Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

"Zamień chemię na jedzenie". Julita Bator - Czy i co warto zmienić w domowej diecie

edytowano styczeń 2014 w Kuchnia
Czy macie jakieś przemyślenia, doświadczenie związane z chemią w jedzeniu:) Na pewno pojawiało się w innych wątkach, ale jako że zrobiło się głośno o tej książce, to przywołuję temat na forum:) 

Co zmienić w domowej diecie:) - poza jedzeniem jaglanki:)

Komentarz

  • http://mobile.natemat.pl/73249,zamien-chemie-na-jedzenie-julita-bator-najpierw-wyleczyla-dzieci-teraz-napisala-ksiazke-o-tym-czym-sie-trujemy


    O tym, że jedzenie może leczyć Julita Bator przekonała się na własnej skórze. Przez kilka lat myślała, że po prostu ma chorowite dzieci. Kiedy tylko zmieniła im dietę, infekcje przeszły jak ręką odjął. Spędziła godziny na wertowaniu etykietek i poszukiwaniu szkodliwych składników w jedzeniu. Teraz na podstawie swoich doświadczeń wydała książkę i radzi, jak "zamienić chemię na jedzenie".

    Już sam tytuł pani książki jest trochę przerażający – "Zamień chemię na jedzenie". To znaczy, że produkty, które wkładam w sklepie do koszyka nie są jedzeniem? 

    Nie wiem dokładnie, co pani do tego koszyka wkłada, ale jeśli zagłębimy się w skład poszczególnych produktów spożywczych, można się przerazić. Bardzo często nieświadomie nie kupujemy jedzenia, tylko produkty jedzeniopodobne, w których składzie dominują chemiczne dodatki, produkty które nasycone są pestycydami i metalami ciężkimi. 

    Pani też kiedyś się nimi odżywiała. Co sprawiło, że nagle zainteresowała się pani etykietami? 

    Wszystko zaczęło się od moich dzieci. Przez wiele lat bardzo chorowały, łapały wszystkie infekcje bakteryjne i wirusowe. Kupowaliśmy przez to masę leków, dzieci ciągle przechodziły terapie antybiotykowe i kuracje sterydowe, sami się od nich zarażaliśmy. Choroby mieliśmy w domu co kilka tygodni. 

    Co było przyczyną? 

    Długo nie wiedzieliśmy. Obstawialiśmy, że problem leży w jedzeniu, ale nie mogliśmy go zlokalizować. 

    Testy alergiczne? 

    Niczego nie wykazywały. Staraliśmy się więc wykluczać z diety kolejne produkty, eliminowaliśmy po kolei nabiał, słodycze. Ale to niczego nie zmieniało. Pięć lat temu wyjechaliśmy na urlop na Kretę. Uznaliśmy, że raz w życiu nie będziemy zadręczać siebie i dzieci i pozwolimy im jeść wszystko. Trudno, najwyżej to odchorujemy. 

    Nic takiego nie miało miejsca. 

    Dlaczego? 

    Zaczęłam przekopywać dostępną literaturę i okazało się, że na Krecie po prostu je się raczej nieprzetworzoną żywność. Pomyślałam, że to może być dobry trop, że to żywność przetworzona ma wpływ na ich choroby. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, kiedy zaczęłam eliminować takie produkty, dzieci przestały chorować. 

    U moich dzieci występowało zjawisko pseudoalergii – automatycznie reagowały na pewne składniki pożywienia, ale nie brał w tym udziału układ immunologiczny. 

    Co im szkodziło? 

    Na przykład glutaminian sodu, czy acesulfan K. Badania pokazują, że wszystkim to szkodzi w jakiś sposób, ale nie wszyscy reagują na to od razu.U moich dzieci miała miejsce natychmiastowa reakcja , więc teraz po prostu jedzą zdrowo. 

    Jak z normalnego żywienia przestawić się na żywność nieprzetworzoną? 

    Muszę przyznać, że nie było to proste. Wertowałam artykuły naukowe, czytałam książki. Pięć lat temu dostępnej literatury na ten temat było zdecydowanie mniej, niż dziś. Wiele porad dotyczyło eliminowania całych grup produktów, ale ja już stosowałam wcześniej diety eliminacyjne i wiedziałam, że nie tędy droga. Zaczęłam więc sama mozolnie wydeptywać ścieżki. 

