Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Dziecko i reszta świata

2

Komentarz

  • I naprawdę zawsze myjecie ręce zanim dotkniecie dziecko do pierwszego roku życia? bo szczerze powiem mnie się dość rzadko to zdarza.
  • Moje dzieci biora wszystko do buzi, ja jakos szczegolnie nie zabraniam. Jak piasek smakuje, albo kamyczki, to niech jedza. Ale to chyba instynkt taki ;) Maz zartuje, ze skoro my nie szczepimy, to one sobie to prywatnie zalatwiaja.
    A dotykac raczej nikt nie chce, ale my w kraju z zasadmi i ordnungiem zyjemy :))
  • Takie raczkujące pięknie podłogę wylizują:) Głupie teksty typu "bo Cię zabiorę" są niepotrzebne, ale jak miła sąsiadka złapie maluszka za stópkę to chyba nic się nie stanie...
  • dla mnie jedni przesadzana w jedna strone a drudzy w druga. Korona z głowy mi nie spadnie gdy ktos np. bedac bliżej na zjezdzalni podtrzyma moje dziecko , bo ja np. w tej chwili zajmuje sie drugim. tak samo nie widze nic zlego w tym, ze ktos poglaszce dziecko po glowie usmiechajac sie do niego. nihdy by mi nie przyszlo zrobic to odwrotnie bo wobec dziecka stosuje sie inne zasady niz w stosunku do doroslego.
    z jednej strony narzeka sie na powszechna znieczulice i ze spoleczeństwo nie lubi malych dzieci a z drugiej tępi przejawy serdecznosci wzgledem nich. kazde dziecko jest inne, niektore lubia rozmawiac i opowiadac inne nie. nie bede dziecka tępiła za to, że sie usmiecha to obcych i chce rozmawiac gdy ktoś zaczepi i zagada. oczywiscie tlumacze mu, że ludzie są różni, ze trzeba uważac itp. Ludzie zaczepiają, bo otwarte i pogodne dziecko dziala jak powiew radosci, mlodosci i optymizmu. A ludziom tego brakuje, szczegolnie samotnym i starszym.
  • Zlapanie a calowanie to jednak roznica. Szczegolnie zlapanie gdzies tam za bucik , czy kolanko czy cos czego dziecko nie wpycha do buzi...
    Sytuacja z dzis. Zabawka na ziemi i jednak nie chcialam juz podawac jej dziecku za to jak raczkami dotyka trawy a potem wpycba te rece do buzi to juz mi nie przeskadza a sadze ze bakterii podobna ilosc. Ot inne wrazenie czystosci.
  • Powiem i ja, matka z innej epoki. Znajomy z mojego rodzinnego miasta, który studiował medycynę miał syna, który ciągle miał jakieś dolegliwości, zakażenia bakteryjne.
    Potem ja miałam swoje dziecko i pytałam go kiedyś, jak uchronic dzieci przed podobnymi perturbacjami jak u niego.
    On - miasto, a więc czysto, dobre warunki; ja - wieś, na podwórku kury, wodę nosiliśmy ze studni. Starałam się o czystość, ale do ideału było daleko.
    Paweł wtedy powiedział mi coś, czego zawsze się trzzymałam także do wszystkich moich dzieci: Właśnie dlatego, że moje dzieci miały do czynienia od początku z różnymi bakteriami, zarazkami, czy jak to zwał, organizm miał okazję poznać, wytworzyć przeciwciała, poradzi sobie z różnymi świństwami, bo ma okazję się uodpornić.
    Nadmierna czystość sprzyja także alergiom. Widzę, że to działa. Oczywiście, nie mówię o wszystkich przypadkach, bo każdy człowiek jest inny. Jednak nie pamiętam, żeby moje dzieci jakoś szczególnie ciężko chorowały.
