Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Kryzysy małżeńskie

1235716

Komentarz

  • edytowano maj 2015
    Maciejko nie zawsze jest tak. Czasem jedna strona nie znosi sprzeciwu, druga kładzie uszki po sobie, ustępuje, ponosi konsekwencje, rozściela dywany pod nogi i idzie przez życie z miotełką sprzątając w pokorze po małonku a w podzięce dostaje kopa i dowiaduje się, że jest nie liczącym się zerem. W przeciwieństwie do kogoś tam piękniejszego, bogatszego i umiejącego postawić na swoim.
  • No widzisz Maciejka, a u nas im większa kłótnia tym większy krok do przodu. Nie udaje ze jest inaczej, bo temperamentna jestem ;-) i mnóstwo spraw musimy przerabiać, szukac wspólnego podejścia przy pierwotnie skrajnie różnym rozumieniu.
  • klotliwosc i zasada “moje zawsze na wierzchu“
    ----
    Dla mnie spójnik "i" tu nie gra, bo jedno z drugim nie musi wystepowac.
  • @Savia, niektórzy akurat w tym temacie to się pięknie maskują, to nie aklohol, że czuć na kilometr ;)
  • Savia, no jedno z drugim sie laczy. Jesli MOJE zdanie nie jest az tak wazne, jestem sklonna do ustepstw, to klotni nie ma.
    No i na serio nie potrafie sobie wyobrazic sytuacji, w ktorej klotnia bylaby potrzebna :-/ Przerabialismy 1500 sytuacji zyciowych, problemow, waznych decyzji i nigdy nie bylo tak, zeby nie dalo sie porozmawiac.
  • Skatarzyna jak narzeczony omija sakramenty szerokim lukiem, to rzeczywiście można sie bać. Ale to juz jest symptom i trzeba świadomie ocenic sytuacje.
  • Jesli MOJE zdanie nie jest az tak wazne, jestem sklonna do ustepstw, to klotni nie ma.
    ----
    To nie musi byc moje zdanie, ale obrona konkretnego systemu wartości, którego wspolmalzonek moze (jeszcze) nie rozumieć. I tak jak juz napisalam - czasem emocje sięgają zenitu. Oczywiście kłótnia kłótni nierowna. Możemy używać tego słowa, a przed oczami miec skrajnie różne obrazy kłótni małżeńskiej.
  • edytowano maj 2015
    A jak przyjmuje świętokradczo ? I jest świętszy od papieża, ma znajomości w kościele ? Nie ma czasu na randki bo jest taki świątobliwy i oddany obowiązkom różnym. Dziewczynie takiej bardzo wierzącej może wydawać się ,że to porządny człowiek z zasadami. Potem na jaw wychodzi, że dla niego mieć żonę ( żeby starzy nie ględzili ) i jednocześnie kochankę ( która jest żoną bogatego nudziarza)  to nic złego, to taka męska tradycja? Znałam też takie małżeństwo. bardzo szybko rozpadło się, była w nim też przemoc jak się okazało ale kulturalna, zakamuflowana.
  • @prowincjuszka czy my tu piszemy o głupich i naiwnych dziewczynach, czy o normalnych relacjach narzeczenskich dość świadomych ludzi? No prosze Cie...
  • Savia, ale to TWOJ punkt widzenia, bo przyjmuje, ze maz ma katolicki swiatopoglad, tylko w szczegolach typu krucjata moga byc rozbieznosci. Czyli w zasadzie sprawy fakultatywne, do ktorych nawet Kosciol daje wolna reke. Tak, jak nikt mi nie nakaze wierzyc w jakies tam objawienia.
    To jest wlasnie myslenie “moje jest najmojsze“, moj punkt widzenia najlepszy i ty masz widziec to tak samo jak ja.
  • Jak się ktoś fatalnie zakocha to potrafi zgłupieć. I to dotyczy obu płci. Tak samo jak dzieczyny wychodzą za ćpunów, pijaków bo myślą , że ich z tego wyciągną. Tylko potem jak się okazuje, że trzeba uciekać z dziećmi z domu w środku nocy to wielkie zdziwienie.
  • Na etapie chodzenia z moim obecnym mężem miałam ogólnie pstro w glowie, ale byly sprawy na które miałam szeroko otwarte oczy i uszy. Sprawy o które nie pytalam tylko sluchalam miedzy wierszami, gdy mowil spontanicznie. Tą czujność zawdzięczam moim rodzicom.

