Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Kobieta a praca zawodowa

245678

Komentarz

  • Osobiście wróciłam do pracy choć wcale nie miałam na to ochoty, nalegał mąż i to nawet nie ze względów ekonomicznych. Po prostu był zazdrosny, że on tyra a ja "siedzę". W sumie myślę, że wyszło mi to na dobre, praca nie w pełnym wymiarze a jednak czuje, że się rozwijam, nie tracę kontaktu z zawodem. Mimo wszystko czasem mam trochę wyrzutów sumienia. Uważam,że dla malucha nawet czas na 100% przez dwie czy trzy godziny dziennie to nie to samo to bycie cały czas.
  • ja uwazam ze praca tak do 4 godzin poza domem przy jednym dziecku małym to całkiem ok tez dla dziecka - bo czasowo to nie duzo, a te kilka godzin przestawienia sie 'na inny tryb' moze dobrze matce zrobic. mi by wystarczyło ze 2 razy w tygodniu po 4 godziny.
  • przy starszym chyba tez - przedszkole jest fajne - ale fajnie jakby dziecko tez moglo troche w domu pobyc, w klasach 1-3 zajecia trwaja do 13, potyem kiblowanie naswietlicy do 16-17-18 zalezy w jakich godzinach rodzice pracują

  • natomiast co do konkurencji w pracy to ja mam doświadczenia wprost przeciwne. Kobiety owszem poświęcają się (te z dziećmi również, jeśli nie przede wszystkim) ale zdecydowanie preferowani są mężczyźni, być może właśnie dlatego, że szanują swój czas i za darmochę nie będą robić po godzinach. Panowie o tych samych kwalifikacjach u mnie w pracy z punktu dostają wyższe wynagrodzenie i paradoksalnie mniej się od nich wymaga. 

  • Nie tak dawno pojawił się temat " Sposób na bezrobocie - panie do domu". Nie ukrywam, że bardzo mnie tamten wątek zasmucił.



    Moim zdaniem (a także zdaniem naukowców, którzy przeprowadzili badania) praca zawodowa jest równie ważna dla kobiet jak i dla mężczyzn. A Wy co o tym sądzicie?
    ja zdecydowanie pracuję zawodowo. w Domu. Zarządzam kadrami, jestem menadżerką i koordynatorką naszego domu i jeszcze parę innych stanowisk bym wynalazła takich bardzo mądrych i współczesnych ale mi cenny czas na to nie pozwala, cv nie piszę więc nie muszę.
    Tylko nikt mi kurka za te etaty nie płaci.

    Resztę zmilczę na temat mundrych naukowców i psychologów.


    I jakby nie było, w naszym społeczeństwie już od kilku pokoleń, a napewno od 2 - panuje przekonanie że prace się szanuje i takie tam - to się wryło w głowy, zwłaszcza kobiet, które chcąc nie chcąc idą do tej pracy bo się boją że ją stracą. Bardziej się tego boją, że stracą pracę, niż że stracą dziecko/dzieci - zwłaszcza malutkie, co oczywiście fizycznie nie widać, ale w umyśle dziecka pozostaje, że jakby nie były praca jest ważniejsza od niego - oczywiście tego głośno nikt nie powie, bo media dbają o to by zachwalać jaki to dobroczynny wpływ na wychowanie dziecka ma praca mamy i jej nieobecność w rozwoju tegoż dziecka,

    I z całym szacunkiem, o ile jeszcze ogarniam umysłowo pracę matki jak dziecięta podrosną, szkoła te sprawy
    To nie ogarniam absolutnie jak matka może pozostawić malutkie dziecko pod opieką dziadka/babci/opiekunki i wrócić do pracy się realizować, zwłaszcza jak dziecię ma mniej niż roczek. Nie ogarniam i już.
    Lata stracone jak nic, nic nie jest w stanie później zwrócić tego czasu ani matce ani dziecku. I nie przekonam się, że dziecię jest szczęśliwe i takie tam - a jakie ma być? musi sie odnaleźć w sytuacji, to się przywiązuje do innej osoby.

