Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Przygnębiająca statystyka - o byciu matką

1246

Komentarz

  • Kilka tysięcy za parę godzin w tygodniu zwykle zarabiaja osoby, które są już jakiś czas na rynku, mają renomę i doświadczenie. Młode mamy z niewielkim stażem pracy raczej nie mają co liczyć na takie pieniądze
  • @AnnaLena bo @Odrobinka ma rację, to jest praktycznie niemożliwe. To co w drodze bardzo rzadkiego wyjątku się udaje powinno być za wyjątek traktowane. Bo normalnie to można stanąć na głowie i klaskać uszami, a i tak się nie da tej idealnej sytuacji, o której piszesz zapewnić.
  • Razi mnie twierdzenie, że mama pracująca gorzej wychowuje dzieci. Wcale nie musi tak być i często nie jest. Między skrajnościami- matki, która ogranicza się do buziaka na dobranoc a matki 24 h na dobe przy dziecku jest jeszcze wiele możliwych postaw.
    Moje pokolenie to prawie wyłącznie dzieci mam pracujących i naprawdę nie zauważam żebyśmy byli jakoś emocjonalnie ubożsi. Choć nie przeczę, że dobrze wspominam okres kiedy mama była w domu, na macierzyńskim, w pierwszych latach mojej podstawówki
  • kto w Polsce zarabia kilka tysiecy...pani w sklepie?pani sprzataczka?pani pielegniarka?nawet pani w zwyklym urzedzie czy w szkole ma 2 tys. dodajmy do tego kilka milionach zatrudnionych na smieciowkach. Te kobiety w wiekszosci pracuja z przymusu gospodarczego a nie z checi samorealizacji. owszem lekarka, prawniczka, programistka moze mowic o rozwoju, pieniadzach i satysfakcji. i tak jak Kolenda-Zalewska pisze dzisiaj, ze modnie byc wkurzonym dla mlodych i niezlego prezydenta odeslali przez to, tak i w tym przypadku w/w panie trąbią o czyms co dla wiekszosci polskich kobiet jest nieosiagalne.
  • @AnnaLena czyli dalej podpieramy się wyjatkami. Większość matek nie pracuje za kilka tysięcy ani trzy dni w tygodniu.
    Nie pisałam że albo, albo. Napisałam że bzdurą jest realizowanie się jako pracownik i jako matka jednocześnie. Zazwyczaj cos przez to cierpi.
    Ok wyjaśnię że w większości przypadków. Od reguły zdarzają się wyjątki. Tylko budowanie jakichś teorii na wyjątkach to trochę głupota.
  • Myślę, że czasem również nauczycielki, pielęgniarki i urzędniczki rozwijają się i mają satysfakcję z pracy, nawet jeśli zarobki są frustrujące. Tak już abstrahując od dzieci
  • @Aga85

    jesli maja męza, ktory dobrze zarabia. wtedy moze skupic sie na rozwoju i satysfakcji.jesli nie to np. dwojka nauczycieli kredytu na mieszkanie nie dostanie, a pielegniarka z np. elektrykiem bedzie ledwo wiazala koniec z koncem (przyklady z obok). do zadowolenia i satysfakcji tym ludziom daleko.
  • Czy ktoś tu napisał że takie mamy gorzej wychowują dzieci? Chodzi o to że tak jest lepiej, łatwiej, normalniej jak mama przynajmniej na trzy lata życia dziecka może sie nim zająć nie zawracając sobie głowy karierą. Dzieci sie zawsze dostosują, po prostu nie zostawia się im wyboru. Czy nie mają problemów emocjonalnych jak mama jest poza domem i ma mało czasu dla dzieci, nie towarzyszy im i jej wpływ na wychowanie dzieci jest ograniczony tego nie jestem w stanie stwierdzić. Patrząc na ogół społeczeństwa to jednak myslę że dużo przez to cierpi, choćby więzi, poczucie wartości. Ale statystyk nie znam.
    Co do nieszczęśliwości mojej to było do M_Moni. Ona sugerowała żebym sie szczęśliwa poczuła.
  • Piotoru, popłakałam się na wizję tulących bankierów.

