Podzielcie się proszę waszym doświadczeniem jak znajdujecie czas dla dzieci.
Naszą rodzinę dotyka ten problem: mąż pracuje na dwa etaty, gospodarstwo, 24 godzinne zmiany w pracy i dodatkowe zlecenia dorywcze. Taki mamy klimat. Mało czasu i energii zostaje dla rodziny. I widzę jak trudno mu wytworzyć więź z niemowlęciem. Nasz synek ma pół roku. Brak mu chyba pomysłów jak zabawić tak małe dziecko, boi się zostać z nim dłużej niż kilka minut "bo on tylko ciebie uznaje a na mnie ma uczulenie i płacze".
Jakieś pomysły jak mogę pomóc? Wymyślilam dwa: mogę przejąć część prac w gospodarstwie, by miał więcej czasu dla dziecka i był mniej zmęczony. Przecież mogę skosic trawnik i nasypac zboże do worków. I mogę jeszcze chodzić z dzieckiem za nim jak coś robi w domu i pokazywać dziecku opowiadać "teraz tata naprawia traktor, podamy mu klucz". Wtedy też jakby spędzają czas razem.
Podpowiedzcie coś. Poradzcie zatroskanej malodzietnej mamusce.
Komentarz
U mnie przeciwne sa zupelnie.
I fakt - robie ogrom rzeczy uznawane za męskie. Zyskujemy przy tym dużo czasu.
Ale później zaczęły się kolki, trudno uspokoic dziecko trudno znieść płacz. A później dłuższe okresy aktywności dziecka i trudno mu się odnaleźć w zabawianiu żeby nie marudzilo.
Tu trzeba cieplarniane warunki stworzyc Niech razem drzemia na kanapie, albo na spacer pojda, moj maz jakies tam prace wykonywal z zachustowanym dzieckiem. Nie stwarzac tez sztucznych granic “teraz tata opiekuje sie dzieckjem“, tylko normalnie, jak to w domu bywa, raz jestel ja, raz maz, kto ma chwile to przebiera, czy buja.
U mnie przy pierwszym bylo bardzo slabo i bardzo pozwalalam sobie dac pomóc i w sumie mąż tez kiepsko ogarnial i moze dlatego bylo to takie fascynujące. Taka przygoda.
Pamiętam jak zuzywalismy prawie całą paczke chusteczek przy przrwijaniu i ogladalismy na yt filmik jak przewinac zuzywajac jedna chusteczke )
Nie stoję nad nim z batem wrzeszczac żeby zajął się dzieckiem. Podtykam mu syna wybierajac momenty kiedy dziecko ma najlepszy humor i jestem blisko żeby był spokojny widząc mnie w pobliżu.
Mój mąż się szybko włączał w opiekę nad dziećmi - nosił, kąpał, przewijał, ale nie czuł "tego czegoś". A dziecko średnio reagowało na męskie zabawy.
Zawsze była też mamo-filia i wrzaski jak mama szła.
Ale już na etapie książeczek,m samochodzików zrobiło się bardzo ok - u nas wytworzyły się specjalizacje. Tata czyta - owszem - ale książkę o dinozaurach (album), żadnych książek o księżniczkach. Tylko tata nosi na barana, tylko tata wozi w jeździonku po ogródku, tylko tata buja i usypia na rękach.
A mama czyta o ksieżniczkach, pod lupą pokazuje robaki (a nie podpala trawki za pomocą promieni słonecznych), tuli i całuje zranienia itp.
Dzieci są bystre, szybko się uczą z kim do kogo.