Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Ech, ci starsi ludzie

Temat przewija się w wielu wątkach tak przy okazji.
Ponieważ młodzi ludzie myślą, że tylko innych starość dotyczy, chciałabym tylko poprosić, byście tych starszych i starych starali się zrozumieć i pokochać.
Zrozumieć, że ci ludzie przeżyli i przeżywają duży skok cywilizacyjny. Kilka epok za nimi. Ci, którzy urodzili się przed wojną lub zaraz po niej żyli w dość prymitywnych warunkach (porównuję z obecnymi). Rozwój, który się dokonał w ciągu nawet dwudziestu ostatnich lat jest szokujący.
Wiedza, którą mają dziś młodzi ludzie na temat swego ciała, chorób, świata, właściwie na każdy temat jest ogromna w porównaniu z tą, którą oni mają. I nie można liczyć, że uda się im ją nadrobić.
Jest duża dysproporcja między tym, co na zewnątrz, co niesie świat a tym, co człowiek może - trudno oczekiwać zmiany sposobu myślenia, ogarnięcia mentalnego tej rzeczywistości, która w dodatku tak szybko się zmienia.
Dzisiejszy nawet czterdziestolatek nie pamięta czasów bardziej prymitywnych, bez telefonów, komórek, komputera i internetu.
I znowu - trudno za tym nadążyć mentalnie, psychicznie, umysłowo. Tym bardziej, że człowiek im starszy, tym trudniej się zmienia.
Każdy chce być w jakiś sposób potrzebny, zauważony i dlatego ludzie dzielą się wiedzą, doświadczeniem. Wybaczcie im, że wiedzą mniej. Może zamiast się na nich złościć, warto uśmiechnąć się, życzliwie pokiwać głową i przyjąć co mówią bez wprowadzania w życie. Oczywiście, warto przedstawić swoje racje, ale się o nie nie wykłócać i nie denerwować się z powodu ignorancji starszego człowieka.
Nie warto się przecież złościć na to, czego i tak nie można zmienić.
Proszę więc o ciepły uśmiech zrozumienia.
«1345

Komentarz

  • Dużo w tym racji. :-) Tak jak jestesmy wyrozumiali do dzieci, tak powinniśmy być do staruszków. Co nie znaczy, ze mamy dac sie sterroryzować. ;-)

    Nie mniej patrząc na mojego tatę czy tesciowa to wcale nie widzę braku przystosowania i braku wiedzy. Wręcz przeciwnie, mogą zawstydzić niejednego 40-latka. A to roczniki 36 i 43. Technicznie dostosowali sie idealnie. Wg mnie nie zalezy to od skoku rozwojowego w jakim sie żyje, tylko od typu człowieka. Są zadni wiedzy staruszkowie i młodzi - totalnie nierozgarnieci, ktorym nie pomoglo urodzenie sie 30lat temu.
  • tez nie wiem czy to o wiedzę chodzi czy o szanowanie odrębności innych. Mam jeden przykład osoby około 80 tki bez tej całej wiedzy, która super szanuje odrębność, i wspiera oraz drugiej około 60 tki z całą wiedzą techniczną która walczy o każdy skrawek władzy łącznie z rozbiciem małżeństwa syna, jednocześnie nie widząc kompletnie problemu u siebie.
    Głaskanie jej i pobłażliwość mogą skutkować rozbiciem rodziny
    Podziękowali 1Coralgol
  • Potrzebę wyrozumiałości najbardziej widzę w sferze, w której staruszkowie staja sie jak dzieci - wolniej i trudniej zbierają myśli, bardziej nieudolnie jedza, nie maja sily, bywają nieporadni...
  • Też myślę, że często to jednak kwestia charakteru.
    Mam takie doświadczenie w pracy, że niejednokrotnie starsze osoby są bardziej zaradne i zorganizowane. A nawet jeśli nie umieją wysłać smsa czy obsłużyć internetu - świetnie sobie z tym radzą, zawsze znajdując kogoś, kto im pomoże - i są przy tym tak pełne wdzięku, że wcale się nie dziwię, że owijają sobie wnuków czy sąsiadów dookoła palca.
    W grupach modlitwy wstawienniczej starsze panie mogą być prawdziwym skarbem. Zwłaszcza, kiedy się trzeba modlić nad młodymi, nad nastolatkami - często z rozbitych rodzin.
    Natomiast jeśli ktoś był całe życie apodyktyczny czy roszczeniowy, to niestety, na starość nieraz bywa jeszcze trudniejszy :(
  • Mój spowiednik powiedział, że na starość wychodzi to co naprawdę masz w sercu - dlatego mamy czasem pogodne i radosne staruszki albo zołzowate i złośliwe...