    Poza tym codziennie modlilam sie by bylo po Bożemu i by Pan Bóg to sypnal jesli tak jest lepiej. (a zbyt pobozna nie bylam) I za pierwszym razem rozstaliśmy sie "bezpowrotnie".

    Modlitwa plus czytanie w narzeczenstwie miedzy wierszami= szczęśliwe małżeństwo. ;-)
  • Maciejka bo Wy młode małżeństwo jesteście ;)

    Ja jestem uparta, maz uparty (Młody tez :)) )
    W tym roku pęknie 18 wspólnych lat
    Ciężkie chwile tez były przez ten czas, kłótnie takoż, latające talerze tez sie pojawiały - nie eidze w tym nic złego a nawet plus- nie czekam aż mi sie zastawa wytyczne sama zeby ja zmienić- przyspieszam ten proces ;)
    Z takich poważniejszych to było kilka kryzysów.
    W sumie nie byliśmy małżeństwem wtedy, ale nigdy nie przyszło nam do głowy, zeby sie rozstać.
    Decydując sie na wspólne zycie wiedzieliśmy, ze zycie to nie bajka i nie zawsze jest różowo. Moze byc rożnie, mogą sie pojawić problemy rożnej maści, moze sie pojawić choroba etc., wiec kiedy pojawiły sie rożne takie to walczylismy zeby je prędko zażegnać
    Udało sie
    To jest mężczyzna przy ktorym chce sie zestarzeć :)
    Nie mamy MOCY sakramentu
    ;)
    Ale widac nie jest on konieczny zeby kochać, byc kochanym i trwac w stałości :)
  • @Savia, ale grzeszni korzystają z sakramentów, dajesz głowę, że jak raz sie wyspowiadałaś, to NIGDY więcej ta sama skłonność nie będzie powodem grzechu? :\">
  • Macirjka ale ja nie napisałam ze klotnie dotyczyły krucjaty. :-) To sobie dopowiedzialas.

    Poza tym, gdyby nie nasze ścierania sie i klotnie nie bylibyśmy tu gdzie teraz jestesmy. Uwielbiamy sie godzić po :-)
  • 15 lat malzenstwa + 7 znajomosci :) Ponad pol zycia sie znamy.
  • Swoja droga, jesli mój maz ma fajny pomysl na życie, chce zaproponować mi cos rozwojowego, (a ja bronie swego bastionu) i reprezentuje "moje jest najmojsze" to niech to forsuje choćbyśmy mieli wpierw sie poklocic. ;-) Pewnie tak bylo nie raz tylko ja jakos nie zwracam uwagi na to "czyje jest najczyjsze" ;-)
  • Savia, ok nie mowie ze krucjaty, tylko zakladam, ze nie dyskutowalas z nim podstaw katolicyzmu.
    No dobra, przyjmuje do wiadomosci, ze jestem z innej planety ;) i nigdy nie zrozumie tych klocacych sie. Wlasnie tlumaczymy rozwrzeszczanemu synowi, ze “wszystko mozna sobie spokojnie powiedziec“, to i przyklad dawac trzeba.
  • Ja jestem człowiekiem bardzo upartym, żona bardzo energiczna i teoretycznie powinny u nas talerze latać. Cały urok polega na tym że i mój upór i energia żony ustępują logicznej argumentacji i tzw. dobru wspólnemu. Umiemy się i chcemy się po prostu porozumieć. Przede wszystkim są pewne cele wspólne i większość naszych działań po prostu służy tym celom. Wiadomo że jak się szybciej obiadu nie zrobi, to nie pojedziemy razem na rower. Chcemy razem jechać to znaczy, że oboje robimy wszystko żeby obiad był szybciej. Proste i skuteczne.
  • Skatarzyna glowy nie dam, ale wierze w CUDA i cudów zaznalsm wielokrotnie :-) Moze stad mój niepoprawny optymizm ;-)
  • @Turturek w punkt! Logika + dobro wspolne, ciagniecie we wspolna, a nie swoja strone i juz mozna ciszej mowic ;)
  • edytowano maj 2015
    My po ślubie 17. I Bogu dzięki nie mieliśmy kryzysów, jedynie kłótnie o drobiazgi. Nie wiem jednak co bym zrobiła gdybym została zdradzona. Wcale nie jest pewne czy latałabym za mężem, pewnie bym odeszła z resztakami honoru, choć serce by pękało. Mam nadzieję jednak , że to się nigdy nie stanie.
    Trudno powiedzieć co robić, żeby nie było kryzysów albo jak już są to jak ratować małżeństwo, bo każdy człowiek jest inny.
  • @Maciejka ja do dzis nie wiem czy w 100% reprezentuje pogląd katolicki. Pewnie sa jakies sfery w których nie, bo od lat musze cos poprawiać, wiec będę musiała dalej... Od 15lat staramy sie stworzyć katolicka rodzine, ale to nie znaczy ze zawsze we wszystkim tacy byliśmy, jestesmy i bedziemy. Rozwijamy sie.

