Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

nauczycielka - jędza, uczniowie aniołeczki

edytowano maj 2015 w Ogólna
początkowe spotkanie z panią na zastępstwie w klasie syna - wyszłam po niego na koniec lekcji na boisko - nauczycielka nie pozwoliła, żebym go zabrała, powiedziała, że dopiero w szatni, ok. szłam obok syna co wyraźnie jej się nie podobało (teraz jak się domyślam dlatego, że nie mogła krzyczeć na dzieci), chociaż pierwsze wrażenie i tak miałam, że jest agresywna, po powrocie syn poskarżył się, że wyjęła taśmę klejącą i do jednego z dzieci powiedziała, że jak nie przestanie rozmawiać to mu zaklei buzię i tak dwa razy, potem przypadkowo dowiedziałam się, od jednej z mam która przechodziła obok, że szarpała dzieci z klasy sześciolatków (ona przejęła właśnie klasę sześciolatków......) i tak się zastanawiam co zrobić....
«13456

Komentarz

  • Rozmawiac z dyrektorka. Po ostatnich aferach niech bedzie swiadoma sytuacji.
  • tak, tylko na całą sytuację są jedynie zeznania 7 latka...
  • @Milamama2+3, porozmawiaj z innymi rodzicami. Może nie tylko Ty masz takie spostrzeżenia. Zawsze możesz dyktafon dać dziecku do plecaka.
    Nie odpuszczaj, bo lepiej nie będzie.
  • Warto też wpadać z niezapowiedzianymi kontrolami (pod byle pretekstem), albo jak są na dworze poobserwować z daleka. W podstawówce u moich dzieci nauczyciele sami zapraszają rodziców żeby popatrzyli jak jest na lekcjach. Kiedyś w klasie syna były problemy z zachowaniem wobec nauczycielki i rodzice ustanowili dyżury obstawiając lekcje przez dwa tygodnie. Trochę pomogło, a przynajmniej rodzice wiedzieli na co zwracać uwagę u swoich pociech.
  • Turturek - cudowny pomysł z tymi dyżurami.
    Ja się nie tyle martwię o syna bo on jest w bardzo dobrej klasie, miał tylko zastępstwo z tą Panią i na wstępie było zaklejanie buzi .... syn z pewnością jakby się to zastępstwo powtórzyło i taka była sytuacja powie nam a tej pani, że tata przyjdzie i to jej zaklei buzie tylko szkoda mi tych sześciolatków, nie dość, że pierwsze kroki w szkole to szarpanie i nie wiadomo co jeszcze, zdecydowanie jestem zbulwersowana takim podejściem nauczyciela, porozmawiam jutro z dyrektorem i rodzicami.
  • Za moich czasów jedna nauczycielka rzucała kluczami w ucznia, inna kazała sikać do śmietnika jak ktoś chciał do toalety, inna w twarz uderzyła dziecko. I co? Wszyscy żyją.
  • edytowano kwiecień 2015
    ale ile traumy mieli!! ;)

    Jak dziecko jest grzeczne, to żaden nauczyciel krzywdy mu nie zrobi. Niech rodzice lepiej przyjrzą się swoim pociechom.
  • nie ma złych nauczycieli, tylko niewychowane dzieci - jaaasne wszystko!
  • Idź sobie do szkoły i przyjrzyj się zachowaniu dzieci.
  • Rodzice Kochani - nie wierzcie we wszystko, o czym mówią o szkole Wasze dzieci a my obiecujemy, ze nie będziemy wierzyć we wszystko, o czym mówią Wasze dzieci o sytuacjach z domu ;)

    A tak poważnie - z jakiego powodu mama odbiera dziecko z zajęć jeszcze w czasie ich trwania? Przyznam, nie rozumiem. Iść obok dziecka, skoro samo idzie z klasą do szatni?
    Dlaczego od razu zakładasz, ze pani miała coś do ukrycia?
    Namawianie do sprawdzania, co sie dzieje na lekcji? Oj, nie mam nigdy nic do ukrycia ale na pewno nie pozwoliłabym na coś takiego, jak sprawdzanie mnie, w jaki sposób prowadzę zajęcia.

    Tak, najlepiej dyktafon, kamerkę, babcie pod okno i dziadka pod drzwi, mama i tata w te pędy do dyrekcji
    matko
  • Moja mama (ma 80 lat) była nauczycielką opowiadała o swoim zatrudnieniu, jeden z dyrektorów, który najbardziej jej imponował mało hospitował, za to miał manierę, że chadzał po korytarzach i jak z klasy słyszał hałas, to uważał, że złego nauczyciela zatrudnił. dobrych nauczycieli jest mało, wiem, sama jestem po studiach pedagogicznych, nie chcesz wiedzieć, jak panie koleżanki egzaminy zdawały. Na co nauczyciel pozwoli, to ma.
    Z drugiej strony, na co rodzic pozwoli, to ma.
    Jak rodzic i nauczyciel współpracują, nie ma porażki zazwyczaj. Nie z każdym nauczycielem i nie z każdym rodizcem da sie współpracować.
  • też racja, @AB.
    i nie z każdym dyr.
  • kociara - odebrałam dziecko po zajęciach :), zakładam, że Pani miała coś do ukrycia bo kiedy tylko odeszłam okropnie na te dzieci krzyczała - tak, że gdybym była dzieckiem bardzo bym się przestraszyła
  • ja tam ogólnie i generalnie przymierzam się powoli do zrobienia tej nauczycielce jesieni średniowiecza ....
  • @szczurzysko , gdzieś mam to , że wszyscy żyją , po tym jak nauczycielka rzucała w kogoś kluczami , spróbowała by tylko rzucić w moje dziecko.

