Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Kobieta a praca zawodowa

1246710

Komentarz

  • No właśnie zapominacie o jeszcze jednej rzeczy - presji ze strony pracodawcy. To w dużej mierze dlatego kobiety często wracają do pracy szybko - tuż po macierzyńskim, a nawet szybciej. Po prostu wiedzą, że inaczej pożegnają się z pracą. I tu wybór jest trudniejszy - bo co innego decydować się, że przerywam pracę np. na 4 lata i wracam, a co innego wiedzieć, że tej pracy już dla Ciebie nie będzie po tych kilku latach. Bardzo wiele moich koleżanek na wychowawczych wie i zakłada, że nie będzie miała do czego wracać. 
  • Rano pobudka, śniadanie, zawieźć  córki do przedszkola, syna do żłobka,
    spokojna kawa w biurze, wesołe i zadowolone z życia koleżanki,
    ploteczki, wypad do fryzjera czy na zakupy w godzinach pracy, zachwyt
    kolegów z pracy. Z jednej strony taka wolność: piję kawę spokojnie,
    przeglądam internet udając pracę, idę kupić sobie ubrania, bez
    marudzenia dzieci, 8 godzin codziennie miłych pogawędek, uśmiechu,
    docenienia pracy. I nikt nie widzi w tym nic dziwnego, tylko ja jedna.


    No nie odzywałam się ale jednak nie wytrzymałam.
    @AnakAso ; tak nie wygląda jednak praca większości kobiet, to wygląda znowu na dyskredytację tych pracujących. No nie wiem co czuje mama zapitalająca w Biedrze i czy jej lepiej w pracy czy w domu. I żeby nie było, do pracy na etat poszłam jak moja młodsza miała 8 lat.

    O rany co to za praca???

    Jednak większość pracy nawet biurowej wygląda tak: denerwujesz się na klientów, szefa i kolegów z pracy. Nie wiesz czy zdążysz zrobic cos na czas (ale sprubuj nie zdążyć), jest wielki problem gdy sie 10 minut spóźnisz (bo przeciez są chętni na twoje miejsce). Są też te lepsze strony pracy ale generalnie tam sie po prostu pracuje.

    Niestety nam się też pogorszyło gdy sprywatyzowali firmę i niekiedy to się haruje ;), ale ja puki co nie zostaję na nadgodziny. 
  • edytowano czerwiec 2013
    @Ola

    ad pierwsze ... tu nie chodzi o dramatyczną sytuację a o średnią krajową! Patrząc z tej perspektywy od razu widać dlaczego powód do pracy dla większości kobiet to nie wybór a przymus

    ad drugie i trzecie  ...byłem przez pół roku na zwolnieniu lekarskim ... po powrocie jakoś tak dziwnie się złożyło, że objęły mnie zwolnienia grupowe. Dlatego rozumiem te kobiety ale i mężczyzn, którzy w tych parszywych czasach wracają jak najszybciej do pracy.
    Ad 2) Dokładnie- Ola to jest strach i piszę to z reką na sercu.

    Jakie szanse ma matka małego dziecka na znalezienie sobie pracy na podobnym poziomie- prawie żadne wg ostatnich badań.
  • Układ idealny to taki kiedy się jest rentierem i życie można wyższym celom niż prozaiczne zarabianie kasy poświecić ...
    No wlasnie i w tym punkcie chyba sie nigdy nie dogadamy - dla niektorych praca JEST pasja, inni robia cos, bo musza i nie zrozumia, ze prace mozna lubic (a niejako przy okazji zarabiac wieksze badz mniejsze pieniadze).
  • edytowano czerwiec 2013
    W sumie  to w dużej mierze się z wami zgadzam z tym co piszecie, jednak trudno obwinać tylko kobietę która decyduje się wrócić do pracy
    - bo trudności finansowe w rodzine
    - presja społeczna
    - presja pracodawcy/ strach przed utratą pracy
    - brak poczucia własnej wartości 
    I do tego wszech obecny slogan szczęśliwa mama szczęśliwe dziecko. Grrr   Wiele z nich ma już tak przemielone myślenie że myślą że muszą.... i chociaż nie muszą wszyscy wszystko  je skłania do powrotu do pracy.