    Wiec tematow do dyskusji o zasadniczych rzeczach bylo, jest i będzie mnostwo.
  • Savia, piszesz o “postawie katolickiej“, jak gdyby to byla wielka niewiadoma. A sprawa jest prosta, uregulowana przez przykazania i katechizm. To, ze nie zawsze wychodzi katolicko, ze czlowiek jest grzeszny, to inna sprawa kaloszy.
  • Turturek, oki. A gdybys Ty byl nie uparty, a pooooowooolny, a zona szybka? Tobie by sie wydawalo, ze wznosisz sie na wyżyny swego tempa a zona by chciała cie jeszcze bardziej przyspieszyc bo dla niej to slimaczenie?

    Zderzenia temperamentow malzonkow bywają różne, czasem wybuchowe.
  • edytowano maj 2015
    @Maciejka jest zarys z grubsza i bardziej szczegółowy. Można spowiadac sie raz w roku, a można co miesiąc. I nie chodzi o to by trzymać sie litery prawa... Mam przekonanie ze my dostaliśmy wiecej niz jeden talent i musimy go pomnożyć, a nie polecieć po minimum przepisowym. I można to nazwać "moje najmojsze". A niech sobie bedzie. Dano nam dużo i konkretniej rozlicza. Skoro ja to czuje i widzę, będę z tego rozliczona czy nie poszłam na łatwiznę, czy nie poszłam po przepisowym minimum.
  • edytowano maj 2015
    Kryzysy małżeńskie były, są i będą...to jedna z form docierania się małżonków...
    Wielkim skarbem małżeństwa jest to, że jest ono sakramentem...jeżeli człowiek poważnie traktuje Pana Boga to i jego sakramenty traktuje poważnie...
    Nie ma idealnych małżeństw, bo nie ma idealnych ludzi...Najważniejsze aby umieć przebaczyć i z nadzieją patrzeć w przyszłość...Uważam ,że zawsze można znaleźć drogę wyjścia...W kryzysie ważne jest aby zauważyć swój błąd i pracować nad sobą , nie tłumaczyć drugiej stronie co powinna zmienić aby było dobrze...

    I najważniejsze to pozytywne nastawienie do siebie i drugiej połówki ( bo dwie połówki są lepsze niż jedna B-) )...


    Pamiętajcie jeszcze o jednym:

    Jeżeli nie układa Ci się w małżeństwie to wina leży zawsze po dwóch stronach....








































    Żony i Teściowej... =))

    MSPANC
  • ja jestem wybuchowa , i zołzowata , dobrze, że mam takiego męża :x

    nie biorę w ogóle takiej opcji pod uwagę jak rozstanie , nie i już , małżeństw do końca , nawet jak się kłócimy to mam świadomość, że wiecznie gniewać się nie będziemy , tak samo jak przychodzi kryzys , wiem, że dzięki naszej pracy i zaangażowaniu lub minie.

    Patrząc na związki znajomych , wydaje mi się,że katolickie małżeństwa ,( takie które maja świadomość, tego po co biorą ślub kościelny) mają łatwiej , nie twierdzę, że są zawsze udane i lepsze od tych , którzy żyją inaczej ale w statystyce ( mojej osobistej) wypadają lepiej.
  • jak nie ma opcji rozwodu, to zawsze trzeba jakąś inną drogę wypracować, choćby bolało
  • Prowincjuszko
    Myśle ze zdrada to ciut wiecej niz niejeden kryzys.
    Znam bardzo mało związków, gdzie po zdradzie zycie wróciło do normy.
    Nawet jak pierwotnie było przebaczenie i chęć odbudowy z dwóch stron, to jednak po pewnym czasie wszystko wracało niczym nie do końca wyciągnięta drzazga.
    Nie wiem sama jakbym w takiej sytuacji sie odnalazła
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.