Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Dom Narodzin Żelazna

1246

Komentarz

  • Dzięki. Jeśli już jesteśmy w temacie krocza. Nie była nacinana. Położna chroniła krocze. Trzeba było założyć 2-3 małe szwy. Położna bardzo pomagała. Obsługa była bardzo dobra i z anielską cierpliwością odpowiadała, tłumaczyła, słuchała, powtarzała :) Warunki bardzo dobre: wanna, prysznic, drabinka, praktycznie pokój z małą ilością sprzętu. Nawet radio. Proszę sobie włączyć muzykę  to całe pomieszczenie jest dla państwa użytku itp 

    Żona chciała ten szpital bo słynie z "naturalności". Cóż... Cholestaza. "Trzeba będzie wywoływać" - ale ja nie chcę! "Jest zagrożenie dla dziecka, nie takie wypadki widzieliśmy". Generalnie straszenie. Oksytocynę podali koło chyba 10. Nic się nie działo. 2, 3, 6 ml i chodzenie po korytarzu dookoła. Maraton po przeleżeniu prawie całej ciąży mocno męczył. Bolesne badanie, moja żona podejrzewała, że szyjkę chcą poruszyć. nic się nie działo. Popołudniu, ciemno już było kolejne badanie i pan doktor wyskakuje "no to przebijamy, bo dziecko musi się dzisiaj urodzić wyraża pani zgodę, bo wie pani...". Wyszedł uśmiechnięty z gabinetu. "To pana żona? Gratuluję! Dziecko przyjdzie dzisiaj na świat"

    Potem na porodówkę. Tam było już bardzo dobrze i chyba najlepszy z 4ch porodów. No potem z łożyskiem problem i krwiak. Potem zabieg. Ciężko bo byłem sam z maleńką w pokoju po drugiej stronie korytarza i nie wiedziałem co się dzieje. 

    Godzina dochodzenia do siebie po znieczuleniu/narkozie. Zmęczenie, duży upływ krwi, trzęsiawka uniemożliwiały żonie przytulenie maleństwa i karmienie. Potem mała chciała spać...

    Kolejne miłe zaskoczenie to poporodowa. Generalnie po szpitalu oprowadzani byliśmy jak po muzeum. Opieka perfekt. Pani się nie martwi nic nie musi, jedyne co trzeba to odpoczywać, my się wszystkim zajmiemy. Zobaczymy dzisiaj.
  • Po poprzednich przeżyciach w stylu "proszę nie krzyczeć, nie jest pani tu sama" to szczerze powiedziawszy różnica mocno zauważalna :) 
  • Witaj, mężu Kalinosi. Swoje przeszła. Życzę jej i malutkiej dużo zdrowia i siły Wam wszystkim!
  • edytowano styczeń 2014
    Ja niby warunki fizyczne mam niezgorsze i nawet bywam miła, ale jednak na taki dystans do własnego hmmm... krocza jak u @Marceliny po prostu mnie nie stać ;) No nie leży to w mej nadwrażliwej naturze. Lubię jak mnie trochę porodowo rozpieszczają ;) A jak w dziecku widzą człowieka a nie płód, to już w ogóle cymes...

    @maksymilian, uściskaj żonę. Bardzo się cieszę, że się dała na Żelazną namówić. Idealnych szpitali pewnie nie ma, ale ten czasem do ideału się zbliża, szczególnie w kwestii ludzkiego traktowania pacjenta.
  • edytowano styczeń 2014
    Maksymilian, Kalinosia ma dwa wątki gratulacyjne w innych kategoriach, tu nie wszyscy zaglądają. Już możesz tam napisać - tam sympatyczniej, same gratulacje, a nie krwawe opisy krócz. Krocz. Kroczów.

