Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Przygnębiająca statystyka - o byciu matką

1356

Komentarz


  • Przyjrzyj się swojej =))
  • Smiszno i straszno. Lol. Eot

  • Idź już dziecinko spać.
  • Nie tak dawno słyszałam francuską reklamę w radiu która promowała "firmowe nianie". Szczęka mi opadła bo przedstawiali rodzicielstwo negatywnie. Ale! dzięki Nianii, same pozostają miłe chwile spędzone z dzieckiem: bajka na dobranoc, kocham Cię, buzi i spać. A odrobienie lekcji, krzyki, wrzaski, przygotowania, (wszystko co kojarzy się negatywnie) Niania zrobi. Niania zajmie się Twoim dzieckiem, a ty go będziesz tulić i pieścić.

    Ja tego nie kupuje.

    Cieszę się każdą kupą moich dzieci. Cieszę się gdy po konflikcie przychodzą do mnie i im †łumaczę. Nie mogę się nadziwić że takie postępy robią te nasze maluchy.

    Córeczka z powagą dzisiaj mi powiedziała : Mama, jak będę duża, chcę być mamą jak mama.
    :x

  • Jedyna statystyka dla mnie przygnębiająca jest stos prania!!!!!
    Nie cierpię tegoooooooooooo!
  • No, te "babskie pracki" troche kloca sie z oczekiwaniem by szanowac prace kobiet w domu. Chyba ze Ida nie z tych ktorzy zwracaja na to uwage...


    @ Maura, dawno temu, jak byłam nastolatką to miałam przyjaciółkę (zresztą mam ją do dziś, tylko daleko), z którą miałyśmy swój własny sposób mówienia, na ogół bardzo wesoły, bo to straszna jajcara była. ;). Ale jak chciałyśmy coś trochę obśmiać, jakieś zjawisko społeczne na przykład, czy jakąś absurdalną sytuację to włączało nam się ironiczne użycie "zdrobnionek". :)

    Zostało to nam do dziś. Włącza się jak chcemy być ironiczne.

    Szczerze mówiąc myślałam, że wszyscy taki sposób wypowiedzi rozumieją tak samo jak my ...

  • IdaIda
    edytowano czerwiec 2015

    Praca kobiet w domu i z dziećmi jak najbardziej powinna być doceniana, a niestety nie jest, to przykre ...
    Może dlatego, że to jest cicha mrówcza praca, której efektów nieraz nie widać od razu.

    Myślę, że dobrze jest jak mężczyźni włączają się od czasu do czasu w te prace domowe (bo wtedy zaczynają rozumieć ile to wszystko zabiera czasu i że jest ważne), zwłaszcza jak w domu są małe dzieci, bo kobieta jest wtedy przemęczona.

    Niemniej jednak totalna zamiana ról nie jest korzystna dla dzieci, zwłaszcza tych małych, co już wyjaśniła Marcelina.
  • IdaIda
    edytowano czerwiec 2015
    @M_Monia , nie jest jakimś wielkim problemem jeśli jakieś pojedyncze małżeństwa wybiorą drogę taką jak Ty i Twój mąż. Pewnie sobie to dobrze zoragnizowałaś, masz do pomocy babcię, która wypełnia lukę emocjonalną, kiedy mamy nie ma, itd...


    Prawdziwy problem zaczyna się gdy taki trend dotyczy większości rodzin w społeczeństwie, bo im wmówiono, że tak jest lepiej. Specjaliści od inżynierii społecznej odwalili kawał roboty w tym społeczeństwie , w którym ja teraz żyję i skutecznie oddzielili dzieci od matek, rozbijając rodziny w drobny mak. Matki uwierzyły, że "fachowcy" w instytucjach lepiej od nich wychowają ich własne dzieci. A "fachowcy" realizują program rządowy. Efekty tego są bardzo widoczne.

  • I tak ma być :D
  • Mąż niech poluje na mamuta. Ja pilnuję by ognisko nie zgasło.
  • @M_Monia
    "Dziecko potrzebuje ojca tak samo a nie o wiele mniej niż matki."

    Masz rację, ale potrzeby dziecka zmieniają się wraz z jego rozwojem. Noworodek i niemowlę nie potrzebuje ojca. Potrzebuje matki, matczynej piersi non stop. To raczej ojcu jest wtedy potrzebne dziecko niż dziecku ojciec.
    Po okresie niemowlęcym szybko wzrasta rola ojca, by w okresie późnego dzieciństwa, dojrzewania aż po dorosłość być nie do przecenienia w formowaniu systemu wartości, światopoglądu dziecka.

