Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Kryzysy małżeńskie

1246716

Komentarz

  • Żeniłem się mając w uszach Budziaszkowe "JA Ci ślubuję...", a po jakimś czasie zorientowałem się, że z całej przysięgi aktualne jest "...tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy święci! Amen"
    Zmykam do Żony.
  • @Katarzyna - może związki zna od strony naukowej :)
  • Jak się samemu kłótliwym nie jest i potrafi albo uznać rację współmałżonka, albo przedstawić dobre argumenty, to wystarczy zwyczajna rozmowa.
    --------
    Sęk w tym, że mamy naleciałości, czasem totalnie inne wychowanie czy postrzeganie świata, że jedna strona mówi A, a druga rozumie B. I jak tak usiłujemy sobie wzajemnie wytłumaczyć to emocje zaczynają sięgać zenitu, bo człek ma wrażenie, że do ściany mówi.
  • @Savia właśnie tak, jak piszesz...
  • Wszystkich udzielajacych sie w tym watku b.prosze o szczegolna modlitwe za D i M,malzenstwo z 35 letnim stazem na skraju rozpadu. O powrot milosci i jednosci malzenskiej +Krolowo rodzin,modl sie za nimi!+
  • edytowano maj 2015
    Materia bardzo delikatna, ale mam w rodzinie kobiete, ktora dwa razy sie rozwiodla, sklocona jest z wszystkimi ludzmi i robi z siebie meczennice vel przykladna katoliczke (pierwszy rozwod koscielny). Bo ona zawsze sie poswiecala, pracowala, robila, wychowywala, a ci inni to tacy zli ludzie, tak ja krzywdza. A z kobieta ciezko wytrzymac kilka godzin, manipulatorka straszna. W takim przypadku to sie mezowi dziwie, ze tyle lat z nia wytrzymal.

    Masz rację, są takie kobiety, tak samo jak są kobiety tak strasznie dominujące męża, że ten po prostu ucieka.
    Tylko to są przykłady skrajne jednostkowe. W zdecydowanej większości to nieodpowiedzialni mężczyźni porzucają żony, gdy poczują, że małżeństwo ich przerasta. Gdy pojawi się dziecko ( dzieci) , gdy co gorsza dziecko jest niepełnosprawne i gdy żona traci pracę lub staje się otyła. Zresztą ja znam ładne, szczupłe zadbane i porzucone. Tylko zawsze winą obracza się obydwoje niesprawiedliwie. A czy to żony wina, że urodzi chore dziecko, na które facet nie moze patrzeć , a skąd wiadomo, że te złe geny to nie po nim ?
  • Oczywiście jak nie mam kryzysu małżeńskiego to może nie powinnam się wypowiadać bo nic nie wiem na ten temat z autopsji, za to notorycznie mam kryzys jakiś inny. Jednego nie skończę , poprzednie trzeba łatać itd.
    Zastanawia mnie jednak czasem dlaczego postronni ludzie próbują wywołać kryzys w czyimś związku poprzez wtykanie szpili. ze mną jeszcze nie zadarła ani nie wlazła mi w drogę żadna wypicowana, długonoga, piękna i łasa na cudzych mężów podrywaczka za to parę razy miałam ochotę się rozwieść ( oczywiście nie szukając innego !) z nerwów przez osoby z otoczenia.
    Po za tym wydaje mi się , że zakochanie zakochaniem ale po prostu do kryzysu dochodzi czasem z braku szacunku do małżonka/i.
  • Hmmm, ale to czy się do ściany mówi, to można zauważyć już w narzeczeństwie. Wystarczy wyjechać gdzieś razem na wakacje i pobyć ze sobą dłużej niż godzinkę. Podobnie kształcące są wizyty w domu u rodziców przyszłego małżonka/małżonki. Jest masa drobiazgów która mówi o wychowaniu, charakterze czy przyzwyczajeniach. U mnie jest tak, że często jedno z nas robi czy kupuje coś o czym myśli drugie. Nawet np. szukając niezależnie biura na naszą podróż poślubną, znaleźliśmy dokładnie to samo. Fakt, że jeździliśmy i pisaliśmy do siebie przez 5 lat, a potem było jeszcze 1,5 roku narzeczeństwa. Mieliśmy czas siebie i swoje rodziny dobrze poznać.

    W temacie kłótni jeszcze, o sporo awantur wynika z wcześniejszych problemów w pracy czy jakiś innych stresowych sytuacji. Wtedy wystarczy iskra żeby zapłonąć. Dlatego warto odrobinę chociaż wczuć się w aktualny nastrój współmałżonka i nie wyjeżdżać z pretensjami kiedy niewiele brakuje mu do punktu zapalnego. Najpierw warto zapytać się o problemy drugiej strony, a potem dopiero przedstawiać własne.
  • edytowano maj 2015
    Chyba nie ma malzenstw bez kryzysow ..w sumie fajnie bylo jka mezczyzna wyruszał na wojne i go tak z pol roku nie było ..potem wracał i sielanka .