    Na czym to polegało? 

    Zaczęłam na przykład czytać etykiety na produktach. Zastanawiałam się, czy składniki, które w nich znajduję są groźne dla naszego organizmu, więc po powrocie do domu czytałam o ich właściwościach. Szybko zaczęłam omijać te, które są groźne i wybierać te produkty, które są najmniej szkodliwe. 

    Jakie składniki zaskoczyły panią najbardziej? 

    Jednym z pierwszych tropów, na jakie wpadłam był benzoesan sodu, który podawałam dzieciom jako składnik leku na kaszel. Dziecko dostawało lek z tym składnikiem i zapadało na zapalenie oskrzeli – taka sytuacja powtórzyła się trzykrotnie, więc w końcu zauważyłam zależność. Kiedy wczytałam się w etykietę, okazało się, że u osób nadwrażliwych benzoesan sodu może wywoływać działania niepożądane. Drugim zagrożeniem dla mojego dziecka był słodzik, acesulfam K, także dodawany do leków. 

    Jak go wyeliminować? 

    Okazuje się, że jest wyjście – są zamienniki danego leku, które nie zawierają niepożądanego składnika. Zresztą szybko wyszło, że w moim otoczeniu kilkoro dzieci ma ten sam problem, tylko mamy nie wiedziały, że o to chodzi. 

    Rozumiem, że nie szukała pani tylko w lekach. 

    Oczywiście. Okazało się na przykład, że wiele barwników uznawanych za potencjalnie niebezpieczne znajduje się w produktach dla dzieci – płatkach śniadaniowych, jogurtach, serkach czy mlecznych deserkach. Warto je znać i wybierać świadomie produkty bez ich dodatku. 

    Producenci żywności na zarzuty o wykorzystanie niezdrowych składników, zwykle odpowiadają, że jedzenie jest przecież testowane, więc bezpieczne. 

    Tak, ale przecież producenci nie wiedzą, ile danego składnika jem w ciągu dnia. A ja nie chodzę z kalkulatorkiem i nie liczę, czy już przekroczyłam dopuszczalną dawkę jednego czy drugiego konserwantu. Obawiam się, że nikt nie ma nad tym kontroli i nikt nie wie też, jakie w dłuższej perspektywie ma to konsekwencje dla jego zdrowia. Nie wiemy, jak wpłynie na nas kumulacja różnych związków chemicznych. 

    My na przykład przestaliśmy kupować większość wędlin, bo jest w nich tak wiele chemii. 

    W mięsnym prosi pani o etykietkę? 

    Teraz rzadziej, bo mam swoje wydeptane ścieżki, ale kiedyś robiłam to bardzo często. W wędlinach jest bowiem wszelkie „bogactwo”, poczynając od glutaminianu sodu, przez azotyn sodu, białko sojowe. Mnóstwo niepotrzebnych rzeczy. 

    Da się jeszcze dostać wędliny bez takich dodatków? 

    To trudne, ale możliwe. 

    Zresztą w ogóle mało jest dziś produktów, które są prawdziwym jedzeniem. Mnie samej nie udało się wyeliminować pewnych składników, więc zaczęłam robić dużo żywności sama. 

    Na przykład? 

    Zaopatruję się w mleko prosto od krowy i robię sama jogurty. Sama piekę chleb, robię przetwory na zimę. 

    Skąd pani miała przepisy? 

    Część od mamy, część od teściowej. Ona przez wiele lat robiła sama śledzie, kiszoną kapustę. Zawsze mnie to dziwiło. Teraz przestało. 

    Dużo przepisów biorę z blogów, bardzo dużo zmieniam, robię po swojemu. Zamieniam na przykład mąkę pszenną na żytnią, albo gryczaną. Tę z kolei robię sama mieląc ziarna gryki w młynku do kawy. 

    To musi zajmować mnóstwo czasu. Ja staram się nie jeść najgorszych śmieci, ale i tak przeszukiwanie półek w sklepie trwa wieki. 

