkowo sie podoba. Ale w naszym przypadku idea a zycie to dwie rozne sprawy. Po pierwsze  ja bym musiala zrezygnowac calkowicie z pracy - czyli zostac nauczcielka, do czego nigdy nie mialam pociagu i zostawic to co lubie. Wydaje m sie, ze ogolnie pojetym humanistom chyba bywa z tym latwiej, choc moze sie myle. Po drugie - dyscyplina - czyli lekcje o okreslnych godzinach, przerabianie jakiegos materialu "na czas" - z dwojka moze bym sobie poradzila - z druga dwojka bylby problem, ze wzgledu na ich charaktery. Na lekcjach nalezalo by sie skupic na problemach uczonych dzieci, a nie na problemach najmlodszej siostry, ktora od roku jest na etapie "wiszenia na matce" jesli tylko ta matka jest w zasiegu, a pewnei jeszcze z rok tak bedzie. Pewne specyficzne zajecia - jezyki obce, muzyka - jezyki znamy zbyt slabo, muzyka - coz, lepiej nie mówic... Do tego zajecia sportowe - tu jednak trzeba by organizowac sie dodatkowo, dowozic itp, no i i tak nie bylo by tak intensywnie jak akurat  w naszej szkole - a mlodym chlopcom sport naprawde dobrze robi ;)
    No i kolejna sprawa - ankieta wsrod dzieci wykazala, ze one absolutnie nie chca zmieniac szkoly, w co wlacza sie rowniez ED.
    Czyli u nas problemem nie jest nauka jako taka, tylko sprawy dodatkowe...
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.