Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Siedem Niedziel św. Józefa. Rozpoczynamy 31 stycznia 2016 r.

13

Komentarz

  • I za to kocham to forum! :x Zapomniałam, że to już....
  • @kowalka dzięki za przypomnienie! :-*
  • Wytłumaczcie mi, na chłopski rozum, jak sie to nabożenstwo odprawia? Bo chyba mi sie zwoje przegrzały.....
  • @Malgorzata32,
    gdzieś mi mignęło, że pytałaś o książkę p. Brett,
    tu o niej: http://gosc.pl/doc/2249190.Bog-to-juz-powiedzial-Szeptem
    Ja znam wydawnictwo (osobiscie :) ), które wydaje te książki w pl.
    k
  • A i owszem, pytałam...

    A w temacie wywiadu.
    Jechałam kiedyś z taksówkarzem, którego podstawowym zatrudnieniem była praca "ubieracza" w prosektorium. Pracę taksówkarza traktował jako odskocznię.
  • Zaczynamy
  • I ja zaczęłam.
  • zaczęłam!

    św. Józef moze sie u nas wykazać ;)
  • Dziękuję,też zaczęłam. :)
  • II Niedziela Św. Józefa

    CNOTY ŚW. JÓZEFA

    1. Pokora Świętego Patriarchy.

    2. Wiara, nadzieja i miłość.

    3. Jego cnoty ludzkie.

    1 Podczas drugiej niedzieli poświęconej św. Józefowi możemy przypatrzeć się cnotom, których wzorem jest dla nas Święty Patriarcha. Przedstawiając go, św. Mateusz pisze: Mąż Jej, Józef, (…) był człowiekiem sprawiedliwym (Mt 1, 19). Taką właśnie pochwałę i określenie nadaje Ewangelia św. Józefowi: człowiek sprawiedliwy. Jego sprawiedliwość nie jest tylko cnotą polegającą na dawaniu każdemu tego, co mu się należy, oznacza ona również świętość, zwyczajne praktykowanie cnót, pełnienie woli Bożej. Pojęcie sprawiedliwy w Starym Testamencie oznacza to samo, co w Nowym Testamencie termin święty. Sprawiedliwym jest człowiek, który ma serce czyste i żywi prawe intencje, a w swoim życiu przestrzega wszystkich przykazań odnoszących się do Boga, bliźniego i siebie samego. Józef był sprawiedliwy we wszystkich znaczeniach tego słowa. Posiadł on w doskonałym stopniu wszystkie cnoty, prowadząc przy tym życie skromne i nie rzucające się w oczy. Magisterium Kościoła przypomina nam, że „moralność katolicka nie ogranicza się nigdy do nauczania o unikaniu grzechu; chodzi także o wzrost w cnotach”[11], które udoskonalają człowieka. A Józef jest przykładem praktykowania tych cnót.

    Zastanawiając się nad cnotami Świętego Patriarchy, częstokroć zakrytymi przed ludzkimi oczami, lecz jaśniejącymi zawsze w oczach Bożych, powinniśmy pamiętać, iż tych cech osobowości nie doceniają ci, którzy żyją powierzchownie. Częstym zjawiskiem wśród ludzi jest „oddanie się sprawom zewnętrznym i zaniedbywanie życia wewnętrznego, praca jedynie w godzinach obowiązkowych, stwarzanie pozorów i brak szacunku dla solidności, nadmierna troska o ludzką opinię, a nie o cnoty, jakimi powinniśmy się odznaczać. Cnoty wewnętrzne i ukryte, których nikt i nie widzi, gdyż wszystko dzieje się tylko między człowiekiem a Bogiem, nie tylko nie są praktykowane, lecz nie są nawet rozumiane. Tutaj jednak tkwi cały sekret prawdziwej cnoty. Józef, człowiek prosty, szukał Boga. Józef, człowiek oderwany od rzeczy, spotkał Boga. Józef, człowiek samotny, cieszył się Bogiem. Nasze życie, jak życie tego Świętego Patriarchy, polega na szukaniu Boga w codziennych sprawach, na spotkaniu z Nim, umiłowaniu Go i radowaniu się Jego miłością.

    Pierwszą cnotą, którą możemy dostrzec w życiu św. Józefa, jest pokora w obliczu rozpoznania wielkości swego powołania i własnej nicości. Zapewne nieraz, pod koniec pracy lub w południe, kiedy patrzył na Jezusa będącego w pobliżu, zastanawiał się: dlaczego Bóg wybrał mnie, a nie kogoś innego? Co mam czynić, skoro otrzymałem od Boga takie zadanie? I zapewne nie uzyskał odpowiedzi, gdyż wybór do konkretnej misji Bożej zawsze jest sprawą Pana. To On powołuje i daje obfite łaski. Powinniśmy pamiętać, że „imię Józef znaczy po hebrajsku Bóg doda. Bóg dodaje do świętego życia tych, którzy pełnią Jego wolę, nieoczekiwane wymiary: to, co najważniejsze, to, co nadaje wartość wszystkiemu, to, co Boskie. Do pokornego i świętego życia Józefa Bóg dodał - jeśli mogę tak powiedzieć - życie Maryi Dziewicy i życie Jezusa, Pana naszego. Bóg nigdy nie daje się prześcignąć w honości. Józef mógłby powiedzieć słowami Najświętszej Maryi Panny, swojej Oblubienicy: Quia fecit mihi magna qui potens est, wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny, quia respexit humilitatem, gdyż wejrzał na moją małość (Łk 1,48-49).

    Józef faktycznie był zwykłym człowiekiem, któremu Bóg zawierzył, aby dokonać wielkich rzeczy"[12].

    Świadomość tego powołania i wielkości otrzymanej w darze łaski jeszcze bardziej umocniły pokorę Józefa. Jego życie było pełne wdzięczności Bogu i podziwu wobec otrzymanego zadania. Tego samego Bóg oczekuje od nas: abyśmy patrzyli na wydarzenia w świetle własnego powołania przeżywanego w sposób radykalny, abyśmy od czasu do czasu zdumiewali się z tak wielkiego daru Bożego i dziękowali za dobroć Panu, który powołuje nas do pracy w swojej winnicy.

