Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Kobieta a praca zawodowa

135678

Komentarz

  • I tu, mysle, jest pies pogrzebany: pewnie wiekszosci (tak i mnie) raczej
    nie miesci sie w glowie idea zostania w domu jesli pensja meza nie
    wystarcza na podstawowe potrzeby, ciagle trzeba prosic, pozyczac,
    chodzic po zasilki itp. Matka moglaby isc do pracy i troche pomoc
    mezowi, ale nie pojdzie, no bo ona przeciez nie bedzie pracowala, to maz
    jest od zarabiania, nie ona. Tego naprawde nie moge zrozumiec (a znam w
    realu kilka takich rodzin).

    -----------------------------------------

    @Maciejka, niewiem o jakich rodzinach pisałaś,
    natomiast wódkę temu kto nigdy nie pożyczał,
    albo temu komu wystarczyło i starcza cały czas,
    nie uważam za ujmę na honorze rodzinnym, kiedy trzeba prosić o pożyczenie kasy bo nie starcza - wręcz moge powiedzieć, że jest to dla mnie oznaka niesamowitej pokory i tego,  że to trudne ale i ważne aby umieć zgiąć kark i przyznać się że nie jest tak różowo jak by się chciało aby było, że trzeba wtedy prosić o pomoc -
    uważam, że to dobrze kiedy rodzina prosi o pomoc, wtedy kiedy jej potrzebuje,nie oznacza to że siedzi z założonymi rękami i nic nie robi, tylko mimo usilnych wysiłków i wzmożonej pracy się nie udało,

    ale to wina chorego systemu naszego państwa a nie nie zaradności rodziny.

    o zasiłkach nie wspomnę bo to się należy z urzędu każdej rodzinie która jakiegoś tam progu finansowego nie przekroczy, nie uważam aby to ujma jakaś i plama na rodzinie z tego powodu była, należy się i już, nic złego raczej w tym nie ma, tylko u nas w pastwie takie nędzne pieniądze dają na te zasiłki, w innych krajach z pewnością więcej, i też to się zasiłek nazywa - więc jakby nie można patrzeć tą miarą, że jak rodzina zasiłki bierze z Mopsu to żona powinna wspomóc męża i pójść do pracy.

    Faktem jest, że na barkach mężczyzny spoczywa odpowiedzialność za utrzymanie rodziny, insza inszość że płace są jakie są w naszym kraju i nie da się z nich przeżyć całą rodziną, ale napewno to nie wina rodzin tylko systemu.
    Jakby mężczyźni dostawali godziwe pensje w naszym kraju to kobiety mogłyby odetchnąć i bez rozrywania serca zostać w domu z dziećmi, ja z przyjemnością bym sobie na jakiś aerobik czy do fryzjera wyskoczyła albo kawkę z przyjaciółką gdyby mój mąż dobrze zarabiał, a tak to pomarzyć dobra rzecz.