    Mam trójkę dzieci w wieku 10, 8, 2 lata. Widzę to wyraźnie.
    Jak mieliśmy jedno dziecko oburzałam się, że mąż nie pomaga mi w przewijaniu, karmieniu. Teraz uważam, że moje pretensje były śmieszne, gdy widzę, jak mąż rozmawia z córkami, odpowiada im na trudne pytania (na które ja bym nie umiała dobrze odpowiedzieć), podsuwa odpowiedzie lektury, uczy grać na pianinie i gitarze.
  • W sumie wychodzi "pół na pół" ale z wiekiem zmieniają się proporcje ;)
  • "tylko dziecko karmione piersią potrzebuje bardziej mamy"
    Zaprzeczasz oczywistym rzeczom - mężczyzna i kobieta różnią się nie tylko zdolnością do karmienia piersią. Kobieta jest przystosowana do zajmowania się małym dzieckiem anatomicznie, fizjoligocznie i psychicznie, i robi to lepiej. W kryzysowej sytuacji mogą się zamienić na pewien czas, ale to nie jest dla dziecka lepsze.
  • edytowano czerwiec 2015
    Szczęśliwa mama to nie zawsze szczęśliwe dziecko. Pokusiłabym się o stwierdzenie że to zazwyczaj dziecko nieszczęśliwe kiedy wychowują je nie rodzice, tylko jakaś instytucja, niania, czy nawet babcia. Wyjątki się oczywiście zdarzają, ale bardziej kładłabym to na karb przyzwyczajenia się dziecka do sytuacji. No nie wybierze sobie innej.
    A ta przygnębiająca statystyka to się życie nazywa. Praca nie jest życiem. Najczęściej pracę wykonuje się z przyczyn takich żeby na życie mieć pieniądze. Prawdziwe życie to take które ma jakiś sens i cel. Np wychowywanie dzieci czy realizowanie swoich zanteresowań, pomaganie sobie nawzajem budowanie więzi z innymi ludźmi.
    Dla nas ideałem byłoby gdyby mój mąż miał przydomowy warsztat a nie musiał chodzić do pracy na kilka czy czasem kilkanaście godzin dziennie, każdego dnia niemal.
    Jakoś tak czsy w których żyjemy nie sprzyjają rodzicielstwu. Przedtem istniały rodziny wielopokoleniowe. Matki nie były same w domu z dziećmi, rolnicy tutaj w Szwajcarii np budowali domy w obrębie swoich gospodarstw dla własnych rodziców, pewnie że ideałów nie ma i dawne czasy to nie idylla.
    Dla mnie najtrudniejsza w pracy w domu z dziećmi jest właśnie samotność. Brak możliwości zamienienia z kimś słowa. To takie psychiczne obciążenie. Wcale tej pracy domowej dużo nie ma, w sensie że fizycznej. Wychodzę z domu żeby się trochę otrzeć o ludzi, ale większość jest właśnie w pracy, dzieci w przedszkolach, żłobkach.
    Mój mąż pracuje zawsze niemal. W domu też. Kiedy pracuje w domu, mimo że fizycznie jest to niejednokrotnie cięższa praca niż w pracy :) to jest bardziej wyluzowany, dzieci mu pomagają, mamy czas żeby zamienić słowo, czy coś przedyskutować.
  • A moja trzylatka chodzi do przedszkola na 2,5 godziny dziennie i cały pozostały czas spędza ze mną i częściowo z tatą i była chyba jedynym dzieckiem, które nawet w pierwsze dni nie płakało. Może taki charakter, a może po prostu poczucie bezpieczeństwa - stopniowe pójście w świat, pewną stopą.