  • Kiedy miałam już dwoje była głośna sparwa porwania z podwórka dziewczynki w Suwałkach. bardzo przeżyłam śmierć tego dziecka, bo i moje były malutkie. Nie rozumiałam matki, która zostawiła pod blokiem na podwórku dwuletnie dziecko, ale to wydarzenie spowodowało, że uczulałam dzieci, by nie podchodziły do obcych ludzi i nic nie brały od obcych. Kiedy biegały po podwórku, miały być na podwórku i zgłaszać każde wyjście poza ogrodzenie.
    Ot, zwykłe zasady bezpieczeństwa. Jak już ktoś powiedział, przesada w żadną stronę nie jest wskazana.
    Jednak biorę pod uwagę, że każdy ma inną wrażliwość. Sama jestem osobą choć nieśmiałą, ale w miarę otwartą na ludzi, dzieci lubię i szczerze mówiąc zaczynam się obawiać czy kogoś tym nie denerwuję.
    na szczęście mam wyczulenie na oznaki niezadowolenia, więc wycofuję się, kiedy komuś drgnie choćby powieka.
  • My też w kraju z ordnungiem ale mi dzieci to ciągle ktoś glaszcze ale ja nie zabrania raczej. Starszy syn nie da się dotknąć i nie rozmawia z obcymi, średni przyciąga bo ciągle ma na buzi banana,zresztą on sam zaczepia ludzi a najmłodsze najczęściej w chuscie. Ze 2 dni temu byłam z całą banda na stacji napracować rower no i akurat podjechał autokar ze skosnookimi, średni syn robił furorę ze swoim uśmiechem. No i nie mogli się doliczyć tych moich dzieci, musiałam szybko się ewakuować coby im pamięci w aparatach zostało.
  • jak niemowlak beknie albo baka pusci to wszyscy sie cieszą, bo to oznaka zdrowia. w przypadku doroslych takie zachowanie jest niedopuszczalne. przykladow moznaby mnozyc odnosnie tego jak inne zasady obowiazuja w stosunka do dzieci a doroslych.
  • edytowano maj 2015
    Szacunek należy mieć wobec dzieci i dorosłych. Inaczej się go okazuje jednak wobec maluszka, nastolatka a jeszcze inaczej wobec starszej pani.
    Np. jeśli ktoś obcy robi zabawne miny do mojej małej córeczki- odbieram to jako sympatię, te same miny skierowane np wobec mojej babci odbieram już jako nietakt ;)
  • no ją nie pamiętam żeby mi ktoś obcy dzieci dotykał. Może odstraszam? Zresztą one dosć niedotykalskie są. I jeśli już to same dotykają inne dzidziusie.
  • Ja miałam coś takiego w sobie, że dzieci na mój widok płakały. Dlatego nauczyłam się najpierw nawiązywać kontakt po uprzednim (pozornym) ignorowaniu dziecka. Zaczepiam uśmiechem Kiedy upewniałam się, że nie przestraszy się mnie (raczej), w zalezności od sytuacji zagaduję lub zabawiam.
  • Myślę, że nie da się ochronic dziecka przed światem, raczej trzeba nauczyć je w tym świecie żyć.
    Ochrona należy się jednak, kiedy padają takie odzywki, o jakich tu wcześniej była mowa. Jeżeli nie do osoby, to przynajmniej do dziecka trzeba powiedziec coś o tym, jak źle mówi ten ktoś. Co do zabrania dziecka - czasem sam rodzic straszy, że odda dziecko. Wtedy mówię do dziecka, że to nieprawda. nikt nie ma prawa tak po prostu zabrać mamie dziecka, bo mama je kocha.
  • Też nie przypominam sobie aby ktoś dotykał, zwykle zagadywanie, robienie minek i zachwyty:) To przyjmuje świetnie :D W ogóle to bardziej mnie wkurzają osoby znajome, które traktują małe dzieci jak powietrze albo upierdliwe dodatki.
  • to ja Wam coś opowiem:

    scena z targu

    oglądam sobie żakiety
    Starszy ze mną,
    Młodszy troszkę dalej w wózku
    zakatarzony był

    glut z serii tych: co wytrzesz, po co wycierasz, znowu Mu leci.......

    Oglądam się od tych żakietów, a tu jakaś babcia, lekko z 80 lat wyciera Mu nos.........


    do tej pory jestem w szoku


    chusteczką, liczę, że czystą
    oczy mi na wierzch wyszły
    a babcia do mnie: katar Mu leciał..........

    ja chyba ciągle jestem w szoku na wspomnienie tej scenki......................

    i niby nic, niby dobra wola, ale tutaj granice jak dla mnie babcia przekroczyła zbyt mocno.

    Jakby po włosach pogłaskała, to bym w szoku pewnie nie była
    ale wycieranie nosa obcemu dziecku????
  • Nigdy mnie coś takiego ne spotkało. Objechałabym równo i babcię od nosa i kurteczkową. ja niby nie pozwalam jeść z ziemi ale i tak zjadają jak nie widzę. To samo mają ze śniegem. Jedzą w hurtowych ilościach i musiałabym z nimi wychodzić non stop żeby pilnować. No moje same wychodzą na plac zabaw i na sanki koło domu. I nie raczkują tylko w domu ale i na wspólnym placu zabaw, w piaskownicy, po deptakach. Nie mam jakichś oporów. zdrowe są. Nie chorują praktycznie na nic poza katarem i przeziębieniami, nawet rotawirusy ich nie łapią. Głaskają koty i psy też im łapek po tym nie myję jak jesteśmy na spacerze. Tu taka enklawa wolności dla dzieci jest na naszym osiedlu.
  • @Ojejuju do mycia rąk to nie było do ciebie, ktoś napisał wcześniej że położne mówiły że nie wolno dziecka do pierwszego roku życia dotykać jak się rąk nie umyje i po prostu się zdziwiłam.
    U mnie jakoś tak jest że no dziewczyny nie lubią obcych, co innego znajomi mamy i taty, ale do obcych mają dystans.
  • Nie wyobrazam sobie, aby ktokolwiek nakarmil moje niemowle piersia. I to jeszcze podczas mojej nieobecnosci. Dla mnie to skandal!
  • I w ogole nie znosze, gdy ktos czestuje czyms moje dzieci bez porozumienia ze mna. Moge uwierzyc, ze to z dobrej woli, ale brakuje swiadomosci, ze to dziecko moze byc chore. A niektore produkty stanowia dla niego bezposrednie zagrozenie.
  • Jak miałam niemowlęta, to też nie lubiłam dotykania ich przez obcych. Bakterii się bałam, nie ludzi. A teraz, na samą myśl o wystającej maleńkiej stópce jakiegoś dziecka muszę się bić po łapach, żeby nie dotknąć. :P
    I czasem nie zdążę się powstrzymać. :D

    I głaskania mojego ciężarnego brzucha też nie lubiłam, bo to naruszało moją granicę intymności, a teraz znajome ciężarne bym zagłaskała na śmierć.

    Rozumiem tę babcię z chusteczką wycierającą smarki cudzemu dziecku...
    Weźcie pod uwagę, że ona wychowała się w innych czasach, gdzie dzieci traktowało się bardziej wspólnotowo niż indywidualnie - karmiło się wszystkie jak leci, opiekowało się cudzymi brzdącami i wycierało nosy, jak była potrzeba.
    Podziękowałabym grzecznie i tyle.

    Starzeję się, czas umierać.
    Rozumiem babcie a przestaję rozumieć współczesne matki.

  • edytowano maj 2015
    No ja to mam tutaj. taka enklawa mi się trafiła. dzeci samopas i jestem sąsiadka z parteru. Czasem jakaś minimum dzesiątka dzieci w domu. Upominamy te dzieci jak broją; wszyscy' przychodzą sobie przemyć wodą utlenioną jakieś drobne skaleczenia, głodne to o chlebek proszą... Moje też nie lepsze, chodzą do sąsiadów też różne łakocie przynoszą, ale tutaj jest po prostu tak wielokulturowo na tym osiedlu że pewnie naczej się nie da. A ja nie bardzo bym chciała inaczej.
    Tyle nas wszystkich różni a jednak dzieci łączą.
    Ja się tak wychowałam na moim osiedlu. I w sume od niedawna moje dzeci cieszą się podobnym życiem.
    To jest osiedle tylko dla rodzin z dziećmi i osób niepełnosprawnych. taka trochę patologia. Ale jak tak tu wygląda patologia to jestem patologia razem z nimi.
    I jeszcze na placu zabaw same drzewa owocowe rosną. raj dla dzieci w lecie i jesieni, zjadają te czereśnie, gruszki, jabłka i śliwki. Nikt nie musi dokarmiać. Oczywście owoce prosto z drzewa nie myte.
  • @Ojejuju