    Nie mówię, że dzieci są idealne ( a moje to już na pewno) ale ja nie biję moich dzieci po twarzy i nie wyobrażam sobie ,żeby ktokolwiek to robił.
  • jak dla mnie każdy nauczyciel, który śmie powiedzieć, że jakakolwiek przemoc w stosunku do dziecka - szarpanie, straszenie jest usprawiedliwione złym zachowaniem dziecka (np. sześciolatka) zdecydowanie nie ma przygotowania do tego zawodu, musi przejść przyspieszoną lekcję nauki zachowania przeprowadzoną przez rodziców tego dziecka i natychmiast powinien się zająć czymś innym .... ;)
  • Jest różnica między podniesieniem głosu a zaklejaniem ust taśmą czy rzucaniem w kogoś kluczami. Zresztą to przemoc fizyczna i skoro jest ta genialna ustawa antyklapsowa, to tyczy się też obcych, nie tylko rodziców dziecka, prawda? Milamama, jak masz wątpliwości, to zgłoś dyrekcji i daj znać innym rodzicom, bo może ich dzieci nie mówią im wszystkiego. Jeśli jest w porządku, to nic się nie stanie, a jeśli nie jest, to ważne, żeby czegoś nie przegapić.
  • W mojej podstawówce nauczyciel od fizyki też rzucał kluczami w uczniów. Do tego na zapleczu miał połówkę łuku i najbardziej rozrabiający mogli liczyć na łomot, a taki łuk ciągnie że hej. Nauczyciel z geografii pobił się na lekcji z uczniem, lali się pięściami po twarzy aż huczało. Nauczyciel od matematyki złapał ucznia za bluzę, rzucił na ławkę i przydusił. Nauczyciel od biologii chodził na przerwie z dwumetrowym kijem i lał wszystkich którzy grzecznie nie spacerowali dookoła korytarza. To niektóre z przewinień nauczycieli.

    Uczniowie stażystę z fizyki obrzucali ogryzkami, założyli kosz na głowę, zagrozili też że jak im 5 nie postawi to wiedzą gdzie mieszka. Nauczycielowi od muzyki przestawiali malucha w krzaki żeby nie mógł znaleźć. Spalili wszystkie dzienniki lekcyjne pod koniec roku. Trzy razy w ciągu 4 lat była podpalana szkoła. Na wagarach zatrzymali przejeżdżający w pobliżu pociąg i obrzucili go kamieniami wybijając szyby. Wiem przynajmniej o 3 z mojej klasy którzy wylądowali w więzieniu, jeden popełnił samobójstwo.

    Takie były realia za moich czasów :) Naprawdę niewiele się zmieniło.
  • Ratunku, Turturek, chodziłeś do szkoły na głębokiej Pradze czy co? :)
  • Nie, na Radogoszczu w Łodzi. Takich szkół było wbrew pozorom sporo, tylko nie mówiło się o nich, bo nie było internetu ani brukowców.
  • Mnie sie ostatnio tlumaczyla nauczycielka (sama z siebie by najwyrazniej uprzedzić fakty) ze szarpala F. On chcial wybiec ze szkoły, wiec go przytrzymywala. I dobrze.

    Ale... Ostatnio opowiadala mi nauczycielka (bardzo fajna, delikatna, znam ja od lat), ze zazartowala, ze za jakies tam bledy to lanie spuści uczniowi i żeby sie szykowal itp. Potem dopiero dotarlo do niej, ze moglo to byc absurdalnie odebrane. Moze tak samo jak z ta tasma klejaca?

