Ostatnio mi gdzieś w oczy wpadł cytat (nie jestem pewna na 100%, ale chyba z Korczaka): "Dzieci potrafią tyle, na ile im się pozwoli". Tak z kilka razy dziennie go sobie powtarzam, żeby utrwalić
Tak mi się nasunęło - ktoś tu napisał coś w tym stylu:pewnych czynności można nauczyć się wtedy, kiedy będą potrzebne. Przyznam, ze nie mam do tego przekonania, bo przede wszystkim trzeba mieć poczucie, że to będzie potrzebne. Rzeczy technicznych typu gotowanie, pranie, sprzątanie, zakupy itp jak najbardziej można się nauczyć mając i 20 lat a nawet wiecej. A co z tymi "nietechnicznymi"? Odpowiedzialności za innych, szacunku dla pracy, pieniędzy, odpowiedzialnosci za siebie, poczucie, ze trzeba pomóc? Jak dajmy na to 13 latkę przekonać, ze od teraz już powinna umieć zrobić zakupy czy zaopiekować się bratem, skoro wcześniej nikt inny jej tego nie nauczył i nie wymagał?
Dla mnie to co pisze @Bea jest doskonałym podsumowaniem całej rodzicielskiej troski nie tylko o własne dzieci, ale również o ludzi, którzy będą z tymi dziećmi, już w ich dorosłosci przebywać, tworzyć wspólnotę itp.
To tak jak z pracami domowymi u pierwszoklasistów-nie zadajemy po to, by się czegoś nauczyło, ale by wiedziało, ze to jest jeden z podstawowych obowiązków ucznia: praca domowa, praca samodzielna. Niech to będzie najpierw tylko podkreślenie , zakreślenie, szlaczek, wklejka itp. ale niech będzie właśnie to COKOLWIEK
No własnie @Agnieszka, @Bea, przyznam wam sie szczerze że wam zazdroszczę. Jak zobaczyłam jak córka Agnieszki z naturalnością bierze za miotłę i zamiata sama z siebie, bez gadania bez przypominania to ^:)^
Ja bym chciała , ale nie umiem. Gdy proszę/kąże dzieciom cokolwiek robić jest zaraz pytanie a co robi on /ona dlacego ja??? Wmurw przy tym osiagam taki że mi para uszami idzie.
a u mnie do pytania - dlaczego ja? , to jeszcze dołącza wyliczenie czego inny nie zrobił i długa wypowiedź,że są na świecie dzieci, które nic nie robią ...
moja córka , jak już się nabuntuje , to też pomaga wczoraj cały dzień myślałam ,ze wieczorem czeka mnie złożenie prania z całego tygodnia, wchodzę na antresolę... a tam wszystko złożone ; byłam jej wdzięczna
@ola_g ja tez nie zawsze wypelniam swoie obowiazki ze spiewem, nawet te co mi sprawiaja przyjemnosc ,mnie mama nie uczyla gotowania wyszlam za maz musialam sie wszystkiego uczyc zaraz ciaza dziecko bylo ciezko strasznie tak wiec ja bende uczyc swoje
Nie tylko rozmawiałam ale miałam okazję poznać osobiśćie. Agnieszkę też. Co za tym idzie ich dzieci. I jestem pod wrazeniem ich organizacji i porzadku. Ja nie umiem tak wychować dzieci. A szkoda.
i ucze aby tylko chcialy i w tej chwili gdyby zostaly same to-upiora, ugotuja posprzataja, zajma sie zwierzakami ,ogrodem,a ucze ich od malego mieli po te 2-3 latka jak zaczynaly . kazde ma zwierzatko za ktore jest odpowiedzialne ja tylko wrazie choroby
ale to jest fakt, czasami nie zrobiłam obiadu bo nie zdązyłam, to mój głodny nie zywiony w placówkach syn sam zrobił, żeby było szybciej. I u mnie dzieci pracują zrywami. Jak chcą. czyli wiem że potrafią, ale im się nie chce. Co gorsza nie widzą bałaganu, nie przeszkadza im. tylko mnie. I mnie sie też nie zawsze chce..