    jak juz pisalam wczesniej nie lubie przesady w niczym. a tutaj w jednym rzedzie bylo stawianie poglaskanie dziecka po glowie przez zagadujaca mila starsza pania, podtrzymanie pod drabinka (artykul zalinkowany)itp. z obmacywaniem przez brudnego menela, obsztorcywaniem matki za zachowanie dziecka/brak ubrania itp. i tak jak w pierwszym przypadku nie widzę nic zlego, co wiecej sama go doswiadczam wzgledem moich dzieci, to w drugim naturalnym jest bronienie dzieci przed tego typu ludzmi/zachowaniem. nie wrzucajmy wszystkich ludzi do jednego worka.
  • @MonikaN

    podpisuje sie pod tym co napisala@Cart&Pud o babci. Dzieci kiedys byly wlasnie traktowane wspólnotowo. widzisz dziecko z wielkim glutem cieknacym z nosa a matka akurat zajeta-to czyms naturanym jest chec pomocy czyli wytarcie nosa. ot zwykla ludzka zyczliwosc, ktorej dzisian ludziom czesto brakuje. podziekowalabym i już.
  • Hmmm....zjedzą z chodnika czy nie i tak większość chorób łapią od nas lub innych,znajomych dzieci. Pewnie jestem matką głęboko niefrasobliwą,,ale prócz przypadkow ewidentnie łobrzydliwych, nie jestem spięta. Glaskania po brzuchu nie trawię.
    Moje starsze dziecko nie lubi całowania, z wyjątkiem najbliższej rodziny, więc go przed tym chronię, niezależnie od tego, co myśli rozmówca, bo widzę jak się cały spina.
  • stoje metr od dziecka a obca pani na placu zabaw chodź zdejmę Ci czapeczkę bo się spociłeś.

    pani na bazarze - pójdziesz ze mną, potrzebuję kogoś do pracy, mam kury, krowy to mi się przydasz.

    pomaganie 4-5 latkowi na zjeżdżalni też uważam za przesadę, albo mówienie mu nie zjeżdżaj tu bo spadniesz, tu się nie wspinaj bo niebezpiecznie

    halo??? on jest z matką na placu zabaw... matka widzi co się dzieje, zagrożenia życia nie ma to po co się wtrąca.

    no i już nagminnie mam do córki (ma piękne kręcone włosy) - ale piękne włosy masz i macanie , głaskanie przez kompletnie obce osoby!!!

    A dzieci uczymy, żeby z obcymi nie rozmawiały to one nie rozumieją czemu obca baba je dotyka i głaszcze.
  • I nie piszcie mi, że jest różnica między dzieckiem a dorosłym.

    Dziecko ma też swoją strefę intymności i jest takim samym człowiekiem i może mieć dyskomfort jak kompletnie obca osoba do nagle dotyka głaszcze itp
  • edytowano czerwiec 2015
    Ja wcale nie uczę że się z obcym nie rozmawia. Nby dlaczego się nie rozmawia?
    Sama z obcymi rozmawiam niejednokrotnie to czemu dzeci nie? I nie żebym szydziła tylko zdziwiona jestem szczerze.


  • uważasz, że 4-6 latek może bez mojej obecności rozmawiać z obcymi ludźmi? wszystkim ufasz?

    dziecko nie umie ocenić czy ktoś jest godny zaufania czy nie. Nie mam gwarancji, że ktoś dziecko poprosi by poszło z nim na lody i dziecko pójdzie

  • edytowano czerwiec 2015
    Nie. Wiem że moje dziecko nie pójdze na lody z obcym. Nawet jeśli inne dzieci idą to zawsze wracają do domu i pytają czy mogą gdzieś iść dalej poza obręb osiedla. Nie zdarzyło mi się żeby się oddaliły samowolnie.
    Nawet jeśli koleżanka z bloku zaprasza je do siebie to przychodzą i pytają.
    Od małego rozmawiałam z obcymi i moje dzieci też rozmawiają.
  • ja w ogole nie zareagowalam na ta babcie od chusteczki
    zrobilam wielkie zdziwione spojrzenie
    ale nic nie powiedzialam
    bo mnie zatkalo
    a zawsze raczej sie odszczekne, odpyskuje
    a tu mnie babcia rozlozyla na lopatki ;)

    mnie brzydza cudze gluty, moze to dlatego mnie zatkalo na ten widok :)
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.