    Tyle przypadków ile kobiet mających dylemat iść do pracy czy zostać z dzieckiem. I jest spory procent kobiet które muszą wrócić z konieczności finansowej, inne bo lubią swoją prace, a jeszcze inne bo tak należy bo kariera itp. Chociaż ja osobiście znam tylko jedną osobę która z radością wróciła po macierzyńskim do pracy, wszystkie pozostałe ryczały i z ciężkim sercem szły.
    Ja miałam ogromne szczęście przy pierwszym dziecku w okolicach jej roku zacząć pracować po 9 godzin tygodniowo, wychodziłam z domu na 2-3 godzinki, potem mi tych godzin przybywało maksymalnie do 28 tygodniowo. Przy drugim dziecku przez 3 lata pracowałam 2x w tyg po 4godz i mogę otwarcie powiedzieć pracowałam bo chciałam, ale wiem że to nie było ze szkodą dla dzieci.
    Drażni mnie w wypowiedziach niektórych osób ocenienie wytykanie - egoistki wracają do pracy, robiąc szkodę dzieciom, bo może i tak jest w dużym procencie, ale te wątki czytają też mamy które MUSIAŁYwrócić do pracy i jak się one mają czuć??? Przecież ich dzieci tak samo się czują opuszczone jak dzieci matek egoistek....


  • Układ idealny to taki kiedy się jest rentierem i życie można wyższym celom niż prozaiczne zarabianie kasy poświecić ...
    No wlasnie i w tym punkcie chyba sie nigdy nie dogadamy - dla niektorych praca JEST pasja, inni robia cos, bo musza i nie zrozumia, ze prace mozna lubic (a niejako przy okazji zarabiac wieksze badz mniejsze pieniadze).
    Wbrew pozorom rozumiemy się dobrze. Jedni mogą pracować i zarabiać "przy okazji" inni muszą pracować by zarabiać. 

  • Drażni mnie w wypowiedziach niektórych osób ocenienie wytykanie - egoistki wracają do pracy, robiąc szkodę dzieciom, bo może i tak jest w dużym procencie, ale te wątki czytają też mamy które MUSIAŁYwrócić do pracy i jak się one mają czuć??? Przecież ich dzieci tak samo się czują opuszczone jak dzieci matek egoistek....


    @maliwju - masz problem z czytaniem ze zrozumieniem, bo patrzysz przez pryzmat kobiet które musiały wrócić do pracy o których TU NIKT NIE PISZE! ja bynajmniej o nich nie pisałam.

    I sorry brutalnie napiszę - po każdym wpisie może sie ktoś czuć urażony, obrażony czy może mu być przykro mimo że paradoksalnie ten wpis nie jest skierowany bezpośrednio do niego tylko ta osoba tak to odbiera - to już problem tej osoby.
    Nie dramatyzujmy...

    Jeżeli ja piszę o kobietach które dla wygody wróciły do pracy i zostawiają swoje małe dzieci, więc jak napisałaś "jest ich w dużym procencie" to przepraszam - po kiego wyciągać dramatyczne przykłady kobiet które MUSIAŁY pójść do pracy??? co ma jedno z drugim, bo niewiem?
    Co Cię drażni w moich wpisach, jeśli one opisują zupełnie inną sytuację niż Tobie się wydaje?
    Bez przesady @maliwju
    ;)
  • Jestem egoistką siedząc w domu hehehe. A znam pracujących altruistów, których zyciowym celem jest dbanie o dobro firmy i dobre samopoczucie kierownictwa. Ludzie pracują za pół darmo, zgadzają się na odroczone wypłaty jeszcze z własnych pieniędzy dokładają na pierdoły do nieswojej firmy a szefostwo odstresowuje się na zagranicznych wakacjach i rozbija błyszczącymi brykami służbowymi.
  • "Nie umiem pisać zwięźle, przepraszam, próbuję wyjaśnić jak uderzają te
    opinie w przeciętną matkę, która nie ma wyjścia. Jest takie
    przeświadczenie że większość pracuje dla fanu, i taka pogarda dla tego
    "wyboru", no bo na pewno jak by chciała to by pokombinowali i by nie
    poszła. Próbuję wyjaśnic jakie to niesprawiedliwe i krzywdzące.
    Rozumiesz?"