    I się naoglądam na placach zabaw na babcie które się zajmują tymi swoimi wnusiami, ledwo co za takimi berbeciami nadążając, rozmawiam z nimi, i żadnej nie spotkałam która by się z tego cieszyła, że musi opiekować się wnuczką, bo fizycznie nie daje rady.

    A rozwalił mnie jeden dziadzio na placu zabaw, który wnusi pilnował, od słowa do słowa wywiązała się dyskusja jaka to jego wnusia mądra i w ogóle i taki dumny mówi - a wie Pani ona do przedszkola nie chce chodzić tylko z dziadziem i babą w domu siedzieć!
    Ja mówię - to dobrze (dziewuszka mniej niż dwa latka miała) mała jest jeszcze się nachodzi.
    A bo wie Pani ona tak do nas przywiązana, tylko dziadzio i babcia, córka pracuje ale już musi nianię znaleźć bo my nie dajemy rady - ja na to, że wie Pan, normalną sytuacją jest kiedy dziecko do własnych rodziców jest przywiązane a nie do dziadków -
    No ale córka to musi pracować, stać ją na opiekunkę będzie bo 5 tyś dostaje
    wie Pan, żadne pieniądze mi nie zwrócą czasu dorastania moich dzieci, ani 5 ani 10 tyś
    No wie Pani! przecież pracę trzeba szanować!
    Szanować to trzeba drugiego człowieka (wkurzył mnie ) praca jak ma być to będzie i za kilka lat, a teraz jest czas dla własnych dzieci, które dorastają i matki potrzebują.

    Pracę trzeba szanować. jea.

  • a tak mi sie skojarzylo, bo jesli chodzi o niemowleta bardziej pasuje mi tu slowo "opieka"... jak ktos wczesniej napisal- zapewnianie czulosci, bliskosci, poczucia bezpieczenstwa

    Właśnie chodzi mi o to, że to co daje matka, to jest coś więcej niż opieka. Opieka to spacer, przewinięcie, nakarmienie - to może robić każdy.  Czułość, bliskość i poczucie bezpieczeństwa małemu dziecku daje mama. Jeśli mamy nie ma, to dziecko nie ma tych potrzeb zaspokojonych. Jeśli ma zaspokojone przez kogoś innego (nianię etc.) to to nie jest zdrowa sytuacja.
  • Podobno szczęśliwe mamy to szczęśliwe dzieci.
    @M_Monia, jestem na maxa uczulona na ten tekst. Jakbyś trochę ruszyła głową, to byś doszła do wniosku, że to bzdura.
  • Podobno szczęśliwe mamy to szczęśliwe dzieci.
    @M_Monia, jestem na maxa uczulona na ten tekst. Jakbyś trochę ruszyła głową, to byś doszła do wniosku, że to bzdura.
    tez dostaje wysypki. jak mama bedzie głeboko nieszczesliwa to i dzieciom nie bedzie do smiechu. a odwrotnie to juz niekoniecznie
  • Na mnie jak płachta na byka działają takie wątki. 
    Po pierwsze sytuacje w których kobieta musi pracować!- rozumiem że po przeczytaniu kilku wypowiedzi powinna wpaść w depresję bo jest gorszą matką.
    Po drugie są sytuacje kiedy kobieta nie pracuje ale nie może być z dziećmi z innych powodów (mój przykład- czerwiec , październik, listopad, grudzień, styczeń, luty, marzec, maj i teraz znowu pobyty w szpitalu z jednym dzieckiem reszta pod opieką, ojca, babci, niani.- Mam wyrabiać w sobie poczucie winy że nie ma mnie z dziećmi?
    Kolejna sprawa są zawody w których kobiety matki sprawdzają się o wiele lepiej niż bezdzietne, jak bym zaczeła opisywać pomysły i poglądy na życie koleżanek nauczycielek starych panien, dot wychowania dzieci to by trzeba było inny wątek założyć, sama byłam najmądrzejsza nie mając dzieci, całkiem inne jest też podejście pielęgniarek które mają własne dzieci .
    Kolejna sprawa to edukacja dziewczynek, matka tak silnie wyznająca pogląd że miejsce kobiety jest w domu, od początku powinna ją do tego przygotowywać, a nie kształcić posyłać na studia aby potem całą wiedzę utopiła w grach. 
    Na zakończenie dodam że sama siedzę w domu z dziećmi i bardzo sobie to chwalę ale nikogo nie oceniam i krytykuje  potrzeby pracy. Osobiście znam dwie osoby, jedną bardzo blisko, które będąc w domu były tak uciążliwe i toksyczne że ich praca umożliwiała utrzymanie  spokoju i porządku w rodzinie.

