Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Kryzysy małżeńskie

145791016

Komentarz

  • @TecumSeh mówiąc o odejściu miałam na myśli tylko to z powodu mojego bólu a nie z powodu kogoś innego.
  • Ale takie zachowania, jak opisuje kitek, to nie jest coś, na co można "zachorować". To jest taki charakter. Mam w rodzinie dalszej takiego faceta. U niego faktycznie było to trochę wcześniej zauważalne, więc jedna narzeczona przejrzała na oczy i zerwała. Ale on jest inteligentny i potrafił bajerować, więc znalazł szybko kolejną (była już ok. trzydziestki i zależało jej, żeby wyjść za mąż, bo w jej środowisku uchodziła już za stara pannę. No i zakochała się też). Teraz może na niej tak bardzo się nie wyżywa, ale jedno z dzieci, córka, ma przechlapane. Jest traktowana wyraźnie gorzej od synów, na każdym kroku daje jej do zrozumienia, że jest głupsza, mniej warta (faktycznie jest mniej zdolna od braci, ale przecież ludzie są różni). Taka kupka nieszczęścia z niej. Na matkę nie może liczyć, bo ona mimo że na męża jest cięta, to też o córce najlepszego zdania nie ma.
  • Psychopaci owszem modyfikują swoje zachowanie, ale tylko dlatego, że boją się konsekwencji dla siebie (np. rozwód, problemy z tym związane), a nie dlatego, że uświadamiają sobie, że krzywdzą kogoś. Jednak takie osobowości to jednak rzadkie przypadki.
  • @Savia, pytałaś
    Swoją drogą... czy psychopata naprawdę musi się ukrywać? Nie może później zachorować?

    Jeśli rozmawiając o psychopacie mamy na myśli jednostkę chorobową (osobowość dyssocjalna) to aby to zdiagnozować muszą występować określone objawy już przed 15 rż, nie można stać się psychopatą w wieku lat 30 (choć oczywiście, ludzie się zmieniają, pewne cechy mogą stawać się wyraźniejsze, pewne odwrotnie, zachowanie może też zmienić się w wyniku np. urazu).
  • Mam takiego jednego w rodzinie
    Całe lata wszyscy żyliśmy w przekonaniu ze ów wuj jest przykładem do naśladowania dla reszty facetów
    Prawda wstrząsnęła cała rodzina
  • Moja koleżanka która jest psychiatrą, ma dokładnie przeciwne zdanie:)

    Styka się jednak z wyselekcjonowaną grupą :) chodzi mi o to, że - mam nadzieję! - częściej będzie tak, że w związku jedna ze stron, zachowująca się krzywdząco w stosunku do drugiej strony, jeśli po napomnieniu nie zmieni zachowania, to jednak to wynik złej woli, lenistwa, wygodnictwa, a nie pokręconego charakteru.
  • Psychiatrzy nawet u zdrowych ludzi widzą choroby :)

    Nigdy nie miałem okazji spotkać psychopaty, po prostu unikają mnie jak ognia. Kluczem jest tu asertywność i brak jakiejkolwiek reakcji na wpływy z zewnątrz. Psychopaci natomiast wyszukują sobie kogoś kto ulegnie i da się ukształtować przez konsekwentne naciski. Dlatego warto u dzieci wyćwiczyć te cechy które przydadzą im się później do obrony. Ktoś kto ma świadome poczucie własnej wartości i jest wystarczająco asertywny, nie da sobie wmówić czegoś przeciwnego. Każda taka sugestia zapali czerwoną lampkę i będzie wiadomo, że coś jest nie tak. Do tego kontakty z rodziną która będzie w stanie stanąć w obronie. Nikt mi nie wmówi, że mąż sadysta po męskim spotkaniu z braćmi czy kuzynami ofiary, nadal będzie skłonny do przemocy. Oczywiście muszą być najpierw silne więzi rodzinne. Pamiętam jak mój tata demonstrował siekierkę chłopakom mojej siostry i jak to skutecznie studziło zainteresowanie tych potencjalnie problematycznych. Ma teraz naprawdę świetnego męża.
  • edytowano maj 2015
    Nawet wzrastając w zasadniczo sprzyjającym środowisku można:
    1. doznać przeróżnych zranień emocjonalnych i
    2. zranić innych.