    -------------------------------------

    no sorry nie rozumiem. Jak przeciętna mama odbiera to co ja piszę do siebie to jej problem, bo ja o niej nie piszę. Howgh
    i szczerze, po raz kolejny napiszę - nie interesuje mnie to że ktoś coś z tego co piszę odniesie do siebie, pomimo, że o tej osobie nie pisałam. To problem tej osoby. Jestem gruboskórna sorryyy...
    ja znam ten promil osób - które jak pisałaś idą do pracy dla wygody, nie są to bajki ani opowieści niestwożone, tylko życie - o nich piszę. 

    Ale się powtarzać nie będę, nerwy mnie biorą na to pisanie po raz kolejny...


  • i jeszcze jedno - jak ktoś pisze o matkach "siedzących" w domu,że to darmozjady i lenie, to ja tego do siebie nie biorę bo nie jestem darmozjadem i leniem. Nie do mnie takie teksty wiec sie nie przejmuję.
    Podziękowali 1Ona64
  • edytowano czerwiec 2013
    Jak przeciętna matka która musi wrócić do pracy ma nie odbierać do siebie tego co piszesz skoro ich dzieci tak samo tęsknią i odczuwają ich brak jak dzieci matek które chodzą do pracy dla własnej przyjemności, satysfakcji itp.
  • JoannoKrk, ale pracując na uczelni nie jeteś zobowiązana do tzw. dorobku naukowego, do publikacji? U nas to warunek pozostania na uczelni, choć też może być niewystarczający, gdy nadejdzie niż na uczelnie i pracy będzie za mało...

    Obserwując koleżanki widzę, że bardzo trudno jest pogodzić pracę naukową z wychowaniem dzieci...to zawsze odbywa się kosztem czegoś...bardzo często kosztem snu, często kosztem dylematów, miotania się...itp.

  • hmm wiec chyba takie kobiety - sfrustrowane i nie do konca zadowolone ze
    swojej sytuacji - nawzajem umniejszaja swoje wysilki i nie doceniaja
    wykonanej pracy
    widza siebie w takim krzywym zwierciadle -
    niepracujace nic sensownego nie robia,tylko siedza w domu i w ogole maja
    wakacje na okraglo, z kolei pracujace w pracy odpoczywaja, pija kawke,
    plotkuja z kolezankami, i zrelaksowane wracaja do domu gdzie wszystko
    jest juz wyglancowane przez jakas wrozke, znaczy sprzataczke
    wyglada na to, ze ani tu ani tu nikt tak naprawde nie pracuje:P

    a
    aluzje typu "no tak, ty pracujesz ale ja to musze sie zajmowac domem"
    sa swietne, bo ja oczywiscie po pracy nie gotuje, nie sprzatam, nie
    odrabiam z dziecmi lekcji, nie woze, nie robie zakupow
    denerwuja mnie
    takie teksty i sugestie- nie pisze o nikim konkretnym tu na forum, ale
    to czesto przewija sie w rozmowach na ten temat

    Ja myślę, że to wynika z jakiejś obrzydliwej manii u kobiet konkurowania, skoro nie można już porywalizować która piękniejsza to się robi ranking, która jest lepszą matką albo która jest bardziej pozyteczna społecznie. A leniwym i pustym facetom w to graj.
  • edytowano czerwiec 2013
    każdy ma prawo do własnego wyboru. Bezdzietność to jego forma.
    Czasem lepiej, że ludzie świadomie rezygnują z posiadania potomstwa. 
    Po co unieszczęśliwiać kolejnego człowieka?
    No to juz nie rozumiem. Tyle się mówi o otwartości na dzieci (krytykuje tych którzy dzieci planują), a żadnego sprzeciwu dotyczącego wyboru bezdzietności?
    Przecież te osoby nie zaniechają współżycia ani nie bedą stosować NPR, ale stosują po prostu antykoncepcję a niektóre nawet aborcję bo postanowiły sobie, że żadnego dziecka nie będzie (i to z jakich powodów same piszą: kochają podróże, nie chca stracić figury,.. dla mnie to szok). Dla mnie jest to o tyle problem, że tego typu artykuły promuja taką chorą postawę.
  • Dziwczyny a nie jest przypadkiem tak, że te dziewczyny które muszą pracować po prostu zazdroszczą tym, które pracować nie muszą (czyt. zazdroszczą męża, który jest w stanie utrzymać całą rodzinę)? Czy to nie jest praprzyczyna wszystkich sporów?
  • coś w tym jest Spioch, jak nie mieliśmy dzieci pracowałam, to właśnie taka zazdrośc się pojawiała i marzenie by kiedyś móc zająć się domem na pełen etat. Co mi się na szczęście udało:-)
  • Z drugiej strony te, które nie pracują nie są w stanie zrozumieć tych, które pracować muszą gdyż pysznią się mężem, który jest w stanie utrzymać rodzinę?
  • Dziwczyny a nie jest przypadkiem tak, że te dziewczyny które muszą pracować po prostu zazdroszczą tym, które pracować nie muszą (czyt. zazdroszczą męża, który jest w stanie utrzymać całą rodzinę)? Czy to nie jest praprzyczyna wszystkich sporów?
    Mi sie wydaje, ze to moze tak byc, ale jest też opcja ze kobiety zazdroszczą tego, że mąż (no może nie każdy ;) ) pracującej zawodowo żony przejmuje część obowiązków w domu, bo siłą rzeczy: mama w pracy - samo sie nie zrobi - to nie etyczne żeby tylko mama padała na twarz więc tak po trochu po trochu mężowie pracuących kobiet przejmują część obowiązków domowych. 