  • pomoc. Mnie też wychowywali dziadkowie. Pewnie także stąd biorą się moje poglądy. 
    wychowywanie perzez dziadków to dla mnie jakies nieporozumienie. wiadomo ze czasem sytuacja wymusza, ale jak przez jakis czas wracałam pozno z pracy i widywałam przytomne dziecko tylko w weekendy to wyc mi sie chciało, takie to bylo w moim odczuciu niewłasciwe. czytałam o kobiecie ktoea owdowiała na wojnie i po wojnie oddała dzieci na rok do domu dziecka a sama poszła do pracy zeby miec je gdzie zabrac
  • Tak zmianiając temat AGN czy to Ty na tym zdjęciu? Wyglądasz bardzo młodo jak dwudziestolatka a nawet nastolatka a pisałaś, że masz 8 dzieci :)

    Co do pracy zawodowej mamy, moja wróciła jak ja miałam 3 miesiące. Z bratem została rok i często to podkreślała, że aż rok z nim została. Miałam zawsze poparcie mamy i do tej pory mogę liczyć na jej pomoc. Mnie też wychowywali dziadkowie. Pewnie także stąd biorą się moje poglądy. 
    bo wielodzietność odmładza!
  • Do M_Monia:
    @agn to śliczna dziewczyna i  ma dwadzieścia lat - tak to już kolejne ciąże działają i nic na to nie poradzisz. Chcesz wyglądać adekwatnie do metryki to strzeż się potomstwa  =))
  • A mnie denerwuje wszechobecne biadolenie na swój los, to chyba rzeczywiscie jakaś skaza Polaków. Pracujesz źle, nie pracujesz też źle, albo się przyczepią tego albo tego. Matki w domu noszą piętno "siedzenia przy garach", matki pracujące ( te co rzeczywiście muszą) obrywają, za karierowiczki. 
    Tymczasem jak to mawiała moja Babcia, gdy było ciężko i to bardzo ciężko, "Oj Agniesiu, trza dźwigać, zeby ja przez to dźwiganie chociaż w czyścu mogła podłogę zamiatać" :):):)
    Ta perspektywa bardzo pomaga...




    Bardzo dziękuję za te słowa, przydają mi się w każdej sytuacji - pracy i braku pracy 
  • Jakie ładne to Babci powiedzenie :)
  • A ja siedzę i czytam i oczy ze zdumienia otwieram
    o tak
    :O

    @mader @maliwju - o czym Wy piszecie? bo ja nie rozumiem tego co piszecie, odnosicie się mam wrażenie do tego co napisałam w swoim poście a tam ani słowa o kobietach które muszą pracować!
    Ludzie, czytajcie ze zrozumieniem!
    To się denerwujące robi, serio...

    Jeśli któraś z Was poczuła się dotknięta lub urażona to już Wasza sprawa, że to co napisałam odbieracie do siebie, bo ja wcale z takim zamiarem nie pisałam swojego wpisu!

    To, że kobiety MUSZĄ iść do pracy zostawiając swoje małe dzieci pod opieką to nie jest bynajmniej ich wina ale chorego państwa które nie daje godziwych pieniędzy zarobić naszym mężom, żebyśmy my mogły spokojnie z dziećmi w domu być i je wychowywać - i to jest fakt, niezaprzeczalny fakt!

    Ja sama, nasza rodzina, nie żyjemy na jakimś nie wiadomo jakim poziomie, mając w nosie wszystkich dookoła - piszę z własnego doświadczenia wiedząc doskonale co to znaczy zjeść lub nie zjeść. Żyjemy z wyboru skromnie i z dnia na dzień, z jednej pensji męża, która od kilku lat stoi w miejscu, nie zmieniła się wraz z narodzinami kolejnych dzieci, więc wiem doskonale co to znaczy zaciskać pas żeby do 1 starczyło.

