Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Jak pomagamy naszym mężom być jeszcze lepszymi ojcami?

1235

Komentarz

  • zdjęcia mu się akurat podobały :P
  • Moze miałas jakies nowsze wydanie. W mojej ksiązce były zdjecia z lat 70-80. Obrzydliwe dla mnie, a co dopiero dla faceta...
  • U nas zdjecia też były stare, o czym wnioskuje po specyficznych fryzurach i wystroju wnętrz ;) ale obojgu sie nam podobały, no nic nie poradzę na to :)
  • Teoria w oderwaniu od życia pozostaje piękna: mężczyzna zarabia, żona może wychowaywac dzieci. Są obowiązki kobiety: gary, pranie, dzieci i męskie: samochód, pieniądze...
    Mąż po pracy ma obiad gotować? Żona ma samochód reperować?

    Ale życie jest często inne: żona idzie do szpitala, rodzi itp. Zawsze była jakaś babcia, jakaś kobieta w rodzinie, która przejęła "babskie" prace na ten czas. A mąż był mężczyzną dalej - pracował.
    Starsza pani opowiadała, że jej matka dużo podrózowała, zostawiając 4 dzieci w fdomu z mężem. Aten mąż miał swoje sprawy. Na pytanie, kto im gotował itp, zdziwiła się i odpowiedziała: "no służba przecież".

    A teraz rodziny w rozsypce, nie ma babć, ciotek, sąsiadek. Mąż ma wziąć macierzyński, albo nie iśc do pracy. Jak ma tym dzieciom zrobić jeść, skoro jego obowiązkiem jest zarabianie? I nie umie, i nie ma czasu...

    To wszystko stoi na głowie. Od faceta wymaga się, by przewijał dziecko, gotował. Mąż znajomej - jak była w szpitalu po porodzie - nie zrobił dzieciom jeść. Wziął je do sklepu, by sobie coś wybraly. Te wzięły slodyczy. Bo on nie umie gotować, bo pracuje, a jak wraca do domu, to też pracuje albo rozmawia z dziećmi, albo sprawy urzędowe załatwia, itp. Żona się tego nie dotyka. Ale nie gotował całe życie. No bo jakby gotował, sprzątał, wypiekał chleb, to kiedy by pracował?
    Fakt, tam jest jasny podział ról. Zona w szpitalu, dzieci na słodyczach. Żona dostaje gotówkę na zakupy i co kupi to jej sprawa.

    U nas życie wymusiło, że tylko ja prowadzę samochód. To nie jest normalne, żebym męża gdzieś podwoziła, bo on nie ma prawa jazdy. Ale w pokręconym świecie nikt tego nie widzi, nikt nie zauważa, że to dziwactwo.
  • Dla mnie taki facet to łamaga. Nie wymagam, by piekł chleb, gotował obiady pięciodaniowe, ale są rzeczy banalne do zrobienia jak makaron i np do tego marchewka gotowana czy choćby coś do odgrzania (jak mrożonki). No nie róbmy z faceta niezdary co to nie potrafi nawet chleba ukroić i kanapki zrobić dzieciom. Tylko to trzeba chcieć. Podobnie jest ze sprzątaniem - jak jeszcze był w domu, to nie sprzątał, mamusia wszystko robiła?
  • Nie wiem, czemu tak jest, mój mąż obiad zrobi - obiad bieda, ale zrobi: kartofle, mięso, jakieś warzywa. Kanapki nie: ale pajdę chleba w jedną rękę, ser czy kiełbacha w drugą i ok.
  • Mamusie i Babcie to robiły.
    A on się musiał tylko dobrze uczyć, bo inne rzeczy to nie dla mężczyzn są. No i wybić się przecież musi.
    [ale ww. to i do dziewcząt się tyczy]

    A jeszcze bardziej serio - z obserwacji wnioskuję, że teraz weszło w "wiek rodzicielski" pokolenie, gdzie była naprawdę duża fala rozwodów, i mają dzieci te dzieci, co się wychowały w rozbitych rodzinach. (np. w mojej klasie SP mieliśmy jedną! koleżankę, co jej mama drugi raz wyszła za mąż, po rozwodzie. I pytałyśmy ją z autentyczną troską, czy ten "drugi tata" jest dla niej dobry.)

    Brak wzorców rodziny, powtarzanie błędów - od tych schematów b.trudno się uwolnić (mówią mi koleżanki, które na sobie je przerabiają - i każda osoba z rozbitej rodziny mówi bardzo, bardzo podobnie.)