  • A tak sie jeszcze wygadam ;) Przez ostatnie 3,5 roku pracowalam na pol etatu i uwazam to za idealny uklad (dziecko mialo 1,5 roku jak zaczelam pracowac, pracowalam tylko i wlacznie dla wlasnej satysfakcji). Chodzilam do pracy 3 razy w tygodniu na 6-7 godzin, wychodzilam najpozniej o 16-stej (taka socjalistyczna firma, nikt dluzej nie siedzial), maz zawozil dziecko do opiekunki/przedszkola na 9- ta, wiec dziecko tez jakiejs traumy ;) nie mialo. 4 dni w tygodniu moglam spac nawet do poludnia :D
    Jesli bede wracala do pracy, to tylko w takim ukladzie - jest czas na "dorosle" rozmowy w pracy, na nauke i rozwoj, ale tez czas na kawiarnie z kolezanka i rozmowy o kupie dziecka ;)
  • Układ idealny to taki kiedy się jest rentierem i życie można wyższym celom niż prozaiczne zarabianie kasy poświecić ...
  • Ja sobie zdaję sprawę że jest masę osób które idą do pracy bo chcą bo uważają że się mogą realizować, że niania ich zastąpi, że można wysłać dziecko na miesiąc do babci i płakać na forach internetowych jak to się tęskni za niunią.... I wiem co w życiu jest najważniejsze. 
    Ale są sytuacje które nie pozostawiają wyboru i zmuszają matkę do pracy całymi dniami, nocami. Opuszczają dzieci , bo nie mają wyjścia inaczej by je straciły. Moja koleżanka wychowuje dwoje malutkich dzieci sama, jej mąż zmarł, pracuje, uczy się, dyżuruje po nocach (jest lekarzem), i robi wszystko aby wynagrodzić dzieciom czas kiedy jej nie ma, radzi sobie świetnie. Dzieci są szczęśliwe pomimo że starszy pamięta chorobę i zniknięcie tatusia. Myślę że koleżance byłoby bardzo przykro gdyby przeczytała ten czy inny wątek na podobny temat. 
  • oczywiście zanim coś napisze to pojawia sią kilkanaście wypowiedzi i wychodzi nie na temat:)
  • edytowano czerwiec 2013
    Są sytuacje, które zmuszają matkę do pozostawienia dzieci z ojcem i babcią a samej wyjazdu do Niemiec na opiekunkę do starszych ludzi. Czasem całkiem małych dzieci, które tęsknią bo to nie jest tak, że mama pójdzie do pracy i wieczorem wróci. W mojej okolicy coraz więcej jest takich przypadków i śmiem twierdzić nie jest to wina kobiet, i nie dam złego słowa o nich powiedzieć, że zależy im na karierze anie na dzieciach !  tylko tych (...), którzy po upadku komunizmu zamiast dbać o to czego komuna nie zdążyła zaniedbać i robić wszystko aby procentowało, to rozwalili już do końca i za łapówki polikwidowali lub porozdawali tzw. zagranicznym inwestorom, oraz cichcem ustalali przepisy prawa gospodarczego tak aby nie dało sie w tym kraju żyć ani zarabiać pieniędzy...
    Dziękuję za uwagę.
  • @Spioch, @maliwiju

    Po pierwsze wszystkie tutaj podkreślamy, że niektóre kobiety naprawdę muszą iść do pracy i chwała im za to, że dzięki ich wysiłkom dzieci nie umierają z głodu. Nie piszcie więc proszę po raz setny o rodzinach w dramatycznej sytuacji materialnej, bo nie o tym tu mowa.

    Po drugie, może to kwestia tego, skąd jesteśmy i co widzimy wokół. Ja jestem z dużego miasta i z takiego środowiska, że wiem, że tata byłby w stanie utrzymać całą rodzinę chociaż przez pół roku po macierzyńskim. Ponadto ciąża trwa 9 miesięcy, przez ten czas z dwóch dobrych pensji można coś odłożyć. A jednak w firmie, w której pracuję, prawie nikt nie decyduje się na wychowawczy. Pewnie w małych miasteczkach czy na wsi jest gorzej, dlatego nie jestem bardzo obiektywna.

    Po trzecie, mamy teraz możliwość macierzyńskiego przez pół roku lub rok. Ten wybór, który dał nam rząd wydawał mi się idiotyczny - no wiadomo, że każdy weźmie rok. A jednak pomyliłam się - już od kilku osób usłyszałam, że wracają do pracy po 6 m-cach, bo nie chce im się siedzieć w domu / za długo pracowały na swoją super pozycję w firmie etc.
  • edytowano czerwiec 2013
    @Ola

    ad pierwsze ... tu nie chodzi o dramatyczną sytuację a o średnią krajową! Patrząc z tej perspektywy od razu widać dlaczego powód do pracy dla większości kobiet to nie wybór a przymus