    Mogłabym iść do pracy, ale zdecydowaliśmy, że dla dobra naszej rodziny zostanę w domu z dziećmi, dla ich dobra, dla dobra przede wszystkim mojego, bo doskonale wiem, że kobiety które chodzą do pracy mają te same obowiązki co kobiety będące w domu - zresztą niewiem skąd Ci się to @mader wzięło, że kobiety będące w domu mają jakieś wypaczone obrazy kobiet pracujących, że one niby mają sprzątaczki czy coś...


  • No i jeszcze komentarze:
    - poświęcasz się dzieciom? Żal mi ciebie, że marnujesz sobie życie...
    - poświęcasz się pracy? Super, tak Cie podziwiam! Ależ musi być Ci ciężko!
    W tych przypadkach słowo 'poświęcać się" znaczy coś odwrotnego. 

    Wychowujesz własne dzieci - jesteś głupią męczennicą, jesteś zmęczona, niewyspana - a dobrze ci tak, jak się chciało tyle dzieci. Na pewno ci nie pomogę - mam swoje sprawy, ale dokuczę ci kiedy będę miała ochotę,a ty gorszy dzień.

    Śpisz po 4 godz. na dobę, bo robisz karierę i musisz się wykazać w pracy, a w dodatku jeszcze masz dziecko chodzące do żłobka i budzące cię, kiedy próbujesz odpocząć - jak ty super sobie radzisz, musisz być bardzo zmęczona, jak mogę ci pomóc? 
    To historyjka o mnie, mojej siostrze i matce. Uodporniłam się już :D
  •  @mader wzięło, że kobiety będące w domu mają jakieś wypaczone obrazy kobiet pracujących, że one niby mają sprzątaczki czy coś...


    ja wiem skad to sie wzielo. bo ile razy pada argument o karierze i rowijaniu sie w pracy zadowowej to mysle o tym ze gro kobiet pracujacych ma szalenie rozwijajaca kariere na mopie, albo na kasie w biedronce - wiec argument o tym ze one dla tego rozwoju i mitycznej karioery wracaja do pracy moze dotyczyc tak naprawde waskiej grupy co naprawde ma jakas kariere. moze, ale nie musi, bo i one moga byc sytuacja zmuszone do powrotu do pracy i fakt ze sie prace lubi nie musi od razu oznaczac bycia karierowiczką
  • edytowano czerwiec 2013
    no tak ale kogo teraz stan na wolontariat albo hobby, kiedy ma moce przerobowe zeby isc do pracy? to sie wrecz niemoralne wydaje w sytuacji kiedy mąż tyra zeby jakos koniec z koncem powiązać oddawac sie pasjonujacym zajęciom w sytuacji kiedy dzieci juz podrośniete i bardziej samodzielne. kurcze a chcialoby sie byc w domu, chleb piec na sniadanie czy inne bułeczki, warzywa z własnego ogródka pranie kolorami choc raz poukładać... rozmarzyłam sie
    Niemoralne....Ech, jeśli mąż tyra czyli nie ma go w domu przez 12 godzin lub dłużej a kobieta chce mu pomóc i też idzie do pracy, za którą nie stać jej na zapłacenie opiekunce i cały czas myśli o tym co się w domu dzieje, praca jest dobijająca fizycznie a pieniądze starczą tylko na opłacenie przedszkola, dojazdu do pracy i umowa jest odnawiana co miesiąc czy pół roku to nie ma sensu, przecież facet z tego tytułu nie rzuci roboty, a jak ma działalność to tym bardziej bo mu po opłaceniu zusu i podatku czy dojazdów nic nie zostanie. i nie będzie przez kilka godzin z dziećmi.To już naprawdę lepiej jak żona zajmie się dziećmi.
    Ale rozumiem kobiety, których praca ma ręce i nogi, jesli pracują zawodowo i ich sytuacja oraz rodziny jest przez to lepsza to popieram. Dobrze, że mają tą pracę i nie powinny mieć poczucia winy.


