Mam prośbę o radę. Nasze młodsze dzieci mają 2 i 3 latka. Zabieraliśmy je na Msze, gdy były "wózkowe", potem jak mieli bardzo nasilony etap eksploracji odpuściliśmy. Teraz próbujemy do tego wrócić, ale jest trudno. U nas nie ma Mszy specjalnie dla dzieci. Pół godziny maluchy jeszcze wytrzymują, ale dłużej już nie dają rady - kręcą się, wygłupiają, marudzą, że chcą do domu, najmłodsza ostatnio nawet wybiegła z kościoła. Próbowałam zabierać im książeczki, ale to działa tylko na chwilę.
Chciałam podpytać, jak to u Was wygląda? Zabieracie małe dzieci? Jak dają sobie radę?
Komentarz
Polecam te wskazówki. Od początku stosujemy i nie ma problemu póki co, ale na razie tylko jedno dziecko mamy - prawie 3-latkę.
Wycie bez opamiętania oraz inne formy robienia trzody karane są wyjściem do przedsionka, w którym to przedsionku siedzimy karnie póki ostatnia osoba nie opuści kościoła.
Tyle sposobów. Ale wychodzę z założenia, że nie można od takiego małego dziecka wymagać godziny pełnego skupienia, więc ograniczony zakres wiercenia się po prostu tolerujemy.
Dodatkowo, za zachowanie zmuszające rodzica do wyjścia z dzieckiem powinna być kara, bo inaczej dziecko uczyni z tego sposób na skuteczne skrócenie swojej obecności w kościele.
Wiele pożytku może być ze starszych dzieci dających dobry przykład. U mnie największe problemy z grzecznością w kościele były z najstarszym, który nie miał starszego rodzeństwa dla dobrego przykładu, a obce dzieci zwykle działały na niego demobilizująco - łażąc po kościele, bawiąc się, czy tarzając się po podłodze dawały mu jak najgorszy przykład i zachęcały do podobnych działań. Z tego powodu uważam, że tzw. "msza dziecięca" nie koniecznie jest dobrym pomysłem.
Jeśli dziecko kompletnie nie jest w stanie wytrzymać na mszy zachowując się odpowiednio (nie chodzi o to, by siedziało na baczność, ale nie może swoim zachowaniem przeszkadzać innym lub stwarzać zagrożenia dla siebie czy otoczenia), to sugerowałabym na jakiś czas odpuścić i go tam nie zabierać. Nawet za cenę chodzenia osobno. W końcu dorośnie. A z wyprawy na niedzielną mszę można zrobić niedostępną dla dziecka atrakcję tak, żeby samo zechciało się tam wybrać. Wtedy zgodę można uzależnić od gotowości dziecka do zachowywania się odpowiednio.
. Jeśli było nieakceptowalne zachowanie delikwent był wyprowadzany na pogadankę przed kościół i wracał zwykle już skruszony.
zawsze najmłodszym tłumaczymy, co teraz się dzieje...już 2-3 latek potrafi na chwilę się skupić...pilnujemy tych " chwil" w najważniejszych momentach Mszy Św...jak było źle w nawie bocznej pozwalaliśmy chwilę pospacerować.
Pójście na "chór", zmiana perspektywy patrzenia też się nadawało...dzieci były zachwycone jak widziały cały kościół z góry...a warunkiem by pójść na chór była supergrzeczność, bo tam kameralna ilość ludzi + organista...na maluchy to działało
Z drugiej strony ma to plusy, w naszej świątyni ksiądz, który odprawia Mszę ma kazanie, czasem ja mam naukę dla mnie, a Krzysztof dla niego. W moim kościele macierzystym było jedno kazanie na cały dzień.