    ad drugie i trzecie  ...byłem przez pół roku na zwolnieniu lekarskim ... po powrocie jakoś tak dziwnie się złożyło, że objęły mnie zwolnienia grupowe. Dlatego rozumiem te kobiety ale i mężczyzn, którzy w tych parszywych czasach wracają jak najszybciej do pracy.
  • Ja też pracując kilkanaście lat w dużej korporacji nie spotkałam się by ktokolwiek szedł na wychowawczy, a sądzę, że zdecydowana większość spokojnie mogła sobie na to pozwolić. Po prostu, z moich obserwacji wynika, że przynajmniej w Warszawie, wychowawczy uważany jest jako coś czego nie należy brać i iorą go tylko lenie, co to im się pracować nie chce.

    Dziewczyny pracują, wracają do domu o 18-19 a że dobrze zarabiają to mają panią do dziecka, panią do prasowania koszul i sprzątania i panią, która drugie dziecko odbiera ze szkoły i dyrygują tym wszystkim przez telefon z pracy.

    Ja się super odnalazłam w domu w opiece nad dziećmi i czuję, że jestem na właściwym miejscu. Nie wiem co będzie dalej ale chciałabym jak najdłużej być z dziećmi w domu. Mój mąż też, nawet ku mojemu zaskoczeniu, uważa, że to świetny pomysł i jest zadowolony, że ma żonę w domu:-) mimo, że finansowo jest ciężko. Owszem za jakiś czas chciałabym sobie znaleźć jakąś pracę dodatkową - chętnie z domu i trochę podorabiać głównie dla swojej satysfacji.
  • Polska to nie Ameryka. Choć, nie przeczę,  jest grupa osób, która poziomem życia zbliżyła się do poziomu przeciętnego jankesa.


  • No właśnie zapominacie o jeszcze jednej rzeczy - presji ze strony pracodawcy. To w dużej mierze dlatego kobiety często wracają do pracy szybko - tuż po macierzyńskim, a nawet szybciej. Po prostu wiedzą, że inaczej pożegnają się z pracą. I tu wybór jest trudniejszy - bo co innego decydować się, że przerywam pracę np. na 4 lata i wracam, a co innego wiedzieć, że tej pracy już dla Ciebie nie będzie po tych kilku latach. Bardzo wiele moich koleżanek na wychowawczych wie i zakłada, że nie będzie miała do czego wracać. 
  • Układ idealny to taki kiedy się jest rentierem i życie można wyższym celom niż prozaiczne zarabianie kasy poświecić ...
    No wlasnie i w tym punkcie chyba sie nigdy nie dogadamy - dla niektorych praca JEST pasja, inni robia cos, bo musza i nie zrozumia, ze prace mozna lubic (a niejako przy okazji zarabiac wieksze badz mniejsze pieniadze).
  • edytowano czerwiec 2013
    W sumie  to w dużej mierze się z wami zgadzam z tym co piszecie, jednak trudno obwinać tylko kobietę która decyduje się wrócić do pracy
    - bo trudności finansowe w rodzine
    - presja społeczna
    - presja pracodawcy/ strach przed utratą pracy
    - brak poczucia własnej wartości 
    I do tego wszech obecny slogan szczęśliwa mama szczęśliwe dziecko. Grrr   Wiele z nich ma już tak przemielone myślenie że myślą że muszą.... i chociaż nie muszą wszyscy wszystko  je skłania do powrotu do pracy.