  • Co do pracy zawodowej mamy, moja wróciła jak ja miałam 3 miesiące. Z bratem została rok i często to podkreślała, że aż rok z nim została. Miałam zawsze poparcie mamy i do tej pory mogę liczyć na jej pomoc. Mnie też wychowywali dziadkowie. Pewnie także stąd biorą się moje poglądy. 
    I to jest CLOU do którego tak "piję" już któryś raz z kolei - że już od trzech pokoleń - bo dziadkowie nasi też zostali w to zaangażowani - powolutku się sączy propaganda społeczna, że kobiety MUSZĄ pracować - co widać na przykładach naszych rodziców którzy nas malutkich zaraz po urodzeniu zostawiali pod opieką albo dziadków, albo instytucji państwowych jak żłobki

    Kiedyś były nawet żłobki tygodniowe, teraz pewnie też są, takie dla tych "wyższych" sfer - wiem, bo i czytałam na ten temat i mam znajome opiekunki które zajmują się dziećmi naprawdę bogatych i wpływowych ludzi....tam dziecko jest tylko jako "punkt" w życiowym planie, ładny kwiatek w wazonie a generalnie ma nie sprawiać kłopotu....i najlepiej się nie pokazywać mamusi...
    Oczywiście nie wszędzie tak jest, ja piszę o określonych przypadkach ludzi.

    Generalnie od wielu lat się sączy w umysł kobiety że
    - musi być niezależna a będzie niezależna jeno w pracy
    - musi być niezależna finansowo, zwłaszcza od swojego męża bo a nuż widelec ją zostawi?
    - musi być wykształcona, musi umieć tyle samo co mężczyzna, musi być wyzwolona a w domu zapomni wszystkiego i zacofana będzie

    i wiele wiele innych kwiatków

    dlatego nasi rodzice tak funkcjonowali, nasze mamy, i teraz nam przekazują tę treść życiową, że tak powinno być, bo nie umieją inaczej - mają zakodowane w głowach, że tylko tak się powinno żyć
    umiesz liczyć licz na siebie i takie tam.

    Ja osobiście z bratem też tułaliśmy się po różnych instytucjach, żłobki i przedszkola
    I mimo, że osobiście żadnych traum i tragedii nas tam nie spotkało, to nie wspominam tego czasu dobrze, choćby z tego względu, że byliśmy odłączeni od rodziców.
    Wychodziło się do żłobka pamiętam, rano było ciemno, w zimie, jak rodzice po nas przychodzili, a nie rzadko przychodzili po nas po 18-19 to też było ciemno.
    Rodziców widywaliśmy na wieczór przez chwilę, no i weekendowo ma się rozumieć.
    Nie byłam z tego powodu szczęśliwa mimo, że nic nam nie brakowało materialnie, to brakowało nam standardowej bliskości naszych rodziców,
    Tego czego nie da się na pieniądze przeliczyć, kupić.

    To jest właśnie chora propaganda wpajana społeczeństwu od trzech conajmniej pokoleń

    I żeby nie było, ja wiem, że zaraz padną argumenty, "no ale na wsiach kiedyś też się pracowało, matki w pole chodziły jak urodziły"
    Tak, zgadza się, ale wtedy kilka pokoleń żyło pod jednym dachem, matki miały naturalną pomoc swoich matek, była pewna ustalona hierarchia, rodzina była silna razem w jedności, dzieci było dużo, byli rodzice, dziadkowie, były pewne niezaprzeczalne i nie zmienialne prawdy, w które ludzie wierzyli i nie kombinowali po swojemu.

    I mam głębokie poczucie, że ta propaganda od kilkunastu lat wpajana społeczeństwu ma ściśle określone zadanie - rozłączyć rodzinę.....to się dzieje już teraz kiedy p. środa mówi o rodzinie że to miejsce patologii, wojewódzki, coraz więcej tych głosów......rozwalić rodzinę bo jest zagrożeniem
    w Szwecji i Norwegii już od wielu lat państwo rządzi rodziną, ingeruje bardzo mocno w rodzinę, rozbijając ją.