    2 Nie okazał wahania ani niedowierzania co do obietnicy Bożej, ale się wzmocnił w wierze, oddając przez to chwałę Bogu[13].

    Mimo że Józef miał trudności ze zrozumieniem powierzonej mu tajemnicy, jego wiara pozostawała zawsze mocna właśnie dlatego, że był pokorny. Słowo Boże przekazane przez Anioła wyjaśniło mu dziewicze poczęcie Zbawiciela, w które w prostocie swego serca uwierzył. Ale wkrótce pojawiły się nowe ciemności. Józef był biedny, żył z pracy swych rąk, a tu otrzymał objawienie tajemnicy Bożego Macierzyństwa Maryi. Jeszcze biedniejszy był w chwili narodzenia Syna Najwyższego, gdyż nie przyjęto ich w żadnej betlejemskiej gospodzie. Józef jednak wiedział, że owo Dziecię jest Panem, Stwórcą nieba i ziemi. Potem wiara Józefa zostanie na nowo poddana próbie w nagłej ucieczce do Egiptu. Bóg potężny ucieka przed Herodem. Jakże często nasza wiara powinna znajdować potwierdzenie w sytuacjach, w których logika Boża okazuje się inna aniżeli logika ludzka! Św. Józef umiał dostrzec Boga w każdym wydarzeniu, a do tego była mu potrzebna wielka świętość, owoc ciągłego odpowiadania na otrzymane łaski.

    Nadzieja Józefa dała o sobie znać w jego coraz większej tęsknocie za mającym się narodzić Zbawicielem, którym miał się opiekować. Później cnota ta wzrastała z każdym dniem, kiedy patrzył, jak Dziecię Jezus wzrasta u jego boku, i zapewne często się zastanawiał, kiedy ukaże się Ono światu jako Mesjasz. Jego miłość do Jezusa i Maryi, ożywiana wiarą i nadzieją, wzrastała dzień po dniu. Nikt nie kochał ich tak jak on. I miłość tę okazywał w codziennym życiu, w sposobie pracy, w traktowaniu sąsiadów i klientów.
  • 3 . był człowiekiem sprawiedliwym. Łaska sprawia, że każdy człowiek osiąga swoją pełnię według planu przewidzianego przez Boga. Nie tylko leczy ona rany ludzkiej natury, lecz również ją doskonali. Niezliczone dary, które otrzymał Józef, aby wypełnić misję otrzymaną od Boga i jego doskonała odpowiedź na łaskę uczyniły go człowiekiem pełnym cnót ludzkich i nadprzyrodzonych. „Z opowieści ewangelicznych wnioskujemy o wielkiej osobowości Józefa (...). Ja wyobrażam go sobie jako młodego, silnego, o kilka, być może, lat starszego od Maryi, ale w sile wieku i pełnego ludzkiej energii"- powiedział św. Josemaría Escrivá[14].

    Jego sprawiedliwość, jego świętość wobec Boga znajdowały wyraz w jego człowieczeństwie w sposób o wiele pełniejszy niż u innych ludzi. Św. Józef był człowiekiem dobrym w pełnym tego słowa znaczeniu: człowiekiem, któremu inni mogli zaufać, lojalnym wobec przyjaciół i klientów, uczciwym, pobierającym należną zapłatę i sumiennie wykonującym zlecenia. Bóg zaufał mu do tego stopnia, że powierzył mu swoją Matkę i swego Syna. I nie zawiódł się.

    Życie św. Józefa było wypełnione pracą, najpierw w Nazarecie, potem może w Betlejem, w Egipcie, i ponownie w Nazarecie. Wszyscy znali go z jego pracowitości i usłużności, co miało nadzwyczajne znaczenie w kształtowaniu silnego charakteru, który potwierdza się, ilekroć św. Józef pojawi się na kartach Ewangelii. Nie mogło być inaczej, skoro taką gotowością spełniał plany Boże i - jak podaje Ewangelia św. Łukasza - poddawany był trudnym próbom.

    Jego zawód w owych czasach wymagał zwinności i sprawności. Cieśla był w Palestynie człowiekiem szczególnie sprawnym i bardzo cenionym. Wyrabiał najróżniejsze potrzebne przedmioty, jak belki, skrzynie na ubrania, stoły, krzesła, stolnice, jarzma i dzieże. I posługiwał się narzędziami tak różnymi, jak piła, szczotka, strug, pilnik, dłuto ciesielskie, cieślica, młotek Umiał sklejać, zbijać, znał różne gatunki drewna, ich jakość, twardość, wiedział, do czego najlepiej się nadają. Ludzkie i nadprzyrodzone cnoty Józefa można streścić, jak czyni to Ewangelia, w kilku słowach: był mężem sprawiedliwym. Wobec Boga i wobec ludzi. Dobrze byłoby, gdyby słowa te można było odnieść do każdego z nas. Tego właśnie oczekuje od wszystkich Bóg. „Wszyscy chrześcijanie... powołani są do pełni życia chrześcijańskiego i do doskonałości miłości. Doskonałość chrześcijańska ma tylko jedną miarę, tę, że nie ma żadnej"[15].

    Sprawiedliwość Józefa wyrażała się w czystym i nienagannym sercu, w duszy nastawionej na pełnienie woli Bożej. Był on przy tym osobą miłą, serdeczną w obejściu z innymi, wrażliwą na potrzeby swoich przyjaciół i sąsiadów, uprzejmą wobec wszystkich, radosną. Chociaż Ewangelia nie zapisała żadnego jego słowa, opisała nam jednak jego czyny - proste uczynki życia codziennego, w których odzwierciedlała się jego świętość i miłość, a które powinny być dla nas zwierciadłem, byśmy się w nim często przeglądali, jeżeli mamy, jak ten Święty Patriarcha, uświęcać normalne życie. „Mowa tu w istocie o uświęceniu życia rodzinnego, które powinno stać się udziałem każdego człowieka wedle jego stanu, i do którego drogę wskazuje wzór dostępny dla wszystkich: «Św. Józef jest wzorem dla pokornych, których chrześcijaństwo wynosi do wielkich przeznaczeń; dowodzi on, że aby być dobrym i autentycznym naśladowcą Chrystusa, nie trzeba dokonywać „wielkich rzeczy”, ale wystarczy posiąść cnoty zwyczajne, ludzkie, proste - byle prawdziwe i autentyczne» (Paweł VI, Przemówienie, 19 III 1969)”[16].
  • III Niedziela Św. Józefa