@anulaczarnula u mnie tez jest jeczenie dlaczego ja? Ja dzis juz robilem/lam ,nie moze ona, nie chce mi sie itd . ale sa dni kiedy jest tekst mama siadzie itd podane wszystko bez jednego mrukniecia dzieci czesto marudza dla sportu tak sobie
@Bea to tytan pracy, więc jej dzieci myślę, że też tej pracowitości trochę z genami, trochę z obserwacji i wiele przez wychowanie przyswoiły. Ja codziennie walczę z moim lenistwem , bo wiem, że dzieci dobrze widzą, jak traktujemy obowiązki i pracę i się tego od nas uczą. Ale samo patrzenie to nie wszystko-najważniejsze jest jednak działanie, uczenie w praktyce codziennego dnia. Mądra miłość wymaga, mądre wychowanie także-choć często łatwiej zrobić samemu, zwłaszcza na początku, gdy dzieci są małe.
Znaczy ten...ja tak sie w ogóle zastanawiam, czy akurat @Bea i jej dzieci są dobrym przykładem. Toż to taran, nie baba jest :x :x :x , choć taka kieszonkowa i urodziwa. Ja tam mam w ogóle podejrzenia, ze z niej jakiś mutant, ewentualnie nielegalna krzyżówka. A tak poważnie - ilekroć czytam o jej dokonaniach, codzienności to się sama wewnętrznie czerwienię i nazywam leniem patentowanym i rozhisteryzowaną księżniczką. Poważnie
U mnie syn ma jakies tam obowiazki, ale bardziej dla idei, niz rzeczywistej pomocy. Co poradze na to, ze robie najlepiej, najszybciej, a w kuchni po prostu lubie potworzyc :-?
@beatak wiesz, mi się wydaje, że Twojej mamie nie podobało się to zajmowanie młodszym rodzeństwem i innymi obowiązkami, bo właśnie alkoholizm był w domu. Też by mi się nie podobało.
Ja się zajmowałam (choć nie jestem najstarsza) i fajnie było jak starsze ode mnie koleżanki przychodziły po mojego najmłodszego brata/najmłodszą siostrę na spacer. One rodzeństwa nie miały. A mama mówiła: "idź z nimi" Nigdy tego najmłodszego nie puściła samego z naszymi rówieśnikami bez nas.
A teraz prawo zakazuje - bo myślą, że np. jeden 12latek jest bardziej odpowiedzialny niż inny 7 latek. Głupota. Matka sama zna swoje dziecko wie, które jest bardziej, a które mniej odpowiedzialne.
Mój 6latek wczoraj robił ze mną pierogi, a w sobotę całą chałupę poodkurzał - bo chciał. Choć odpowiedzialny jest tylko za swój pokój i zostawiania porządku po sobie.
Palusia, masz rację. Ale też źle się czuła z tym, że po prostu nie miała wcale czasu wolnego, nawet na naukę (którą u niej w domu traktowało się jak rozrywkę i ewentualną nagrodę). Nie miała nawet 10 lat, a pomagała w polu, przy dzieciach, gotowała itp. Była po prostu fizycznie zmęczona, jak człowiek dorosły jest czasem po dniu harówy w pracy.
Piszę o wielodzietnych z forum. Chyba łatwo się domyślić....o ile się chce. Co mnie interesuje jakaś patologia? Ale jak się chce, to się łatkę przypnie ogółowi, no nie?
No teraz prosimy z nicka, którym rodzicom na forum się nie chce i wyręczają się w pracach domowych/polnych/ ogrodowych dziećmi. Jak szaleć, to szaleć. I dodatkowo Ci rodzice opowiadają jeszcze o jakimś zamierzchłym kształtowaniu cnót w codziennym życiu. Takie tam dorabianie ideolo post factum... Narobili dziecków, a teraz im się nie chce!
Eh, Dziadku, drogi Dziadku nie chcemy jeszcze spać. Opowiadaj!
Bo tu chodzi o wychowywanie małych egoistów sprzątam SWÓJ pokój dbam o SWOJEGO psa spotykam SWOICH kolegów Zajmuję się SWOIMI sprawami Itd A resztę mam w ...poważaniu
PS Niezwykle mnie ujęło w opisie od Bea, że syn pomaga starszym sąsiadom. No tak, ale on jest opresyjnie wychowywany
A jak taki nastolatek widzi sąsiadkę z siatami ze sklepu wracającą i jej te siaty weźmie, to sąsiadka powie: "jakie dobre dziecko". Ale gdzie się to dziecko nauczyło? Życie, życie...
@beatak Twoja mama prawdopodobnie źle kieruje swoją frustrację na sytuację rodzinną. To nie kwestia wielodzietności ją dobijała, tylko alkoholizmu. Musi dziecko być wkurzone, jak samo zaiwania, a mama/tata leży pod stołem. A mniemam, że zdecydowana większość (wszyscy?) tutejszego forum to nie alkoholicy. I raczej ich dzieci widzą swoich rodziców również pracujących.