    Tylko trzeba mieć zaufanie do męża, że ma zdrowy kręgosłup moralny i na wojnie nie ma czasu czuć się samotny i wpadać do burdello bum bum.
    ;) W ogóle to fajnie być dumną z męża- bohatera. Tylko ja np. bym miała ciągłe obawy, że męża na wojnie ktoś w końcu zabije....
    Tak w ogóle to wkurza mnie szowinistyczne szukanie winy za rozwód w kobiecie. Zawsze, że jest taka beznadziejna a on biedaczek przytłoczony tymi obowiązkami, bachorami, zrzędzącą , tłustą bezrobotną babą. Dlatego nie posługuje się umysłem ani sercem tylko tym co ma w rozporku, to się mężczyznom wybacza. jak żonie żałuje na dezodorant a kochance kupi futro i parfiums za 700 zł. Ale innym niezrozumiałym fenemoenem jest dla mnie skąd się w ogóle biorą te naiwne idiotki lecące na żonatych facetów a potem wypłakujące się na forach,albo w mediach że on nie chce odejść od żony albo , że ją ( tą kochankę)  w końcu też zdradził..( patrz. np taka Isabel M)
  • Ale zdarzało się też, że mąż wracał po dwóch latach, a tu żona w ciąży :P Albo jeszcze lepiej, że ma nowego męża, bo wszyscy uznali jego śmierć na polu chwały.
  • edytowano maj 2015
    Zdarza się nadal, mąż na saksach a żona w ciąży z hydraulikiem....I w drugą stronę też. Ale na to już jest chyba społeczne przyzwolenie, bo,, przecież czuli się tacy samotni". Tak w ogóle to przykre , że wierność jest po prostu wyśmiewana. Nieraz jest tak, że jak facet wyjeżdża to koledzy ciągną go na dziwki a potem informują o tym żonę i mają ubaw, że będzie rozwód. Znam 2 takie przykłady i zastanawia mnie co takimi ,, przyjaciółmi" kieruje ?
  • oj, to mamy skrajnie różne statystyki - w moim otoczeniu to głównie kobiety zdradzają, psychicznie maltretują i odchodzą.

    ło matko to jakieś feministki 8-|
  • Hmmm, ale to czy się do ściany mówi, to można zauważyć już w narzeczeństwie. Wystarczy wyjechać gdzieś razem na wakacje i pobyć ze sobą dłużej niż godzinkę. Podobnie kształcące są wizyty w domu u rodziców przyszłego małżonka/małżonki.
    -------

    Nawet jesli da sie zauważyc to co dalej? Jakie wnioski? Porzucic narzeczonego czy sciana przestanie byc sciana? ;-)
  • Szczerze mówiąc to sie cieszę, ze zbyt dobrze nie znalam charakteru/temperamentu/mentalności mojego męża... I on nie zdążył poznać mojego tak porządnie. :D Spodziewam sie ze nie bylibyśmy małżeństwem. A tak? Choc wiele drobiazgów nas różni, w rzeczach zasadniczych jestesmy jednomyślni. Po 15 latach wciąż bardzo sie kochamy i jestesmy szczęśliwi.

    I... gdybyśmy spędzili kilka lat na poznawaniu sie w narzeczenstwie a nie w małżeństwie to nie byloby naszych pierworodnych synow. :-(
  • Wariant szybki rozwiązania: mąż kupuje zmywarkę.

    Ktoś musi do tej zmywarki powkładać a potem powyjmować i też jest kłótnia :P
  • edytowano maj 2015
    Daleko szukać - w rodzinie mam przypadek, że kobieta lat 50 odeszła od męża do kochanka i jeszcze chciała go o alimenty pozwać, bo on zarabiał a ona nie. Dzieci dorosłe, samodzielne, więc tu nie o nie chodziło. Motywowała to że była skrzywdzona alkoholizmem męża (z którego wyleczył się ponad 10 lat wcześniej i od tego czasu nie pił - ale przez te 10 lat nie miała kochanka, więc nie było do kogo odejść). Kochankiem był najlepszy przyjaciel męża, z którym pracował od lat:)


    No to baba faktycznie (...) a kochanek jakiś żigolo. Albo zwykła świnia. Takich przyjaciół to się traktować powinno kałasznikowem:P
  • edytowano maj 2015
    Ale jak kobieta zorientuje się, że żyje pod jednym dachem z erotomanem, seksoholikiem ( co nie wyszło przed ślubem ) i ponosi ona konsekwencje w postaci przykrych chorób wenerycznych, utraty pieniędzy bo trzeba płacić męża zobowiązania, nie wie czy facet nie posunie się do czegoś w końcu niezgodnego z prawem, w dodatku przegrywa codziennie w konkurencji z pornografią to chyba do cholery nie jej wina , że składa pozew. Wina to chyba tylko taka, że nie zauważyła problemu w narzeczeństwie i nie uciekła, albo była zbyt tolerancyjna. Znałam kobietę, która po ślubie zorientowała się ,że jej mąż jest homo i zdradza ją z kolegą.
    Problemem największym w tym wszystkim było istniejące dziecko, któremu nie wiadomo jak dewiację tatusia wytłumaczyć.