    Boję się jaka ja będę;-)
  • ja sobie wyobrażam, że na starość będę miała mnóstwo czasu na ćwiczenie kata przy wschodzie słońca ;)

    ATSD czy Wy też zauważyliście, że pokolenie 50+, 60+ przerywa naturalny rytm pokoleniowy, który polega na zwróceniu się na swoje dzieci?
    chodzi mi o to, że nasze prababcie były nastawione na pomaganie swoim dzieciom.
    Nasze babcie nastawione na pomaganie naszym rodzicom.
    A nasi rodzice nie są już w tym samym stopniu nastawieni na pomoc nam. Jest jakaś wyrwa pokoleniowa. Nasi rodzice się w dużej mierze zatrzymali na sobie.
    (mówię o rodzicach pokolenia 25-35l mniej więcej, oczywiście nie o wszystkich)
  • dokładnie ja też obserwuję nadmierne nastawienie. Super by było jakby mieli własne życie i pasje a nie chcieli żyć zyciem dzieci ingerując w nie.
  • @Haku- niestety bardzo trafne spostrzeżenie.
    Właśnie chciałam odpisać Berenice w innym wątku o tym jak moi rodzice od zawsze podkreślali, że chcą niezależności od dzieci.Ileż to razy słyszałam, że "wszyscy musimy się tak ustawić, aby każdy był samowystarczalny".Czyli ja mam też się od nich odchrzanić, a nie oczekiwać pomocy, nawet w oczywistych sytuacjach życiowych jak poród.
  • No moi rodzice tez mają ogromną wiedzę i doświadczenie.Co z tego jak nie chcą się tym dzielić,.Nie zależy im na byciu razem.
  • Ja tam juz u moich dziadków nie widziałam nastawienia na pomoc dzieciom. Ani tak nie wspominali ich moi rodzice. Za to w innych regionach Polski jest/bylo to dla mnie zauważalne. Az do skrajnej ingerencji.

    Co do wiedzy. Starsi ludzie ja maja ogromna, czasem jest ona uzyteczna, a czasem nie. Mysle, ze sama wiedze łatwo docenic. Trudniej, gdy jest wtlaczana na sile. I zazwyczaj o to toczą sie boje.
  • wszyscy tracą, niestety
    gdy pojedziemy w odwiedziny to jest chwila radości, rozmowy, a potem dziadek znika bo musi przeczytać kolejną książkę o Stalinie, a babcia zadzwonić do znajomych w sprawie następnej pielgrzymki

    siedzę sama z dziećmi, widzę ich podczas posiłków, po kilku dniach wyjeżdżam rozgoryczona tak ,że nie mam ochoty się nawet żegnać
  • Wiekszosc tego “doswiadczenia zyciowego“ da sie wygooglowac, albo wyforumowac i jeszcze sie czlowiek dowie, ze biszkopcik dla wnusi wcale taki fajny nie jest.
  • a wiecie co mi pomaga od pewnego czasu?

    słowa naszej forumowej @Małgorzaty32 "nie można mieć wszystkiego" :D
  • ale rozmowa, spory, przekomarzanie się , albo nawet kłótnia to jest bycie ze sobą :D
    co innego milczenie i nieobecność
  • Jeszcze dodam, ze ta “madrosc zyciowa“ zupelnie stracila na wadze. Kiedys byla potrzebna do przezycia (kiedy siac i zbierac, jak zwierzeta chodowac itd), dzisiaj to sprawy poboczne. Dzisiaj zeby przezyc trzeba wiedziec jak cv napisac, jak otworzyc konto internetowe, jak zmienic dostawce energii. W tym wiekszosc starszych ludzi sie gubi.
  • Cóż, starszym dość często brakuje zrozumienia, że ich doświadczenie życiowe kompletnie się zdezaktualizowało. I przyjęcia do wiadomości, że moje dzieci to najpierw MOJE DZIECI, a nie ICH WNUKI. Ten pociąg odjechał dawno temu, pewien czas przeminął...
  • Zgadzam się z Haku, jest coraz więcej alternatyw dla młodych ale i dla starszych i w średnim wieku. I nie każda babcia chce spędzać czas z wnukami. Wola skupić się na sobie, swoich przyjemnością i rozwoju. Często jest to trudne do akceptacji przez dzieci
  • Ja w moim otoczeniu widzę to co @Haku. Łącznie z tekstem: "co mnie obchodzą twoje dzieci, ja ci nie zamierzam pomagać" . Nie chodzi to bynajmniej o pomoc w postaci codziennej opieki, a raczej sytuacje wyjątkowe właśnie jak poród czy choroba. Dodatkowo u mnie to pokolenie rodziców rodzonych w latach 1950-60 ma żal do swoich dzieci, że się nie umieją dorobić. Tylko nie widzą tego, że im dzieci wychowali dziadowie, a mieszkania pewnej części dał lub wynajmował na dobrych warunkach zakład pracy...
    Podziękowali 1persa
  • I jeszcze, dla mnie starsi ludzie to +75, a to dlatego, że siostra męża ma 60, nasi bracie 50+, nie są starzy - jeszcze!
    Patrzę na moją mamę, zupełnie inną babcią była(jest) dla Jacka i łukasza - najstarsi z wnuków, dorośli i na miejscu, babcia opiekowała się nimi by ich mama mogła pracować, a zupełnie inną dla Jaja, którego WCALE nie zna, tyle co z opowieści, bo pobyć z nim, to już nie da rady...
  • I nie każda babcia chce spędzać czas z wnukami. Wola skupić się na sobie, swoich przyjemnością i rozwoju. Często jest to trudne do akceptacji przez dzieci.