    I ta konstatacja, która dopada nas co jakiś czas- że bywa łatwiej BEZ męża. Bo wtedy się nie trzeba dogadywać, tylko można robić wszystko po swojemu.
    A że niektóre domy z silnymi kobietami tak właśnie funkcjonują (i funkcjonowały w przeszłości), to i nawet, gdy ojciec jest obecny, to wzorzec wcale nie jest ok.
    Nawet, gdy na pierwszy rzut oka wszytko wygląda bardzo pięknie.

    Warto zobaczyć - lustereczko powiedz przecie - jak to u nas samych wygląda.
    @Malgorzata dobrze pisze - że kobiety zagarniają WSZYSTKO.
    Znaczy się - MY zagarniamy.
    I nie chcemy oddać władzy, bo to wymaga od nas pokory.
    I nie wierzymy, że jak oddamy, to będzie dobrze.

    k.
  • Mam wzorzec rodziny - mój dom rodzinny, gdzie Mama była dzielna, pracowała zawodowo, kiedy chcieli Tatę wyrzucić z pracy pojechała pogadać z szefem żeby pozwolili mu dalej pracować. . . Mój Mąż jest zupełnym przeciwieństwem mojego Ojca. Trochę wymusiłam na nim większe zaangażowanie w prace kuchenne, ale bez przesady. Wiem ze mój model jest lepszy.
  • Ja przyjmuję, że czasem czy często kobiety chcą zagarnąć wszystko. Przyjmuję, ale nie rozumiem. Nie rozumiem, jak kobieta może potem z taką łamagą żyć - rozmawiać z nim, iść z nim do łóżka, budować z nim cokolwiek. Toż to nie facet, tylko ciapa, nad którą się trzeba litować i może jeszcze nosek wytrzeć jak się zasmarka biedactwo.
  • Dodam, że mój Brat rozwiódł się, na szczęście nie ma dzieci. Natomiast mój Teść to kropka w kropkę mój Mąż. Moja Teściowa ciągle na niego narzeka, a ja cieszę się że mam takiego właśnie Męża. Może niekoniecznie do garów się garnie ale jest odpowiedzialny.
  • Nic mądrego nie napiszę...
    Wg mnie facet ma być silny, męski, zdecydowany...taki "z jajami", nie mięczak. Nie znaczy to, że sprzątanie, zajmowanie się dziećmi czy gotownie- jeśli zachodzi taka potrzeba- odbiera mu te męskość.

    A co do podziału ról. W Biblii jest napisane: "W pocie czoła będziesz pracował. W bólach będziesz rodziła". Z czym tu dyskutować? Ze czasy inne?
  • Kilka dni temu mieliśmy w domu męskie zebranie. Kilku facetów zamknęło się w pokoju i układało menu dla ponad 60 wilczków + kadra. Gotują sami. Za drzwiami czatowałyśmy my - żony, wątpiące w mężowskie kompetencje. Miałam okazje usłyszeć przez drzwi, jak mój mąz motywował harcerzy, że to zadanie dla facetów z jajami:) W zeszłym roku to on gotował dla wszystkich i dał radę - wilczki były zachwycone. Żony czekające ze mną były lekko przerażone, ale kazałam im nic nie mówić i się nie wtrącać. Nie podcinać skrzydeł.

  • @Ania D.
    ale to nie są łamagi, Ci mężowie silnych kobiet.
    To często są prawdziwi faceci, silni, czasami apodyktyczni i z pomysłem na życie.
    I jak trafi taki na swe prawie lustrzane odbicie (choć bardzo powabne i kobiece), to wtedy każde z nich musi nieco zrewidować swoje podejście, żeby nie skończyć na wiecznym darciu kotów i udowadnianiu, czyje jest lepsze.
    Tylko to kobieta dużo częściej zagarnia / chce zagarnąć część, która do niej nie należy.
    Nic z obcierania nosów.
    Raczej ostra walka, choć czasem utajona
  • tzn. łamagi też mogą być, ale wcale nie muszą
  • Ostrzegał ich tylko by nie robili placków z jagodami. W zeszłym roku okazały sie niewypałem:) Za dużo głodnych dzieci w kolejce po racuchy.
  • @kowalka, dla mnie kobieta, która zawłaszcza sobie wszystko w domu niekoniecznie jest silna, tylko chce rządzić i o wszystkim decydować sama. A łamaga - myślę o facecie, który zostaje z dziećmi i biedactwo nie umie sobie poradzić. To tak najkrócej.
  • My czytaliśmy Gajdow oboje w pierwszej ciąży i potem świecie wierzyliśmy w to odkladanie-do dziś żałuję.
    Potem dużo musiałam się spierać z mężem, bo w Rodzicach w akcji był fragment, gdzie oni oduczyli dzieci wchodzić do kuchni. Mój mąż bardzo chciał to wprowadzić, ja zaś, jako główna gotująca, czułam się lepiej, gdy roczniak bawił się garkami i puszkami z kukurydzą, niż gdzieś wędrował gdy mnie pochłanialo gotowanie.
  • Mój mąż do restauracji czy na pizzę nie pójdzie - kupi najwyżej kurczaka, upiecze. Byle taniej, bo inaczej by nie przełknął patrząc na rachunek. Ale my to z tych oszczędnych do bólu.