    JÓZEF, MAŁŻONEK MARYI

    1. Małżeństwo Józefa i Najświętszej Maryi Panny. „Stróż dziewictwa”.

    2. Najczystsza miłość Józefa.

    3. Ojcostwo Świętego Patriarchy wobec Jezusa.

    1 Każdy święty znany jest zwykle z jednej cechy, jednej cnoty, w której praktykowaniu szczególnie się wyróżnia, będąc przykładem dla pozostałych chrześcijan. Dla przykładu, św. Franciszek z Asyżu wyróżniał się swoim ubóstwem, św. Jan Maria Vianney był wzorem kapłaństwa oddanego służbie duszom, św. Tomasz Morus wyróżniał się swoją przykładną postawą obywatelską i mężną wiarą, która doprowadziła go do męczeństwa. O św. Józefie św. Mateusz mówi nam: Józef, mąż Maryi (Mt 1, 16). Stąd bierze się jego świętość i jego życiowe posłannictwo. Z wyjątkiem Jezusa nikt nie kochał tak bardzo Najświętszej Panny, nikt też nie strzegł Jej lepiej od św. Józefa.

    Opatrzność zechciała, aby Jezus narodził się na łonie prawdziwej rodziny. Józef był nie tylko opiekunem Maryi, lecz również Jej mężem. U Żydów zawarcie małżeństwa składało się z dwóch istotnych aktów oddzielonych od siebie w czasie: zaślubin i wesela. Zaślubiny nie oznaczały zwykłego przyrzeczenia zawarcia związku małżeńskiego w przyszłości, lecz stanowiły już prawdziwe małżeństwo. Narzeczony składał w ręce kobiety zadatek i wypowiadano formułę błogosławieństwa. Od tej chwili narzeczona nosiła tytuł jego małżonki. Według zwyczaju odstęp czasowy miedzy zaślubinami a weselem wynosił przeciętnie rok. Właśnie w owym czasie Najświętszą Maryję Pannę nawiedził Anioł i w Jej łonie począł się Syn Boży. O tajemnicy Bożej, która dokonała się w Najświętszej Pannie, św. Józef dowiedział się we śnie i został poproszony, aby przyjął Maryję do swego domu. „Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie (Mt 1, 24). Wziął Ją razem z całą tajemnicą Jej macierzyństwa, razem z Synem, który miał przyjść na świat za sprawą Ducha Świętego. Okazał w ten sposób podobną jak Maryja gotowość woli wobec tego, czego odeń żądał Bóg przez swego Zwiastuna”[17].

    Druga część uroczystości była jakby dopełnieniem kontraktu małżeńskiego i wzajemnego oddania, które już się dokonało. Małżonkę przyprowadzano do domu oblubieńca wśród wielkiego wesela i szczególnej radości. W oczach wszystkich związek był ważny już od zaślubin, a jego owoc był uznawany za prawowity.

    Jednym z istotnych aspektów związku małżeńskiego jest wzajemne prawo małżonków do swoich ciał. Miało to również miejsce w związku Maryi i Józefa (gdyby tak nie było, nie byłoby to prawdziwe małżeństwo), chociaż oni sami, za obopólną zgodą, wyrzekli się korzystania z nich. Wszystko to działo się ze szczególnego natchnienia i dzięki szczególnym łaskom, które Bóg wylał na ich dusze. Wykluczenie tych praw oznaczałoby unieważnienie małżeństwa, ale postanowienie niekorzystania z nich nie powodowało takiego unieważnienia. Wszystko to działo się w atmosferze pełnej delikatności, którą dobrze rozumiemy, gdy patrzymy na to czystym sercem. Józef, dziewiczy ze względu na Dziewicę, opiekował się Nią z nadzwyczajną delikatnością i czułością. Św. Tomasz podaje różne racje, dla których wypadało, ażeby Najświętsza Maryja Panna pozostawała z Józefem w prawdziwym małżeństwie[18]: żeby uniknąć zniesławienia wobec sąsiadów i krewnych, gdy zauważą, że będzie miała dziecko, żeby Jezus narodził się w prawdziwej rodzinie i był traktowany jako prawowity syn przez tych, którzy nie znali tajemnicy Jego nadprzyrodzonego poczęcia, aby oboje znaleźli u Józefa oparcie i pomoc, aby przyjście Mesjasza było ukryte przed diabłem, aby w Najświętszej Maryi Pannie były równocześnie czczone małżeństwo i dziewictwo. Najświętsza Panna kochała Józefa głęboką i czystą miłością żony. Ona, która dobrze go znała, chce, byśmy szukali w nim oparcia i siły. W Maryi i Józefie małżonkowie mają doskonały przykład miłości i delikatności. W nich znajdują także swój doskonały obraz ci, którzy oddali Bogu całą swoją miłość indiviso corde - niepodzielnym sercem - w celibacie apostolskim lub w dziewictwie przeżywanym w świecie, gdyż „dziewictwo i celibat dla Królestwa Bożego nie tylko nie stoją w sprzeczności z godnością małżeństwa, ale ją zakładają i potwierdzają. Małżeństwo i dziewictwo to dwa sposoby wyrażenia i przeżywania jedynej Tajemnicy Przymierza Boga ze swym ludem”[19].