    Dla mnie z kolei jest niezrozumiałe, dlaczego niektóre dorosłe dzieci uważają, że obowiązkiem babci jest zajmować się wnukami. A z takim podejściem się spotykam. Czemu to dziadkowie maja nie skupiać się na swoich przyjemnościach i rozwoju skoro swoje dzieci odchowali?
  • @Berenika, nie potrzebuję, by się babcia zajmowała wnukami, świetnie sobie radzimy z opieką nad naszymi dziećmi, chodzi o to, że jak babcia zaprosi, to żeby nie olewała.
  • edytowano sierpień 2015
    @Haku
    Generalnie zgadam się z tym, co napisałaś o wyrwie pokoleniowej i skupianiu na sobie wielu osób.
    Tylko taka niebezpieczna i smutna myśl mnie nawiedziła natychmiast: jacy będziemy my (choć ja raczej zaliczam się do tych starszych już :)), jacy będziecie Wy na starość...?
    Spójrz, jak obecni młodzi ludzie skupieni są na sobie już teraz...
  • o !!!
    dokładnie to !!!
    jak już przyjedziemy to nie wpadnie na to, żeby po prostu "pobyć" z dziećmi :|
  • edytowano sierpień 2015
    A miłość bliźniego obowiązuje każdego. I do starszych, i do młodszych. Choć czasem realizuje się ta miłość w sposób niełatwy, albo jakimś rodzajem poświęcenia, albo odwrotnie - twardego postawienia granic i odcięcia się.
    To trudny temat - znaleźć właściwe proporcje.
    W najbliższym otoczeniu mam tak, że ze starszą osobą, z którą osobiście bardzo chciałabym przebywać więcej i która jest mi bardzo bliska - nie mogę. Za to mogę i kto wie, czy nie będę musiała zająć się osobą, która nam i trochę zła, i trochę dobra wyrządziła, ale nie ma między nami bliskiej relacji...
  • Oprocz madrosci, ktore idzie wygooglac jest jeszcze madrosc taka zyciowa: nadawanie rzeczom odpowiedniej rangi, niespiesznosc, uwaznosc, gleboka wewnetrzna pogoda... Nie kazda starsza osoba to osiaga, ale kilka takich znam :x . Kazda chwila z.taka osoba to skarb.
  • mój Boże, moja mama jest na każdą naszą prośbę od lat
    to my musieliśmy ja uczyć ,że można odmawiać
    nie-dosyć ,że pomaga przy dzieciach, kiedy ja w pracy lub na rekolekcjach, to jeszcze pomaga we wszystkich pracach domowych...

    ale ja od zawsze mam wewnętrzny stoper, żeby nas nie wyręczała
    pilnuję tego mocno, żeby jej nie wykorzystywać
    i ona zadowolona,że jest potrzebna i ja wdzięczna, chociaż ja mam bardziej wredny charakter i czasem jestem niemiła ... niestety


    i jeszcze do tego ,co pisała @mamababcia- mąż ostatnio mówi do mnie : gdybym przed laty powiedział mojemu dziadkowi, że będą markety i w tych marketach sprzedają węgiel w workach , to by nie uwierzył ...
  • edytowano sierpień 2015
    Mialam takiego Dziadka :x. Mam taka Sasiadke, jak uda mi sie ja spotkac od razu mi jakos wracaja odpowiednie proporcje. Moja Mama tez w te strone zmierza, choc.nie ma sielanki... na.co dzien przytlaczaja ja trudne sprawy, ktorych akurat ma pod dostatkiem
    E: Dziadka mialam madrego, nie wiem czy uwierzylby w wegiel w workach ;)
  • a na to moja koleżanka powiedziała,a jak ja bym powiedziała, że w sklepach będą sprzedawać kamienie do ozdoby w woreczkach... i tu się zdrowo uśmialiśmy
  • edytowano styczeń 2016
    :)
  • @Haku zgadzam sie, doskonale to ujelas. I bynajmniej nie uwazam ze dziadkowie maja obowiazek pomagac przy wnukach. Wsrod mojego pokolenia 30+ jest absolutna zgoda na to ze maja prawo do wlasnego zycia itp itd. Ale wsrod pokolenia rodzicow tych 60+ czesto niestety najdrobniejsza pomoc przy wnukach jest odbierana jako niezaradnosc rodzicow. My z M mamy pierwsze wesele od czasu jak zostalismy rodzicami. I pierwszy raz poprosilam tesciowa zeby zostala z dziecmi (2 i 4 lata) na noc. No zgodzila sie ale co nasluchalam sie to moje....Lacznie z komentarzem ze ciekawe jak sobie niedlugo poradzimy (bo trzecie dziecko w drodze) jak juz teraz nie dajemy rady! Bo MUSI nam pomoc....
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.