    To prawda, długo trwało zanim przewertowałam wszystkie etykietki. 

    Czyli nie ma nadziei…

    Nie do końca, w mojej książce zebrałam już efekty tych poszukiwań, więc ktoś, kto teraz zacznie myśleć o zdrowym jedzeniu będzie miał o tyle łatwiej. Zamieściłam tam opisy składników najbardziej popularnych produktów, przepisy na własny ser, czy jogurt. Natomiast każdy musi sam stworzyć sobie własną listę bezpiecznych produktów dostępnych niedaleko domu, nauczyć się docierać do producentów zdrowej żywności. 

    Jak pani do nich dociera? 

    Na targu staram się wybierać warzywa od rolników. Kiedy widzę panią, która siedzi przy stoisku z małą ilością warzyw, podchodzę i pytam, czy to jej własne. Jeśli odpowie, że tak, umawiam się na stałe dostawy. Jeśli chcę zrobić przetwory, pytam, czy ma większą ilość danych owoców czy warzyw. Jeśli nie ma, to poleca mi swoją sąsiadkę. I w drugą stronę – ja polecam taką panią swoim koleżankom, które też starają się szukać dobrej żywności. 

    To nie jest trudne? W mieście tacy ludzie nie stoją na każdym rogu. 

    Na pewno jest to bardziej skomplikowane, niż zrobienie zakupów w supermarkecie, nie oszukujmy się. Ale można to robić do pewnego stopnia, na tyle, na ile to możliwe. Można też działać w kooperatywie – jeśli ktoś jedzie po pomidory na wieś, pyta, czy nie przywieźć też nam. Dzielimy się później kosztami transportu. 

    Wiele jest takich osób w pani otoczeniu? 

    Coraz więcej. Ludzie widzą nasze dzieci, które chorowały, a teraz nie chorują. Widzą, że mój mąż, który miał problemy zdrowotne, już ich nie ma. Że ja, która miałam bóle żołądka, też mam spokój. To do nich przemawia. Moja kuzynka jest wykładowcą na uczelni. Po tym, jak zaczęła myśleć o tym, co je, przyznała, że pierwszy raz miała semestr, w którym nie opuściła ani dnia zajęć. Nie chorowała ani ona, ani jej syn. 

    A do dzieci ta filozofia przemawia? 

    Tutaj faktycznie czasami jest problem, nie kupujemy im słodyczy, ani gotowych deserków na bazie mleka. Rozmawiamy z nimi dużo na ten temat, ale agresywna reklama robi swoje. 

    Ja natomiast stosuję drobne triki, które opisałam też w książce. 

    Jakie na przykład? 

    Moje dzieci dostają do szkoły tylko drobne pieniądze, które mogą wydać na wodę. Mamy taką umowę, mam nadzieję, że ją respektują. Jeśli idą na urodziny, proszę je, żeby nie objadały się chipsami, ani nie opijały colą. Pytają wtedy, czy mogą spróbować. No mogą, dlaczego nie? 

    Udało nam się wypracować taki model, w którym do nas do domu nie przynosi się słodyczy. Nie wszyscy to respektują, ale jeśli ktoś przyniesie jakieś dla dzieci, my je po prostu konfiskujemy. Jeśli ktoś chce sprawić im przyjemność, może przynieść owoce. 

    Najnowsze badania pokazują, co te wszystkie dodatki do żywności: konserwanty, aromaty, barwniki, wzmacniacze smaku i zapachu robią z naszym układem hormonalnym, jakie powodują problemy. Choćby ADHD. To dla dziecka prawdziwy dramat, że jest uspokajane na wszystkich lekcjach. A jakie ono ma być, skoro co przerwę je batona? Chcielibyśmy oszczędzić tego naszym dzieciom. 

    Z jednej strony zdrowie, ale z drugiej eko żywność do najtańszych nie należy. 

    To zależy, jak na to spojrzeć. Przestaliśmy na przykład wydawać naprawdę ogromne pieniądze na wizyty domowe, leki, lekarzy. To odciążyło budżet. Z drugiej strony warto teżwykazywać się gospodarskim sprytem . Bo, owszem, można kupić dobrą szynkę za 40 zł za kilogram, ale równie dobrze można kupić mięso surowe i samodzielnie je upiec. I zaoszczędzić 20 zł na kilogramie. 