    To się już dzieje.


  • edytowano czerwiec 2013
    Anka Aso, byłam w różnej sytuacji, pracowałam na etat ( na papierze tylko na pół), mąż miał działalność i mimo to mieliśmy dylemat- albo rachunki, albo jedzenie albo przedszkole albo zus. jakoś nam się udawało przetrwać ale naprawdę bywało nieciekawie. Przy moim poświęceniu dla pracy na jakieś wizyty u fryzjera czy kosmetyczki nie było mnie stać i buty kupowałam najtańsze, albo nosiłam co ludzie dali co nie zawsze wyglądało ładnie.
    Powiem tak- ludźmi to się nie ma co przejmować bo te same osoby potrafią dogryźć niezależnie czy się ma pracę czy nie, jeżeli matka pracuje to słyszy,, nie zależy ci na dzieciach, zaniedbujesz je" a jeśli z niej zrezygnuje bądź po wychowawczym nie ma po co wracać to ta sama osoba potrafi ocenić ją -,, leń, pasożyt, kura domowa, gospocha co nic nie robi, nie dokłada się do budźetu tylko ten biedny mąż tyra przez cały dzień a ona NA PEWNO SIĘ WYSYPIA, kiedy inni nie mogą zmrużyć oka".
  • no tak ale kogo teraz stan na wolontariat albo hobby, kiedy ma moce przerobowe zeby isc do pracy? to sie wrecz niemoralne wydaje w sytuacji kiedy mąż tyra zeby jakos koniec z koncem powiązać oddawac sie pasjonujacym zajęciom w sytuacji kiedy dzieci juz podrośniete i bardziej samodzielne. kurcze a chcialoby sie byc w domu, chleb piec na sniadanie czy inne bułeczki, warzywa z własnego ogródka pranie kolorami choc raz poukładać... rozmarzyłam sie
    Niemoralne....Ech, jeśli mąż tyra czyli nie ma go w domu przez 12 godzin lub dłużej a kobieta chce mu pomóc i też idzie do pracy, za którą nie stać jej na zapłacenie opiekunce i cały czas myśli o tym co się w domu dzieje, praca jest dobijająca fizycznie a pieniądze starczą tylko na opłacenie przedszkola, dojazdu do pracy i umowa jest odnawiana co miesiąc czy pół roku to nie ma sensu, przecież facet z tego tytułu nie rzuci roboty, a jak ma działalność to tym bardziej bo mu po opłaceniu zusu i podatku czy dojazdów nic nie zostanie. i nie będzie przez kilka godzin z dziećmi.To już naprawdę lepiej jak żona zajmie się dziećmi.
    Ale rozumiem kobiety, których praca ma ręce i nogi, jesli pracują zawodowo i ich sytuacja oraz rodziny jest przez to lepsza to popieram. Dobrze, że mają tą pracę i nie powinny mieć poczucia winy.
    prowincjuszko - o niemoralnosci pisałam w kontekscie wyboru - praca zeby pomóc mezowi czy hobby/wolontaria zeby sie rozwijac. wybór praca która co najwyzej pokryje koszta opieki nad dziecmi a opieka nad dziecmi to zupełnie inna sprawa
  • Ja też miałam krótkie doświadczenie z pracą, 3 dzieci, przedszkolem, żłobkiem. W sumie to przez to ciągłe dokuczanie mojej matki, ale szybko zrozumiałam, że nie chcę takiego życia. Choć pozornie wszystko wyglądało super. Tak naprawdę to wtedy namacalnie doświadczyłam bezsensu pracy zawodowej jak ma się dzieci (nie piszę o mamach, które MUSZĄ pracować, żeby przeżyć). Rano pobudka, śniadanie, zawieźć  córki do przedszkola, syna do żłobka, spokojna kawa w biurze, wesołe i zadowolone z życia koleżanki, ploteczki, wypad do fryzjera czy na zakupy w godzinach pracy, zachwyt kolegów z pracy. Z jednej strony taka wolność: piję kawę spokojnie, przeglądam internet udając pracę, idę kupić sobie ubrania, bez marudzenia dzieci, 8 godzin codziennie miłych pogawędek, uśmiechu, docenienia pracy. I nikt nie widzi w tym nic dziwnego, tylko ja jedna. Moje dzieci są w innym miejscy, ja się śmieję, a ktoś może w tym właśnie momencie dokucza mojemu dziecku, jest mu smutno, nikt go nie przytuli. Po południu pospiesznie odebranie dzieci, zakupy robiłam w godzinach pracy, więc prosto do domu. Robienie obiadu, posprzątanie. Jestem dobrze zorganizowana, szybko i sprawnie idzie mi takie dbanie o dom, ale to niestety i tak zajmuje trochę czasu. Mąż wraca do domu po 17.00. Wspólny obiad, prasowanie, przygotowanie na następny dzień ubrań, jedzenia i tylko kilka chwil tak na serio dla siebie i dzieci. Pozornie wszystko ok. Normalnie, jak u każdego, gdzie oboje rodzice pracują. 