    Mam pewne doświadczenie w jednym i drugim...
    Jeśli chodzi o 1. skorzystałem bardzo z programu "12 kroków ku pełni życia", polecam w wersji 12krokow.com, bo różne bywają szkoły i jakość warsztatów.
    W jednym z punktów jest tam również zadośćuczynienie za popełnione zło i warto się z tym zmierzyć ( @kitek , jeśli Twój mąż tego nie podjął, to zmiana zachowania jest połową drogi).

    2. Dzieci są dość wrażliwym "materiałem". Osobiście bliska mi jest teza, że "pierwsze dziecko jest zawsze eksperymentalne", ale zrobić krzywdę dziecku choćby poprzez własną niedojrzałość i bez świadomości jest łatwo. Ja próbuję z tym mierzyć się poprzez Różę Różańcową rodziców za dzieci i intencją by moje błędy/grzechy nie raniły/obciążały ich.

    I jeszcze co do możliwości zmiany. Każdy może zmienić siebie
  • psychopatia nie jest skorelowana z inteligencją wg http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=641
  • edytowano maj 2015
    @Maura bardzo dobrze to ujęła. Ja dodam, że ci "prawdziwi"psychopaci a także inni o nieprawidłowej osobowosci to zazwyczaj ludzie bardzo inteligentni. Nie odczuwają np.empatii ale są w stanie świetnie się nauczyć udawac jej odczuwanie. Potrafią też świetnie grac innymi emocjami. Dlatego tez są tak uroczy i czarujàcy. Bywają swietnymi kompanami i duszami towarzystwa. Takie"marzenie tesciowej"
    e:w moim wpisie "psychopata" to ujęcie prawie potoczne, natomiast dotyczy osob o nieprawidłowym rysie emocjonalnym, niekoniecznie prawdziwych psychopatow ale chyba socjopatow juz tak
  • edytowano maj 2015
    Z tym, że Maciejka CHYBA zakłada dwa warianty:
    - oboje chcą, bo się kochają, bo wspólne dobro, bo przecież są małżeństwem.
    - strona, której zależy odpuszcza, by moje nie było najmojsze.

    Przy tych wariantach my byśmy stali w miejscu, albo cofali się. Na pewno nie byłoby rozwoju. Dlaczego? Bo punkt pierwszy u nas nie działa w wieeeelu sprawach.
  • O, jaka analza moich wypowiedzi :D ;)
    Nie wiem jak to jest, ale jeszcze nie bylo tak u nas, ze jednej osobie zalezy, a druga nie chce, albo przynajmniej nie daje jakiejs alternatywy, ktora jest do zaakceptowania przez obie strony. U nas jest zawsze szukanie takiego punkt, ktory dla obu strom jest ok. Jak maz mowi, ze chce miec meble brazowe, a ja, ze kremowe, to pokazujemy sobie foty, o co chodzi i czasem juz to wystarczy, zeby wybrac jeden, badz drugi kolor, czasem wybiera sie zielony (to oczywiscie przenosnia ;) ). Ja twierdze, ze wszystkie wybory mozna podjac mniej lub bardziej, ale jednak racjonalnie. Jak sa rzeczowe argumenty (np. bialy bardziej pasuje do malej kuchni), to nie widze w ogole miejsca na klotnie.
  • Myślę, że to jest też sprawa temperamentów, wychowania, wzorców z domu.
  • @Maciejka, bo ty wyglądasz jak młodsza wersja swojej teściowej i mąż cię słucha odruchowo ;)
  • @kitek dziękuję za to co napisałaś. Ja jeszcze nie potrafię o tym mówić ani pisać . Myślałam że ze mną coś nie tak bo nie ptrafię zapomnieć i bolesne wspomnienia ciągle wracają . Niestety mój mąż nie uważa za stosowne niczego zmienić bo " wszyscy tak robią" . już tylko jedno dziecko mam niepełnoletnie i coraz częściej myślę o rozstaniu.
  • No jeśli ktoś o własnym dziecku powie ''sama idź na wywiadówkę, było nie robić więcej dzieci'', to chciane czy nie :-&
  • Dokladnie, sprawy remontowe, urlopowe, ciuchowe, jedzeniowe itp to rzeczywiście pierdolety, o które chyba nigdy sie nie klocilismy.