    :)
  • Tak, naprawdę. Mam II st chorób wewnętrznych:)
    nie powiem wam jak często są pęknięcia  bo ja się tym nie zajmuję, więc te pacjentki do mnie nie trafiają. Takich danych można poszukać w podręcznikach położnictwa. Ochrona główki jako podstawowa przyczyna nacięć jest podawana normalnie na zajęciach z położnictwa nie ma powodu twierdzić że to nieprawda. Różnego rodzaju krwiaki poporodowe, pól biedy jeśli zewnętrzne, gorzej jeśli wewnętrzne, są dosyć często spotykane (mój mąż nieraz musi je opróżniać u noworodków, mam na myśli te zewnętrzne). To właśnie leży w kompetencji głównie położnej, żeby oceniła ryzyko i czy trzeba czy nie. Najczęściej w praktyce nacina się jeśli jest to pierwszy poród, w kolejnych porodach znacznie rzadziej, no i jeśli dziecko jest większe niż przeciętnie. U nas raczej nie traktuje się tego bynajmniej jako rutynowe, zwłaszcza przy kolejnym porodzie.
    Każda z was ma myślę sprawdzonego ginekologa i położną, więc można ich zawsze dopytać bardziej szczególowo na ten temat, jaka jest ich opinia i ich doświadczenia, komuś trzeba w końcu zaufać.
    Każde ryzyko powikłania w medycynie ocenia się w kategorii "prawdopodobieństwa". Dopóki się nie wydarzy, nie wiemy czy w tym konkretnym przypadku się zdarzy. To nie jest łatwe wcale podjąć szybką decyzję w danej, konkretnej sytuacji.
    Czy można nie wyrazić zgody na nacięcie? Ja bym jako lekarz prowadzący takiej "niezgody" nie zaakceptowała. Teraz są trudne czasy pod względem roszczeń. Nie da się przewidzieć w chwili przyjmowania kogoś jak będzie wyglądała końcówka porodu, a brak zgody niestety nas do końca nie chroni w razie roszczeń, bo potem ktoś może powiedzieć (i tak zwykle jest) że nie był świadomy co się może stać, i kropka. I z tym nie podyskutujesz. Ja zakładam, że jeśli wybieram miejsce gdzie rodzę ,miałam też możność wyboru położnej i lekarki, podpisuję zgodę na wszystkie działania które one uznają za konieczne.

  • @Ania77 - to jak to jest - nie zajmujesz się tym, pacjentki do Ciebie nie trafiają, ale wiesz, że nacięcia goją się lepiej niż samoistne pęknięcia?
    ;-)