    Podziękowałam pracy, urodziłam córeczkę i moje dzieci mogą przytulić się do mnie całą dobę, a nie tylko kilka godzin wieczorem. 
    Nikt mnie nie przekona już, że ważniejsza jest jakość  czasu spędzonego z dzieckiem niż jego ilość. Tego się nie da nadrobić! Chociaż nie poświęcam 100% czasu dzieciom, bo mam dużo pracy w domu, to jestem obok, wychowuję je ciągle, bawię się z nimi, czytam bajkę, gdy gotuje się zupa, pomiędzy robieniem prania a sprzątaniem rysujemy coś razem, dziecko zapyta o coś, porozmawiamy, tak naturalnie, bez sztucznego zasiadania do rozmowy... JESTEŚMY ZE SOBĄ. I czuję, że dzieci wychowuję, dokładnie tak jak z mężem tego chcemy, a nie nakazuję mu coś kilka godzin w ciągu dnia, by na następny dzień przez dłuższy okres czasu, niż ten w domu, ktoś wciskał mojemu dziecku rzeczy, o których nawet nie mam pojęcia.

    A pieniędzy pozornie mniej, ale stać nas na tyle samo, żyjemy na takim samym poziomie pomimo jednych poborów. Nie wydaję tyle na paliwo kiedy dojeżdżałam do pracy, mam czas ugotować bardziej pracochłonne, ale tańsze posiłki, upiec chleb, zrobić wędlinę... Zresztą nie wiem jak to się dzieje, że jeszcze nie zginęliśmy z głodu. Pan Bóg czuwa nad nami i tyle :)  

    Tylko nie zjedzcie mnie żywcem, to tylko moje poglądy i mój sposób na szczęśliwe życie :D Inne poglądy szanuję, choć nie ukrywam, że nigdy nie zrozumiem ;)  Zresztą sama też długo szukałam SWOJEJ drogi, takiej, na której mimo trudności, nie będę mieć cienia wątpliwości, że to ta dla mnie właściwa i dobra dla mojej rodziny. No i mam całkowite wsparcie cudownego męża, a to też ważne.
  • Nigdy nie spotkalam sie jeszcze z jakas " presja spoleczna", ktory by mnie to zmuszala chodzic do pracy. Kto to ma mnie zmusic, czy tez zniechecic do pracy? Sasiadka i jej zapatrywanie na moje zycie ma byc motorem motywujacym moje dzialania? W koncu jestesmy doroslymi ludzmi i kazdy sam wybiera. Nie uwieze, ze ktos chcial i mial warunki do tego zeby w domu z dzieckiem zostac, ale jednak poszedl do pracy (ciagle mowimy o dzieciach ponizej roku, dwoch) bo sasiadki krzywo sie patrzyly.
    Ja sama spotykam sie z pozytywnymi reakcjami na to, ze na razie "siedze" w domu, nawet towarzyszy temu pewien podziw, ale moze to dlatego, ze nie robie z siebie cierpietnicy, zawsze starm sie ladnie wygladac, usmiechac, ciekawie dzieciom zapelnic czas, opowiadac o pozytywach itp, itd. Jest tez druga (i trzecia) strona: wiem, ze zawsze moge wrocic do pracy, jesli juz mi sie w domu znudzi (czyli to "siedzenie" to moj swiadomy wybor, jak jest w przypadku innych kobiet, ktore byc moze nie maja i tak gdzie do pracy pojsc, to nie do konca wiadomo: siedzi bo chce, czy siedzi, bo musi?), maz zarabia tez odpowiednio duzo, tak, ze jakos zyjemy z tej jednej pensji nie narazajac sie na smierc glodowa. I tu, mysle, jest pies pogrzebany: pewnie wiekszosci (tak i mnie) raczej nie miesci sie w glowie idea zostania w domu jesli pensja meza nie wystarcza na podstawowe potrzeby, ciagle trzeba prosic, pozyczac, chodzic po zasilki itp. Matka moglaby isc do pracy i troche pomoc mezowi, ale nie pojdzie, no bo ona przeciez nie bedzie pracowala, to maz jest od zarabiania, nie ona. Tego naprawde nie moge zrozumiec (a znam w realu kilka takich rodzin).
  • Nie uwieze, ze ktos chcial i mial warunki do tego zeby w domu z
    dzieckiem zostac, ale jednak poszedl do pracy (ciagle mowimy o dzieciach
    ponizej roku, dwoch) bo sasiadki krzywo sie patrzyly.