    Tyle przypadków ile kobiet mających dylemat iść do pracy czy zostać z dzieckiem. I jest spory procent kobiet które muszą wrócić z konieczności finansowej, inne bo lubią swoją prace, a jeszcze inne bo tak należy bo kariera itp. Chociaż ja osobiście znam tylko jedną osobę która z radością wróciła po macierzyńskim do pracy, wszystkie pozostałe ryczały i z ciężkim sercem szły.
    Ja miałam ogromne szczęście przy pierwszym dziecku w okolicach jej roku zacząć pracować po 9 godzin tygodniowo, wychodziłam z domu na 2-3 godzinki, potem mi tych godzin przybywało maksymalnie do 28 tygodniowo. Przy drugim dziecku przez 3 lata pracowałam 2x w tyg po 4godz i mogę otwarcie powiedzieć pracowałam bo chciałam, ale wiem że to nie było ze szkodą dla dzieci.
    Drażni mnie w wypowiedziach niektórych osób ocenienie wytykanie - egoistki wracają do pracy, robiąc szkodę dzieciom, bo może i tak jest w dużym procencie, ale te wątki czytają też mamy które MUSIAŁYwrócić do pracy i jak się one mają czuć??? Przecież ich dzieci tak samo się czują opuszczone jak dzieci matek egoistek....


  • Układ idealny to taki kiedy się jest rentierem i życie można wyższym celom niż prozaiczne zarabianie kasy poświecić ...
    No wlasnie i w tym punkcie chyba sie nigdy nie dogadamy - dla niektorych praca JEST pasja, inni robia cos, bo musza i nie zrozumia, ze prace mozna lubic (a niejako przy okazji zarabiac wieksze badz mniejsze pieniadze).
    Wbrew pozorom rozumiemy się dobrze. Jedni mogą pracować i zarabiać "przy okazji" inni muszą pracować by zarabiać. 

  • Drażni mnie w wypowiedziach niektórych osób ocenienie wytykanie - egoistki wracają do pracy, robiąc szkodę dzieciom, bo może i tak jest w dużym procencie, ale te wątki czytają też mamy które MUSIAŁYwrócić do pracy i jak się one mają czuć??? Przecież ich dzieci tak samo się czują opuszczone jak dzieci matek egoistek....


    @maliwju - masz problem z czytaniem ze zrozumieniem, bo patrzysz przez pryzmat kobiet które musiały wrócić do pracy o których TU NIKT NIE PISZE! ja bynajmniej o nich nie pisałam.

    I sorry brutalnie napiszę - po każdym wpisie może sie ktoś czuć urażony, obrażony czy może mu być przykro mimo że paradoksalnie ten wpis nie jest skierowany bezpośrednio do niego tylko ta osoba tak to odbiera - to już problem tej osoby.
    Nie dramatyzujmy...

    Jeżeli ja piszę o kobietach które dla wygody wróciły do pracy i zostawiają swoje małe dzieci, więc jak napisałaś "jest ich w dużym procencie" to przepraszam - po kiego wyciągać dramatyczne przykłady kobiet które MUSIAŁY pójść do pracy??? co ma jedno z drugim, bo niewiem?
    Co Cię drażni w moich wpisach, jeśli one opisują zupełnie inną sytuację niż Tobie się wydaje?
    Bez przesady @maliwju
    ;)
  • Jestem egoistką siedząc w domu hehehe. A znam pracujących altruistów, których zyciowym celem jest dbanie o dobro firmy i dobre samopoczucie kierownictwa. Ludzie pracują za pół darmo, zgadzają się na odroczone wypłaty jeszcze z własnych pieniędzy dokładają na pierdoły do nieswojej firmy a szefostwo odstresowuje się na zagranicznych wakacjach i rozbija błyszczącymi brykami służbowymi.
  • "Nie umiem pisać zwięźle, przepraszam, próbuję wyjaśnić jak uderzają te
    opinie w przeciętną matkę, która nie ma wyjścia. Jest takie
    przeświadczenie że większość pracuje dla fanu, i taka pogarda dla tego
    "wyboru", no bo na pewno jak by chciała to by pokombinowali i by nie
    poszła. Próbuję wyjaśnic jakie to niesprawiedliwe i krzywdzące.
    Rozumiesz?"

