Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

O. Szustak miażdży system (i polonistki)

Komentarz

  • Warto posłuchać całości konferencji
    Też kiedys linkowałam na fb


    bo normalnie mój wewnętrzny anarchista, który cały czas siedzi we mnie;)
    bardzo tego Gościa polubił od tego wykładu

    :)

    i jakos tak nawet sie utwierdziłam w swoim podejsciu;)
  • @M32:

    Zaprośmy o. Szustaka na wykład do Sternika. To dopiero będzie czad, jak zaapeluje do rodziców, aby wybrali dla dzieci jeden przedmiot, z którego mogą być dobre, a z pozostałych niech się prześlizgują na trójkach :)
  • Atsd...mam ostatnio przesyt tematów okołoszkolnych.
  • Nie wszyscy czytają wątki o ED.
  • Mnie w pierwszym momencie oburzyło, też to, co mówi dalej o sporcie. :D

    Ale potem przypomniało mi się coś, co już kiedyś tu cytowałam - słowa wychowawcy mojego ojca z liceum - pana po 90-tce, który wszystko pamiętał i utrzymywał do śmierci kontakt ze swoimi wychowankami. On mówił kiedyś, że w czasie szkoły jedni mieli same piątki inni same dwóje i z ledwością przechodzili z klasy do klasy. A teraz, po wielu latach widać, że nie zawsze te sukcesy szkolne przełożyły to na sukces i mądrość tych ludzi w życiu dorosłym.

  • To minimum to podstawa programowa.
    Mspanc
  • edytowano kwiecień 2015
    na etapie podstawówki, dbam, by ogarniały na swoje możliwości materiał obowiązkowy jak najlepiej
    w gimnazjum czas na samodzielność i podejmowanie wyborów co do tego jakie przedmioty interesują bardziej
    w licealistkę ( jak na razie jedna) nie wtrącam się - bo Ona już wie czego chce i potrafi do tego dążyć


    zawsze stawialiśmy na pasję i dobre wychowanie :)
    reszta przychodziła sama...bez problemów
  • a w o. Szustaka nasze starsze zapatrzone...w dużej mierze dzięki Niemu samodzielnie sięgają po Biblię...nie po to by wyłącznie czytać, tylko , by rozważać i dyskutować ... i za to ojcu wdzięcznam :)
  • a co zrobili?
  • Ale dlaczego miażdży polonistki? No życie!
  • Bardzo ciekawy wykład.
    Ja jestem mamą tzw. dzieci zdolnych. Zawsze się z tego cieszyłam, byłam dumna. Miło słuchać, ach jakie zdolne dziecko.
    Myślę, że wynikało to też z tego, że obalało mit patologicznej, rodziny wielodzietnej.
    Sprawdziany poprawiane, udział w konkursach.
    Od jakiegoś już dłuższego czasu zaczęłam czuć, ze coś mi nie odpowiada. To nie może być cel życia.
    Na szczęście mądrości uczą mnie starsze dzieci. Nimi nie da się tak kierować. Na szczęście. Bogu dziękuję, że to szanuję, chociaż pewnie czasem nie mojej myśli.
    Także przyznaje się, są tez czasami za ambitne mamy. Pan Bóg na wszczęcie to prostuje.
  • Problem z wypowiedziami takich osób jak o. Szustak czy JKM tkwi w zrozumieniu tej wypowiedzi i zastanowieniu się jak ma się ona do rzeczywistości, a nie tylko mojego życia czy moich poglądów. Takich wypowiedzi nie można łykać jak papkę z TVNu, tylko trzeba się nad nimi zastanowić, bo stanowią tworzywo do zbudowania własnego osądu. Czasem celowo są wyolbrzymiane czy skontrastowane, żeby wskazać nam istotę problemu lub po prostu zainteresować nas tym problemem.

    Mój syn od małego jeździł na różne zawody sportowe, ale nigdy go do tego nie zmuszałem i zawsze podkreślałem większą wagę postawy nad wynikiem. Ganiłem próby cwaniactwa czy nieuczciwości. Chwaliłem gdy przegrywał z klasą. Po tych wszystkich latach wydaje mi się że sadzonka się przyjęła i wypuszczać pierwsze listki :) Oczywiście jest jeszcze dużo do roboty, ale nie boję się że sobie nie poradzi w życiu. Teraz moja praca, to tak jak zauważył o. Szustak jest głównie nad samym sobą. Mam dostarczyć dzieciom takiego przykładu, żeby wpojone wartości umocniły się i nabrały dla nich głębokiego sensu.

    Niedaleko pada jabłko od jabłoni i jak jabłoń rośnie w błocie, to i jabłko się upaprze. Nie pomoże turlanie go po okolicy żeby znalazło czyste miejsce.

    Minimum jakie dziecko powinno znać i umieć jest ściśle uzależnione od konkretnego dziecka, a nie od wyobraźni rodzica czy ustawy. I na pewno nie chodzi w tym o hodowanie analfabetów. Człowiek jest istotą ciekawą i zawsze poznaje więcej niż minimum. Jednak jest też istotą leniwą i zmuszany nie zrobi nic więcej niż konieczne. A i to z oporami. Dlatego tak istotne jest rozbudzenie chęci i ciekawości. Warto również stwarzać potrzeby uzasadniające nabywanie konkretnych umiejętności. W swoim życiu poznałem wiele dziedzin nauki i sztuki, ale zawsze motorem była moja chęć, a nie przymus. Jeżeli chcę żeby dziecko coś poznało próbuję opowiedzieć jakąś ciekawostkę. Jeżeli nie jest zainteresowane, próbuję innym razem lub też kiedy uda mi się rozwiązać jakiś problem z pomocą tej wiedzy, tłumaczę dzięki czemu tata jest taki debeściak :P. Po latach to pamiętają i są dumne kiedy już same potrafią zrobić to samo. Nic tak nie działa jak przykład własny.

    Wracając do sportu, pamiętam jak z 7-mio letnim synem pojechaliśmy na turniej karate do Czech. Wielka wyprawa autokarem w towarzystwie kilkunastu zawodników z klubu w którym "trenował" i paroma rodzicami. Sama wycieczka była dla nich wielkim przeżyciem, a zawody niewielkim epizodem. Syn nie powalczył za dużo, trafił na początku na późniejszego srebrnego medalistę który ostro trenował chyba od niemowlęcia. Naturalnie dzieciaki były w pełnych pancerzach, więc trochę poruszały się jak żuczki. Mimo to przeciwnik wygrywał walki błyskawicznymi szarżami i bardzo sprawnymi seriami ciosów. Ruszał jak bizon, a mimo to syn ustał i nawet zdobył punkt. Tę walkę zawsze daję mu jako przykład wygranej walki ze sobą i własnymi słabościami. Zrobił wszystko co do niego należało, a oficjalny wynik miał już drugorzędne znaczenie. Całą imprezę zresztą syn do tej pory wspomina bardzo pozytywnie. Nie było chorych ambicji, wyśrubowanych oczekiwań, tylko dobrze wykonane zadanie. Nie dajmy się wkręcić w tryby wyścigu szczurów, stańmy z boku i róbmy dobrze to co robimy. Nawet jak za to nie będzie medali.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.