    2 W Nazarecie Józef i Maryja zawarli małżeństwo, tam też dokonała się niewypowiedziana tajemnica Wcielenia Słowa Bożego. Przy zaślubinach Maryja otrzymała wiano - wedle zwyczaju - jakąś niedrogą ozdobę, szaty i meble. Otrzymała niewielki majątek, w którym była też może mała działka ziemi. Nie było tego wiele, ale kiedy jest się ubogim, tym bardziej ceni się takie rzeczy. Józef jako cieśla z pewnością przygotował dla Niej meble, które sam wyrabiał. Jak to się dzieje w małych wioskach, z ust do ust podawano sobie zapewne wiadomość: „Maryja wyszła za Józefa, cieślę". Dziewica, chociaż złożyła ze swego dziewictwa ofiarę Bogu, chciała tego ślubu. Małżeństwo z takim mężczyzną jak Józef dawało Jej oparcie i zapewniało spokój. Możemy przypuszczać, że Józef i Maryja we wszystkim pozwolili się prowadzić poruszeniom i natchnieniom Bożym. Do nich, bardziej niż do kogokolwiek innego, można odnieść prawdę, którą przedstawia św. Tomasz: „Sprawiedliwi obywają się bez wizji Aniołów. Doskonałość ich sprawiała, iż wystarczało im wewnętrzne oświecenie przez Ducha Świętego"[20]. Bóg patrzył na tę ludzką czułość między Maryją a Józefem i karmił ja swoją łaską.

    Kiedy Józef dowiedział się, że dziecko, które Maryja nosi w swoim łonie, jest owocem Ducha Świętego i że jest Ona Matką Zbawiciela, pokochał Ją jeszcze bardziej, ale nie jak brat, lecz czystą miłością małżeńską, tak głęboką, że zbyteczny byłby tu jakikolwiek stosunek cielesny, miłością delikatną, która uczyniła go nie tylko świadkiem dziewiczej czystości Maryi, jak poucza nas Kościół, lecz również jej stróżem. Bóg Ojciec starannie przygotował dziewiczą Rodzinę, w której miał się narodzić Jego Syn Jednorodzony.

    Nie jest bynajmniej oczywiste, że Józef był znacznie starszy od Dziewicy, jak to często przedstawiano na płótnach z dobrą intencją zaznaczenia wieczystego dziewictwa Maryi, gdyż „aby żyć cnotą czystości, nie trzeba czekać na starość lub na brak wigoru. Czystość rodzi się z miłości, ale dla czystej miłości wigor i radość, właściwe młodości, nie są przeszkodą. Młode było serce i ciał Józefa, kiedy poślubił on Maryję; kiedy dowiedział się o tajemnicy Jej Bożego Macierzyństwa, kiedy zamieszkał razem z Nią, szanując Jej nienaruszoność, którą Bóg chciał pozostawić światu jako jeszcze jeden znak swojego przyjścia do ludzi"[21]. Podejmując zagadnienie wieku św. Józefa papież Jan Paweł II nauczał, że „trudność w zrozumieniu wzniosłej tajemnicy ich oblubieńczej komunii sprawiła, iż niektórzy, już od II wieku, twierdzili, że Józef był mężczyzną w podeszłym wieku i uważali go bardziej za opiekuna niż oblubieńca Maryi. Tymczasem należałoby założyć, że nie był on człowiekiem starszym, lecz że jego wewnętrzna doskonałość, będąca owocem łaski, doprowadziła go do przeżywania z dziewiczym uczuciem oblubieńczej relacji z Maryją"[22].

    Niech każdy z nas w takim stanie, do którego Bóg go powołał prosi Świętego Patriarchę o taką miłość, o tę miłość, która oświeca serca, abyśmy mogli z radością wypełniać powierzone nam zadania.


    (cd poniżej)
  • (cd)

    3 Ewangelie nieraz nazywają Józefa ojcem. Tak też niewątpliwie zwracał się do niego Jezus wzrastający w naturalnej atmosferze rodziny nazaretańskiej. Ci, którzy znali Jezusa, uważali Go za syna Józefa. Rzeczywiście pełnił on rolę ojca Jezusa, nadając Mu imię, opiekując się Nim podczas ucieczki do Egiptu, wybierając miejsce zamieszkania po powrocie. I Jezus był posłuszny Józefowi jako ojcu, poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany (Łk 2,51).

    Jezus został cudownie poczęty za sprawą Ducha Świętego i zrodził się z woli Bożej przy zachowaniu dziewictwa Józefa i Maryi. Bóg chciał, aby Jezus narodził się w rodzinie i był poddany ojcu i matce, którzy by Go pielęgnowali. I tak jak na Jego Matkę wybrał Maryję, tak też na Jego ojca wybrał Józefa. Każde z nich miało do wypełnienia wobec Niego swoje zadanie.

    „Samo w sobie jest rodzicielstwo potwierdzeniem miłości (...). Stanowi w życiu każdego taką «nowość» i takie bogactwo, że nie można do niego przybliżać się inaczej, jak «na kolanach»”[23]. Te słowa Ojca Świętego Jana Pawła II odnośnie każdego rodzicielstwa znajdują pełniejsze odbicie w ojcostwie św. Józefa. Św. Józef żywił wobec Jezusa prawdziwe ojcowskie uczucia. W tym ochoczym i właściwie przygotowanym sercu łaska rozpaliła żarliwą miłość wobec Syna Bożego i swojej małżonki, większą nawet niż gdyby chodziło o naturalnego syna. Józef opiekował się Jezusem, kochając Go jako syna i wielbiąc jako swego Boga. A mając stale przed oczyma widok Boga, który udziela światu swej nieskończonej miłości, starał się coraz bardziej Go kochać i oddawać się Mu z coraz większą wielkodusznością. Poświęcił Mu bez zastrzeżeń swój czas, swoje siły, swe niepokoje, swoje troski. Nie oczekiwał innej nagrody aniżeli możliwość coraz doskonalszego poświęcenia Mu swego życia. Jego miłość była zarazem słodka i stanowcza, spokojna i żarliwa, wzruszająca i czuła. Możemy go sobie wyobrazić, jak brał w ramiona małego Jezusa, kołysząc Go i śpiewając Mu piosenki, jak układał Go do snu, jak robił dla Niego zabawki, jak po prostu przebywał z Nim, darząc Go pieszczotami i otaczając Miłością. Żył w ciągłym zdumieniu, że Syn Boży zechciał być również jego synem. Prośmy go, aby nauczył nas kochać Jezusa i przebywać z Nim stale tak, tak jak on.
  • IV Niedziela Św. Józefa

    ZMARTWIENIA I RADOŚCI (I)

    1. Pan zawsze oświeca tych, którzy działają z prawą intencją. Tajemnica dziewiczego poczęcia Maryi.

    2. Narodzenie Jezusa w Betlejem. Obrzezanie.

    3. Proroctwo Symeona.

    1 Kiedy przypatrujemy się życiu Józefa, odkrywamy, że było ono pełne bólu i pocieszenia, cierpień i radości. Co więcej, Pan przez jego życie chciał pouczyć nas, iż szczęście nigdy nie jest oddalone od Krzyża, i że gdy ciemności i cierpienia znosi się w duchu nadprzyrodzonym, wkrótce w duszy pojawia się jasność i pokój. U boku Chrystusa cierpienia zamieniają się w radość.