    -------------------------------------

    no sorry nie rozumiem. Jak przeciętna mama odbiera to co ja piszę do siebie to jej problem, bo ja o niej nie piszę. Howgh
    i szczerze, po raz kolejny napiszę - nie interesuje mnie to że ktoś coś z tego co piszę odniesie do siebie, pomimo, że o tej osobie nie pisałam. To problem tej osoby. Jestem gruboskórna sorryyy...
    ja znam ten promil osób - które jak pisałaś idą do pracy dla wygody, nie są to bajki ani opowieści niestwożone, tylko życie - o nich piszę. 

    Ale się powtarzać nie będę, nerwy mnie biorą na to pisanie po raz kolejny...


  • i jeszcze jedno - jak ktoś pisze o matkach "siedzących" w domu,że to darmozjady i lenie, to ja tego do siebie nie biorę bo nie jestem darmozjadem i leniem. Nie do mnie takie teksty wiec sie nie przejmuję.
    Podziękowali 1Ona64
  • edytowano czerwiec 2013
    Jak przeciętna matka która musi wrócić do pracy ma nie odbierać do siebie tego co piszesz skoro ich dzieci tak samo tęsknią i odczuwają ich brak jak dzieci matek które chodzą do pracy dla własnej przyjemności, satysfakcji itp.
  • JoannoKrk, ale pracując na uczelni nie jeteś zobowiązana do tzw. dorobku naukowego, do publikacji? U nas to warunek pozostania na uczelni, choć też może być niewystarczający, gdy nadejdzie niż na uczelnie i pracy będzie za mało...

    Obserwując koleżanki widzę, że bardzo trudno jest pogodzić pracę naukową z wychowaniem dzieci...to zawsze odbywa się kosztem czegoś...bardzo często kosztem snu, często kosztem dylematów, miotania się...itp.

  • hmm wiec chyba takie kobiety - sfrustrowane i nie do konca zadowolone ze
    swojej sytuacji - nawzajem umniejszaja swoje wysilki i nie doceniaja
    wykonanej pracy
    widza siebie w takim krzywym zwierciadle -
    niepracujace nic sensownego nie robia,tylko siedza w domu i w ogole maja
    wakacje na okraglo, z kolei pracujace w pracy odpoczywaja, pija kawke,
    plotkuja z kolezankami, i zrelaksowane wracaja do domu gdzie wszystko
    jest juz wyglancowane przez jakas wrozke, znaczy sprzataczke
    wyglada na to, ze ani tu ani tu nikt tak naprawde nie pracuje:P

    a
    aluzje typu "no tak, ty pracujesz ale ja to musze sie zajmowac domem"
    sa swietne, bo ja oczywiscie po pracy nie gotuje, nie sprzatam, nie
    odrabiam z dziecmi lekcji, nie woze, nie robie zakupow
    denerwuja mnie
    takie teksty i sugestie- nie pisze o nikim konkretnym tu na forum, ale
    to czesto przewija sie w rozmowach na ten temat