    Zgadzam sie z Rusalka, czasem są poważne sprawy, czasem wkracza nadgorliwość rodzica...
  • Z nieco iinej beczki - kiedys Jimmy opowiadal Markowi ( wtedy 6-letniemu), jak ojciec go bil za przewinienia obroza psia z cwiekami. Kilka dni pozniej marek podczas spaceru pyta jimmyego; 'A pamietasz, jak biles mnie cwiekowana psia obroza, jak bylem malutki?' Niechby ktos cos takiego uslyszal - mielibysmy balet w domu z SS... :) Ale mimo to, zawsze nalezy wysluchiwac dziecka i starac sie sprawdzic fakty. Uwazam, ze nauczyciel nie powienien bic dzieci ( chyba, ze w obronie wlasnej - co sie we wspolczesnej szkole moze zdarzyc), wyzywac ich lub ponizac.
  • Savia to nie zart tylko straszenie, dwa razy wyciagnela ta tasme a jej slowa wywolaly strach, dzieci nie sa glupie i rozrozniaja czy cos jest zartem. Jak czytam przezycia niektorych to dochodze do wniosku, ze moi nauczyciele nie byli wcale tacy najgorsi, nikt nikogo nie bil, nie rzucal niczym itp.
  • Ależ oczywiście, ze nie ma żadnego przyzwolenia na jakikolwiek przejaw agresji wobec dziecka, cokolwiek by nie zrobiło.
    Natomiast nie zawsze pani krzyczy na dzieci, bywa, ze trzeba niekiedy podnieść głos "do dzieci". Po prostu.
    Pamiętam, jak sama kiedyś bardzo mocno uderzyłam dziecko w twarz "na odlew". Zupełnie przypadkiem, pokazywałam innemu dziecku coś w bardzo zamaszysty sposób i akurat kolejne biegło na oślep i nadziało się na moją wyrzuconą rękę. To było oczywiście niezmierzone, od razu zdzwoniłam do rodziców, ale dzieci opowiadały, jak pani uderzyła Wojtusia.
    Kolejne teksty dzieci oraz rodziców - "nie rób czegoś, bo pani cię będzie wyzywała". Bardzo długo mi zajęło, bym pojęła, ze "wyzywać" = zwracać uwagę, upominać, (nawet nie krzyczeć), taki regionalizm dziwny, choć też nie zbyt powszechny.

    Uważam, ze rodzic jak najbardziej ma prawo zwrócić się z uwagami do dyrekcji, jednak troszkę oponuję, jak rodzic każdą sytuację, która nie podoba mu się traktuje jako powód do "skargi" na danego nauczyciela, a jednak sam nie rozmawia z nim na dany temat, nie wyjaśnia, nie konfrontuje
    W ogóle mamy jakąś dziwną "modę" - nie podoba mi się coś, nie wyjaśniam z nauczycielem, nie rozmawiam z nim na dany temat, ale od razu biegnę na skargę, zaczynam rozmawiać z innymi rodzicami na ten temat.
    U nas też to jest dość powszechne, rodzice przychodzą z takimi głupotami, ze aż wstyd, naprawdę. Ale nie wyjaśniają wcześniej niczego z nauczycielem.
    Przykłady z ostatniego tygodnia: bo pani nie rozdaje mleka sama, tylko dzieci same sobie biorą, bo ławki nie tak ustawione, bo dlaczego moje dziecko 2 dzień było na dworze bez kurtki...i to są skargi składane dyrekcji.
    Dyrekcja cierpliwa, ja już mniej - zawsze proszę, aby cokolwiek najpierw wyjaśniać z nauczycielem, wychowawcą, potem proszę o kontakt.

  • Do tych co bronią nauczycieli.

    Kogo Wy porównujecie?
    Nauczyciela ktory ma co najmniej ponad 30lat i dziecko które ma powiedzmy 10lat. Nie mozna tłumaczyć agresji dorosłej osoby, przeszkolonej do pracy z dziecmi - złym zachowaniem tegoż.
  • A tu ktoś broni agresywnego nauczyciela?
    Nie zauważyłam, dopuszcza się czytanie ze zrozumieniem
  • Tylko pytanie kiedy naprawde jest agresja.
  • Elunia, jak kiedys byla tu dyskusja na ten temat (kar fizycznych w szkole) i zadalam pytanie retoryczne - bo dla mnie odpowiedz rodzica powinna byc oczywista - "czy chcialbys zeby Twoje dziecko nauczyciel uderzyl", to w moja strone polecialy wulgaryzmy. Wyjasnilam to przez priv, ten post jest skasowany. Dowiedzialam sie dzieki temu, ze takie kategoryczne stwiedzenia, ze kary fizyczne zapewniaja dyscypline, to tylko ogolnie, ale juz jak sie zapyta o wlasne dziecko, to juz zdanie sie zmienia...do dzis nie rozumiem tamtej reakcji, bo ten forumowicz z powodu tamtej dyskusji ostentacyjnie zegnal sie z forum, rzecz jasna po blaganiach innych, zeby zostal, jednak nie odszedl.
  • Dzieki @Elunia ;)

    @kociara czytanie ze zrozumieniem dotyczy wszystkich ;)
  • Dzisiaj K i A przyszli bardzo zdenerwowani, bo na religii siostra zakonna uderzyła i starała chlopca( brzydko jej odpowiedział).
    Chłopiec nie ma rodziców, mieszka w domu dziecka.
    Jak moge pomoc?
    Rozmawiać z siostrą,proboszczem, czy dyrekcją?
    Moi młodzi ( którzy nie sa najgrzeczniejsi na świecie) są po prostu zgorszeni.
    Podobno to nie jest pierwszy raz
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.