  • Hmm, @Ania77, a co jeśli ktoś pozwie właśnie za nacięcie? ;) albo szpital za naruszenie godności (tak sobie fantazjuję, w końcu nie jesteśmy w USA).
  • A mnie intryguje stwierdzenie, że nacina się dla dziecka nie dla matki. Do tej pory myślałam, że nacina się, żeby uchronić równeż kobietę przed dramatycznym rozdarciem krocza, nietrzymaniem moczu, stolca i czymś tam jeszcze... A jeszcze przed satysfakcjonującym współżyciem ;)
  • Hmm, @Ania77, a co jeśli ktoś pozwie właśnie za nacięcie? ;) albo szpital za naruszenie godności (tak sobie fantazjuję, w końcu nie jesteśmy w USA).
    To wtedy biegły sądowy orzeknie, że nacięcie było niezbędnym działaniem podjętym w celu ratowania życia i cześć pieśni.
  • edytowano styczeń 2014
    @Kerima - ale te wszystkie wskazania, o których piszesz są, w świetle badań z nurtu EBM, nie do obronienia. W kwestii ochrony dziecka - bywa, że nacięcie jest wskazane - chodzi o szybsze i łatwiejsze uwolnienie dziecka w II okresie porodu. Ze wszelkich możliwych sensownych badań wynika, że dla matki korzystniej jest pęknąć niż zostać naciętą.
  • No właśnie...ale czy wiedza o nacięciach to jakaś wiedza tajemna, jak to możliwe, że nie przeniknęła na uczelnie?
  • edytowano styczeń 2014
    to akurat to i od mojej ginekolog, i od męża chirurga:) Praktycznie zawsze rana cięta, prosta, goi się znacznie szybciej i rzadziej coś się z nią dzieje. Rana szarpana , o nierównych brzegach, jest znacznie trudniejsza do zszycia- to wie każdy chirurg który sie tym bawi regularnie w pracy:) , blizna większa, częściej się ślimaczy. weszłyśmy w niemiły może temat, ale skoro pytacie, to dzielę się wszystkim co wiem. Poprostu. O możliwym  pęknięciu zwieracza nie wspomnę, żebyśmy nie przegięły z nieestetycznymi kwestiami.
    Ja myślę , że o ile kiedyś była jedna skrajność- takie bardzo przedmiotowe i mało miłe traktowanie kobiet na porodówkach, każda z nas słyszała opowieści - o tyle teraz czasem pojawia się podejście skrajne w drugą stronę- że nic nie można robić, że każde działanie "medyczne" jest z założenia złe, (nie mówię o żadnej z was, ale sama niedawno spotkałam taką dziwną trochę kobietkę- w 3 miesiącu ciąży dopiero, a ona już wie że napewno "nie urodzi", a jeśli by jakimś cudem miała urodzić, to nie pozwoli na to, na tamto, na wszystko:))
    Ja myślę, że najrozsądniej jest rozważyć i wybrać osoby które mają się nami zająć, wybrać miejsce gdzie chcemy urodzić o ile mamy możliwość wyboru, dobrze to przemyśleć ale jak się już zdecydujemy to trochę im zaufać. Ja np nie wtrącam się wogóle mojej gin w kwestie prowadzenia ciąży, zawsze jej pytam o wszystko, stosuje się do tego co ona mi mówi. Zwykle jest tak, że każda kwestia ma dwie strony, jak to w życiu. Z kolei jeśli moje dziecko odbiera położna, która odebrała już tysiące, widziała mnóstwo różnych sytuacji i ona uważa że trzeba tak albo inaczej, ja jej ufam. Mam przez to chyba mniej stresu:)
    Poza tym ja byłam nacięta dwa razy - dzieci 4500, i 4150. Raz więcej (przy pierwszym), raz odrobinę - jeden szew. Pierwsze szycie goiło się około tygodnia, po 2-3 mies bez śladu. Drugie- nawet nie zauwazyłam, szew rozpuścił się po kilku dniach.
    Co do pozwań- pozwać można o wszystko. Niestety każdy z nas to wie. Absurdalność niektórych roszczeń powoduje że nogi się uginają, jak bym wam opowiedziała w jakich sprawach chodziłyśmy....... rekordem była rodzina pacjenta 96-letniego (!) z ciężkim zapaleniem płuc, gdzie rodzina starszyła nas że pozwie jeśli dziadek umrze! Jasne że nie mają szans, że to będzie umorzone. Ale samo chodzenie jest okropne i potwornie stresujące :(
  • @Katarzyna, ja żartuję oczywiście i w pełni zgadzam się Tobą... Choć naprawdę ciekawe jest to, że zawsze te rzekome korzyści dla matki słyszałam lub widziałam wymieniane jednym tchem razem z korzyściami dla dziecka albo wręcz o dziecku nie wspominano, a zachwalano dobrodziejstwo nacięcia dla rodzącej.
  • Moje doświadczenie za małe, by z niego wyciągać wnioski, ale rana po pęknięciu (ponoć małym) dużo gorzej sie goiła niz uprzednie po nacięciach. Jednakowoż najfajniej, jak nic nie potną i nic się nie popęka.
  • @Ania77 - a masz świadomość, że rana po standardowym nacięciu krocza jest rozleglejsza niż po przeciętnym pęknięciu?  Więc po czym jest zwykle większa blizna? Dodatkowo, gdy położna lub lekarz tnie, to tnie na oślep, a gdy tkanka pęka sama, to zwykle pęka w najsłabszym i najkorzystniejszym miejscu (np. omija większe naczynia krwionośne).
    Co do możliwości pęknięcia zwieracza odbytu (jakoś mnie nie zniesmacza ta nazwa) warto wiedzieć, że zwykle jednak jest to powikłanie wcześniejszego nacięcia i prowadzenia porodu w niefizjologicznej dla kobiety pozycji, a nie komplikacja związana z ochroną krocza.
  • edytowano styczeń 2014
    Nie Kasia, mnie przynajmniej uczyli- aczkolwiek tak jak mówię, szczegóły to tyle co ze studiów i co mówiła moja położna na ten temat-  (jak już jesteśmy w tym nieestetycznym) że nacina się w ściśle określonym kierunku, w bok i po skosie, położne się tego uczą (bo to one zwykle nacinają) i ten kierunek jest właśnie ważny z tego powodu o którym mówisz, naczynia, zwieracze, ważne struktury. Pęka z tego co wiem, najczęściej "w dół" przynajmniej jeśli dziecko jest odbierane na fotelu porodowym.  Prawidłowo wykonane i czysto dobrze zszyte nacięcie powinno się przy normalnej higienie kobiety zagoić max w kilka dni- tydzień.