    AnnaLena, zanim się ugryziesz w język i umrzesz, spróbuj jednak spuścić z tonu. Założycielka wątka pracuje w dwóch albo trzech miejscach i jest to praca, która uważana jest za mega atrakcyjną. Naprawdę nie musisz tu nikomu współczuć ograniczonego oglądu, Twój jest ograniczony w tym samym stopniu.
    Ja sobie naprawdę zdaję sprawę, że poruszam się w wyjątkowym środowisku, gdzie ojcowie zarabiają dość, żeby utrzymać rodzinę, a matki takie jak ja mogą sobie po godzinach pisać albo redagować, raczej dla przyjemności niż dla zarobku. I uważam za hańbę, że taka sytuacja nie jest powszechna. Bo tak naprawdę wybór nie przebiega po linii "realizować się w domu czy w pracy" ale "iść do pracy czy być ubogim".
    Też znam lekarki z kilkoma tysiącami za trzy dni pracy, i nauczycielki akademickie (tu już raczej nie z kilkoma tysiącami) - ale to są wyjątki, nie reguła.
  • Od reguł są wyjatki. Może znajdujesz się wśród wyjątków. A w Polsce tak jest że naprawdę rzadko kto pracuje tylko i wyłącznie dla satysfakcji. Najczęsciej pracuje bo musi. Poza tym hmmm no jak pisałam wyżej jest to kwestia priorytetów.
  • I @Elunia ja nie piszę o dzieciach w wieku szkolnym czy nastoletnim. Ja piszę o dzieciach małych. Do nastolatków i dzieci szkolnych to ja nie widzę potrzeby opiekunki ani świetlicy.
    Nie twierdzę że matka to ma siedzieć plackiem w domu. Bo to szkodzi dziecku. Jak wyjdzie na trzy cztery godziny, to nic sie nie dzieje. Nawet małemu dziecku.
    Może w Polsce bo przepisy nie pozwalają zostawać dziecka poniżej 12 r. ż. samego w domu. Tutaj nie jest aż tak restrykcyjnie pod tym względem.
  • Nic Ci @AnnaLena nie imputuję. To jest dobre jeśli możesz połączyć satysfakcję z pracy z pensją i czasem dla dzieci.
    Ale cały czas mówię że raczej jesteś wyjątkiem w tej kwestii. I tak, w wyjątkowych nazwę to okolicznościach pracowo, czasowo finansowych da się połączyć macierzyństwo z pracą. Ale jest to na tyle rzadkie zjawisko że raczej można mówić o zupełnie innej regule.
  • Bardziej nawet ta matka jest potrzebna starszym dzieciom, chociaż wiadomo, im mniejsze, tym słodsze i bardziej szkoda zostawić :) Idealnie dla mnie byłoby tak: rodzę dzieci, do niemowlaków mam pomoc (cała obróbka) na miejscu w domu, ja karmię, przytulam, usypiam, spacery może odbębnić niania :) oczywiście ktoś do sprzątania i gotowania. O kurczę, chyba trzeba było wyjść na księcia Williama :D
  • Czasem chyba to ile czasu spędzamy z dzieckiem zalezy tez od naszej dobrej woli. Jezeli pracuje dużo to dogaduje sie z niania i kładzie mi mala na dluga drzemkę w dzień. Tym sposobem wracając o 17 mam wypoczęte dziecko i 5h czasu dla rodziny. Moze to nie tyle dużo ale ciesze sie ze go mam i korzystam jak mogę najlepiej. A prace lubię. Chce pracować. A teraz ciesze sie 3miesiacami urlopu.
  • A ja napisałam gdzieś że to dogmat jest jakiś? Wydźwięk przekazu medialnego czy tam innych feministek chcących aktywizować kobiety zawodowo jest taki że właśnie robia dogmat z tego że sie to da połączyć. A odbierają to kobiety dla których jedyną możliwością pracy jest zapieprz na kasie w hipermarkecie, albo w korporacjach. Gdzie najczęściej jest niemożliwe być jednocześnie dobrym pracownikiem i szczęśliwą matką. Po prostu ciężko się zniżyć do realiów w jakich żyje większość społeczeństwa.
  • O taaak. Żeby to tak po studiach pstryknąć i już, być specjalistą... wtedy to bardzo chętnie bym ginekologiem została. Bez musowych 8 godzin dziennie i 2 dyżurów w miesiącu w ramach robienia specki, za nieproporcjonalne pieniądze, jak już Agnieszka88 napisała...

    To jest właśnie dla mnie bolesne - nie jest trudno po specjalizacji pracować mało (już nawet nie istotne za ile kasy), ale jak chcesz zostać specjalistą, już nie tak łatwo o elastyczny czas pracy...
  • "mam wrażenie, że niewiele wzrosłam duchowo dzięki tym czynnościom"