    Wczoraj mieli w przedszkolu zabawę, dzieci mówiły bez czego dziecko nie może żyć. Dwie dziewczynki odpowiedziały, że bez wody i bez jedzenia, chłopiec powiedział, że bez ubikacji (hehehe!) a moja Asia, że bez mamy;)
  • Córka w pierwszej klasie podstawówki miała zajęcia związane z tematyką Dnia Matki.
    Na pytanie za co kochasz swoją mamę odpowiedziała jako jedyna: "Za to, że urodziła mi brata".
  • @Kuna nie bronię Ci realizować pasji w pracy, ale to jakas bzdura jest że można realizowac sie w pracy i jednocześnie realizować się jako matka.
    Nie zgadzam się też że jak kobieta nie karmi piersią to wszystko jedno kto się maleństwem opiekuje. To takie zatarcie różnic między kobietą a mężczyzną do czysto fzykalnych. Kobieta przecież jest hormonalnie, psychicznie, emocjonalnie bardzej wyposażona w cechy które pozwalają na opiekowanie sie dziećmi. Zwłaszcza jako matka własnych dzieci. To nie jest tak że takie cechy sobie mozna wypracować. Wynikają one z różnicy płci, no chyba że się wyznaje dżenderyzm i udaje się że takich różnic nie ma. Ta nieumiejętność którą prezentował twój ojciec niekoniecznie też wynika z podziału prac na męskie i damskie. Ten podział wynika z tego że kobieta częściej zajmuje się domem i dziećmi i z jej emocjonalnego stosunku do własnego gniazda.
  • Zgodzę się z Odrobinką. Pracy w domu dużo nie ma. Jest zmywarka, pralka, samochód, różne ułatwiające życie maszyny.
    Ale jest samotność matki, która zostaje w domu. Ile jest takich dni, że dorosłej osoby się w ciągu dnia nie zobaczy, paru słów nie zamieni...

  • IdaIda
    edytowano czerwiec 2015

    Ad @Elunia :

    Ale ja przecież napisałam, że nie jednostkowe przypadki są problemem, ale ogólny trend odrywania matek od małych dzieci.
    To się naprawdę odbija na społeczeństwie.
  • Co nie oznacza, że tę samotność zlikwiduje pójście do pracy do Biedronki czy gdziekolwiek indziej.
    Po prostu nie ma matek w domu, kontakt się urywa, zmienia się styl życia.
  • Monia, to już było tyle razy wałkowane. Nie chodzi o techniczne przejęcie obowiązków, bo od biedy zrobi to zmywarka, pralka albo ktoś Ci posprząta, jeśli Cię stać. Nie jest to jakiś snobizm, zwłaszcza jeśli ktoś ma duży dom. Jak najbardziej może to też robić ojciec. Chodzi o to, kto jest emocjonalnie przy dziecku. Naturalne jest to, że to matka dziecko lepiej zna i rozumie. A nie pozna go, jeśli nie jest przy nim? To dotyczy tOwszem

    Już tu kiedyś pisałam - moim zdaniem nie ma tragedii, jeśli matka pracuje, ale wszystko rozbija się o proporcje. Rozumiem też frustrację, kiedy jest się 100% czasu tylko z małym dzieckiem, dlatego takie odskocznie jak sport czy inne zajęcia pozadomowe są ważne.