    Ja myślę, że to wynika z jakiejś obrzydliwej manii u kobiet konkurowania, skoro nie można już porywalizować która piękniejsza to się robi ranking, która jest lepszą matką albo która jest bardziej pozyteczna społecznie. A leniwym i pustym facetom w to graj.
  • Dziwczyny a nie jest przypadkiem tak, że te dziewczyny które muszą pracować po prostu zazdroszczą tym, które pracować nie muszą (czyt. zazdroszczą męża, który jest w stanie utrzymać całą rodzinę)? Czy to nie jest praprzyczyna wszystkich sporów?
  • coś w tym jest Spioch, jak nie mieliśmy dzieci pracowałam, to właśnie taka zazdrośc się pojawiała i marzenie by kiedyś móc zająć się domem na pełen etat. Co mi się na szczęście udało:-)
  • Z drugiej strony te, które nie pracują nie są w stanie zrozumieć tych, które pracować muszą gdyż pysznią się mężem, który jest w stanie utrzymać rodzinę?
  • Ten temat jest w ogóle trudny i dla mnie dość przygnębiający. Z jednej strony chciałabym być w domu z dziećmi i jednocześnie wiem, że to nie jest łatwe - dla mnie nie było. Fizycznie byłam bardziej zmęczona niż w pracy, nie miałam do kogo gęby otworzyć poza maleństwem, w kółko robiłam te same rzeczy codziennie, już mi pomysłów brakowało na jakieś konstruktywne spędzanie czasu, bo gotowanie, sprzątanie to nie był dla mnie jakiś sens życia, czegoś mi brakowało. W pracy oczywiście wyrzuty sumienia i żal, że nie jestem z dzieckiem - do tej pory żałuję naprawdę i to jest dla mnie nienormalna sytuacja, że tyle godzin jestem poza domem ( i tak się cieszę, że małym zajmuje się moja mama, gdyby to była obca osoba, to bym osiwiała ze zmartwienia). Pracę swoją lubię, chociaż żadnej kariery nie robię - po prostu mam ciekawą pracę i niestresującą w swoim zawodzie - mam też jakieś poczucie, że namęczyłam się, żeby skończyć trudne studia, a decyzja o niepracowaniu oznaczałaby kompletne zaprzepaszczenie tego. Po co mi moje wykształcenie w domu? 
    Moja koleżanka jest w domu z 2 dzieci - i chociaż świetnie się odnajduje w tej roli i to lubi, to też miewa smutki tego typu - że ona nic nie znaczy, że jest po studiach i nic z tym nie robi - i tak sobie biadolimy, bo ja jej narzekam, że dla mnie z kolei jest bardzo smutne, że jestem 8h w pracy, bez dziecka i cieszę się bardzo, że jestem w ciąży i zaraz będę znowu w domu. 
    Tu nie ma chyba złotego środka, każda sytuacja ma złe i dobre strony i każdy musi wybrać co w jego przypadku wchodzi w grę. Dla mnie na pewno lepiej jest być w domu z małym dzieckiem, potem gdy i tak idzie do szkoły, może praca na pół etatu albo jakieś ciekawe zajęcie dla siebie, jeśli są możliwości finansowe. Cały etat dla kobiety mającej rodzinę to nie jest szczęśliwe rozwiązanie, ale nieraz trzeba.
  • nie jest ważna
    kobieta powinna siedzieć w domu
    mężczyzna zresztą też ( w warsztacie)
    wszytko to to oświeceniowy wynalazek, efekt rewolucji przemysłowej
    od tego czasu zaczął sie upadek moralny rodziny
    od wychodzenia z domu do fabryki
    kiedyś ojciec siedział w przydomowym warsztacie a syn robił to samo co on

    teraz jest beznadziejnie!!!
  • Dziwczyny a nie jest przypadkiem tak, że te dziewczyny które muszą pracować po prostu zazdroszczą tym, które pracować nie muszą (czyt. zazdroszczą męża, który jest w stanie utrzymać całą rodzinę)? Czy to nie jest praprzyczyna wszystkich sporów?
    Tak, ale to jest w obie strony. Chyba, że się ktoś potrafi postawić ponad te spory.
  • nie jest ważna
    kobieta powinna siedzieć w domu
    mężczyzna zresztą też ( w warsztacie)
    wszytko to to oświeceniowy wynalazek, efekt rewolucji przemysłowej
    od tego czasu zaczął sie upadek moralny rodziny
    od wychodzenia z domu do fabryki
    kiedyś ojciec siedział w przydomowym warsztacie a syn robił to samo co on