    Ależ dokładnie na odwrót :)
  • @Tymka wreszcie ktoś rozumie o czym mówię. Znajomi gdy im marudzę, że nie chcę wracać do pracy i zostawić dzieci co raz mi doradzają założenie własnej działalności i zarabianie kokosów ;) No bo przecież taki cudny zawód, a ja coś wymyślam.
  • A ile trwa robienie specjalizacji? Czy wtedy jest ustalona odgornie pensja?
  • @Anna Lena- odnoszę wrażenie,że Ty bardzo sfrustrowana jesteś
    jak ja , normalnie....
  • @katarzynamarta- weź przestań
    po polsku trzeba mówić ładnie i logicznie
  • @tymka, spotkaj się ze mną w Gdańsku albo zadzwoń. Ja ci wytłumaczę jak żyć;-)
  • @kuna, 2,5 to w pierwszej polowie rezydentury nawet na tych preferowanych, czy jak to tam się mówi, nie dają. 2,4 to stawka w tym przypadku, a w "standardowych" to chyba 2,1. Po połowie podwyżka o 0,3.
    I jasne, że można dorobić "po godzinach" - ale rozchodzi się właśnie o to, że już te godziny (8 dziennie + na dyżury na miesiąc, bo z tego jest ta pensja rezydencka, ministerstwo na ładne oczy też nie daje) to za dużo, jak na matkę z małym dzieckiem. Gdybym ci ja mogła pracować od razy po studiach, jak Twoja koleżanka (o godziny mnie chodzi, pal sześć pensję, naprawdę), to bym w podskokach leciała robić NAJWYMARZONIEJSZĄ specjalizacyjeczkę. A tak, to moooooże zrobię rodzinną, na dzień dzisiejszy, bo liczę, że A i Z będą mieli rodzeństwo. I nie zostawię maluha na 8 godzin. Bo nie i ch, chciałoby się rzec.
  • Tymka, wszyscy ginekolodzy których poznałam twierdzą, że chcesz mieć pacjentów w gabinecie, pracujesz w szpitalu. Plus musisz mieć bogaty wachlarz godzin dostępności. Także to też nie taki róż z miętą po spec.
  • @MartynaN, no ja już mężowi mówiłam, że musimy się zWami spotkać, koniecznie!
    A mi w gineksach nie chodzi o trzepanie kokosów w prywatnym gabinecie. Ja bym mogła potem i nadal w szpitalu, byle na pół etatu. Albo mieć mało pacjentek. :p dla mnie najbardziej problematyczne wydaje się wyspecjalizowanie się, potem dopiero jako-tako jesteś panem swego losu, czasu pracy. Ja liczę na to, że mąż będzie nas w stanie utrzymać, a ja właśnie będę mieć ten kontakt z zawdoem. Jak nie zacznę specji po stażu, to gdzieś tam będę musiała jakoś lekarzować, co by prawa wykonywania zawodu nie stracić.
  • @kuna, a czemu rezydentura to najlepszy moment na dziecko? Mi się póki co wydaje, że najgorszy.
  • mówcie co chcecie, mój porzucony tydzień temu pięciolatek ożył, gdy mamusia wróciła, a przecież w domu miał i tatusia i dużo kochającego rodzeństwa, nawet bacie miał i nawet kroplówkę... mamy potrzebował!
  • 2500 to brutto czy netto? Podczas robienia specjalizacji przysługują też urlopy macierzyńskie chyba?
  • Jak netto, to nie jest tak mało. Oczywiście powinno być więcej ze względu na odpowiedzialność, jak się wiąże z tym zawodem, ale w porównaniu do przeciętnych zarobków Polaków, zwłaszcza dopiero rozpoczynających pracę, to nie jest źle. Moim zdaniem NFZ (bo to NFZ płaci, prawda?) wykorzystuje sytuację "uwiązania" - przecież i tak będą pracować, bo chcą tę nieszczęsną specjalizację zrobić...A co do lekarzy rodzinnych, to czy oni mają "luzik"? Hmmm...w przychodni, do której jestem zapisana, pacjenci są porejestrowani co 5 min. praktycznie. Jest ok. 40 pacjentów dziennie.
  • @Joanna91 gdze tam masz domowe?
    Nie pisałam o domowych. ja tylko pisałam jako ilustrację do genderu. Tu był w szkole u K taki pan z Genewy który tłumaczył że nie ma różnic między płciami i nie ma prac w sensie zawodów typowo męskich. I to że większość mężczyzn jest silniejsza od kobiet to nie jest reguła bo zawsze się znajdzie kobieta która jest siniejsza od statystycznego mężczyzny. Jeśli chodzi o prace domowe to w bloku nie ma typowo męskich prac. Są wspólne.
    Tzn normalne że wykonuję większość ja skoro jestem w domu a mąż w pracy, ale nikomu korona z głowy nie spada jak musi umyć podłogę albo ugotować obiad. mój mąż potrafi wszystko i to niektóre rzeczy lepiej niż ja, ale ich nie wykonuje bo się nie da jak nieobecny.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.