    I wiem, że się zajmie, jak będę w szpitalu. Ale obawy są co do dziecka karmionego piersią, które musi tez z nim zostać. Bo to tak jakby mnie zostawić z popsutym komputerem i kazać zastanowić się co z tym zrobić - miałabym jedna radę: wyrzucić i kupić nowy.

    Czasem są takie trudne sytuacje, mam rodzić w domu, a tu nagle dowiaduję się, że czeka mnie szpital. Mam dziecko na piersi. I po pierwsze za mało czasu by odstawić, po drugie - po co odstawiać tak wcześnie... Przecież po powrocie ze szpitala będę karmić dwoje. Pierwsze dziecko musiałam odstawić nagle i nie podtrzymywałam laktacji przez czas nieobecności. I koniec było karmienia.
  • Ale co to w ogole oznacza “zly ojciec“? Bo wychowuje inaczej, nie ugotuje obiadu z deserem, albo ubierze dziecko nieadekwatnie do pogody? Moja kolezanka twierdzi, ze jej maz jest zlym ojcem, bo nie odroznia spodniczki od sukienki. Takie mierzenie babska miara wszystkiego.
    No i jeszcze rywalizacja. Nie moge pochwalic meza, albo powiedziec, ze jest w czyms lepszy, bo ja wtedy bede ta gorsza. I dlatego bede ciagle o wszystko napieprzac, marudzic i wysmiewac, zeby moje bylo na wierzchu.
    Dochodze do jednego wniosku: dobry maz to dobry ojciec.
  • Ja sama nie znam (chyba) złych ojców, ale słyszałam o niejednym.
    Tylko, wg.mnie, tu już były patologiczne zachowania.
    Wyśmiewanie żony, wyśmiewanie dzieci, poniżanie ich.
    Zdrada żony i odejście od niej i dzieci - i wybranie "nowej rodziny" jako miejsca realizacji własnej.

    Te osoby mogą mieć później (i mówią o tym) problem z obrazem Pana Boga jako Dobrego Ojca. Bo skojarzenia z własnym są bardzo bolesne i nierzadko straszne.
  • @Martyna w "Rodzicach w akcji"z tą linią w kuchni której nie można przekraczać to dla mnie normalnie przemoc wobec dzieci była i to samodzielne zasypianie dość okrutne. Ale poza tymi dwiema sprawami to ksiązka wartościowa myśle. Ja jakoś nie czułam się w obowiazku powtarzać ich model i stosowac się do rad, jesli coś mi nie pasuje nie stosuje. Może byłam w innej sytuacji bo przeczytałam ksiązkę kiedy moje 1 dziecko miało 1,5 roku i miałam już jakieś swoje doświadczenia.
  • Poczytuję wątek i kilka rzeczy chodzi mi po głowie:
    Mój mąż jest chyba lepszym ojcem niż ja matką, ale oboje mamy jeszcze dużo pracy nad sobą przed sobą :)
    Nie napiszę że lubię, ale chcę żeby mąż pokazywał mi moje niedociągnięcia i w czym i jak mogę się poprawić, ale to dotyczy tylko męża-inni dobrzy doradcy zwykle mnie denerwują-szczególnie niepytani o zdanie ;)
    Mężowi też zdąża mi się coś poradzić lub odradzić
    Ja jestem z domu w którym mama żona próbowała usilnie mojego tatę pod pantofel wsadzić, tata się średnio dawał i się od czasu do czasu żarli, no bo tata Noe chciał być tak spolegliwy jak mój dziadek, tata mamy... który we wszystkim babci przytakiwał, dawał się obrażać, tak że ja już jako dość młoda nastolatka próbowałam go bronić lub buntować, ale chyba już było za późno
    Więc postanowiłam że we własnym małżeństwie tego nie powielę chociaż pewnie tendencje bym miała, ale pracujemy nad tym, jesteśmy świadomi własnych kompetencji, ról, zadań które ustaliliśmy i ustalamy ciągle, wspólnie, bo taki podział wynika z naszego wyboru, a nie charakteru i predyspozycji