    Tak więc panowie doceńcie swoje pracujące w domu żony bo one niekiedy bardziej harują i mają mniejszą z tego powodu satysfakcję i uznanie niż te pracujące zawodowo.

    Moze i rzeczywiście zazdrośnice z nas i zawsze znajdzie się inna kobieta, której zazdrościmy.
  • Ten temat jest w ogóle trudny i dla mnie dość przygnębiający. Z jednej strony chciałabym być w domu z dziećmi i jednocześnie wiem, że to nie jest łatwe - dla mnie nie było. Fizycznie byłam bardziej zmęczona niż w pracy, nie miałam do kogo gęby otworzyć poza maleństwem, w kółko robiłam te same rzeczy codziennie, już mi pomysłów brakowało na jakieś konstruktywne spędzanie czasu, bo gotowanie, sprzątanie to nie był dla mnie jakiś sens życia, czegoś mi brakowało. W pracy oczywiście wyrzuty sumienia i żal, że nie jestem z dzieckiem - do tej pory żałuję naprawdę i to jest dla mnie nienormalna sytuacja, że tyle godzin jestem poza domem ( i tak się cieszę, że małym zajmuje się moja mama, gdyby to była obca osoba, to bym osiwiała ze zmartwienia). Pracę swoją lubię, chociaż żadnej kariery nie robię - po prostu mam ciekawą pracę i niestresującą w swoim zawodzie - mam też jakieś poczucie, że namęczyłam się, żeby skończyć trudne studia, a decyzja o niepracowaniu oznaczałaby kompletne zaprzepaszczenie tego. Po co mi moje wykształcenie w domu? 
    Moja koleżanka jest w domu z 2 dzieci - i chociaż świetnie się odnajduje w tej roli i to lubi, to też miewa smutki tego typu - że ona nic nie znaczy, że jest po studiach i nic z tym nie robi - i tak sobie biadolimy, bo ja jej narzekam, że dla mnie z kolei jest bardzo smutne, że jestem 8h w pracy, bez dziecka i cieszę się bardzo, że jestem w ciąży i zaraz będę znowu w domu. 
    Tu nie ma chyba złotego środka, każda sytuacja ma złe i dobre strony i każdy musi wybrać co w jego przypadku wchodzi w grę. Dla mnie na pewno lepiej jest być w domu z małym dzieckiem, potem gdy i tak idzie do szkoły, może praca na pół etatu albo jakieś ciekawe zajęcie dla siebie, jeśli są możliwości finansowe. Cały etat dla kobiety mającej rodzinę to nie jest szczęśliwe rozwiązanie, ale nieraz trzeba.
  • nie jest ważna
    kobieta powinna siedzieć w domu
    mężczyzna zresztą też ( w warsztacie)
    wszytko to to oświeceniowy wynalazek, efekt rewolucji przemysłowej
    od tego czasu zaczął sie upadek moralny rodziny
    od wychodzenia z domu do fabryki
    kiedyś ojciec siedział w przydomowym warsztacie a syn robił to samo co on