    Ewangelia mówi nam o pierwszym smutku i pierwszej radości Świętego Patriarchy. Św. Mateusz pisze: Po zaślubinach Matki Jego, Maryi z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego (Mt 1,18). Józef doskonale znał świętość swojej małżonki, niezależnie od oznak jej macierzyństwa. I to postawiło go w sytuacji zakłopotania i wewnętrznej ciemności. Nikt nie znał tak jak on ogromu cnót i dobroci serca Maryi i nikt nie kochał Jej tak wielką miłością ludzką, czystą, najczystszą, bez miary. A ponieważ był sprawiedliwy, czuł się zobowiązany postępować według prawa Bożego. Aby uniknąć publicznego zniesławienia Maryi, postanowił opuścić Ją potajemnie. Było to dla Niego - i dla Maryi - najcięższą próbą rozdzierającą mu serce.

    Lecz tak jak ogromny był ból, jaki odczuwał pośród tych ciemności, podobnie niezmierzona była radość, kiedy do jego duszy wstąpiło światło. Powziąwszy tę myśl nie rozumiał jeszcze tych spraw, a jego dusza była pozbawiona światła. Wtedy Anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej małżonki; albowiem z Ducha świętego jest to, co się w Niej poczęło (Mt 1, 20). Rozproszyły się wszystkie wątpliwości, wszystko znalazło swoje wyjaśnienie. Jego dusza napełniona pokojem przypominała teraz jasne i czyste niebo po przejściu olbrzymiej, groźnej burzy. Otrzymał dwa skarby Boże: Jezusa i Maryję, które będą stanowić rację jego życia. Została mu dana najukochańsza i najgodniejsza małżonka, która jest Matką Boga, i Syn Boży, który stał się jego synem, będąc również synem Maryi. Józef jest już innym człowiekiem: „stał się szczególnym powiernikiem tajemnicy od wieków ukrytej w Bogu (por. Ef 3, 9)”[24].

    Owa pierwsza boleść i pierwsza radość pouczają nas, ze Pan zawsze oświeca tego, kto w obliczu sytuacji, które wykraczają poza ludzki rozum, postępuje z prawą intencją i ufnością w swego Ojca, Boga. Nie zawsze jesteśmy w stanie zrozumieć plany Boga, Jego konkretne zrządzenia, przyczyny wielu zdarzeń, lecz jeśli będziemy Mu ufać, wówczas po ciemnościach nocy zawsze nastanie jasność jutrzenki. A wraz z nią radość i pokój duszy.

    2. Po upływie kilku miesięcy Józef w towarzystwie Maryi udaje się do Betlejem, aby się dać zapisać, zgodnie z rozporządzeniem Cezara Augusta. Przybyli do tego miasta po trzech lub czterech dniach drogi, oboje bardzo zmęczeni, a w sposób szczególny Najświętsza Maryja Panna ze względu na stan błogosławiony, w którym się znajdowała. I tam, w mieście swoich przodków, nie znaleźli dla siebie miejsca. Nie było dla nich miejsca w gospodzie ani w domach, do których Józef pukał z prośbą o gościnę dla Syna Bożego, znajdującego się w najczystszym łonie Maryi. Zapewne z trwogą w sercu Józef szedł od domu do domu, opowiadając tę samą historię: przybyliśmy z daleka, moja żona ma rodzić. Dziewica, stojąc o kilka metrów dalej, może przy osiołku, na którym przebyli znaczną część drogi, słyszała przy każdej bramie taką samą odmowę. Czy możemy wniknąć w duszę św. Józefa, by odczuć, jak wielki jest jego smutek? Jakiż ból mogła przeżywać jego zmęczona małżonka w zakurzonych sandałach i ubraniu!

    Prawdopodobnie ktoś wskazał im naturalne jaskinie znajdujące się przy wyjściu z miasta. I Józef skierował się ku jednej z nich, służącej za stajnię, a za nim poszła Najświętsza Panna, która ze zmęczenia nie mogła uczynić ani kroku dalej. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie (Łk 2, 6-7).

    Z chwilą, gdy Maryja wzięła na ręce Syna Bożego, który od tej chwili był również jego synem, Józef całkowicie zapomniał o wszystkich cierpieniach. Całował Go i wielbił. I wśród tak wielkiego ubóstwa i prostoty zastępy niebieskie wysławiały Boga, mówiąc: Chwała Bogu na wysokościach (Łk 2, 13-14). Także Józef uczestniczył w tej niewypowiedzianej radości Tej, która była jego małżonką, przecudnej kobiety, która została mu powierzona. Widział, jak Dziewica patrzyła na swego Syna, oglądał Jej szczęście, Jej wylewną miłość, wszystkie Jej pełne delikatności gesty.

    Ten smutek i ta radość uczą nas, iż warto służyć Bogu pomimo trudności, ubóstwa i cierpienia. Samo spojrzenie Najświętszej Panny z nawiązką wynagrodzi nam owe drobne, a niekiedy może nieco większe cierpienia, przez które musimy przejść, służąc Bogu.

    Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus, którym je nazwał anioł, zanim się poczęło w łonie [Matki] (Łk 2, 21). Przez ten obrzęd każdy potomek męski włączany był do ludu wybranego. Dokonywał tego ojciec lub inna osoba w domu rodzicielskim albo w synagodze. Przy obrzezaniu nadawano dziecku imię.