    A sory że tak osobiście, ma któraś z was bliznę po nacięciu? Bo ja nie mam ani śladu, nie mam pojęcia z której strony było, nie pamiętam już.
  • Ania77 slusznie prawi o gojeniach. Jeszcze z tego mojego doswiadczenia - jak juz wspomnialam, bylam nacinana, aby przyspieszyc porod, ale - jak mi moja polozna powiedziala ( a byla to bardzo dobra polozna, zreszta w pewnym momencie jakas inna Forumowiczka ja polecala w ktoryms watku ) - i tak by musieli naciac, bo wlasnie bala sie, pekne - mimo ochrony krocza.  O ile dobrze mi wiadomo, polozna potrafi ocenic, kiedy jest duze zagrozenie peknieciem w trakcie porodu?
  • Ja po dwóch nacięciach do siebie dochodziłam prawie pół roku, przynajmniej 4 miesiące siedziałam tylko na poduszce po porodowej, teraz jak rodziłam w Domu Narodzin nikt mnie nie naciął pomimo tego że dziecko było duże (4200) i doszłam do siebie po dwóch tyg. miałam tylko lekkie otarcie nic więcej. W poprzednich szpitalach zawsze mi wmawiano że dziecko jest duże i trzeba naciąć, jak się nie zgadzałam robili to i tak bez mojej wiedzy tłumacząc potem że trzeba było...
  • @Katarzyna, ja żartuję oczywiście i w pełni zgadzam się Tobą... Choć naprawdę ciekawe jest to, że zawsze te rzekome korzyści dla matki słyszałam lub widziałam wymieniane jednym tchem razem z korzyściami dla dziecka albo wręcz o dziecku nie wspominano, a zachwalano dobrodziejstwo nacięcia dla rodzącej.
    Wiesz, mnie bardzo cieszy, że teraz już się lekarzom pomału zmienia punkt widzenia i nie wmawia się im, że to nacięcie krocza, to ma kobiecie tak bardzo służyć pod różnymi względami. Obawiam się jednak, że te wskazania płodowe też mogą być nadużywane i na to wskazuje wcześniejsza wypowiedź Ani.  Jakoś pomysł nacinania krocza, by dziecko uniknęło krwiaka nadokostnowego (który raczej powstaje przy wstawianiu się do kanału rodnego i w czasie przechodzenia przez szyjkę macicy, gdy nie jest zachowany pęcherz płodowy) mnie nie przekonuje.
    Z mojego doświadczenia wynika, że głównym wskazaniem do nacięcia jest chęć szybszego ukończenia porodu przez personel. Chęć ta nie musi wynikać z wygodnictwa, często personel ma przekonanie, że dziecko jest bezpieczne dopiero, gdy znajdzie się po tej stronie brzucha i nawet przy braku objawów zagrożenia, woli mieć akcję poród już za sobą, a dziecko bezpieczne w rękach neonatologa...
  • @Ania77 - mimo skośnego nacięcia bywa, że krocze pęka dalej i nie zawsze jest uprzejme pękać w kierunku wyznaczonym przez nacinającego. Kierunek nacięcia nie jest wybierany, żeby ominąć nerwy, czy naczynia (bo tych jest raczej mniej w linii pośrodkowej) ale raczej, żeby zmniejszyć ryzyko pęknięcia w kierunku odbytu. Zmniejszyć. Uniknąć się nie da, przy horyzontalnej pozycji rodzącej.
    Gdy kobiety rodzą w pozycjach fizjologicznych, to pęknięcia wcale nie koniecznie są w kierunku odbytu.
    Widywałam niejednokrotnie u kobiet blizny po nacinaniu krocza przy porodzie.
  • edytowano styczeń 2014
    powinna, własnie o tym mówię:) To jest jej rola, uważna obserwacja i rozsądna decyzja. Dlatego możemy mądrze wybrać dobrą położną, i zakładać że zrobi to co dla matki i dziecka najlepsze. Położna powinna też kontrolować często tętno dziecka pod koniec porodu, gdy skurcze są częste. Ja słyszę czasem że albo wogóle nie zagląda prawie, albo podpinają kobietę do ktg i ma leżeć. Mnie się to w mózgu nie mieści:) Moja położna podchodziła co chwilę z tym wiecie takim małym urządzeniem, przykładała i słuchała czy dziecko nie zwalnia, a ja sobie siedziałam jak chciałam wtedy, jak mi było wygodniej (tzn nie było takiej pozycji w której by mi było wygodnie pod koniec )
  • edytowano styczeń 2014
    @Ania77 - w standardzie opieki okołoporodowej jest, że w I okresie porodu tętno dziecka powinno być osłuchiwane co 15 minut (i uważam to za wystarczające, przy braku niepokojących objawów), a w II okresie powinno się słuchać tętna po każdym skurczu.
  • edytowano styczeń 2014
    a swoją drogą....... moim największym marzeniem w czasie porodu było żeby to się wreszcie skończyło, nie położnej tylko moim..... psychicznie byłam w totalnej rozsypce, mieszanka lęku, depresji, obojętności, błagałam żeby mi ktoś pomógł żeby to było za mną, oj...... obiecałam sobie że nie będę wspominać.... minął długi czas a ja miałam zimne dreszcze na wspomnienie porodu, i mojej czarnej dziury w głowie wtedy :(
    Tak Kasia, masz oczywistą rację, a ciągle słyszę od kobiet jak mówiłam że tętno po każdym skurczu to robią oczy jak spodki.... że wogóle nie miały sprawdzanego!
  • @Ania77 - po każdym skurczu, tylko w II okresie. On zwykle trwa mniej niż pół godziny i wokół kobiety jest wtedy wielki rejwach (krzyczą jej: "Nabierz powietrza i przyj!" albo "Nie przyj teraz!" tudzież: "Nie krzycz!" albo "Pani nie współpracuje! Zaraz kleszcze założymy!") ostatnia rzecz, na jaką kobieta w tym momencie zwraca uwagę, to czy ktoś osłuchuje czynność serca jej dziecka ;-)