My ostatnio wymiekamy z prawie 4 latkiem, który jak dobrze pójdzie jest spokojny do połowy pierwszego czytania a potem juz musi się ruszac, a najchętniej biega wokół bocznego ołtarza. Trzymanie nie działa bo wtedy krzyczy. Co gorsza mamy mały kościół. A teraz jak jest ciepło to przed kościołem jest normalnie plac zabaw, wiec wyjście nie wchodzi w gre. Nie pomaga tłumaczenie. Zresztą przebieg mszy zna na pamięć i codziennie "odprawia" w domu. Nie pomaga to ze chce być ministrantem i żeby im sie przypatrywal, jak jest ministrantem na mszach wspólnotowych to wcale nie jest lepiej.
A z drugiej strony chce iść i szykować sie do komunii.
A młodszy patrzy i chce naśladować.
Do tego zaraz nie będziemy mieć stosunku rodzice dzieci 2:2.
Ale tak na serio- to stosujemy chodzenie na inne Msze niż "dziecięce", siadanie maksymalnie z przodu tak, żeby widział. Do tego K. chętnie siada mi na kolanach, więc ewentualny problem jest tylko w częściach "stanych" Mszy. I staram się mu na ucho tłumaczyć przebieg Mszy. A w planach mam jeszcze przerobienie z nim z Katechezy Dobrego Pasterza części o Mszy Świętej, żeby lepiej ją poznał.
U nas generalnie nie ma problemu. To przy pierwszym dziecku skakaliśmy jak głupki, picie, flipsy.
Dużo tłumaczymy dzieciom, rozmawiamy o właściwym zachowaniu na Mszy Świętej. Chodzę ze wszystkimi na Mszę czasem w ciągu tygodnia.
U nas najlepiej się sprawdza niezwracanie uwagi na dziecko. Oczywiście nie w tym sensie, że ono robi co chce, a ja udaję że nie widzę.
Po prostu widzą, że jesteśmy skupieni, patrzymy na ołtarz, nie skupiamy się na nich.
Jak trzylatek zaczyna przeszkadzać, natychmiast wychodzimy, co ostatnio zdarza się baaaaardzo rzadko. Myślę, że przykład tu mocno działa, patrzy na nas, na resztę rodzeństwa. Oczywiście nie ma mowy o przynoszeniu zabawek, piciu itd.
Efekt - trzylatek bez problemu "wytrzymuje" np. Gorzkie Żale i zaraz po nich Mszę Świętą. Ludzie się dziwią - o matko, czym wy te dzieci faszerujecie, że takie grzeczne są?
Niczym, od małego tłumaczymy, nie pozwalamy na żadne dziwne zachowania, staramy się często uczestniczyć we Mszy Świętej.
Tak, wtedy są najgrzeczniejsze.
Mąż rozkochał Z. w muzyce organowej. Małą nawiązała przyjazną relację z naszą Panią Organistką. Z księdzem zawsze zamienimy kilka zdań przed lub po. Prosimy o błogosławieństwo dla dzieci. Jak są u nas, to robimy foty i przypominam dzieciom.
Już od 18 miesiąca było ok. Na dwa latka mogła wysiedzieć (ze złożonymi rękami!) całą Mszę św. z nowenną. Tak normalnie to dzikus i gaduła, więc zaszedł proces wychowawczy.
Jak przeszkadzała to się wychodziło w warunki nudne. I "więziło" w wózku, no bo wiadomo, że w przeciwnym razie byłaby to raczej nagroda.
Pomagało i pomaga tłumaczenie na ucho, co się dzieje.
Żadnych pic, zabawek. Teraz bierze czasem swoją maskotkę. Albo zostawia ją mnie, bo mówi, że przytulanka musi zostać, bo będzie dzikusować
Wczoraj oczywiście (prawie) zaspaliśmy. Zosia się spłakała, że nie zdążymy.
W domu bywają czytania, teraz nagrania Drogi Krzyżowej. Ja śpiewam (se se) pieśni wielkopostne.
Za to maluchy nadrabiaja.ja mam pięć zalaman nerwowych.oddaje je w ręce ojca.one chcą do mamy i sie dra i w taki sposob mam okazję spotkac przy drzwiach Maćka