  • Ja jednak znam najwięcej takich małżeństw, w których to mężczyźni nie dorastają do pięt swoim żonom i ewidentnie je niszczą. Mam kilka wartościowych koleżanek, które szukały równie wartościowych kandydatów na mężów i nie znalazły, czas uciekał, one w przekonaniu, że za bardzo przebierają - wyszły za kiepskich (pod względem charakteru) facetów. No bo lepszych nie znalazły. A szukały dość długo.
    I teraz mają jak mają.
    Jedna z nich na prośbę o drugie dziecko usłyszała od męża: "wy, kobiety, to byście chciały tylko rodzić i w domu siedzieć!". No i wykopał ją do pracy na cały etat, dziecko małe do przedszkola, o drugim dziecku może tylko pomarzyć...
    Fajny kolo, prawda?
  • joanna_91 moj mąż akurat zmienił się na lepsze. :-)
  • joanna_91 moj mąż akurat zmienił się na lepsze.


    @Savia, ale zmienił się bo "go sobie wychowałaś"?
    Czy dlatego, że jak radzą niektórzy "pracowałaś z uporem nad samą sobą" i w wyniku tego mąż też się zmienił?
    Czy może modlitwa zadziałała?

    No chyba, że sam z siebie ...
  • Hmmm... Zmienił się bo, zbliżył sie do Boga, bo ja jestem w pewnych sprawach zasadnicza i chyba "wymusilam" a potem odkryl w tym wartość, choćby w krucjacie. Czy moje zmiany miały na niego wpływ? Tak naprawde nie wiem. Szczególne ze moje zmiany są mikroskopijne.
  • edytowano maj 2015
    Nie lubię określenia "wychować sobie malzonka".

    Bo to ani wychowywać ani sobie.

  • Czyli, że raczej pokierowałaś swoim mężem. A tyle się mówi o wodzowskiej roli męża w stadle ;) . Z moich obserwacji jednak wynika, że jeśli mężowie mają kiepskie charaktery czy poglądy, to uległość żony prowadzi raczej do katastrofy niż do "odpowiedzialnej postawy męża". To tak na marginesie tematu "kryzysów".


  • Nie lubię określenia "wychować sobie malzonka".



    Ja też. Ale tak się mówi :)
  • Są sprawy w których ja go pokierowalam, a w innych on mnie. Na tym polega małżeństwo by wzajemnie ciągnąc sie ku świętości. Każdy ma inne talenty i inne rzeczy wnosi w rodxine.
  • u nas jak u Saviów, widzę wielkie zmiany w mężu, niektórzy widzą we mnie ;)
  • Ale jak kobieta zorientuje się, że żyje pod jednym dachem z erotomanem, seksoholikiem ( co nie wyszło przed ślubem )
    -----
    Nie wierze, ze tego nie widac. No nie wierze.

    Znam przypadek powyższego "zaskoczenia" ale dziewczyna slyszala o nim ze jest kawal skur.. tylko z wszystkimi sie klocila ze to nie prawda. A bylo to jasne jak słońce. I to nie on się ukrywal tylko ona miała nsdzieje ze to sie zmieni.

    No, ale to są właśnie te rzeczy zasadnicze. A sam temperament? Klotliwosc? Czasem brak zrozumienia? To tak naprawde drobiazgi.
  • Ja dla mnie klotliwosc i zasada “moje zawsze na wierzchu“ to podstawa wszelkich kryzysow. A jak sie dwoch takich dobierze to juz dramat.
  • nie umiem ogólnie, niestety ale SAKRAMENT MAŁŻEŃSTWA to jest MOC! jeśli sie w nią wierzy oczywiście, po nawet takim kryzysie, że wszystko sie wali można odbudować, w tej chwili moge tylko porównać, że czasem to jest tak, jakby ciągle mieć tę samą ziemię i zdmuchnąć szałas, by wymurować DOM.
  • Nigdy nie zrozumie o co sie klocic mozna, jak przeciez wszystko mozna sobie powiedziec. Przez 15 lat malzenstwa nie mielismy ani jednej klotni, maz nigdy nie podniosl na mnie glosu. Ale jak kto lubi, to moze calymi dniami o kazda pierdole drzec koty.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.