    teraz jest beznadziejnie!!!
  • Dziwczyny a nie jest przypadkiem tak, że te dziewczyny które muszą pracować po prostu zazdroszczą tym, które pracować nie muszą (czyt. zazdroszczą męża, który jest w stanie utrzymać całą rodzinę)? Czy to nie jest praprzyczyna wszystkich sporów?
    Tak, ale to jest w obie strony. Chyba, że się ktoś potrafi postawić ponad te spory.
  • nie jest ważna
    kobieta powinna siedzieć w domu
    mężczyzna zresztą też ( w warsztacie)
    wszytko to to oświeceniowy wynalazek, efekt rewolucji przemysłowej
    od tego czasu zaczął sie upadek moralny rodziny
    od wychodzenia z domu do fabryki
    kiedyś ojciec siedział w przydomowym warsztacie a syn robił to samo co on

    teraz jest beznadziejnie!!!
    Siedzieć w warsztacie czy brać udział w wyprawach krzyżowych, zostawiając wszystko na głowie damy swego serca, hę ?
  • Wiecie co, im jestem starsza tym chetniej "posiedzialabym" w domu z dziecmi. Na dzien dzisiejszy mam w pracy jedna sprawe ciagnaca sie juz wlasciwie caly rok szkolny, do której stracilam calkowicie serce i o przyjemnosci z pracy w tej chwili nie ma mowy. Moze ktos lubi powalczyc z urzedami, instytucjami, ja jak po raz kolejny mam dzwonic a to do gazowni, a to do UG, a to do wodociagów, to zwyczajnie wysiadam, czasem przyplacam te rozmowy bólem brzucha i glowy :( Sa momenty tez takie które lubie, ale w tej chwili calosc przeslania mi ten problematyczny projekt. A w domu czekaja dekupaze, maszyna do szycia, kwiatki, dynie, maka i drożdze - czyli to, co mi sprawia przyjemnosc. Oczywiscie znam siebie i wiem, ze w pewnym momencie moglo by byc trudno, bo na dluzsza mete bedac w domu z dzieckiem zaczynam sie denerwowac o kazda pierdole, czuje sie niedoceniania itp, ale mimo wszystko czas z Marianna byl znacznie fajniejszy niz te 17 lat temu z Michalem - bylam spokojniejsza, bardziej wyluzowana, robilam prace domowe z przyjemnoscia i lepiej mi wychodzily. U nas teoretycznie finansowo pewnie moglabym zrezygnowac z regularnej pracy, ale wtedy mój maz calkiem zostalby weekendowym tata, a wszystkim dzieciom trzeba by calkowicie przeorganizowac np. szkoly itp., czego one nie chca. Na razie nie stac nas na drugi dom w miescie, zeby nie trzeba bylo dojezdzac ;) Rozmawialam kiedys ze znajomą, u której wlasnie mama byla mama domowa, a maz pracowal. I jej sie np. podobalo, ze my te nasze dzieci tak meczymy dojazdami itp., bo przynajmniej caly czas rozmawiamy z dziecmi, jestesmy na biezaco - i tu glownie chodzilo o mojego meza, bo jej w dzieciństwie brakowalo wlasnie kontaktów z ojcem. W tej chwili dzieci maja leszy kontakt z tata niz wtedy, kiedy jeszcze mieszkalismy w W-wie i ja bylam w domu lub pracowalam, one chodzily do przedszkola czy szkoly w poblizu a maz calymi dniami byl w pracy, wracal poźno, rano wychodzil troche poźniej ( jezdzil na 9-ta), wiec do ostatniego momentu dosypial i wlasciwie wolne mial tylko w soboty i niedziele. Dla naszej calej rodziny taki uklad jak teraz chyba jest lepszy, ale jak jest naprawde zobaczymy, jak dzieci dorosna. Idealnie bylo by, gdybysmy mogli zdalnie pracowac z domu na wsi, ale niestety obecnie to niemozliwe, choc przyznam, ze na dluzsza mete to jest naszym celem.
  • I jeszcze o podziale obowiazków domowych. Mam wrażenie, ze kiedys lub teraz tak jak u nas, na wsi, podzial byl prostszy - mezczyźni wykonywali (wykonują) prace wymagajace wiecej sily, kobiety te lzejsze, ale moze w wiekszej ilosci. U nas to funkcjonuje, bo jest tyle prac, których ja zwyczajnie nie jestem w stanie efektywnie wykonac, ze moje zmyanie, pranie, sprzatanie w pewien sposób sie wyrównuje z koszeniem trawy (za pomoca recznej kosiarki), cieciem drewna, naprawami przydomowymi, samochodowymi, pracami budowlanymi, obcinaniem galezi itp. Gotujemy razem, chyba, ze maz ma jakas inna prace. W bloku - wybaczcie, robi sie nagle sztuczny podzial prac do wykonania, z których gro to zmudne sprzatanie itp., zeby bylo sprawiedliwie... 
  • Dziwczyny a nie jest przypadkiem tak, że te dziewczyny które muszą pracować po prostu zazdroszczą tym, które pracować nie muszą (czyt. zazdroszczą męża, który jest w stanie utrzymać całą rodzinę)? Czy to nie jest praprzyczyna wszystkich sporów?