    Ale np ubior dzieci juz wzbudzal duże emocje i wywolywal klotnie. Mój M byl ubierany po uszy, zawsze byl strach przed przechlodzeniem, przeziebieniem. Ja za to piate dziecko wyluzowanych rodziców ;-) Na bosaka do przymrozków, krotki rekawek w lutym gdy troche cieplej sie zrobilo. I teraz patrzymy na syna i on chce go zakutac w ciuchy, a ja rozebrac bo mi dziecka zal. I co wtedy? Tu nie ma trzeciej opcji. Kto ma odpuścić skoro każde jest przekonane o krzywdzie pierworodnego? Pośredniej wersji nie ma bo jak mamy dac mu lzejsza kurtkę to ja twierdze ze i tak dzieciak sie zgrzeje (i zachoruje) a on ze i tak zmarznie (i zachoruje).

    Wychowanie tez czesto powoduje emocje i sciecia, w trakcie których próbujemy sie zrozumieć.
  • @MartynaN cios ponizej pasa z ta tesciowa ;)
    Przyjelam, ze rozmawiamy o dojrzalych ludziach, ktorzy jakos potrafia wyjsc poza wlasne ramy. U nas kwestia dzietnosci bardzo dynamicznie sie zmienia. Raz mowie, ze juz nie chce, raz ze jeszcze z dwojka by sie przydala. Ale ma to tez jakies racjonalne podloze (moja kondycja, sytuacja zdrowotna juz istniejacych dzieci), ze jakos mezowi, totalnie otwartego w tej kwestii nie jest ciezko za mna nadarzyc.
    Jak tak o tym wszystkim mysle, to chyba decydujacy jest brak egoizmu i totalne zawierzenie tej drugiej osobie. Ze jak mi maz mowi, ze nie moze, albo musi, to ja mu wierze, a on mi, nie doszukujemy wszedzie drugiego dna. Ale jak mu powiem nawet o trzeciej w nocy, ze chce mi sie poc, to on wstanie, pojdzie do kuchni i przyniesie mi wode :x
  • @Iwonaanna, te bolesne wspomnienia zawsze będą wracały w najmniej odpowiednich momentach. Na pewno wracają, kiedy o coś sie na męża zdenerwujesz. To kwestia otwierających się ran.
    Ja nie zatrzymję się na swoich zranieniach. Widzę, że tak naprawdę on jest biedniejszy. Ciągle jakieś stare jego zranienia wychodzą, on nie potrafi skonfrontować się z prawdą i to strasznie boli. Jego boli, próbuje czasmi mnie ranić, ale ja już nie rozmawiam z pozycji ofiary (choć jeszcze się tego nie pozbyłam).
    Jeszcze do niedawna w chwilach burz mentalnie pakowałam się i odchodziłam. potem przychodziło pytanie: co dalej? Ciągle będę uciekać? od siebie nie da się uciec. Preszłości nie zmienię, troszczę się o teraźniejszość. Kiedyś w chwilach trudnych stawały mi słowa przysięgi z USC: "I zrobię wszystko, żeby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe", a rchunek sumienia zawsze mówił, że do tego wszystko jeszcze daleko.
    Teraz, w perspektywie wiary rozważam, co powiem Panu Bogu na sądzie, kiedy mnie zapyta: Jak kochałaś. I też widzę, że mam wiele do przepracowania.
    Ból i cierpienie wpisane są w miłość. Buntowałam się bardzo, dopóki tego nie zaakceptowałam. Miałam też czas, kiedy zamykałam się, trzymałam dystans, żeby nie bolało, kiedy skrzywdzi. To jednak nie ma sensu. Nie będzie bolało, jak przestanę kochać. Dopóki kocham, ten ból jest w miłość wpisany.
  • Tak z ciekawości chciałbym się spytać pań które rozmowę (kłótnię) zaczynają kiedy mąż jest przy komputerze, telewizorze, albo coś majstruje. Czy naprawdę nie ma innego momentu na załatwianie takich spraw? Przecież to oczywiste że w tym momencie wywołacie awanturę. Facet jak coś robi, to to robi i nie jest w stanie zająć się dyskusją. Trzeba wyczuć moment kiedy przechodzi do trybu rozmowy, a najlepiej kiedy czegoś chce. Oczywiście wieloletnich zaległości w rozmowach się nie nadrobi w kilka dni, bo rozmowy powinno zaczynać się już w narzeczeństwie. Wtedy każdy jest przyzwyczajony do tego sposobu załatwiania problemów i zawsze znajdzie czas na rozmowę.
  • edytowano maj 2015
    @mamababcia obawiam się że nie kocham. Uczucie prysnęło jak bańka mydlana niecały rok po ślubie.długo. nie zdawałam sobie sprawy że ja i dzieci jesteśmy ofiarami przemocy.
  • @Savia zgodzilabym sie na ta cienka kurtke. No na serio nie bylby to dla mnie dramat. Mozna zalozyc i zobaczyc, czy dzieku za cieplo (burak na twarzy), czy za zimno, a nawet zapytac samego zainteresowanego, jesli jest na tyle kumaty i dostosowac. Nie widze problemu.
  • Hmmm... To nie takie proste... dużo by tu pisac. :-(
  • edytowano maj 2015
    Tak z ciekawości chciałbym się spytać pań które rozmowę (kłótnię) zaczynają kiedy mąż jest przy komputerze, telewizorze, albo coś majstruje.