    Tak samo jest z kawą. Jeśli ktoś pija kawę to lepiej zamiast kawy rozpuszczalnej sięgnąć po zdrowszą i tańsząziarnistą. Nie trzeba też wyłącznie kupować żywności nazwanej ekologiczną (choć i tę zdarzyło mi się kupić taniej, niż w supermarkecie). Ale i w supermarkecie da się trafić na dobre produkty, mam wśród przyjaciół wielodzietną rodzinę, której po prostu nie stać na ekstrawagancję. 

    Dzięki mojej książce udało im się po prostu zrobić zdrowsze zakupy zamykając się w dotychczasowym budżecie. To też sukces.
  • Mam.
    Skonczyla mi sie zgaga odkad unikam chemii.

    Wraca zawsze po jedzeniu w miejscach, gdzie sie chemi nie unika.
  • @Nika76 - A co własnie rozumieć przez tą "chemię"? Książki jeszcze nie czytałam, więc wiem tyle co z artykułu. 
  • Do mnie przemawia to co pisze Katarzyna Bosacka, ostatnio przeczytalam jej ksiazke z 2013r. i duzo tam ciekawych przepisow a do tego nieskomplikowanych odnosnie tego co i jak jesc by nie tylko chudnac ale i dobrze odzywiac organizm
  • Bosacka ma też program "Wiem, co jem" teraz chyba też "Wiem, co kupuję". Mimo, że sam program czasem mnie irytuje (sposób prowadzenia, to, jak ona się za kogoś przebiera itp. kto widział ten wie) to często można dowiedzieć się czegoś ciekawego :)
  • Widziałam kilka razy i też te przebieranki nieco mnie irytują. No ale w ten sposób czasem łatwiej zapamiętać o czym było...siła skojarzeń :)
  • Moim zdaniem książka całkiem niezła.
    Otworzyła mi oczy na wiele spraw.
    Po jej lekturze zaczęłam bardziej przyglądać się temu co jem i czym karmię rodzinę.
    Teraz nawet jak się truję chemią, to truję się już świadomie.
  • edytowano styczeń 2014
    @Nika76 - A co własnie rozumieć przez tą "chemię"? Książki jeszcze nie czytałam, więc wiem tyle co z artykułu. 
    glutaminian sodu, barwniki chemiczne, emulgatory, zagęstniki, słodziki...
  •  Wszelkie gotowce , gorące kubi polecane jako porcja warzyw itp. 
  • Odkopałam stary watek bo zastanawiam się jak zdrowo jeść jeśli dowiedziałam się z różnych źródeł że: 1 cukier i wszystko z cukrem niezdrowe -to oczywiste 2 mięso wieprzowe niezdrowe i inne mięso przetwory też 3 gotowe dania ro oczywistość 4 mleko i przetwory też 5 jajka tak samo 6 zboża takie jak pszenica żyto jęczmień owies i ich przetwory 7 gryka bo suszona randaphem 8 ryż ponoć zawiera arszenik 9 drob pracowałam na fermie to wiem co to jest 10 mrożonki konserwy itp 11 warzywa i owoce też nie zawsze są zdrowe 12 tłuszcze zwierzęce są nie zdrowe margaryny też większość oleji tak samo To zebrane z kilku źródeł,a i nie chodzi o osoby które muszą być na diecie maja nietolerancjie itp w takim przypadku rozumiem eliminacje. Tak samo rozumiem i staram się wyeliminować produkty w których jest dużo polepszaczy konserwantów
  • @nowa ;
    wyeliminuj te rzeczy i zobacz co Ci zostanie ;)
    pozostaje żywic sie energia słoneczną,  tylko jesień i zima to raczej nie ta pora na słońce ;)
    a i u Ciebie czesto pada 
    Podziękowali 3OlaOdPawla Predikata Katia
  • No właśnie. Jak nie słońce to może wiatr? A tak serio to jest różnica mniej dolegliwości z układem pokarmowym maja domownicy jak mam mięso z własnej lub bliskiego znajomego obórki niż kupowane w sklepie ze wszystkimi pieczątkami. Itp.
  • Bez przesady, jeśli nie ma się alergii to masło, jajka, czy mięso można spokojnie jeść. Chyba głównie chodzi, by nie kupować żywności przetworzonej- niektóre gotowe budyne,  jogurty smakowe to istna tablica mendelejewa. 
    Podziękowali 2nowa Katia
  • @nowa ;
    ludzie żyją w miastach 
    Nie  maja możliwości hodowania zwierzęcia ni na balkonie, ni w kuchni pod stołem ;)
    a jedzą zdrowo
    trzeba wyjsć z domu, minąć jeden market, drugi market i znaleźć sklepik w którym mozna kupić zdrowe mięso.
    Trzeba wstac rano podjechać na bazarek i tam mozna kupić "od babuszki" i swojskie jajko i pęczek włoszczyzny i buraka i kartofla
    i nie trzeba na to kroci wydawać 
  • nowa przeciez u ciebie łatwiej, masz swoje kozy, swoje sery, warzywa i wiesz co tam dajesz, wiesz ile razy uzyłas chemii w warzywniku, czy stosujesz nawozy mineralne itp. czy kury karmisz gotową mieszanką z soją gmo. Więc wtedy możesz powiedzieć ze jajka zdrowe bo zawierają dużo żelaza i tłuszcze nienasycone, sery kozie zdrowe bo zawierają mnóstwo wapnia i warzywa zdrowe bo witaminy i błonnik
  • karolkakos powiedział(a):
    @Nika76 - A co własnie rozumieć przez tą "chemię"? Książki jeszcze nie czytałam, więc wiem tyle co z artykułu. 