    Z drugiej strony...nie pamiętam swojego dzieciństwa do wieku 3 lat mniej więcej. Mój tata nigdy nie miał problemu z zajmowaniem się mną czy rodzeństwem i dotyczyło to też niemowlaków. Nie uważam, żeby były przez to zaburzone role matki i ojca. Wręcz jest to na plus, że wspierał mamę, oboje pracowali poza tym. Dlatego zakładając swoją rodzinę przyjęłam to za coś normalnego i nie wyobrażam sobie, żeby miało być u nas tak, że jest sztywny podział, że mąż nie dotyka się do tak zwanych "babskich" prac. Co do obecności i ważnej roli ojca w starszym wieku - chyba raczej chodzi o to, żeby rodzice także przy nastolatkach nie odpuszczali wychowania, i to oboje. Mimo że fizycznie nic przy dziecku nie trzeba robić, jest całkiem samodzielne. Wśród moich koleżanek i kolegów bliżej końca podstawówki była taka tendencja, że mogli coraz więcej: wychodzić bez mówienia gdzie itp. Nie wszystkim wyszło to na dobre...
  • Monia - z księżyca spadłaś? Jak się pójdzie na parę godzin do pracy, to z kim się nawiąże relacje, przyjaźnie? Ze szczotką, zmywakiem, komputerem, papierami? Wszyscy w pracy pracują. A na fitnesie i siłowni to każdy chyba ćwiczy sam, a potem szybko do domu.
    Jakie znajomości?
  • No cały dżender jest zbudowany na wyjątkach. Nie ma prac które są typowo męskie bo zawsze się znajdzie jakaś wyjątkowa kobieta, która jest sprawniejsza, silniejsza niż statystyczny mężczyzna.
    @Kuna czy jesteś matką? Tu nie chodzi o cierpliwość w podejściu do dzieci, tu chodzi o pewien rodzaj więzi między matką a dzieckiem.
    @AnnaLena skąd wiesz co mi się udało a co nie? Jak chcesz mieć więcej dzieci niż dwoje to w pewnym czasie powrót do pracy staje się nieopłacalny. Jak mam wydać na przedszkole lub opiekunkę dla pięciorga dzieci to nie opłaca mi się iść do pracy bo wydam na to całą zarobioną pensję. Jak masz ochotę żeby dzieci wychowywały Ci instytucje i uważasz że to dla dziecka bez różnicy to Twoja sprawa, ale przede wszystkim pracować można w domu, można pracować później, studiować i robić doktoraty można nawet i po pięćdziesiątce. Wszystko zależy od priorytetów. Dla mne dzieci są ważniejsze niż kariera.
    @Elunia czemu stawiasz na ostrzu noża. Ja nikomu nie bronię iść do pracy. Jego wybór. Chodzi mi tylko o marne uzasadnienie, że to się da robić i nic się przy tym nie traci. Zawsze się coś traci. Przy jednym i drugim wyborze. Trzeba się tylko zdecydować co ważniejsze, albo czego bardziej boimy się stracić: wpływ i mocniejsze relacje z dziećmi, czy karierę i pewną dozę niezależności przynajmniej na czas jakiś.
  • @M-Monia chodzę na kursy, pracuje dorywczo, angażuje się w rozmaite projekty choćby przy PMK, ale na co dzień i tak tej samotności jest sporo. Połączonej z opieką nad dziećmi.
  • Tak w temacie wątku o statystykach: napisałem tysiące lini kodu, odbyłem tysiące rozmów biznesowych i żaden bankier mnie nie przytulil i powiedział, że mnie kocha (i w sumie się z tego cieszę ;) ). Znaczeni lepszy zwrot mam jak zajmuję się karmieniem dzieci i wycieraniem tyłków, nie mówiąc juz o spacerach, zabawie czy rozmowach.
  • Elunia - moje dzieci są w szkole/przedszkolu po 3.5 godziny, i nawet nie codziennie. Nie każdy ma dziecko pół dnia w szkole, drugie pół dnia w świetlicy.
  • Ale ja nie czuję się nieszczęśliwa. Jak się ma dzieci więcej niż troje to ta samotność taka normalna się robi. Raz że Cię omijaja szerokim łukiem, bo normy przekraczasz i stajesz się trędowata, a jeszcze jak się cieszysz z tych dzieci to kółeczka kręcą, dwa że Cię maja za idiotkę bo nie pracujesz to co możesz wiedzieć o życiu. I zdziwien są jak jednak Twoje życe nie ogranicza się do kuchni dzieci i kościoła :)
  • Moje ogranicza się. Bo tu trędowatym się jest nie tyle ze względu na dzieci, co na bycie obcym.
    Gorzej wychodzą na tym dzieci, bo i one są izolowane przez to.
  • @AnnaLena - ale wiesz chyba, że takie rodziny jak Twojej znajomej z idealnym układem, work-life balance itp. to raczej wyjątki? Ja też mam wolny zawód i mogę pozwolić sobie na żonglowanie czasem i pracą i cenię to sobie. Równie fajne rozwiązanie to praca na 6 godzinek w urzędzie i dobrze zarabiający mąż :) No oczywiście przy starszych dzieciach można więcej czasu poświęcać na inne zajęcia niż rodzina, tylko jak pisałam wyżej, młodsze nastolatki to jeszcze nie dorośli. Rodzina to dla mnie ludzie, którzy ze sobą są. Regularnie, codziennie; rozmawiają, wiedzą, co kogo denerwuje itd. Dlatego np. wyjazd za granicę jednego rodzica już rodzinę dezorganizuje. Tak samo praca całodniowa - jak rodzice mają znać swoje dzieci, jeśli widują je tylko przed snem?

    Wiem, o co chodzi Odrobince - to, czego może brakować, to zwykłych plotek, pogadania z kobietami w podobnej sytuacji.
  • @AnnaLena tak, a takich pań doktor jak Twoja kuzynka to na pęczki jest w naszym społeczeństwie. Każda mamusia wyciąga po kilka tysi będąc w pracy trzy razy w tygodniu.
    Też jestem lekarzem i póki nie skończę specjalizacji to będę zarabiać ok 2 tys na pełnym etacie. Poślę dzieci do klubiku, a nie państwowego żłobka i przedszkola, żeby byli nie rozdzieleni w różnych grupach, zapłacę ok 1200 wtedy za to i zostanie mi 800 zł żeby spłacić drugi samochód i na koszty paliwa. Ale mi się opłaca....
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.