    -------------------------------------------------------
    ja znam osobiście co najmniej dwie matki które tak robią, przy czym z jednej pensji dałoby się u nich przeżyć zdecydowanie, chodzi o pewien poziom życia, który im by się obniżył.
  • edytowano czerwiec 2013
    Czyli chodzi o poziom zycia jednak, a nie sasiadki :)
  • @Maciejka jak nie jak tak:-) jak spadnie poziom życia to sąsiadki zaczną gadać
  • Ale jak? Widza co do garnka wkladam, czy jakich perfum uzywam, albo nie? No sorry, jesli to az tak widac (czyli jednego dnia rodzina ma wszystko, a drugiego musi sprzedac auto, i zaczac sie ubierac w caritasie, a dzieci glodne chodza), to mysle, ze kobieta postapila calkiem slusznie wracajac do pracy.
  • Ale jak? Widza co do garnka wkladam, czy jakich perfum uzywam, albo nie? No sorry, jesli to az tak widac (czyli jednego dnia rodzina ma wszystko, a drugiego musi sprzedac auto, i zaczac sie ubierac w caritasie, a dzieci glodne chodza), to mysle, ze kobieta postapila calkiem slusznie wracajac do pracy.
    nie no aż tak to nie :)
    po prostu, nie wypada, aby matka siedziała w domu z dzieckiem, kiedy trzeba od niego "odpocząć"
    No i przecież dziecko kosztuje, nie?

    a pozatym tak pytasz jakbyś nigdy sąsiadek nie miała, no :P niewiesz, że somsiadki wszystko widzom??
  • edytowano czerwiec 2013
    Proza życia. Jeden odziedziczył dom, mieszkanie lub ma użyczone od rodziców którzy wybudowali wielopokoleniowy dom, inny musi wziąć kredyt hipoteczny i spłacać lat 30. Jeden zarabia mniej inny więcej. Średniej krajowej za której rodzina z dzieckiem startująca od zera nie wyżyje nie oszukasz. To co pcha większość kobiet do pracy to przymus ekonomiczny i kiepska kondycja finansowa mężczyzn. Tak uważam.
    Moda i ambicja to dotyczy niewielkiego procenta społeczeństwa. Reszta musi zapieprzać w tej siermiężnej rzeczywistości.
  • Swoją droga... pojawiła się opinia, że pracujące kobiety powodują upadek gospodarczy. Chciałabym wiedzieć jak będą wyglądać kolejki do specjalistów- często długie- kiedy trochę ponad połowa (bo medycyna to dość sfeminizowany zawód) lekarzy, pielęgniarek, techniczek, pracowniczek laboratoriów (...) zwinie się z pracy.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.