    O ile dla Żydów nadanie imienia miało specjalne znaczenie, to imię Jezus, które oznacza Zbawiciela, zostało nadane przez anioła, który powiedział: Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów (Mt 1, 21). Trójca Przenajświętsza postanowiła, że Syn przybędzie na ziemię i odkupi nas pod znakiem cierpienia. Trzeba było, ażeby nadanie imienia - które oznaczało misję, jaką miał wypełnić - wiązało się z początkiem cierpienia. Łącząc więc gest ze słowem, Józef zapoczątkował tajemnicę Odkupienia, powodując wylanie pierwszych kropli odkupieńczej krwi, która pełnię owoców przyniesie podczas bolesnej Męki. To Dziecię, które płakało, otrzymując swe imię, rozpoczęło w tym momencie swoją misję Zbawiciela. Na widok tej pierwszej krwi św. Józef cierpiał, gdyż, znając Pismo Święte, wiedział, jakkolwiek w sposób ukryty, że pewnego dnia Ten, który jest jego synem, przeleje swą odkupieńczą krew aż do ostatniej kropli, aby do końca spełnić to, co oznaczało Jego imię. Napełnił się także radością, gdy wziął Go w ramiona, ponieważ mógł odtąd nazywać Go imieniem Jezus, które później tylekroć będzie powtarzał z szacunkiem i miłością. Zawsze będzie pamiętał, jaką tajemnicę kryje w sobie to imię.

  • 3 Gdy upłynęły dni ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, przynieśli Je do Jerozolimy, aby przedstawić Panu (Łk 2, 22). Tam, w świątyni, nastąpiło oczyszczenie Maryi z nieczystości, rzecz jasna w sensie formalnym, ponieważ faktycznie jej nie podlegała, oraz przedstawienie Jezusa i złożenie okupu, jak to nakazywało Prawo Mojżesza. Do Świątyni na spotkanie ze Świętą Rodziną przybył, prowadzony przez Ducha Świętego, sprawiedliwy starzec. Z największą radością wziął on w swoje ręce Mesjasza i wielbił Boga.

    Symeon zapowiedział im, że Dziecię to stanie się kiedyś znakiem, któremu ludzie będą się sprzeciwiać, ponieważ znajdą się tacy, którzy z uporem będą Chrystusa odrzucać. Zaznaczył też, że Maryja będzie ściśle związana z odkupieńczym dziełem Syna, a Jej duszę przeniknie miecz. Miecz, o którym mówił Symeon, wyraża udział Maryi w cierpieniach Syna, niewypowiedziany ból, który przeszyje Jej duszę. Maryja natychmiast przeczuła ogrom Ofiary swego Syna, a zarazem swojej ofiary. Była to boleść olbrzymia przede wszystkim dlatego, że już w owej chwili, w której zostaje powołana na Współodkupicielkę, Maryja wie, iż niektórzy nie zechcą uczestniczyć w łaskach płynących z Ofiary Jej Syna. Zapowiedź Symeona, „miecz w sercu Maryi – i, dodajmy natychmiast, w sercu Józefa, który stanowi z Nią jedno, cor unum et anima una - jest obrazem walki u boku Jezusa lub przeciwko Niemu. Maryja staje się w ten sposób postacią niekończącego się dramatu, którym będzie historia ludzkości. Dla nas jednak oczywiste jest, że również Józef jest z nim związany tak ściśle, jak tylko życie ojca może być związane z życiem syna, i tak jak wierny i kochający mąż może być związany ze wszystkim, co dotyczy jego małżonki"[25].

    Tego dnia odsłoniła się nieco przed Józefem zasłona zaciągnięta nad tajemnicą Zbawienia, którego dokona to powierzone mu Dziecię. Poprzez to okno duszy oglądał on cierpienie swojego Syna i małżonki i uczestniczył w nim. Nigdy już nie zapomni słów usłyszanych tego ranka w Świątyni.

    Obok tego bólu pojawia się radość z zapowiedzi powszechnego zbawienia: Jezus został postawiony wobec wszystkich narodów, ma być światłem na oświecenie pogan i chwałą Izraela. Nie może być większego bólu niż ten spowodowany sprzeciwem wobec łaski; żadna też radość nie da się porównać z radością na widok dokonującego się dzisiaj Odkupienia i mnóstwa ludzi zbliżających się do Chrystusa. Czyż nie doświadczaliśmy ogromnej radości, kiedy nasz przyjaciel na nowo zbliżył się do Boga w Sakramencie Pokuty albo postanowił całe swoje życie bez reszty oddać Bogu?

    „O Najświętsza i Najukochańsza Dziewico! -módlmy się do Matki Bożej - pomóż nam dzielić cierpienia Jezusa, jak Ty to czyniłaś, i odczuwać w naszym sercu głęboki wstręt do grzechu, gorętsze pragnienie świętości, hojniejszą miłość do Jezusa i Jego Krzyża, abyśmy, jak Ty, wynagradzali Mu przez naszą żarliwą i współczującą miłość Jego olbrzymie cierpienia i upokorzenia”[26]. Św. Józefie, nasz Ojcze i Panie, dopomóż nam przez Twoje potężne wstawiennictwo prowadzić do Jezusa wielu, którzy się oddalili lub nie są tak blisko, jak On tego pragnie.
    +
  • edytowano luty 2015
    image

    Boleść:

    Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: "Oto Ten przeznaczony jest na (...) znak, któremu sprzeciwiać się będą (...) aby na jaw wyszły zamysły serc wielu".

    Radość:

    Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów
  • V Niedziela Św. Józefa

    ZMARTWIENIA I RADOŚCI (II)

    1. Ucieczka do Egiptu.

    2. Powrót do Nazaretu.

    3. Zgubienie i odnalezienie Jezusa w Świątyni.

    1 Pewnego dnia, kiedy Święta Rodzina prawdopodobnie zamieszkała już w jakimś skromnym domu betlejemskim, nieoczekiwanie i ku wielkiemu zdumieniu Maryi i Józefa odwiedzili ją Mędrcy, którzy przynieśli dary dla Bożego Dziecięcia. Natychmiast jednak, gdy tylko osobistości te odjechały, Anioł Pański objawił się we śnie Józefowi i powiedział mu: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić (Mt 2, 13).