Komentarz
Tak z kilka razy dziennie go sobie powtarzam, żeby utrwalić
Jak dajmy na to 13 latkę przekonać, ze od teraz już powinna umieć zrobić zakupy czy zaopiekować się bratem, skoro wcześniej nikt inny jej tego nie nauczył i nie wymagał?
Dla mnie to co pisze @Bea jest doskonałym podsumowaniem całej rodzicielskiej troski nie tylko o własne dzieci, ale również o ludzi, którzy będą z tymi dziećmi, już w ich dorosłosci przebywać, tworzyć wspólnotę itp.
To tak jak z pracami domowymi u pierwszoklasistów-nie zadajemy po to, by się czegoś nauczyło, ale by wiedziało, ze to jest jeden z podstawowych obowiązków ucznia: praca domowa, praca samodzielna. Niech to będzie najpierw tylko podkreślenie , zakreślenie, szlaczek, wklejka itp. ale niech będzie właśnie to COKOLWIEK
Ja bym chciała , ale nie umiem. Gdy proszę/kąże dzieciom cokolwiek robić jest zaraz pytanie a co robi on /ona dlacego ja???
Wmurw przy tym osiagam taki że mi para uszami idzie.
Ja myślę, źe to wiele tłumaczy....
wczoraj cały dzień myślałam ,ze wieczorem czeka mnie złożenie prania z całego tygodnia, wchodzę na antresolę... a tam wszystko złożone ; byłam jej wdzięczna
no chyba, że ciasto/tort Zosia, placki/omlety Tosia - te, to z samozapłonem
I u mnie dzieci pracują zrywami. Jak chcą. czyli wiem że potrafią, ale im się nie chce. Co gorsza nie widzą bałaganu, nie przeszkadza im. tylko mnie.
I mnie sie też nie zawsze chce..
Ja codziennie walczę z moim lenistwem , bo wiem, że dzieci dobrze widzą, jak traktujemy obowiązki i pracę i się tego od nas uczą. Ale samo patrzenie to nie wszystko-najważniejsze jest jednak działanie, uczenie w praktyce codziennego dnia.
Mądra miłość wymaga, mądre wychowanie także-choć często łatwiej zrobić samemu, zwłaszcza na początku, gdy dzieci są małe.
A tak poważnie - ilekroć czytam o jej dokonaniach, codzienności to się sama wewnętrznie czerwienię i nazywam leniem patentowanym i rozhisteryzowaną księżniczką.
Poważnie
Ja się zajmowałam (choć nie jestem najstarsza) i fajnie było jak starsze ode mnie koleżanki przychodziły po mojego najmłodszego brata/najmłodszą siostrę na spacer. One rodzeństwa nie miały. A mama mówiła: "idź z nimi" Nigdy tego najmłodszego nie puściła samego z naszymi rówieśnikami bez nas.
A teraz prawo zakazuje - bo myślą, że np. jeden 12latek jest bardziej odpowiedzialny niż inny 7 latek. Głupota. Matka sama zna swoje dziecko wie, które jest bardziej, a które mniej odpowiedzialne.
Chyba łatwo się domyślić....o ile się chce.
Co mnie interesuje jakaś patologia?
Ale jak się chce, to się łatkę przypnie ogółowi, no nie?
I dodatkowo Ci rodzice opowiadają jeszcze o jakimś zamierzchłym kształtowaniu cnót w codziennym życiu. Takie tam dorabianie ideolo post factum... Narobili dziecków, a teraz im się nie chce!
Eh, Dziadku, drogi Dziadku nie chcemy jeszcze spać. Opowiadaj!
sprzątam SWÓJ pokój
dbam o SWOJEGO psa
spotykam SWOICH kolegów
Zajmuję się SWOIMI sprawami
Itd
A resztę mam w ...poważaniu
PS Niezwykle mnie ujęło w opisie od Bea, że syn pomaga starszym sąsiadom. No tak, ale on jest opresyjnie wychowywany
@beatak Twoja mama prawdopodobnie źle kieruje swoją frustrację na sytuację rodzinną. To nie kwestia wielodzietności ją dobijała, tylko alkoholizmu. Musi dziecko być wkurzone, jak samo zaiwania, a mama/tata leży pod stołem. A mniemam, że zdecydowana większość (wszyscy?) tutejszego forum to nie alkoholicy. I raczej ich dzieci widzą swoich rodziców również pracujących.