    teoria niepelna: nie obejmuje tych (te), ktorzy 1. Chodza do pracy, choc nie musza ( pracuja, bo lubia, nikt ich nie zmusza, maz jest w stanie sam utrzymac rodzine) 2. Kobiet w domu, ktore zazdrosza tym, ktore pracuja ( oj znam takie, znam).
  • edytowano czerwiec 2013
    @katarzynamarta, a mi to chyba nawet az tak bardzo nie przeszkadza (no chyba, że ktoś by chciał mi utrudniać żyć po swojemu albo oceniałby mnie w wyjątkowo októtny sposób).
    Wydaje mi się, że nie da się inaczej- wyrazamy swój sprzeciw do pewnych postaw i wygląda jakbyśmy oceniały. Może dlatego jestem wyrozumiała do oceniających mnie ludzi nawet negatywnie (choć czasem jest przykro) bo sama niektóre postawy oceniam.
    Tak sie mówi oceniaj czyn a nie człowieka, ale ten człowiek i tak będzie uważał że oceniając jego czyn ocenia się jego.
  • edytowano czerwiec 2013
    Jedynie co moze mnie denerwowac to pouczjący mnie mniej dswiadczeni ludzie np.bezdzietny kawaler - znajomy, który pucza jak i ile kobieta powinna karmić piersią czy bezdzietna i nie chcaca dzieci(a przynajmniej deklarująca, że dzieci to nie dla niej bo jej zycie za bardzoby sie zmieniło i musiałaby z czegos zrezygnować) moja koleżanka pouczająca jak nalezy wychowywać dzieci.

    Bardziej doświadczeni pouczający już tak nie denerwują. Za to ci mniej działają na mnie jak płachta na byka.
  • .... czy bezdzietna i nie chcaca dzieci(a przynajmniej deklarująca, że dzieci to nie dla niej bo jej zycie za bardzoby sie zmieniło i musiałaby z czegos zrezygnować) moja koleżanka pouczająca jak nalezy wychowywać dzieci.

    @M_Monia, a nie myślisz, że Twoje wypowiedzi mogą być tak samo denerwujące dla wielodzietnych mam udzielających się na tym forum?
  • edytowano czerwiec 2013
    Staram sie nie narzucac nikomu jak ma życ a jedynie wypowiedzieć swoje zdanie. Wg mnie kobiety, które chcą powinny mieć możliwosci takie jak mężczyźni w pracy zawodowej a nawet w robieniu kariery (czyli, ze ojcowie  tak jak kobiety powinni wyrażać chęć gdy jest taka potrzeba wziąć wychowawczy, chodzic na wywiadówki, do lekarza itd. bo dzieci są wspólne) Jedynie różny moze byc czas ciąży i karmienia.

    Poza tym troche nie zgadzam się z tym jak niektórzy piszą: mąż zmęczony po pracy nie powinno sie go obarczac obowiązkami domwymi a zona ucieka do pracy bo jej tak wygodnie, bo grzeje stołek i pije kawkę. 

    Czy to nie szowinizm?
  • @jukaa - stoi - się na flaszkę umówim, jak urodzę. Nawet ma tę okazję zostawię Młodej cycka w butli :D 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.