    Po wielkiej radości, płynącej z odwiedzin uczonych mężów, trzeba było porzucić dopiero co urządzony dom i klientów, których Józef zdobył już sobie w Betlejem, i udać się do obcego i nieznanego kraju z obawy przed Herodem, który szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić. Kolejny raz widzimy tu światła i cienie, które Bóg tyle razy zsyła swoim wybranym: obok niewyobrażalnych radości występują wielkie cierpienia. Bóg nie chce, aby Jego wybrani stronili od radości ani też od Krzyża. „Dobrotliwy Bóg – podkreśla św. Jan Chryzostom, komentując ten fragment – dołączył do tych przykrości również przyjemność, co czyni względem wszystkich świętych: nie zsyła na nich ani ciągłego niebezpieczeństwa, ani ciągłego spokoju, lecz przeplata życie sprawiedliwych jednym i drugim. (…) Tak i tu uczynił”[27].

    Święta Rodzina natychmiast wyruszyła w drogę, jak nakazał anioł. Wzięli ze sobą tylko to, co było niezbędne w podróży. Ponieważ Józef był ubogi, łatwo było mu wyruszyć na pierwszy znak. Jego majątek nie stanowił dla niego żadnej przeszkody! Nie było niczego, co trzymałoby go w tym miejscu, żadnego impedimenta, jak można by to określić po łacinie. Bierze on po prostu swoją laskę podróżną, swój skromny zaprzęg - jak podaje tradycja: osiołka - i na nim wraz z Maryją i Dziecięciem udaje się w drogę. Dzięki temu ubóstwu pozostaje niezauważony. A prócz ubóstwa praktykuje w stopniu najwyższym pokorę i posłuszeństwo, jest posłuszny rozkazom z nieba bez zwlekania i narzekań. Tymczasem w okolicy, którą opuścili, wiele dzieci poniżej dwóch lat oddało swoje życie za Jezusa nawet o tym nie wiedząc. Męczeństwo to natychmiast otworzyło im bramy niebieskie. Teraz cieszą się szczęściem wiecznym, oglądając Świętą Rodzinę. Ich matki zaś uświęciły się przez ból duszy, który stał się narzędziem ich zbawienia.

    Św. Józef, na początku nie wiedząc nawet, czy jutro będzie miał za co nakarmić Świętą Rodzinę, musiał na nowo budować ognisko domowe. Po pewnym czasie wszystko się ułożyło, gdyż dołożył on wszelkich starań, aby tak było. Chociaż znajdował się na obcej ziemi, przez cały ten czas, może nawet przez lata, Józef doświadczał radości przebywania z Jezusem i Maryją, która będzie mu towarzyszyć do końca życia. Może po latach, mieszkając już ponownie w Nazarecie, będą wspominali te czasy jako „lata egipskie”. Będą opowiadać o zmartwieniach i trudach tej podróży oraz pierwszych miesięcy życia w Egipcie, ale także o pokoju, którym cieszyli się jako rodzice na widok Jezusa wzrastającego i uczącego się z ich ust pierwszych modlitw.

    W życiu Jezusa od samego początku pojawia się Krzyż, a we wszystkich cierpieniach trwają wraz z Nim osoby, które najbardziej kochał, i które kochały Jego: Maryja i Józef. Święty Patriarcha cierpiał, ale nie niecierpliwił się z powodu trudnych do zrozumienia planów Bożych. My także nie powinniśmy dziwić się nadmiernie z powodu przeciwności, cierpienia lub niesprawiedliwości ani nie powinniśmy tracić przez to pogody ducha. Wszystko to przewidział Bóg.

    Prymas Tysiąclecia tak pisał o tych wydarzeniach: „Zwykły człowiek, który dotąd nie miał do czynienia z duchami i aniołami, wchodzi naraz w osobliwe kontakty. Prawdopodobnie chciał on po prostu heblować, rąbać, sklejać, zbijać deski. Chciał wytwarzać zwykłe sprzęty użytku domowego, a tu naraz musi lecieć do Egiptu. Potem Jerozolima, Nazaret i tak w kółko...(...). Wstać, wziąć, iść-wstać, wziąć, wracać! Już nie ma jego życia, nie ma jego maluczkiego ideału. Został wplątany w wielkie sprawy Boże, chociaż nigdy przedtem o tym nie myślał i takich ambicji nie posiadał. Przy tym wszystkim Józef był małomówny, cichy, uważny, nadsłuchujący. A Pan Bóg lubi przeszkadzać takim ludziom nawet we śnie. Coś im tam opowiada... Józef wolałby jednak spokojnie spać, jak tylu innych ludzi śpi spokojnie we własnym łóżku, jak tylu innych ludzi - a tu wtrąca się jakaś Siła i ciągle wyrzuca go z legowiska, pokazując różne drogi i przynaglając: idź, idź... dalej, dalej, dalej...! Oto Józef”[28].

    2 Święta Rodzina pozostała w Egipcie aż do śmierci Heroda. A gdy Herod umarł, oto Józefowi w Egipcie ukazał się anioł Pański we śnie i rzekł: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i idź do ziemi Izraela, bo już umarli ci, którzy czyhali na życie Dziecięcia (Mt 2, 19). Tak też uczynił Józef; ale „w różnych okolicznościach swego życia nie przestawał samodzielnie myśleć ani też odczuwać brzemienia ciążącej na nim odpowiedzialności. Przeciwnie - w służbę wiary wprzęga on całe swe ludzkie doświadczenie. Wracając z Egiptu, gdy posłyszał, że w Judei panuje Archelaus w miejsce swego ojca Heroda, bal się tam iść. Józef umiał postępować według Bożych planów, a na potwierdzenie tego, że Bóg oczekuje od niego właśnie tego samego, otrzymuje wskazówkę, by udać się do Galilei, i udaje się do miasta zwanego Nazaret.