  • Ok, ale żona nie interesuje się finansami, dostaje pieniądze i się nie martwi. On się martwi, by było za co żyć. Ona się cieszyła, że dzieci miały radość z ojcem, bo taka okazja się nie zdarza często, by jeść słodycze.
  • Nie wiem. Mój pracuje i gotuje też. Nie pracuje zawodowo całą dobę - wieczorem ma czas i z radością zajmuje sie tym, od czego ja po całym dniu muszę odpocząć. Dzieci mamy wspólne, dom mamy wspólny. Właśnie dlatego, że nie ma wielkiej wspólnoty łuskania fasoli, stwarzamy ją sobie we dwoje. To nie jest robota dla jednej osoby, można się zarąbać i pewnego razu zarąbać kogoś kto przejdzie po umytym.
  • Mój mąż, gdy urodził się nam syn pisał pracę magisterską i kończył studia i pracował na cały etat. Bardzo ważne było dla niego zajmowanie się maluchem, kąpanie go mimo, że miał naprawdę dużo "na głowie". Chciał uczyć się tego dziecka. Tak było z każdym naszym następnym. Ja jako kobieta i żona mogę go w tym wspierać albo urabiać na swój obraz i podobieństwo. Jestem raczej za tą pierwszą opcją. Mężczyźni mają naprawdę fajne pomysły na spędzanie czasu z dzieckiem.
    A jeżeli czasami przyniosą jakieś nerwy z pracy do domu....Hm no cóż możemy im zwrócić uwagę....
    Mój mąż z najstarszym synem i swoimi kolegami i ich synami jadą w góry na męską wyprawę pod koniec lipca. Cieszę się....Ja będę miała czas wtedy tylko z dziewczynkami.
  • mam problem z korzystaniem z komunikacji miejskiej, zrobieniem przelewu i umówieniem wizyty do lekarza - telefonicznie
    pochlebiam sobie, że dobrze gotuję, więc może gotowanie łatwiejsze ;)

    dobrze mieć męża, co zarobi, zapewni, zawiezie i przeleje, no i umówi :D
    ugotować umie, zazwyczaj nie musi, prasować nie umie - nigdy nie musi B-)
  • Hehe dla mnie to zaden powod do radosci ze maz z synem sobie wyjezdza w gory a ja z maluchami zostaje w domu
    Ale moze ja dziwna jestem i mam calkiem odmienne powody do radosci
    I wolałabym pojechac ze starszym synem w gory
  • Mysle, ze cos tam ugotowac to kazdy potrafi, chociaz o tym nie wie ;) Makaron z sosem ze sloika na przyklad. Albo kurczaka upiec. Problem raczej taki, ze jak czlowiek nie ma potrzeby, to nie ma tez wprawy. Moj maz pewnie mialby niemaly problem z nalesnikami, ale za to potrafi swietna kaczke upiec, bo akurat tak sie zlozylo, ze kilkakrotnie musial za mnie robic i teraz potrafi lepiej ode mnie.
    Ja pewnie tez potrafie przelew zrobic, chociaz nigdy jeszcze nie mialam potrzeby wyprobowac :\">
  • 10. latek płci męskiej może umieć zrobić dwudaniowy obiad + deser, jeśli chce. (nasz Wojtuś)
    a dwudziestokilkulatek może udawać, ze nie może - jeśli nie chce. (tez mamy takiego w rodzinie)
    Trochę dobrej woli i trochę praktyki.
    Najlepszy mąż zanim był mężem tylko kroił i był przekonany, że tylk to umie. jak żona w pierwszej ciąży zarzygiwała pół kuchni otwierając lodówkę... był wybór - przywozić coś gotowego, nauczyć sie gotować - dało się.
  • @asiao ja się cieszę, że syn jedzie z mężem i kolegami, bo będzie tylko w męskim towarzystwie. Wyjdzie mu to na zdrowie. Większość czasu spędza ze mną i siostrami, szczególnie teraz w wakacje, więc taka eskapada z tatą będzie dla niego niezapomnianym przeżyciem i okazją do zacieśnienia więzi. A ja będę miała więcej czasu tylko dla dziewczynek ;;)
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.