    Na przykład, niektórzy zażywają dużo tlenku wodoru albo kwasu askorbinowego. Codziennie jedzą jakieś sacharydy, proteiny, lipidy, kwasy tłuszczowe, a nawet żelazo, magnez czy cynk.
    Podziękowali 1Katia
  • Karolinamika od lat sporadycznie kupuję ziemniaki cebulę marchewkę jajka mięso mleko sery ale może to się zmienić. Dokladnie wiem kiedy stosowane są środki ochrony roślin jaka karencja staram się mieć jak najwięcej własnej żywności bo 1 pracowałam w piekarni wiem i nie kupuję nic z tamtej piekarni 2 pomagalam na fermie drobiu 3 pracowałam przy malinach za darmo nie wezmę tych owoców, ale też byłam przy malinach gdzie nie liczyla się ilość a jakość na wiosnę wracam tam tyle że pan nie sprzedaje owoców
  • Ale już wiem jak mieć takie własne
  • nowa powiedział(a):
    Odkopałam stary watek bo zastanawiam się jak zdrowo jeść jeśli dowiedziałam się z różnych źródeł że: 1 cukier i wszystko z cukrem niezdrowe -to oczywiste 2 mięso wieprzowe niezdrowe i inne mięso przetwory też 3 gotowe dania ro oczywistość 4 mleko i przetwory też 5 jajka tak samo 6 zboża takie jak pszenica żyto jęczmień owies i ich przetwory 7 gryka bo suszona randaphem 8 ryż ponoć zawiera arszenik 9 drob pracowałam na fermie to wiem co to jest 10 mrożonki konserwy itp 11 warzywa i owoce też nie zawsze są zdrowe 12 tłuszcze zwierzęce są nie zdrowe margaryny też większość oleji tak samo To zebrane z kilku źródeł,a i nie chodzi o osoby które muszą być na diecie maja nietolerancjie itp w takim przypadku rozumiem eliminacje. Tak samo rozumiem i staram się wyeliminować produkty w których jest dużo polepszaczy konserwantów
    Wydaje mi się, że różna źródła mówią różnie, są często ze sobą sprzeczne. Masz dwa rozumne wyjścia:
    1. Wybrać jedno i trzymać się go ręcami i nogamy.
    2. Olać wszystkie ciepłym moczem i jeść jak człowiek.

    Osobiście polecam i praktykuję 2.
    Podziękowali 1nowa
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.