    @Turturek - może przerwać :) w końcu żona mówi.
  • Tak z ciekawości chciałbym się spytać pań które rozmowę (kłótnię) zaczynają kiedy mąż jest przy komputerze, telewizorze, albo coś majstruje. Czy naprawdę nie ma innego momentu na załatwianie takich spraw?
    ----
    Jak idzie do toalety? ;-)
  • @Maciejka , może przykład ubraniowy dla ciebie jest słaby. A gdyby np. Twój Mąż był przeciwny terapii waszego M. Ty jesteś za, bo widzisz że potrzebuje, on przeciw bo... (nie widzi problemu, uważa że wyolbrzymiasz itp.). Odpuściłabyś? (pytam czysto teoretycznie, bo chciałbym Cię zobaczyć w akcji :D )

    Nie chodzi mi o to, że Wy macie się kłócić ;) Tylko, że czasem ludzie mają skrajnie odmienne stanowiska, są pewni swojej racji i dla mnie to nic dziwnego że czasem komuś puszczą nerwy.
  • edytowano maj 2015
    @Barbasia, ale w tej kwestii to nie byl niczyj wymysl. Na poczatku oboje sie przed tym bronilismy, pozniej wyszly wyniki roznych badan, diagnozy, czarno na bialym, wiec z czym dyskutowac?
    No nie znajduje takiej sytuacji, w ktorej nie daloby sie w miare obiektywnie powiedziec, ze cos jest ok, a cos nie. No, moze o gustach sie nie dyskutuje,ale ten akurat mamy dosyc zbiezny.
    Sa tez obszary, w ktorych wiem, ze maz ma lepsza ocene sytuacji i wtedy jego zdanie decyduje, a sa takie, gdzie ja sie lepiej znam i maz sie dostosowuje, chociaz oczywiscie sluchamy zawsze opinii drugiej strony (jesli druga strona w ogole chce sie mieszac w sprawy wyboru auta czy ubezpieczenia ;) ).
  • Ale widzisz, ja wiem że to nie był wymysł ! Chodziło mi o mocniejszy przykład, niż ten z ubraniami. Tak jak napisałam, może się zdarzyć że w kwestii istotnej małżonkowie mogą mieś dwa skrajnie różne stanowiska, obie strony mogą być przekonane o swojej racji i ze względu na powagę sytuacji (tu: dobro dziecka) mogą nie chcieć ustąpić. Oczywiście, że tylko rozmowa tu jest rozwiązaniem, ale rozumiem że trudno odpuścić, gdyby druga strona nie dawała się przekonać. Tylko o to mi chodzi.
  • @Ergo czasem nie może, są filmy inne niż telenowela i każde oderwanie się gubi sens fabuły. Są też czynności wymagające najwyższego skupienia i rozproszenie może zaprzepaścić całą robotę. Jak byłem kawalerem nic tak nie irytowało mnie jak wołanie mamy żebym odcedził makaron akurat wtedy kiedy robiłem coś w grze komputerowej co wymagało mojej obecności. Nie muszę chyba dodawać, że mama nie uznawała słowa za chwilę.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.