    Jak opisujesz swój pierwszy poród powyżej, to mi wygląda, że wcale taka sielanka to nie była, jak by się jawiło z wpisu wcześniejszego...
  • Tak Kasia, masz oczywistą rację, a ciągle słyszę od kobiet jak mówiłam że tętno po każdym skurczu to robią oczy jak spodki.... że wogóle nie miały sprawdzanego!

     

     

    I tu wlasnie widac, jak duzo zalezy od sensownej i dobrze wyksztalconej poloznej, ktorej sie chce:)

  • Nie miały, bo były pewnie podpięte na stałe do ktg. To i sprawdzać nie trzeba.

    Bliznę po pierwszym nacięciu miałam okropna, paprzącą, falbankową i przeszkadzającą długo. Poprawioną przy drugim porodzie, za moją zgodą. Bardzo starannie zszytą i dobrze zagojoną. to drugie nacięcie było de facto plastyką krocza, nie było potrzebne do porodu.
    trzecie i czwarte dziecko, bardzo duze (czwarte 4560) bez nacięcia i bez peknięcia.
  • @Ania77 - po każdym skurczu, tylko w II okresie. On zwykle trwa mniej niż pół godziny i wokół kobiety jest wtedy wielki rejwach (krzyczą jej: "Nabierz powietrza i przyj!" albo "Nie przyj teraz!" tudzież: "Nie krzycz!" albo "Pani nie współpracuje! Zaraz kleszcze założymy!") ostatnia rzecz, na jaką kobieta w tym momencie zwraca uwagę, to czy ktoś osłuchuje czynność serca jej dziecka ;-)

    O tym samym pomyślałam...

  • Bliznę po pierwszym nacięciu miałam okropna, paprzącą, falbankową i przeszkadzającą długo. Poprawioną przy drugim porodzie, za moją zgodą. Bardzo starannie zszytą i dobrze zagojoną. to drugie nacięcie było de facto plastyką krocza, nie było potrzebne do porodu.

    He, he, jak przy drugim porodzie zobaczyłam tego samego doktora, to wyraziłam głośno nadzieję, że przez te kilkanaście miesięcy od poprzedniego porodu zrobił postępy w zszywaniu i że zrobi to lepiej i muszę przyznać, że bardzo starannie ponaprawiał. :D
  • Kasia, ja miałam bardzo długi II okres, to było najgorsze. Pełne rozwarcie pamiętam o 15 godzinie, już między 14 a 15 skurcze non stop co minutę, a synek........ o 17.10! Nie wstawiał się :( Było parcie na stojąco, w podparciu, na wszelkie sposoby. Udało się że się urodził , że nie musiałam mieć cc po tylu godzinach.
    Ja najgorzej wspominam mój stan psychiczny. Nie wiem skąd to się wzięło. Obiektywnie- i byłabym niewdzięczną babą gdybym o tym zapomniała- położna była super. Troskliwa, pomocna, uspokajająca, miła, bardzo pilnująca stanu dziecka- tak jak piszesz, w tym długim II okresie nie odeszła ode mnie ani na moment, znosząc moje załamki, depresję, brak współpracy.... Tak jak pisałam, nacięcie miałam też super zrobione i zszyte. Ogólnie PO porodzie już był miód. Po dwóch godzinach zasadniczo miałam ochotę ....iść sobie do miasta:) Urodziłam sn dwoje dużych dzieci bez powikłań, i to jest najważniejsze oczywiście, acczkolwiek przy obu porodach ta dziura w głowie.... zabierzcie mnie stąd, ja nie urodzę, nie poradzę sobie, mnie jest wszystko jedno, zróbcie cokolwiek bylebym nie musiała tu być.... biedna ona była ze mną! Nie wiem czemu ja dorosła w sumie baba, nie jakaś nieświadoma jak poród wygląda tak źle psychicznie znosiłam, może to hormony?
    Ale i tak nie cieszy mnie że teraz cc. Choć postanowiłam nie martwić się na zapas:) i zbierać jak najszybciej.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.