    Józef raz jeszcze pozostawia swój dom i ma zamiar udać się do Judei, prawdopodobnie do Betlejem, skąd wyruszyli do Egiptu. Ale Bóg Ojciec również przy tej okazji nie oszczędza trudności i lęku tym, których kochał najbardziej na ziemi. Po drodze Józef dowiedział się zapewne, że w Judei panuje Archelaus, o którego wybujałej ambicji i okrucieństwie było tak samo głośno, jak o jego ojcu. A on miał ze sobą skarb zbyt cenny, żeby narażać go na jakiekolwiek niebezpieczeństwo, więc bał się tam iść. Kiedy tak zastanawiał się, gdzie ze względu na Jezusa najlepiej byłoby się osiedlić, został uprzedzony we śnie i udał się do Galilei. Dobro Jezusa zawsze stanowiło główny motyw jego decyzji. W Nazarecie spotkał swych dawnych przyjaciół i krewnych, zadomowił się na nowej ziemi, swojej ziemi, i przeżywał wraz z Jezusem i Maryją lata szczęścia i spokoju.

    Prośmy Maryję i Józefa o to, abyśmy umieli właściwie wykorzystywać przeciwności i trudności życia, i byśmy nie upadali na duchu, jeżeli, chcąc być bliżej Jezusa, będziemy musieli być bliżej Krzyża, który jest błogosławieństwem i znakiem umiłowania Bożego. O, Panno Najświętsza, któraś potrafiła wydobyć tyle dobra ze swego pobytu na obcej ziemi, pomóż nam korzystać z życia na tym łez padole! Abyśmy za Twoim przykładem ofiarowali Bogu nasze zajęcia, udręki i cierpienia, aby Jezus Chrystus władniej rządził w naszych duszach i duszach naszych bliskich. Prośmy św. Józefa, byśmy byli mocni pośród trudności, patrząc zawsze na Jezusa, który również jest bardzo blisko nas. On będzie naszą siłą.

  • 3 Jako jedną z boleści i radości Józefa rozważamy zaginięcie i odnalezienie Jezusa w Świątyni. Prawo nakazywało, ażeby wszyscy Izraelici odbywali pielgrzymkę do Świątyni Jerozolimskiej podczas trzech głównych świąt: Paschy, Pięćdziesiątnicy i Namiotów. Nakaz ten obowiązywał każdego począwszy od dwunastego roku życia. Jeśli ktoś mieszkał w odległości większej niż jeden dzień drogi, wystarczało, ażeby udawał się na jedno z tych świąt. Prawo nie mówiło nic o kobietach, lecz zwyczajowo towarzyszyły one mężom. Maryja i Józef, jako dobrzy Izraelici, udawali się co roku do Jerozolimy na święto Paschy. Kiedy Jezus ukończył dwanaście lat, poszedł do Jerozolimy ze swymi rodzicami. Jeżeli podróż trwała dłużej niż jeden dzień, wówczas różne rodziny łączyły się razem i wspólnie podążały dalej. Jerozolima znajdowała się w odległości czterech lub pięciu dni drogi od Nazaretu. Po zakończeniu święta, które trwało tydzień, małe karawany opuszczały miasto, aby spotkać się poza miastem i wyruszyć w drogę powrotną do swoich domostw. Mężczyźni szli w jednej grupie, kobiety - w drugiej; dzieci odbywały podróż albo w jednej, albo w drugiej grupie. Mężczyźni i kobiety zbierali się razem wieczorem na wspólny posiłek.

    Kiedy Maryja i Józef spotkali się pod koniec pierwszego etapu podróży, od razu zauważyli brak Jezusa. Z początku myśleli, że szedł z inną grupą i udali się na Jego poszukiwanie. Nikt jednak nie widział Jezusa podczas drogi! Cały następny dzień minął im na wypytywaniu się o Dziecię. Przez cały dzień szukali Go wśród krewnych i znajomych. Nikt spośród nich nie miał jednak najmniejszego pojęcia, co się stało. Maryja i Józef byli pełni trwogi i bólu. Co mogło się stać? Owa noc przed powrotem do Jerozolimy była dla nich zapewne koszmarna. Następnego dnia, wczesnym rankiem, powrócili do Jerozolimy i tam wszędzie pytali o Niego. Gdzie jest Jezus? Co mogło się stać? Pytają, opisują, jak wyglądał, ale nikt nic nie wie. Szukają dalej - on ze zmartwioną twarzą, ona zgarbiona od boleści, ucząc przyszłe pokolenia, jak należy postępować w przypadku nieszczęścia utraty Jezusa.

    Może najgorsze w tym wszystkim było milczenie Boga. Ona, Dziewica, była umiłowana przez Boga; on, Józef, został wybrany, aby czuwał nad nimi i również on doświadczył interwencji Boga w ludzkich sprawach. Dlaczego po dwóch dniach wołania do nieba, nieprzerwanych poszukiwań pełnych coraz większej trwogi, niebo pozostaje głuche na ich błagania i cierpienia? Czasami Bóg milczy w naszym życiu i wydaje nam się, że Go utraciliśmy. Nieraz z powodu własnej winy; kiedy indziej wydaje się, iż ukrył się, abyśmy Go szukali. „Jezu, obym Cię już nigdy nie utracił...”[29] - mówmy do Niego w głębi swego serca.

    Trzeciego dnia, kiedy zdawało im się, że zostały już wyczerpane wszystkie możliwości, odnaleźli Jezusa. Wyobraźmy sobie, jaka radość ogarnęła dusze Maryi i Józefa, jak promieniały ich twarze, gdy powracali do domu ze źródłem swej radości, z samym Bogiem, który się zgubił i którego odnaleźli. Prowadzili Syna za ręce, jakby bali się utracić Go jeszcze raz. Cieszyli się bardzo z Jego obecności. Owe trzy dni, pełne goryczy i bólu, wydawały im się wiecznością.

    „Jezu, obym Cię już nigdy nie utracił...”. Prośmy św. Józefa, byśmy nigdy nie utracili Jezusa z powodu grzechu, aby naszego spojrzenia nie przyćmiła letniość, abyśmy jasno widzieli Jego oblicze. Prośmy go, aby nas nauczył szukać Jezusa ze wszystkich sił, jeżeli kiedyś spotka nas nieszczęście Jego utraty.

    Modlitwy:

    http://multimedia.opusdei.org/pdf/pl/niedziele.pdf
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.