    teraz jest beznadziejnie!!!
    Siedzieć w warsztacie czy brać udział w wyprawach krzyżowych, zostawiając wszystko na głowie damy swego serca, hę ?
  • Wiecie co, im jestem starsza tym chetniej "posiedzialabym" w domu z dziecmi. Na dzien dzisiejszy mam w pracy jedna sprawe ciagnaca sie juz wlasciwie caly rok szkolny, do której stracilam calkowicie serce i o przyjemnosci z pracy w tej chwili nie ma mowy. Moze ktos lubi powalczyc z urzedami, instytucjami, ja jak po raz kolejny mam dzwonic a to do gazowni, a to do UG, a to do wodociagów, to zwyczajnie wysiadam, czasem przyplacam te rozmowy bólem brzucha i glowy :( Sa momenty tez takie które lubie, ale w tej chwili calosc przeslania mi ten problematyczny projekt. A w domu czekaja dekupaze, maszyna do szycia, kwiatki, dynie, maka i drożdze - czyli to, co mi sprawia przyjemnosc. Oczywiscie znam siebie i wiem, ze w pewnym momencie moglo by byc trudno, bo na dluzsza mete bedac w domu z dzieckiem zaczynam sie denerwowac o kazda pierdole, czuje sie niedoceniania itp, ale mimo wszystko czas z Marianna byl znacznie fajniejszy niz te 17 lat temu z Michalem - bylam spokojniejsza, bardziej wyluzowana, robilam prace domowe z przyjemnoscia i lepiej mi wychodzily. U nas teoretycznie finansowo pewnie moglabym zrezygnowac z regularnej pracy, ale wtedy mój maz calkiem zostalby weekendowym tata, a wszystkim dzieciom trzeba by calkowicie przeorganizowac np. szkoly itp., czego one nie chca. Na razie nie stac nas na drugi dom w miescie, zeby nie trzeba bylo dojezdzac ;) Rozmawialam kiedys ze znajomą, u której wlasnie mama byla mama domowa, a maz pracowal. I jej sie np. podobalo, ze my te nasze dzieci tak meczymy dojazdami itp., bo przynajmniej caly czas rozmawiamy z dziecmi, jestesmy na biezaco - i tu glownie chodzilo o mojego meza, bo jej w dzieciństwie brakowalo wlasnie kontaktów z ojcem. W tej chwili dzieci maja leszy kontakt z tata niz wtedy, kiedy jeszcze mieszkalismy w W-wie i ja bylam w domu lub pracowalam, one chodzily do przedszkola czy szkoly w poblizu a maz calymi dniami byl w pracy, wracal poźno, rano wychodzil troche poźniej ( jezdzil na 9-ta), wiec do ostatniego momentu dosypial i wlasciwie wolne mial tylko w soboty i niedziele. Dla naszej calej rodziny taki uklad jak teraz chyba jest lepszy, ale jak jest naprawde zobaczymy, jak dzieci dorosna. Idealnie bylo by, gdybysmy mogli zdalnie pracowac z domu na wsi, ale niestety obecnie to niemozliwe, choc przyznam, ze na dluzsza mete to jest naszym celem.
  • I jeszcze o podziale obowiazków domowych. Mam wrażenie, ze kiedys lub teraz tak jak u nas, na wsi, podzial byl prostszy - mezczyźni wykonywali (wykonują) prace wymagajace wiecej sily, kobiety te lzejsze, ale moze w wiekszej ilosci. U nas to funkcjonuje, bo jest tyle prac, których ja zwyczajnie nie jestem w stanie efektywnie wykonac, ze moje zmyanie, pranie, sprzatanie w pewien sposób sie wyrównuje z koszeniem trawy (za pomoca recznej kosiarki), cieciem drewna, naprawami przydomowymi, samochodowymi, pracami budowlanymi, obcinaniem galezi itp. Gotujemy razem, chyba, ze maz ma jakas inna prace. W bloku - wybaczcie, robi sie nagle sztuczny podzial prac do wykonania, z których gro to zmudne sprzatanie itp., zeby bylo sprawiedliwie... 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.